Skocz do zawartości

@tramentoteka


Wieczny wagarowicz

Polecane posty

Panie i Panowie, oto jeden z najpopularniejszych  - jeśli nie najpopularniejszy - atrament na świecie: przed Wami Parker Quink.
Zostawmy jednak na boku całą historię firmy z jej kupowaniem i sprzedawaniem, przenoszeniem z kraju do kraju, ba, nawet z kontynentu na kontynent. Powiem tylko, że powstała w USA, obecnie siedzibę ma w UK, a atramenty produkowane są we Francji. Ot, globalizacja...
Atrament Quink zadebiutował na rynku w 17 marca 1931 roku i od tamtej chwili jego skład uległ tylko niewielkim modyfikacjom. Przez pierwsze pół roku dochody ze sprzedaży wyniosły 89 tys. USD - co nie tylko dwukrotnie przekroczyło oczekiwania, ale także zwróciło 68 tys. USD przeznaczone na badania.
NHOTGZ7.jpg
W tym miejscu warto wspomnieć o filipińskim biologu i chemiku Francisco Quisumbingu, od nazwiska którego miała jakoby powstać druga część nazwy Quink. Mimo że historia piękna (i niekiedy spotykana w internecie), to jednak żadne oficjalne materiały nie potwierdzają żeby kiedykolwiek pracował dla Parkera. Przyjmuje się bowiem, że nazwa Quink powstała ze zwrotu 'quick drying ink' - czyli atrament szybkoschnący.
Quink występuje w kilku zaledwie odmianach kolorystycznych. Na zdjęciu - Washable Blue. Buteleczka ma wymiary 66x40x68 mm i mieści 57 ml atramentu.
Co było miarą sukcesu Parkera Quink? Zapewne to, że ma odpowiednią gęstość i - co za tym idzie - pożądaną jakość przepływu. Jest odporny na wodę i pleśń, nie powoduje korozji piór i jest szybkoschnący.
Parker opracował także specjalne atramenty do zastosowania wyłącznie w piórach Parker 51 (a później w jego wersji ekonomicznej Parker 21). Ale to już inna bajka...
Edytowano przez Wieczny wagarowicz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 293
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

3 godziny temu, Wieczny wagarowicz napisał:

Panie i Panowie, oto jeden z najpopularniejszych  - jeśli nie najpopularniejszy

- pewnie tak, ale tylko wśród piórowych "laików", u pióromaniaków jakichś cieplejszych emocji czy nawet zwykłego zainteresowania te atramenty nie budzą (tak przynajmniej wynika z lektury forów i stron www poświęconych piórom i atramentom).

3 godziny temu, Wieczny wagarowicz napisał:

Co było miarą sukcesu Parkera Quink? Zapewne to, że ma odpowiednią gęstość i - co za tym idzie - pożądaną jakość przepływu. Jest odporny na wodę i pleśń, nie powoduje korozji piór i jest szybkoschnący.

A ja myślę, że co innego (zwłaszcza dziś), mianowicie rozpoznawalność marki. Bo "zwykły" człowiek jeśli kojarzy jakichś piórowych i atramentowych producentów, to są to właśnie Parker, Waterman, może jeszcze Pelikan i MB.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto atramentowa arystokracja: Graf von-Faber-Castell.

W roku 1761 szafarz Kasper Faber (teraz prosimy wujka G. o pomoc: kim był szafarz? W każdym razie nie miał nic wspólnego z blogerkami prezentującymi modę, potocznie zwanymi 'szafiarkami') założył w Stein koło Norymbergi w Bawarii firmę, zajmującą się produkcją... wszystkiego. Bo obok np. ołówków produkowała nawet... suwaki. AW Faber Company - bo taką nosiła nazwę - jest zatem jedną z najstarszych firm przemysłowych na świecie, będącą od ośmiu pokoleń w tej samej rodzinie.

Od roku 1849 firma miała już swój oddział w Nowym Jorku, dwa lata później - także w Londynie. W 1855 na liście oddziałów znalazł się Paryż, w 1874 - Wiedeń, a w 1874 - Sankt Petersburg.

