Skocz do zawartości

Stalówkowy Potworek

Użytkownicy
  • Ilość treści

    305
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Stalówkowy Potworek

  1. Raczej gdyby nie miała ona "wrodzonej" tej elastyczności, to całe to "magikowanie" by tylko ją popsuło, to fakt. A więc - jak to głupcy mają w zwyczaju - trafiłam na podatną i wybaczającą stalkę. I chwała jej za to. @Klerk, piękny efekt! Muszę poszukać Twojego wątku i zaopatrzyć się w jakąś taniochę do eksperymentu!
  2. Bardzo ciekawy musi być ten zapachowy atramecik!
  3. Offtopy bywają fascynujące! Na przykład ten dostarcza mi duuużo wiedzy i skłania do refleksji, co chcę zrobić z tak mile rozpoczętym polowaniem na Graala. Na razie pozostanę przy schemacie: jedno jedyne ukochane (znajdę je!) plus świta (2-3) "błaznów" do sprawdzania, czy aby ten atrament nie był zatruty.
  4. O właśnie, też tak mam. PS Wybaczcie post pod postem - coś mi dzisiaj uwaga szwankuje...
  5. Sama jestem ciekawa. Dopytam jeszcze: znalazłeś coś około Graala?
  6. Różnica jest zasadnicza - w liczbie zer. Edit: Ja swoją przygodę zaczęłam "wg schematu" - najtańszym BIC'em (tak, mają pióra) i jestem zadowolona, ale chciałoby się czegoś "solidniejszego".
  7. No tak, zapomniałam o tym czynniku, bez którego ani rusz. Bo faktycznie, do pióra trzeba mieć szczęście. Nie upieram się też przy wysokiej cenie, czy marce... Nie twierdzę też, że drogo = dobrze. Na danym etapie swego rozwoju szukam "tego jedynego pióra", którego wyjęcie w pudełka będzie mi dawało radość i pozytywną energię. Na razie nie mogę wybierać na zasadzie dotyku sekcji czy gładkości stalówki, gdyż nie mam możliwości chodzenia do piórowych sklepów, a więc przy tym wstępnym odsiewie popełniam błąd "wzrokokupstwa", zaś Jinhao czy TWSBI jakoś mnie nie przekonują, nie czuję do nich... czy ja wiem?.... chemii. Nie wykluczone, że jak już wreszcie pójdę na piórowe zakupy to wezmę do ręki pióro "za pinć złoty", zakocham się w nim, przyniosę do domu i to ono stanie się "galówką". Właściwie - byłby to fajny zwrot akcji, jednak muszę na niego poczekać. Trudno mi kupować pióra w ciemno, po prostu. @Trevor, dziękuję za sugestię; noszenie pióra razem z grzebykiem miało być metaforą. Może niezbyt udaną. @Kolektor, pióroza to pióroza, a wybór pióra na konkretną, osobistą okazję niekoniecznie musi być preludium do kolekcji piór.
  8. Zgadzam się z @linuxp, że każdy musi sobie ustalić, do czego i jak często używa pióra. Jako szczęśliwa właścicielka kilku tańszych (oraz dwóch nielubianych prezentów) piór - takich, których zostawienie gdzieś lub upadek na uczelnianą podłogę nie spowoduje wyrwy w sercu i portfelu - postanowiłam ostatnio poszukać sobie "galówki" do mojej kolekcji. Wiem dokładnie, do czego będzie to pióro i zdaję sobie sprawę z tego, że będę je traktować inaczej (delikatniej?) niż mego wołka roboczego, którym notuję. A już na pewno nie będę takiej "galówki" nigdzie nosić w torbie ze szminką, grzebykiem i kluczami do domu. Chyba głównym czynnikiem w wyborze piór i ewentualnego powiększania kolekcji jest kwestia podejścia. Jest typ łowcy-zbieracza, który stale powiększa swoje zasoby piórowe; jest też typ - powiedzmy - wiernego kilku wybranym modelom użytkownika. Osobiście w sprawie zakupu rzeczy "luksusowszych" zaliczam się raczej do typów "kupić raz, nawet drogo, a dobrze". Dla mnie liczy się dobry wybór, nie ilość. Wszystko, co napisałam powyżej, jest jedynie moją subiektywną paplaniną. Zazdroszczę ludziom, którzy umieją wybierać co miesiąc nowe pióro i czuć się z tym dobrze.
  9. No właśnie, a to już krok wstecz na drodze do wymarzonego piórka. Inna rzecz jeśli ktoś - vide ja - ma niecny plan, który chce potestować na taniościach. A tak to chyba warto od razu celować wysoko.
  10. Czasami przez taniości można przejść teoretycznie. Ja sobie na razie chcę upatrzeć (i za jakiś czas - kupić) piórko-ideał_dla_mnie, a jakąś taniość mieć pod ręką bardziej do zabaw w psuja, niż do pisania.
