z jakąś dekadę temu, jak znaczek na zwykły list kosztował 1,20 zł pisałam z kumplem listy zamiast smsów, nawet do dwóch, trzech tygodniowo, jak poczta nie zawodziła i przychodziły szybko i wtedy faktycznie, na papeterii i piórem. kumpel mieszka po drugiej stronie Gdańska, na końcu świata normalnie tym większy był dla nas ubaw. ot, taka zabawa smarkaczy. jak mnie teraz najdzie na pisanie, to niestety pod ręką mam jedynie papier kancelaryjny A3, ale strasznie atrament na nim przebija. poza tym w pracy adresowanie kopert odręczne się działo, treść jednak szła komputerowo. a i potem zaczęłam na cwaniaka drukować adresy
papeterię wtedy kiedyś kupiłam w osiedlowym kiosku, gdzie mieli też papierniczy, perfumerię i drogerię w jednym.