Wnuk założyciela firmy - Lothar, który po wielokroć pomnożył wartość firmy, w 1861 roku otrzymał tytuł szlachecki. Jego wnuczka Ottilie, wyszła za mąż w roku 1900 za hrabiego Castell. I mamy już rozszyfrowaną nową nazwę firmy: Faber-Castell. Graf zaś jest niemieckim tytułem szlacheckim - i teraz już wszystko jest jasne..

Faber-Castell ma na świecie 14 fabryk i 20 centrów handlowych: sześć w Europie, pięć w Ameryce Południowej, cztery w Azji, trzy w Ameryce Północnej i dwie w Australii. Zatrudnia ok. 7 tys. pracowników i prowadzi działalność w ok. stu krajach.5Tg9Nw1.jpg

Skoro już wiemy, skąd wzięła się nazwa ekskluzywnej linii atramentów Graf von-Faber-Castell, do dodam tylko, że butelka o nietypowym, pięknym kształcie, zawiera 75 ml atramentu i ma wymiary 89x44x74mm. Ta na zdjęciach zawiera atrament India Red; wszystkich kolorów w tej linii jest jednak (jeśli czegoś nie przeoczyłem) - 16, z których jeden, Royal Blue, jest wodoodporny.

Niestety, nie jest to atrament tani: za widoczną na zdjęciu butelkę zapłaciłem 22,25 €.

 
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chemik William Windsor i artysta Henry Newton, postanowili połączyć swe siły i umiejętności i w 1832 roku założyli w Londynie (Londyn? Londyn? Nie ma takiego miasta! Jest Lądek, Lądek Zdrój...) firmę 'Windsor & Newton', zajmującą się produkcją farb i pędzli dla artystów. Firma pierwotnie mieściła się w... domu Newtona. Dwa z ich pomysłów są stosowane do dziś: kryjąca biała akwarela oraz cynowe tubki do przechowywania farb olejnych i akwarelowych.

Firma ma swoje fabryki i przedstawicielstwa w USA, Francji, Australii - no i oczywiście w UK. Prezentowany atrament produkowany jest - co głosi napis na etykiecie - we Francji. Ech ta globalizacja...

Windsor & Newton produkują właściwie wszystko, czego potrzebują artyści - malarze: farby, pedzie, papiery, podkłady, blejtramy, sztalugi i pierdylion innych artykułów. W tym - atramenty do kaligrafii.

zLZdHtC.jpg

Teraz uwaga: jedynymi ich atramentami kaligraficznymi, które można wlać do wiecznego pióra są te, które mają NIEBIESKĄ ZAKRĘTKĘ. Sprawdzałem. Pióro żyje. Natomiast we wszystkich można pióra maczać.

A ich sepia - choć wygląda na dość ciemny atrament - podczas pisania okazuje się być znacznie jaśniejsza. I jest naprawdę przecudnej urody. Może tylko jest trochę za 'sucha' - ale eksperymentów z gliceryną nie robiłem...

Buteleczka jest szklana, ma 44 mm średnicy, 58 mm wysokości i zawiera 30 ml atramentu. Cena za taką przyjemność - to 6 €.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atrament Blackstone Red Cashmere należy do limitowanej serii SuSeMai i pochodzi z Australii.
Zacznijmy od rozszyfrowania tajemniczego skrótu SuSeMai: Powstał on w czasach, gdy Blackstone dopiero zaczynał produkcję atramentu i - żeby nie zostać zbyt wcześnie 'odkryty' - wysyłał próbki pod taką właśnie nazwą. A wzięła się ona od SUper SEcret Ink MAker (Supertajemniczy producent atramentu).

Cała seria SuSeMai inspirowana jest kolorami pięknej australijskiej przyrody. Fakt: Red Cashmere kolorem przypomina mi Uluru - świętą górę Aborygenów w promieniach zachodzącego słońca. Tylko... dlaczego w nazwie ma 'cashmere' (kszmir) który jest gatunkiem tkaniny wytwarzanym z runa kóz kaszmirskich? A te pochodzą z Kaszmiru, leżącego w środkowej Azji i należącego obecnie do Indii i Pakistanu... Pewnie jakaś marketingowa tajemnica...