  11. @Klerk, jak już pisałam na początku - ten eksperyment miał na celu... jedynie eksperyment. Piórku wizualnie nic się nie stało (możliwe poharatanie stalówki przemilczę wobec braku lupy X60), a cel - którym było po primo nic nie połamać - został osiągnięty. Dziękuję za mini-wykład o mechanice, bardzo mi się przyda.
  12. Faktycznie, coś w tym jest. Jakieś "namaszczenie", czy co... Ech, nie mogę się doczekać, aż sobie na "zakręcankę" uzbieram.
  13. Dobrze, jak Babcia sobie życzy. :D A dżemik zawsze chętnie przyjmę. W dowolnych ilościach...
  14. Ja poluję na swoją pierwszą "zakręcankę" i trochę przeraża mnie perspektywa pierwszych dni przed tym, jak mi odkręcanie wejdzie w krew.
  15. Oczekiwania względem operacji Typek irytował mnie od pierwszego dnia jego posiadania. Jednak nie wypada mi go komuś odstąpić, gdyż jest to prezent... Postanowiłam zatem Faberka pomęczyć w okrutny sposób. Typek ma stalówkę F, w moim odczuciu sztywną i ze słyszalnym szuraniem, choć gładko, sunącą po papierze nawet lichej jakości (o tych lepszych papierach się nie wypowiem, bo nie mam ich na razie). Biorąc pod uwagę moje pragnienia pisania stalówką elastyczną pewnego dnia postanowiłam pobawić się w stalkopsuja i zrobić z irytującego "szuraka" coś o zmiennej grubości linii. Przygotowania i przebieg operacji Operacja przebiegła brutalnie - w ruch poszły: papier o gradacji P800 (którym od czasu do czasu poleruję ostrze swego ulubionego nożyka), strzykawka (w charakterze "anestezjologa" - przemyłam z jej pomocą spływak, żeby usunąć atrament), żyletka ("siostro, skalpel" - to właśnie za jej (żyletki) pomocą dokonałam ostrożnego rozchylenia skrzydełek, aby umieścić tam papier ścierny) Ale po kolei... Najpierw wymyłam dokładnie pióro z pomocą kilku ruchów tłoczka strzykawki (wodę za każdym razem zmieniałam, aż zaczęła wypływać czysta) i osuszyłam stalówkę wraz ze spływakiem za pomocą ręcznika kuchennego. Następnie sięgnęłam po (O ZGROZO!) kombinerki i przez OŚMIOKROTNIE złożony papier toaletowy ujęłam za jej pomocą stalówkę i spływak. Ciung! Wyszło, zadrapań brak. Pod lupą - również brak. Pacjent chyba wyjdzie z tego bez blizn. Operacja trwa... Delikatnie rozchyliłam skrzydełka stalówki i w utworzoną w ten sposób przerwę ostrożnie wprowadziłam papier ścierny (gradacja 800), po czym wykonałam kilka ruchów wzdłuż skrzydełek, aby dokładnie zeszlifować ich powierzchnię. Starałam się przy tym nie robić tego zbyt agresywnie, aby nie poszerzyć za bardzo szerokości pisania. Chodziło tylko o uelastycznienie materiału. Po dosłownie trzech pociągnięciach wyjęłam papier i sprawdziłam efekt. Skrzydełka przy nacisku rozeszły się do grubości B, po czym grzecznie wróciły na swoje miejsce. Aby utrwalić efekt końcowy, wykonałam jeszcze dwie sekwencje ruchów: 1 - od spodu, sunąc złożonym w rulonik papierem po wewnętrznych krawędziach skrzydełek, wzdłuż "kanalika" 2 - od góry - również wzdłuż kanalika, ruchem "szlifowania paznokci" Wybudzanie pacjenta i pierwsze wrażenia Po włożeniu zespołu stalówki na miejsce nadszedł czas na "wybudzenie pacjenta". Nabój wszedł gładko, atrament spłynął do spływaka, nawilżył go i... Cel został osiągnięty! Grubość linii zmienia się od niewielkiego nacisku, zadrapań na stalce brak. Pacjent przeżył, ma się dobrze. Poniżej - wątpliwej jakości dokumentacja pisma po operacji. https://docs.google.com/document/d/140tNLvU1kCls5M5RF77Ci5yYp5bJ3x8HWwRCXeXjrUI/edit
  16. Może po prostu nie mają ochoty na zdobycie nowego nawyku otwierania pióra? Hmmm. :)
  17. Decyzja zapadła. :D Będę polować na Watermana, jednak z "klikaną" skuwką - odkręcanie będzie Mamę irytować, bo dotąd nie miała odkręcanego piórka, a jest to typ raczej niecierpliwy. Dziękuję wszystkim za pomoc!
×
×
  • Utwórz nowe...