Skocz do zawartości

tom_ek

Użytkownicy
  • Ilość treści

    1455
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez tom_ek

  1. W zasadzie Syrius Ci dobrze radzi, jeśli masz nadzieję na kupienie za pierwszym razem "idealnego" pióra. Kłopot w tym, że pióra nie piszą idealnie, nie wiadomo, jakie masz wyobrażenie dobrego pióra, ponadto trafiają się pióra kiepsko piszące za duże pieniądze, a gusta i preferencje wyrabiają się nawet po latach pisania i dziesiątkach wypróbowanych piór. Pytanie, czy chce Ci się tak szukać? Jeśli nie, to tak czy owak 9 na 10 piór będzie pisać inaczej i lepiej niż długopis, a więc jeśli chcesz kupić jedno i nie szukać dalej, to wspomniany Pelikan może być dobrym wyborem, od siebie dodam jeszcze Leonardo Momento Zero (jedno z najbardziej popularnych piór w ostatnich latach) - bardzo wygodne, duży wybór kolorów. Podobnie jak Franklin-Christoph Model 20, ale jest lekkie (za to bardzo wygodne) i trzeba sprowadzać ze stanów, więc koszt zakupu wyższy. Oba spełniają Twoje wymagania (z grubsza).
  2. Jakiś czas temu sprzedawałem Diamine Matador (tutaj albo na grupie FB), możliwe że w nieoryginalnej, zastępczej buteleczce. To od mnie go kupiłeś?
  3. Rozumiem i w pełni popieram Spróbuj szczęścia na grupie FB "Pióra Wieczne - kupię/sprzedam/wymienię - bazarek" (https://www.facebook.com/groups/2449003695163976), tam masz większe szanse na znalezienie korpusu.
  4. Jasne, ale wcale nie twierdzę, że rozwój w żadnej dziedzinie nie przynosi niczego nowego. Ograniczyliśmy się do piór, ściślej do spływaków, a tu - nie przyniósł. Analogia do motoryzacji nietrafiona, m.in. dlatego, że w jej wypadku mamy wyraźny postęp: osiągi, bezpieczeństwo, wygoda itd. W wypadku spływaków skomplikowano konstrukcję, a efekt (podawanie atramentu) jest taki sam, a częstokroć nawet gorszy. Więc po co? Nie, MB zrezygnował ze spływaków ebonitowych w latach 80. lub 90., nie pamiętam dokładnie. Jeśli zaś jest to chiński "MB", to nie dziwię się, że jest plastyczny pod wpływem gorąca. Mój Delike Alpha (z chińskiego akrylu) odkształcił się i zdeformował po moczeniu w ciepłej (nie gorącej) wodzie.
  5. Za ostatnim akapitem kryje się sugestia, że "pradawne" proste spływaki były zawodne. Więc raz jeszcze napiszę, że wszystkie moje pióra z ebonitowymi spływakami, zarówno współczesne, jak i dawne (przedwojenne i produkowane niedługo po wojnie) zachowują się nienagannie: atrament nie wysycha, jest podawany równo, startują niezawodnie. Więc pytanie "Po co?", które miało być retoryczne, wcale takie nie jest (inna rzecz, że powinno brzmieć raczej "dlaczego?". A na marginesie: o tym, czy i jak pióro startuje, jaki jest przepływ itd. decyduje nie sam spływak, lecz cały zespół czynników). Tak wygląda spływak mojego ulubionego Conway'a Stewarta 58 (to spływak awaryjny, z ukruszonym czubkiem, w piórze mam taki sam, lecz bez uszczerbku). Podwójny kanalik, dwa boczne wcięcia obok kanaliku, od spodu nic, żadnego żeberka. A pisze jak marzenie, mokro, ale nie tak, jak to robią niektóre mokre pióra, czyli równomiernie mokro, przez co zupełnie znika cieniowanie - bo w tym CS 58 cieniowanie jest doskonałe. I to zasługa m.in. tego "prostackiego" spływaka. Mam wrażenie (może mylne), że oceniasz stare pióra i ich konstrukcje jako toporne, archaiczne, gorsze od współczesnych. Że to co nowe, musi być lepsze od tego, co stare. Ja mam odmienne zdanie, więcej kłopotów miałem z piórami współczesnymi niż starymi. Przykładem niech będą np. stalówki. Lubię bardzo cienkie. Mam kilka takich starych właśnie - cieniutkich, niedrapiących i mokrych. Znalezienie współczesnej stalówki o takich właściwościach (w tym robionej na zamówienie) graniczy z cudem. Dla mnie jest to świadectwo jakości dawnego i współczesnego rzemiosła.
