To już było jakiś czas temu. Już wspomniałem gdzieś na początku tego wątku, że polecam "Drawing on the Right Side of the Brain" Betty Edwards. To na początek. Obecnie w dostępne są tony podreczników i filmów o rysowaniu. Polecam szczególnie filmy. Obserwowanie rysującego nauczyciela jest bezcenne.
Trzeba zrozumieć, że:
1. Nikt nie rysuje od razu dobrze, trzeba sie nauczyć;
2. Rysowanie to bardziej umiejętność obserwacji, niż wodzenie pisadłem po papierze; i takich podręczników polecam poszukiwać, tych ktore ucza jak patrzec, jak skupić sie na ocenianiu odleglości, kątów i proporcji.
3. Bez częstego, (najlepiej) codziennego rysowania postępów nie będzie.
Powyższy rysunek nie zamieściłem bez przyczyny. Chciałem pokazać, że nie jest to nic innego (prawie) od powtórzenia Rittelowej kolumny kilkadziesiąt lub więcej razy: kreski, kąty -- wszystko poddane regułom perspektywy. Nie ma w tym magii. Magia może sie pojawic dopiero na końcu. Rysując na przyklad smutne dziecko, rysownik nie roztkliwia sie nad spojrzeniem przez ktore widzi smutek duszy, ale rysuje po prostu to, co widzi. Smutku nie da sie narysowac, ale można posatwić odpowiednie kreski w odpowiednich miejscach i one stworzą podobiznę smtnego dziecka.
Jak zawsze mam przy sobie szkicownik, więc oto przykład z niego. Szybki, 10-15 minutowy sketch, niezbyt porywający ale dobrze ilustrujący mój przekaz. Rysując te scenę nie myslałem o tym chłopcu, o ptaszkach, jak on trzyma gwizdek, jaki jest wyraz jego twarzy... Myślałem, gdzie się zaczyna dana linia, w jakim kierunku biegnie, pod jakim kątem, z jakim łukiem sie wygina, dokąd biegnie. Jeśli miałem wątpliwość, chciałem zweryfikować obserwacje, zatrzymywałem ołówek nie odrywając go od kartki i potem ciągnąłem dalej. Linia z linią. Tak powstaje rysunek. Proste, wymaga jedynie treningu, skupienia i myślenia.