Skocz do zawartości

tom_ek

Użytkownicy
  • Ilość treści

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez tom_ek

  1. Stalówki Regalia (straszne dziwactwa): Strona www: https://www.regaliawritinglabs.com/
  2. Coś jest na rzeczy, atramentem Writer's Blood pewnie nie zawracałbym sobie głowy i nie dawał mu tylu szans, gdyby nie jego nazwa. Drobna uwaga - nazwa koloru oxblood nie pochodzi od zaschniętej krwi, lecz od krwi wołu.
  3. Nie dziwi mnie wysoka pozycja Diamine (są to moje ulubione atramenty), ale też nie uważam, że jest ona zasługą tylko rozpoznawalności i dostępności (u nas np. wcale nie tak łatwo je kupić, wybór jest mocno ograniczony). Przede wszystkim mają bardzo szeroką gamę kolorów, w tym wielu ciekawych, oryginalnych, dobrą jakość, a ponadto są tanie. I chyba przez to ostatnie mają nie zawsze najlepszą opinię, bo przecież jak coś jest tanie, to nie może być dobre... Do niektórych przykleiła się też łatka kłopotliwych, dotyczy to m.in. piątego w zestawieniu Ancient Copper, mnie on jednak nigdy nie kalafiorował i, jak widać, cieszy się dużą popularnością. Mimo wielu prób nie mogę się natomiast przekonać do Oxblood i naprawdę zaskakuje mnie jego fenomen (kolor owszem, oryginalny, ale nudny, bez wyrazu). Modny od niedawna i wysoko notowany Writer's Blood ma potencjał, ale na nim się niestety kończy. Dziwi mnie trochę dość niska pozycja Robertów Osterów (mnogość niebieskich, ale moim zdaniem - dość przeciętnych, za to ciekawe i oryginalne brązy). To prawda i wielu chwalonych przez nich atramentów już dawno się pozbyłem, ale niektóre u mnie zostały, jak choćby wspomniany Red Dragon (jeden z nielicznych niecieniujących, jakimi piszę). Co do Miodowego KWZ - przeszło mi zauroczenie tego typu brązami, on sam natomiast jest w zasadzie identyczny z Noodlersem Golden-Brown i oba są niestety kłopotliwe. Taką sama barwę, a do tego ciut lepsze cieniowanie ma Krishna Bronze Leaf, ponadto nie sprawia kłopotów. Tak więc Miodowy, w mojej opinii, niczym szczególnym (prócz zapachu oczywiście) się w grupie złoto-brązowych nie wyróżnia.
  4. Jeśli chodzi o zmianę jednej litery - jak najbardziej realne. Ja zmieniłem pisownię małego "r" na angielskie kursywne, zautomatyzowało mi się to dość szybko, choć nie bez oporów. Obecnie bardziej kłopotliwe jest dla mnie zapisanie zwykłego, naszego "r" - bo odzwyczaiłem od niego rękę.
  5. Używany Parker 45 ze złotą stalówką lub Sheaffer 440 bądź 330 (również używany).
  6. U mnie zasychał z kolei Błękitny #4 - i to w piórze, które nigdy mi kłopotów nie sprawiało (a pisałem nim większością swoich atramentów, których bardzo wiele "przerobiłem"). Mój początkowy zachwyt atramentami KWZ przerodził się w irytację, a później w zniechęcenie, bo wiele z nich jest "gęstych", co skutkuje rozmazywaniem wyschniętego już atramentu na papierze. Bardzo mnie też wkurza sklejanie na amen wieczka z buteleczką (co chyba też jest "zasługą" gęstości). Zapaszek mi nie przeszkadza, przeciwnie. Ostał mi się jeden KWZ, za to należy on do moich ulubionych atramentów, piękny jest, więc nawet rozmazywanie mu wybaczam.
  7. Więc zachęcam, bo to naprawdę dobre stuby są i bez żadnych kłopotów powinny sobie radzić z gorszym papierem. Na pewno nie będą go ciąć, bo to nie italic, krawędzie ma zaokrąglone.
  8. Piloty mają taka nadlewkę, od spodu. Ale Bock, o którego pytasz, nie ma jej. Akurat zamierzałem wystawić na sprzedaż wraz z atramentami, rozmiar 1.1. Najmniejszy rozmiar, ale wbrew pozorom krecha szeroka. Akurat stuby Bock ma udane - miękkie, gładkie i mokre. Zainteresowany?