  6. Zachodzę w głowę, jak można zgubić korpus? Skuwkę, całe pióro, to tak, ale korpus?
  7. Zapomniałbym o jednym wartym jednak polecenia Noodlersie, z dość nietypowym fleksem. Wyszukaj sobie pióro Noodler's Triple Tail.
  8. Można. Wybór jest jednak ograniczony, jeśli chodzi współczesne pióra. Są to głównie pióra i stalówki indyjskie. Odradzam popularnego Noodlersa Ahaba, bo fleks nieduży i stalówki sztywne. Polecam pióra FPR ze stalówkami ultra flex i spływakami ebonitowymi. Można też kupić pióro Kanwrite ze stalówką ultra flex, ale te pióra mają plastikowe spływaki, a żeby nie było kłopotu z przepływem atramentu we fleksie (czyli tzw. railroadingu), potrzebny jest spływak ebonitowy. Można też kupić same stalówki FPR lub Kanwrite ultra flex #6, pasują do większości współczesnych piór ze stalówkami #6. Można wreszcie kupić modyfikowane na fleksy stalówki Jowo i Bock wraz z ebonitowymi spływakami np. z FPnibs (ale koszt spory). Standardowe fleksy FPR i Kanwrite sa dość sztywne, ultra fleksy zdecydowanie miększe, ale nie aż tak jak złote w piórach vintage.
  9. Stalówki Regalia (straszne dziwactwa): Strona www: https://www.regaliawritinglabs.com/
  10. Coś jest na rzeczy, atramentem Writer's Blood pewnie nie zawracałbym sobie głowy i nie dawał mu tylu szans, gdyby nie jego nazwa. Drobna uwaga - nazwa koloru oxblood nie pochodzi od zaschniętej krwi, lecz od krwi wołu.
  11. Nie dziwi mnie wysoka pozycja Diamine (są to moje ulubione atramenty), ale też nie uważam, że jest ona zasługą tylko rozpoznawalności i dostępności (u nas np. wcale nie tak łatwo je kupić, wybór jest mocno ograniczony). Przede wszystkim mają bardzo szeroką gamę kolorów, w tym wielu ciekawych, oryginalnych, dobrą jakość, a ponadto są tanie. I chyba przez to ostatnie mają nie zawsze najlepszą opinię, bo przecież jak coś jest tanie, to nie może być dobre... Do niektórych przykleiła się też łatka kłopotliwych, dotyczy to m.in. piątego w zestawieniu Ancient Copper, mnie on jednak nigdy nie kalafiorował i, jak widać, cieszy się dużą popularnością. Mimo wielu prób nie mogę się natomiast przekonać do Oxblood i naprawdę zaskakuje mnie jego fenomen (kolor owszem, oryginalny, ale nudny, bez wyrazu). Modny od niedawna i wysoko notowany Writer's Blood ma potencjał, ale na nim się niestety kończy. Dziwi mnie trochę dość niska pozycja Robertów Osterów (mnogość niebieskich, ale moim zdaniem - dość przeciętnych, za to ciekawe i oryginalne brązy). To prawda i wielu chwalonych przez nich atramentów już dawno się pozbyłem, ale niektóre u mnie zostały, jak choćby wspomniany Red Dragon (jeden z nielicznych niecieniujących, jakimi piszę). Co do Miodowego KWZ - przeszło mi zauroczenie tego typu brązami, on sam natomiast jest w zasadzie identyczny z Noodlersem Golden-Brown i oba są niestety kłopotliwe. Taką sama barwę, a do tego ciut lepsze cieniowanie ma Krishna Bronze Leaf, ponadto nie sprawia kłopotów. Tak więc Miodowy, w mojej opinii, niczym szczególnym (prócz zapachu oczywiście) się w grupie złoto-brązowych nie wyróżnia.
