Skocz do zawartości

tsyrawe

Użytkownicy
  • Ilość treści

    1742
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez tsyrawe

  1. Nie chcę za dużo stwierdzać po tak krótkim czasie użytkowania notatnika. Zapisałem jedną kartkę i póki co zastanawiam się, do którego z moich projektów kamienny papier najlepiej się nada. Dwie cechy Ogami są już dla mnie oczywiste. 1). Zero strzępienia, brzegi atramentowej kreski są szczególnie, a może i wyjątkowo zdefiniowane, ostre. Atrament wsiąka w minimalnym stopniu. Daje to jeszcze jeden efekt — bardzo dobre cieniowanie. Myślę, że nawet atramenty wydawałoby się pozbawione tej umiejętności, pokażą się z innej strony. 2). Papier jest miękki i to nie tylko w dotyku. Stalówka mocniej przyciśnięta rzeźbi w papierze rowek. Parę razy zdarzyło mi się przy bardziej energicznym zawijasie przebić kartkę na wylot. Początkowo Ogami przypominał mi sztuczny akwarelowy papier Yupo i pomyślałem sobie, że może tak samo, jak łatwo zmywa się z niego atrament, gumka zetrze z niego grafit ołówka. Bardzo pożądana taka właściwość usuwania bez śladu niepożądanych fragmentów rysunku. Niestety ołówek także z łatwością zagłębia się w papier pozostawiając trwałe ślady. Jak na razie myślę, że Ogami nadaje się do pisania, ale trudno mi wykazać jego przewagę nad dobrym tradycyjnym papierem.
  2. Poczta przyniosła. Wypróbuję nieco później.
  3. Tak z ciekawości zajrzałem do rejestru tankowań. Atrament w MB zmieniałem rzadko. MB 144 zalany Scabiosą - bez problemu. 146 najpierw American Blue od Private Reserve, potem przez chwilę Swiftem i już od kwietnia zeszłego roku Balzakiem. Bez skarg z mojej i jego strony.
  4. Ja nie wiem, byle czego nie wlewam do MB. To nie ruska maszyna. A gdzie przebiega granica klasy Sailora? Wypłukałaś dokładnie pióro przed zmianą atramentu? Może między starym a nowym nie zachodzi odpowiednia chemia.
  5. Piękny Pelikan to jest M320 Pearl. A nawet biały żółwik M400. Dlaczego kręcą mnie białe pióra...
  6. Od papieru, którego używam do pisania lub malowania nie oczekuję, że ma się rozpadać, bio czy w inny sposób. Wręcz przeciwnie. Jaki jest bardziej ekologiczny od starego, dobrego bawełnianego.
  7. Używanie wiecznych piór to jednak brudzące zajęcie. Można różnorakie pióra kochać, cieszyć się nimi, pisać nimi, ale kto nie chce mieć pobrudzonych dłoni, atramentu na ubraniu i nawet groźniejszych wypadków i zawracania głowy, powinien swoje wybory przemyśleć.
  8. Tak się złożyło, że od stycznia zawartość mojego piórnika do mniej więcej teraz nie zmieniała się. Piórnik, w dwojakiej postaci Pensamble i trzymiejscowej czarnej limuzyny MB, którą dostałam na Gwiazdkę, wędrował ze mną wszędzie -- bujał się w plecaku, rzucał się razem z nim w różne kąty, podróżował samochodem na bliższe i dalsze odległości, odpoczywał na biurku itp, itd; jednym słowem prowadził normalne, aktywne życie. Z powodów ode mnie niezależnych, acz przeze mnie zawinionych, przez dwa tygodnie lutego sięgałem po jedno tylko pióro. Potem sięgnąłem po resztę i oto co wyszło z worka. 1. Pilot Justus 95, zatankowany Ku-jaku. Zastartował po lekkiej zachęcie, ale przejawił swój dokuczliwy charakter tym co zawsze -- rąbek sekcji od strony zlatki pobrudzony atramentem. Trzeba wytrzeć, jeśli nie chce się pobrudzić palców. Od pewnego czasu już o tym pamiętam. Moja ocena: Be. 2. Stipula T-Flex, zatankowana Kon-peki. Kiedy już raczyła zacząć pisać, wypuściła z siebie tak ciemnę smołę, że nie mogłem zgadnąć nazwy atramentu. W rejestrze stało jak byk "Kon-peki", ale nie mogłem uwierzyć. Ponieważ zalana była na grubo tytanka i cała nasadka, musiałem wymyć dokładnie pióro. Atrament rozpuszczony w wodzie pokazał swoj prawdziwy kolor -- Kon-peki w rzeczy samej. Moja ocena: Fuj! 3. Falcon, spencerowany, zatankowany Garnetem od Pelikana. Wystartował po lekkiej namowie, poza tym żadnych niespodzianek. Ocena: Całkiem, całkiem. 4. Waterman 515, vintage, zatankowany Black Swanem w australijskich różach. Atrament się zesmołował, pióro zapaćkane, zalane, chociaż na zewnątrz nic nie poszło. I dlatego łaskawie oceniam na jedno Fuj! 5. Marlene Cuzco, zatankowana jak powyżej BSiAR, 7 stycznia wg. rejestru. Zlatka, poplamiona, ruszyła po pewnej chwili. Pisała gęstą smołą, która nie wyschła na papierze do następnego dnia (see fotka). Nasadka czysta. Ocena: nie wiem co tu winić, może atrament? 6. Pilot Capless, zatankowany Danielem Defoe. Żadnych problemów. Ocena: Brawo! 7. Sheaffer Balance, stub, vintage, zatankowany D. Defoe. Atrament wysechł, prawdopodobnie zbiornik był już prawie pusty. Bez oceny. 8. MB 146, zatankowany Balzakiem. Moja ocena? Zgadnijcie. Pióra, nawet nietanie potrafią przejawiać nieprzyjemny charakter. Te piękniejsze, dizajnerskie są szczególnie podejrzane, jak włoskie samochody. Stare pióra lubią być traktowane z pełnym szacunkiem dla ich leciwego wieku.
  9. Przecież są na niemieckim amazonie.
  10. No i tak. Skusiłaś mnie. Zamówiłem dwa. Sztuczny papier, atrament nie wsiąka, będzie sie mazał wodą lata po napisaniu. Zacieki, plamy, ciekawe efekty. Dużo zabawy.
  11. Kup MB 146, wydaj ponad 2000 zł. To jedyny sposób na dobre traktowanie pióra. Przestaniesz je gubić a ono odwdzięczy się niezawodnością.
  12. nilfein słusznie prawi. Ta publikacja była podstawowa dla moich ćwiczeń. Dodatkowo polecam iampeth.com. Tam znajdziesz klasyczne podręczniki. Żadne theory, wybieraj practice. No i oczywiście Youtube. Warto zobaczyć jak piszą zawodowcy. Zapomnij o długim 's' na dłuższy czas.
×
×
  • Utwórz nowe...