  9. Dla takich efektów używam mokrych piór, „zwykłe” nie są w stanie oddać pełnej urody i głębi barw atramentów (można klikać i powiększać):
  10. Syrius, mimo przykładu z płytami ebonitowymi wciąż mam wielkie wątpliwości, czy ktoś skupuje pył i wióra ebonitowe od małych manufaktur piórowych. Jeśli znajdę czas i chęć, napiszę do rzemieślników z USA i Indii, u których zamawiałem ebonitowe pióra i spływaki, z pytaniem, czy ktoś od nich odpady kupuje. Jeśli nawet, w co szczerze wątpię, to zapewne po niskich cenach i zwrot kosztów jest niewielki. Przykład z dwudziestoma piórami chybiony, bo nijak się ma do materiału, a jedynie do jakości wykonania i jej kontroli. Związku z materiałem (i przewagą jednego nad drugim) nie ma. Podobnie przykład z samochodami o różnych kolorach – oczywiście głupotą byłoby twierdzić, że czerwone spływaki „piszą” lepiej niż czarne, ale my tu mówimy o różnicy materiału, nie koloru, a materiał ma znaczenie. Spływaki nasiąkające atramentem siłą rzeczy (i zgodnie z prawami fizyki) muszą go podawać inaczej. Nie rozumiem kontrargumentu dotyczącego mojego stwierdzenia, że większość piór ma bebechy Jowo, Bocka, Schmidta lub chińskie. Bo przecież ma. Natomiast laik niczego nie uzna, bo się z definicji na piórach nie zna. A jak ktoś ma jako takie rozeznanie w świecie piór, to nie jest już laikiem. – oczywiście, że nie (przy okazji nie wiem, skąd ta uwaga). Natomiast ja tutaj, na forum, piszę z innymi członkami forum o interesujących nas zagadnieniach. Od tego jest to forum. I nie ma nic wspólnego z fanatyzmem. No i muszę się odnieść do tego fanatyzmu i fanatyków (sześciokrotnie w Twoim poście użytych, zresztą nie tylko tutaj). Wskaż, proszę, choć jeden fragment jakiegokolwiek mojego postu, któryby świadczył o moim fanatzyzmie, urabianiu innych, narzucaniu innym własnych preferencji i własnego punktu widzenia, pogardzie dla innych preferencji i upodobań. Autor tego wątku wspomniał, że chce założyć do jednego z piór fleksa, doradziłem mu więc dokupienie do takiej stalówki spływaka ebonitowego (co jest obiektywnie i zdroworozsądkowo właściwym wyborem i nie będę już powtarzał dlaczego) - i to czyni ze mnie fanatyka, który wszystkim i zawsze każe pisać fleksem, a całą resztą głęboko pogardza? No litości*. Fanatyzmem jest raczej doszukiwanie się fanatyzmu i wytykanie innym rzekomego fanatyzmu w co drugim poście. Klerk, Jak już pisałem – moje pióra ze spływakami ebonitowymi nie wysychają, mają zawsze pewny start i równomiernie podają atrament. A jeśli tego ostatniego nie robią, to winny nie jest spływak. Bo nie sam zespół spływak – stalówka odpowiada za przepływ, lecz stalówka – spływak – system napełniania: nabój, konwerter, piston filler, ED, vacumatic. Zwłaszcza dwa ostatnie dowodzą, że olbrzymią rolę w jakości i sposobie podawania atramentu ma właśnie rodzaj zbiorniczka. A co w tym złego? To jest ogromna zaleta tych „staroświeckich” rozwiązań. Najlepsze rozwiązania to najprostsze rozwiązania (a lepsze jest wrogiem dobrego) – skądś się te mądrości „ludu” wzięły. Po co udziwniać konstrukcję, skoro prosta się doskonale sprawdza? Mam spływaki pozbawione żeberek, a tylko z trzema rowkami podłużnymi, pióra z nimi znakomicie piszą. No to może dla ozdoby ponacinajmy im żeberka? Nie będą wtedy takie staromodne. A przy okazji - dawnemu, przedwojennemu, „staroświeckiemu” rzemiosłu w ogóle (nie tylko piórowemu) współczesne do pięt nie dorasta. Po pierwsze: dla Ciebie nie jest zaletą, dla mnie (i wielu innych użytkowników piór) jest. Mamy różne gusty i oczekiwania, ja Ci swoich nie narzucam, więc nie przekonuj mnie, że moje są niewłaściwe. Po drugie: „zwykły papier” kiedyś nie był tym samym, czym „zwykły papier” dziś, on się nadawał do pisania mokrymi piórami (wielokrotnie o tym na forum przy różnych okazjach wspominano). Po trzecie - to najważniejsze - a jednak „dobre stare fleksy” owszem, mogły i lały na papier. Wpisz może w Googla vintage flex albo wet noodle i obejrzyj