  12. Jeśli chodzi o zmianę jednej litery - jak najbardziej realne. Ja zmieniłem pisownię małego "r" na angielskie kursywne, zautomatyzowało mi się to dość szybko, choć nie bez oporów. Obecnie bardziej kłopotliwe jest dla mnie zapisanie zwykłego, naszego "r" - bo odzwyczaiłem od niego rękę.
  13. Używany Parker 45 ze złotą stalówką lub Sheaffer 440 bądź 330 (również używany).
  14. U mnie zasychał z kolei Błękitny #4 - i to w piórze, które nigdy mi kłopotów nie sprawiało (a pisałem nim większością swoich atramentów, których bardzo wiele "przerobiłem"). Mój początkowy zachwyt atramentami KWZ przerodził się w irytację, a później w zniechęcenie, bo wiele z nich jest "gęstych", co skutkuje rozmazywaniem wyschniętego już atramentu na papierze. Bardzo mnie też wkurza sklejanie na amen wieczka z buteleczką (co chyba też jest "zasługą" gęstości). Zapaszek mi nie przeszkadza, przeciwnie. Ostał mi się jeden KWZ, za to należy on do moich ulubionych atramentów, piękny jest, więc nawet rozmazywanie mu wybaczam.
  15. Więc zachęcam, bo to naprawdę dobre stuby są i bez żadnych kłopotów powinny sobie radzić z gorszym papierem. Na pewno nie będą go ciąć, bo to nie italic, krawędzie ma zaokrąglone.
  16. Piloty mają taka nadlewkę, od spodu. Ale Bock, o którego pytasz, nie ma jej. Akurat zamierzałem wystawić na sprzedaż wraz z atramentami, rozmiar 1.1. Najmniejszy rozmiar, ale wbrew pozorom krecha szeroka. Akurat stuby Bock ma udane - miękkie, gładkie i mokre. Zainteresowany?
  17. Dla takich efektów używam mokrych piór, „zwykłe” nie są w stanie oddać pełnej urody i głębi barw atramentów (można klikać i powiększać):
  18. Syrius, mimo przykładu z płytami ebonitowymi wciąż mam wielkie wątpliwości, czy ktoś skupuje pył i wióra ebonitowe od małych manufaktur piórowych. Jeśli znajdę czas i chęć, napiszę do rzemieślników z USA i Indii, u których zamawiałem ebonitowe pióra i spływaki, z pytaniem, czy ktoś od nich odpady kupuje. Jeśli nawet, w co szczerze wątpię, to zapewne po niskich cenach i zwrot kosztów jest niewielki. Przykład z dwudziestoma piórami chybiony, bo nijak się ma do materiału, a jedynie do jakości wykonania i jej kontroli. Związku z materiałem (i przewagą jednego nad drugim) nie ma. Podobnie przykład z samochodami o różnych kolorach – oczywiście głupotą byłoby twierdzić, że czerwone spływaki „piszą” lepiej niż czarne, ale my tu mówimy o różnicy materiału, nie koloru, a materiał ma znaczenie. Spływaki nasiąkające atramentem siłą rzeczy (i zgodnie z prawami fizyki) muszą go podawać inaczej. Nie rozumiem kontrargumentu dotyczącego mojego stwierdzenia, że większość piór ma bebechy Jowo, Bocka, Schmidta lub chińskie. Bo przecież ma. Natomiast laik niczego nie uzna, bo się z definicji na piórach nie zna. A jak ktoś ma jako takie rozeznanie w świecie piór, to nie jest już laikiem. – oczywiście, że nie (przy okazji nie wiem, skąd ta uwaga). Natomiast ja tutaj, na forum, piszę z innymi członkami forum o interesujących nas zagadnieniach. Od tego jest to forum. I nie ma nic wspólnego z fanatyzmem. No i muszę się odnieść do tego fanatyzmu i fanatyków (sześciokrotnie w Twoim poście użytych, zresztą nie tylko tutaj). Wskaż, proszę, choć jeden fragment jakiegokolwiek mojego postu, któryby świadczył o moim fanatzyzmie, urabianiu innych, narzucaniu innym własnych preferencji i własnego punktu widzenia, pogardzie dla innych preferencji i upodobań. Autor