kilka pierwszych lepszych filmików (lub zajrzyj na tę stronę: https://willowstrongpens.com/pens-not-on-ebay/), a przekonasz się, że wbrew twemu twierdzeniu „dobre stare fleksy” lały. I nie był to jakiś wyjątek albo buble. I do dzisiaj mają wielu zwolenników i wielbicieli. Lubisz pisać na byle jakim papierze, nie mokrymi piórami – i ok, Twój wybór, mnie nic do tego, nie zamierzam Cię nawracać. Ale ja nie używam piór na zwykłym papierze – jeśli muszę na takim pisać, sięgam po długopis (mam jeden) lub ołówek automatyczny (również jeden). Przyjemność pisania piórem odnajduję w mokrych piórach, bo one potrafią oddać całe piękno atramentu. Używam ich na dobrym papierze, bo takiego wymagają. Że dłużej schnie – mało mnie to obchodzi, gdy piszę, nigdzie mi się nie spieszy. Nierzadko w podobny sposób pisano właśnie dawniej – starannie, bez pośpiechu, z namysłem. Był czas na wysychanie atramentu z lejących piór, były i odpowiednie środki i narzędzia przyspieszające wysychanie (np. bibularz). * * * Zami napisał, że zamierza spróbować flaksa, doradziłem mu więc jedyny rozsądny przy takiej stalówce spływak - i zaczęło się rzucanie fanatykami oraz krytyka piór mokrych. Ale po co Panowie? Przecież to nie Wam udzieliłem porady, Wy macie inne oczekiwania wobec piór. I kto tu wychodzi na fanatyka, potępiając preferencje odmienne od własnych?
  11. Nie mam pojęcia, czy współczesny ebonit nie jest encyklopedycznym ebonitem (na marginesie - moja encyklopedia podaje, że ebonit to tworzywo robione z naturalnego lub syntetycznego kauczuku), ale nie ma to żadnego znaczenia, póki ma on te same właściwości, pożądane przy spływakach, a wszystko wskazuje na to, że owszem ma. Nie napisałem, że traci się bezpowrotnie, lecz że się marnuje (to nie to samo), i, choć mogę się mylić, nie sądzę, że producenci izolacji skupują odpady poprodukcyjne od jakichś indyjskich czy amerykańskich manufaktura piórowych (a nawet od większych producentów piór). Współczesne spływaki ebonitowe są drogie, właśnie ze względu na materiał, jego straty oraz zapewne dłuższy proces produkcyjny. W mojej ocenie spływaków ebonitowych i plastikowych marketing odgrywa znaczenie zerowe, opieram ją głównie na własnym doświadczeniu (dodatkowo na doświadczeniu innych użytkowników piór). Zresztą w odniesieniu do współczesnych spływaków ebonitowych trudno mówić o jakimkolwiek marketingu. Wytwarzają je dzisiaj niemal wyłącznie (z wyjątkiem wielkich producentów indyjskich) pasjonaci, drobni rzemieślnicy, nie zaś giganci przemysłu nastawieni wyłącznie na zysk. Da się zapewne zrobić spływak plastikowy tak samo dobry, jak ebonitowy, jednak to, że "da się", nie oznacza jeszcze, że się robi. Wrócę do przykładu z MB - jak pisałem, zetknąłem się nie raz z tym, że ich użytkownicy polecają starsze pióra, jednak uczciwie muszę przyznać, że nie musi mieć to związku ze spływakami. Przeczytałem wczoraj na FPN krótki wątek dotyczący porównania właśnie ebonitowych i plastikowych spływaków w tych piórach i ich użytkownicy piszą, że nie ma między nimi zasadniczych różnic. Tyle że są to wyjątki. Większość powszechniej dostępnych piór "leci" niestety na unitach Jowo, Bocka, Schmidta lub na chińczykach. O ile jeszcze Jowo przy odpowiednio dobranym atramencie radzi sobie lepiej niż przyzwoicie, a wyjątkowo pozwala nawet na fleksowanie, o tyle cała reszta na ogół ma kłopot z porządnym przepływem, a pod stalówki fleksujące zupełnie się nie nadaje. I albo trzeba je we własnym zakresie modyfikować, albo można je zastąpić spływakiem ebonitowym, co kto lubi. Ja wybieram to drugie rozwiązanie, bo po prostu w moich piórach i przy moich preferencjach ebonit zachowuje się lepiej niż plastik. Dlatego nie uważam się za osobę "dojoną kołem". Otóż liczy się, ebonit bowiem jest higroskopijny i przede wszystkim ta właściwość decyduje o jego przewadze nad spływakami plastikowymi (można tu jeszcze dodać możliwość idealnego spasowania spływaka ze stalówką przez tzw. heat setting).
  12. Oj tam... Cieszę się, że pomogłem w wyborze
  13. Nada się też kawałek miękkiej skóry, np. cienka szlufka od paska. Ostatecznie kilkakrotnie zwinięty ręcznik papierowy.
  14. Jeszcze jedno - stosunkowo małe stuby/italiki mają Piloty. EF niestety do pisania się nie nadaje, okrutnie ostra, choć kreska najbardziej by mi odpowiadała. Za to F są świetne, wciąż "chudsze" od 1.1, a przy tym trafiły mi się egzemplarze wyjątkowo gładkie i mokre (nie bez znaczenia jest to, że mam te stalówki w FPR z ebonitowym spływakiem). Swego czasu świetne stuby i italiki w różnych rozmiarach robił (i chyba wciąż robi) brytyjski Italix, polecam. Jednak chodzi o Birmingham w USA. Przy czym oni nie wysyłają poza Stany (kiedyś owszem, obecnie nie). Nemosine 0.6 dawno temu miałem, ale było podobnie jak w przypadku Pilota EF - cudna kreska, ale blaszka ostra.
  15. Moje Preppy F i M pisały jednak gładko (może nawet zbyt gładko), za to EF (0.2) to już nie był feedback, a nieprzyjemne drapanie.
  16. A czy nie "haczy"? Mój drobny stub od M. Bacasa jednak miał taką tendencję... (choć to właściwie italic był).
  17. W ogóle mocno nasycone fiolety mają chyba tendencję do barwienia, trudno się pióra po nich czyści.
  18. Naiwnością jest wiara w to, że firmy pokroju MB wprowadzają tego typu zmiany, mając na uwadze dobro użytkowników, a nie własne. Co do elegancji tych spływaków - rzecz gustu, moim zdaniem spływak ja spływak. Nie wiem, czy jest to kwestia kilkudziesięciu eurocentów, ale spływaki ebonitowe mają bardziej skomplikowaną metodę produkcji, przy czym tym duża część ebonitu w procesie produkcji zostaje zmarnowana (robi się je z naprawdę dużych prętów), a ebonit nie jest tanim materiałem. Przy produkcji idącej w tysiące, a pewnie nawet dziesiątki tysięcy, oszczędności wcale nie są już groszowe. Nie bez powodu niektóre firmy stosują ebonitowe spływaki w swych droższych i lepszych modelach (np. Leonardo). Nie bez przyczyny też wielu użytkowników MB przedkłada modele starsze nad nowsze (i nie mam tu na myśli piór przedwojennych, lecz powojenne). Idę o zakład, że MB, który tak bardzo zirytował króla Karola, miał właśnie plastikowy spływak
  19. PS. 14K oznacza, że stalówka jest złota, a nie pozłacana.
  20. @Klerk, ja mam odwrotne doświadczenia i w mojej opinii właśnie prostota tych spływaków (choć czasami pozorna - nie wszystkie wyglądają jak ten z Twojego zdjęcia, szczegółowe rozwiązania konstrukcyjne były bardzo liczne, a niektóre spływaki ebonitowe są skomplikowane) daje im przewagę (to, oraz sam materiał, choć to rzecz dyskusyjna). Wyznaję zasadę, że lepsze jest wrogiem dobrego. Ebonitowe spływaki (i te starsze, i nowsze) wykazują się dużą stabilnością, a co ważniejsze - doskonałym przepływem, czego o plastikach powiedzieć nie mogę. Jeśli miałem kłopoty z niestabilnym przepływem, to właśnie przy spływakach plastikowych. Jeśli takowe zdarzały się w piórach ze spływakami ebonitowymi, to winne były nie spływaki, lecz stalówki (nib creep) lub system napełniania (eyedropper, piston filler). Nie miałem kłopotu z doborem atramentu. Owszem, mogą się zdarzyć wyjątkowo "trudne" atramenty, ale są one takie zarówno dla ebonitowych, jak i plastikowych spływaków, nie tylko dla tych pierwszych. Kulturę pracy spływaków ebonitowych dobrze pokazują stare fleksy - pisanie bez docisku daje kreskę mokrą, umiarkowaną lub nawet suchą (w zależności od ustawień stalówki), a po docisku leje jak z węża strażackiego. Taki np. Montblanc zmienił dopiero w latach 80. ubiegłego stulecia (o ile dobrze pamiętam) spływaki ebonitowe na plastikowe - ale raczej nie dlatego, że te ostatnie są lepsze, a dlatego, że tańsze.