tego wątku wspomniał, że chce założyć do jednego z piór fleksa, doradziłem mu więc dokupienie do takiej stalówki spływaka ebonitowego (co jest obiektywnie i zdroworozsądkowo właściwym wyborem i nie będę już powtarzał dlaczego) - i to czyni ze mnie fanatyka, który wszystkim i zawsze każe pisać fleksem, a całą resztą głęboko pogardza? No litości*. Fanatyzmem jest raczej doszukiwanie się fanatyzmu i wytykanie innym rzekomego fanatyzmu w co drugim poście. Klerk, Jak już pisałem – moje pióra ze spływakami ebonitowymi nie wysychają, mają zawsze pewny start i równomiernie podają atrament. A jeśli tego ostatniego nie robią, to winny nie jest spływak. Bo nie sam zespół spływak – stalówka odpowiada za przepływ, lecz stalówka – spływak – system napełniania: nabój, konwerter, piston filler, ED, vacumatic. Zwłaszcza dwa ostatnie dowodzą, że olbrzymią rolę w jakości i sposobie podawania atramentu ma właśnie rodzaj zbiorniczka. A co w tym złego? To jest ogromna zaleta tych „staroświeckich” rozwiązań. Najlepsze rozwiązania to najprostsze rozwiązania (a lepsze jest wrogiem dobrego) – skądś się te mądrości „ludu” wzięły. Po co udziwniać konstrukcję, skoro prosta się doskonale sprawdza? Mam spływaki pozbawione żeberek, a tylko z trzema rowkami podłużnymi, pióra z nimi znakomicie piszą. No to może dla ozdoby ponacinajmy im żeberka? Nie będą wtedy takie staromodne. A przy okazji - dawnemu, przedwojennemu, „staroświeckiemu” rzemiosłu w ogóle (nie tylko piórowemu) współczesne do pięt nie dorasta. Po pierwsze: dla Ciebie nie jest zaletą, dla mnie (i wielu innych użytkowników piór) jest. Mamy różne gusty i oczekiwania, ja Ci swoich nie narzucam, więc nie przekonuj mnie, że moje są niewłaściwe. Po drugie: „zwykły papier” kiedyś nie był tym samym, czym „zwykły papier” dziś, on się nadawał do pisania mokrymi piórami (wielokrotnie o tym na forum przy różnych okazjach wspominano). Po trzecie - to najważniejsze - a jednak „dobre stare fleksy” owszem, mogły i lały na papier. Wpisz może w Googla vintage flex albo wet noodle i obejrzyj kilka pierwszych lepszych filmików (lub zajrzyj na tę stronę: https://willowstrongpens.com/pens-not-on-ebay/), a przekonasz się, że wbrew twemu twierdzeniu „dobre stare fleksy” lały. I nie był to jakiś wyjątek albo buble. I do dzisiaj mają wielu zwolenników i wielbicieli. Lubisz pisać na byle jakim papierze, nie mokrymi piórami – i ok, Twój wybór, mnie nic do tego, nie zamierzam Cię nawracać. Ale ja nie używam piór na zwykłym papierze – jeśli muszę na takim pisać, sięgam po długopis (mam jeden) lub ołówek automatyczny (również jeden). Przyjemność pisania piórem odnajduję w mokrych piórach, bo one potrafią oddać całe piękno atramentu. Używam ich na dobrym papierze, bo takiego wymagają. Że dłużej schnie – mało mnie to obchodzi, gdy piszę, nigdzie mi się nie spieszy. Nierzadko w podobny sposób pisano właśnie dawniej – starannie, bez pośpiechu, z namysłem. Był czas na wysychanie atramentu z lejących piór, były i odpowiednie środki i narzędzia przyspieszające wysychanie (np. bibularz). * * * Zami napisał, że zamierza spróbować flaksa, doradziłem mu więc jedyny rozsądny przy takiej stalówce spływak - i zaczęło się rzucanie fanatykami oraz krytyka piór mokrych. Ale po co Panowie? Przecież to nie Wam udzieliłem porady, Wy macie inne oczekiwania wobec piór. I kto tu wychodzi na fanatyka, potępiając preferencje odmienne od własnych?