  21. Gorylem pisałem na różnych (Rhodia, Calirefontaine, Xiaomi, Cosmo Air Light), żadnych kłopotów z przebijaniem nie uświadczyłem, natomiast żyrafy próbowałem tylko na Cosmo Air Light, nie wiem, jak zachowuje się na innych papierach.
  22. 35 oznacza model i rozmiar pióra (w tym wypadku Duofold Senior, a np. 15 = Duofold Demi, a 50 = Duofold Maxima), czwórka wskazuje na rok produkcji (1934, 1944 lub 1954), natomiast kropki określają, w którym kwartale roku wykonano stalówkę (pierwszy kwartał to trzy kropki, w każdym kolejnym stalówka traci jedną kropkę, więc w drugim kwartale ma dwie kropki, w trzecim jedną, w czwartym bez kropki).
  23. Jest kilka miejsc, które oferują ebonitowe spływaki, niestety wszystkie zagraniczne, więc trzeba się liczyć z kosztami, ale moim zdaniem warto. Wybór jest dwojaki. Po pierwsze można kupić same spływaki, które są wyprofilowane tak, że pasują do oryginalnych "housingów" (tulejek) Jowo, a więc po prostu wyjmujesz oryginalny spływak i zakładasz nowy. Sprzedaje je FPnibs: https://fpnibs.com/collections/jowo/products/superflow-ebonite-feeder-for-jowo-6. Po drugie kupuje się cały tzw. unit, a więc tulejkę ze spływakiem, i wymienia się cały unit. Tulejka jest bowiem wyprofilowana z zewnątrz jak oryginalna Jowo, jednak wewnątrz ma już własny profil, niezgodny z Jowo, dlatego nie da się zmienić samego spływaka, lecz trzeba wymienić cały unit. Do kupienia w Anglii (https://www.northumbrianpenco.com/beige-jowo-compatible-ebonite-nib-units-3.html) lub USA (https://flexiblenib.com/store/product/jowo-6-replacement-feed-and-housing-black-ebonite/). Mam oba typy i polecam pierwszy z nich (choć droższy), w przypadku całego unitu spasowanie elementów jest bardzo ciasne - nie odważyłem się założyć stalówki, tak ciężko wchodziła, że miałem obawy o to, czy uda mi się ją później wyjąć. Jedne i drugie pokazywałem tutaj:
  24. @zami, czasem nie ma innego wyjścia, zwłaszcza w odniesieniu do piór starych. Jeśli natomiast idzie o pióra współczesne, to niewielu już producentów prócz piór robi też własne stalówki (tzw. "in hause"), większość zdała się na wszechobecną standaryzcję, co ma swoje złe i dobre strony. Do dobrych zalicza się możliwość dość swobodnej wymiany stalówek. Występują głównie dwa ich rozmiary: #6 i #5 (wyjątkowo też #8 oraz - w piórach indyjskich - #5,5: tu ciekawostka, wydawać by się mogło, że jest to rozmiar pośredni między #5 i #6, tymczasem jest to stalówka niemal identyczna z #5 i w wielu przypadkach można ich używać wymiennie). Jest trzech producentów (niemieckich) obsługujących większość piórowego światka: Jowo, Bock i Schmidt. Ten sam standard ma wielu chińskich i indyjskich producentów piór i stalówek. Poszczególne blaszki różnią się trochę wyprofilowaniem, ale na ogół da się pisać stalówką np. Jowo na spływaku Bocka i odwrotnie, albo stalówką Kanwrite lub FPR na spływaku Bocka, Jowo lub chińskich albo ebonitowych indyjskich (choć np. Kanwrite lepiej pasuje do Bocka, a FPR do Jowo). Spośród tych trzech niemieckich producentów Schmidt uchodzi za gorszego (jak VW w porównaniu z Audi i BMW), ale nie jest to regułą. Jowo mają lepszy przepływ niż Bock. W przypadku stalówek chińskich i indyjskich brak powtarzalności jest większy niż w przypadku niemieckich, w których jednak też dość często trafiają się buble, w ostatnich latach zwłaszcza Bock mocno obniżył loty, co poskutkowało tym, że część producentów piór zmieniło dostawcę blaszek na Jowo (np. Leonardo, Conklin, nie jestem pewny Kaweco). Jowo, Bock, Schmidt, chińszczyzna różnią się ornamentami na stalówkach i spływakami, szybko nauczysz się je odróżniać. Czy on popuszcza niezależnie od poziomu atramentu (co jest nietypowe), czy gdy jest go już mniej (co jest przypadłością wszystkich eyedropperów)? @Markol, tak, masz rację, ale Lamy zyskał status kultowego, był pierwowzorem, więc Pansy, gdyby zaprzestano produkcji, na aż takie ceny nie ma co liczyć. Natomiast chodziło mi raczej o to, że, racjonalnie rzecz biorąc, nie ma sensu wydawać takich pieniędzy, skoro można dobrać odpowiednik, który jest (niemal) nie do odróżnienia (te dwa fiolety porównywałem ze sobą i można by się w testach na ciemno pomylić). Ale rozumiem też, że nie na tym polega bakcyl kolekcjonerstwa.
  25. Zamiast pióra pod flex możesz kupić ebonitowy zamiennik Jowo lub Bock. Spójrzcie jeszcze, na ile niektórzy wyceniają Lamy Dark Lilac, w porównaniu z nim MB są tanie jak barszcz: https://www.ebay.pl/itm/115357558953?hash=item1adbd8a8a9:g:BKcAAOSw8AliZRLB&amdata=enc%3AAQAHAAAAoLD5tY5GZhpwxtZ%2ByXVr4A9ZISInpiiiYvoR2JgG41wCriTmO9wpOS3pX0fJZsZDlj4rKQBgUbwejdaStjlKffPODMmu4wZTRWUiItlBzhQ8gJTlMvpXoC9htBAnJ57ub4BqSFS9DWw%2B56zTYdnDP%2B3ED1IPt6nIirufd56ktMs78UYR7jWwWB6bCuA7QrrwL4JB0bdCcCmHwi3CH%2BCfBPo%3D|tkp%3ABk9SR96qvb7FYQ https://www.ebay.pl/itm/185640899561?hash=item2b390f53e9:g:7P0AAOSwiRxjYYUl&amdata=enc%3AAQAHAAAAoBYIhwXoYP2%2FyVU0BGBdisXs5fGa3yUCawAwUulaO3TXyek8Xg4DTm8ZFsPzGpBP6tg5TwT44c5wISIDeK8wOIdfxkFzcIn%2F%2BsFq2Ce%2B%2BEsYCFRTfbMg%2BX11xHM%2F7tk29TLMQh2Q7hYeKqA0vhHuZM855mnw8En51px2cLg5vMSbvQr3JI8mhvp7mueejG6czBRC4IGM2W33uhL%2BFLWoZyw%3D|tkp%3ABk9SR-Cqvb7FYQ https://www.ebay.pl/itm/194399275152?hash=item2d43198890:g:5fAAAOSwgNZhHqsF&amdata=enc%3AAQAHAAAA4AwIhnleFjJzs%2Br%2BwUnpD0v4a8nxdAvsTF%2BMqxMV8mqb5%2B5RWazEwoU41aQTlLcG19Tqi%2BGVUJ7c34NVPnwUwu9kbZ%2BgJBNY877grKq1kv9BKx8rKVC8Cwr9rGv65LHMHMksU5xutndR6pJj2yygzxzJi0GAfpllc5QpGyggW8ZS9OAYdx4f60e9XxrcX1Zj%2FKRkRF%2F087FOAZ%2Fq5DvNekqk9t%2FM8oOJw5zvJlKFlzUY8bk3rMBy3LJmbfckalAZ7FkLfZ4pIxDSNrIAV4Nm%2BXUbmMlfC2ZcZnwwUBndxFSa|tkp%3ABk9SR-Cqvb7FYQ A taki Diamine Pansy niemal się od niego nie różni i kosztuje grosze...
×
×
  • Utwórz nowe...