  19. Nie mam pojęcia, czy współczesny ebonit nie jest encyklopedycznym ebonitem (na marginesie - moja encyklopedia podaje, że ebonit to tworzywo robione z naturalnego lub syntetycznego kauczuku), ale nie ma to żadnego znaczenia, póki ma on te same właściwości, pożądane przy spływakach, a wszystko wskazuje na to, że owszem ma. Nie napisałem, że traci się bezpowrotnie, lecz że się marnuje (to nie to samo), i, choć mogę się mylić, nie sądzę, że producenci izolacji skupują odpady poprodukcyjne od jakichś indyjskich czy amerykańskich manufaktura piórowych (a nawet od większych producentów piór). Współczesne spływaki ebonitowe są drogie, właśnie ze względu na materiał, jego straty oraz zapewne dłuższy proces produkcyjny. W mojej ocenie spływaków ebonitowych i plastikowych marketing odgrywa znaczenie zerowe, opieram ją głównie na własnym doświadczeniu (dodatkowo na doświadczeniu innych użytkowników piór). Zresztą w odniesieniu do współczesnych spływaków ebonitowych trudno mówić o jakimkolwiek marketingu. Wytwarzają je dzisiaj niemal wyłącznie (z wyjątkiem wielkich producentów indyjskich) pasjonaci, drobni rzemieślnicy, nie zaś giganci przemysłu nastawieni wyłącznie na zysk. Da się zapewne zrobić spływak plastikowy tak samo dobry, jak ebonitowy, jednak to, że "da się", nie oznacza jeszcze, że się robi. Wrócę do przykładu z MB - jak pisałem, zetknąłem się nie raz z tym, że ich użytkownicy polecają starsze pióra, jednak uczciwie muszę przyznać, że nie musi mieć to związku ze spływakami. Przeczytałem wczoraj na FPN krótki wątek dotyczący porównania właśnie ebonitowych i plastikowych spływaków w tych piórach i ich użytkownicy piszą, że nie ma między nimi zasadniczych różnic. Tyle że są to wyjątki. Większość powszechniej dostępnych piór "leci" niestety na unitach Jowo, Bocka, Schmidta lub na chińczykach. O ile jeszcze Jowo przy odpowiednio dobranym atramencie radzi sobie lepiej niż przyzwoicie, a wyjątkowo pozwala nawet na fleksowanie, o tyle cała reszta na ogół ma kłopot z porządnym przepływem, a pod stalówki fleksujące zupełnie się nie nadaje. I albo trzeba je we własnym zakresie modyfikować, albo można je zastąpić spływakiem ebonitowym, co kto lubi. Ja wybieram to drugie rozwiązanie, bo po prostu w moich piórach i przy moich preferencjach ebonit zachowuje się lepiej niż plastik. Dlatego nie uważam się za osobę "dojoną kołem". Otóż liczy się, ebonit bowiem jest higroskopijny i przede wszystkim ta właściwość decyduje o jego przewadze nad spływakami plastikowymi (można tu jeszcze dodać możliwość idealnego spasowania spływaka ze stalówką przez tzw. heat setting).
  20. Oj tam... Cieszę się, że pomogłem w wyborze
  21. Nada się też kawałek miękkiej skóry, np. cienka szlufka od paska. Ostatecznie kilkakrotnie zwinięty ręcznik papierowy.
  22. Jeszcze jedno - stosunkowo małe stuby/italiki mają Piloty. EF niestety do pisania się nie nadaje, okrutnie ostra, choć kreska najbardziej by mi odpowiadała. Za to F są świetne, wciąż "chudsze" od 1.1, a przy tym trafiły mi się egzemplarze wyjątkowo gładkie i mokre (nie bez znaczenia jest to, że mam te stalówki w FPR z ebonitowym spływakiem). Swego czasu świetne stuby i italiki w różnych rozmiarach robił (i chyba wciąż robi) brytyjski Italix, polecam. Jednak chodzi o Birmingham w USA. Przy czym oni nie wysyłają poza Stany (kiedyś owszem, obecnie nie). Nemosine 0.6 dawno temu miałem, ale było podobnie jak w przypadku Pilota EF - cudna kreska, ale blaszka ostra.
  23. Moje Preppy F i M pisały jednak gładko (może nawet zbyt gładko), za to EF (0.2) to już nie był feedback, a nieprzyjemne drapanie.
  24. A czy nie "haczy"? Mój drobny stub od M. Bacasa jednak miał taką tendencję... (choć to właściwie italic był).
×
×
  • Utwórz nowe...