R0PzNdp.jpg

Co by jednak nie powiedzieć, to Red Cashmere od Blackstone potrafi skraść serce. Kolor jest bardzo ładny, stonowany, a samym atramentem pisze się naprawdę doskonale: miękko, płynnie, bez szarpania papieru - nawet stalówką EF.
Atrament - jak zapewnia producent - wykonywany jest na bazie wyłącznie barwników pochodzenia roślinnego. Wlewany jest w plastikowe butelki o średnicy 35 mm i wysokości 63 mm, mieszczące 30 ml atramentu. Przyjemność ta kosztuje 9,51 € (czyli 317 € za litr) i jest prawie czterokrotnie droższa od np. Parkera Quink.

Na zdjęciu - Red Cashmere od Blackstone z oryginalnym, australijskim bumerangiem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

1 godzinę temu, Wieczny wagarowicz napisał:

a samym atramentem pisze się naprawdę doskonale: miękko, płynnie, bez szarpania papieru

...i jest wyjaśnienie skąd przydomek "Cashmere", choć region Kaszmir daleko.., daleko, od Australii. A tak przez skojarzenie, Australia też słynie z hodowli owiec o doskonałej wełnie, ale kaszmir to kaszmir (wiem, bo moja...niewypowiedziana... ma taki sweterek) i w rzeczywistości jest frakcją runa kóz (nie owiec!) pozyskiwaną w pracochłonnym procesie.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja dorzucę jeszcze parę informacji o tych atramentach, mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. Blackstone ma więcej kaszmirów, co najmniej dwa: Blue Cashmere i Black Cashmere. Początkowo SuSeMaI były oferowane jako atramenty w proszku, dzięki czemu można było wedle woli eksperymentować z głębią, nasyceniem, przepływem i innymi właściwościami tych atramentów.

2 godziny temu, Wieczny wagarowicz napisał:

Red Cashmere kolorem przypomina mi Uluru

A ciekawe jak się ma do... Blackstone Uluru Red ;)

I muszę dodać - paskudne buteleczki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, tom_ek napisał:

A ciekawe jak się ma do... Blackstone Uluru Red ;)

Wg mnie, mojej byłej żony, dzieci i krowy na utrzymaniu - są... dość podobne. :rechot:

3 minuty temu, tom_ek napisał:

I muszę dodać - paskudne buteleczki...

Cóż... Trudno się z Tobą nie zgodzić. :zdrowie:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedawno pisałem o firmie Windsor & Newton - więc nie będę się powtarzał. Dziś kolejna linia ich produktów.
Na zdjęciu widoczny jest atrament kaligraficzny w ślicznym, delikatnym, niebieskim kolorze. Niestety: atrament ów nadaje się wyłącznie do 'maczanek' i nie da się go zastosować w piórach wiecznych - nad czym ubolewam.
e5ScuGB.jpg
Szklana buteleczka ma ciekawy kształt ściętego ostrosłupa, o wymiarach 37x37x42 mm i zawiera 14 ml atramentu. Przyjemność kosztuje drogawo: 4,50 € za opakowanie, czyli 321 € za litr - jest zatem czterokrotnie droższy od Parkera Quink.
Edytowano przez Wieczny wagarowicz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, tom_ek napisał:

Ano wiem :)

A ten inkaust kupiłem akurat w sklepie. Dzisiaj. Znaczy: wziąłem z półki i poszedłem do kasy... Więc jakby co - to możesz się przyzwyczajać do myśli że masz taką butelkę - bo przecież mamy otwartą rozmowę nt. kontenerów atramentów, które mają iść ode mnie do Ciebie i od Ciebie do mnie...:rechot:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Wieczny wagarowicz napisał:

bo przecież mamy otwartą rozmowę nt. kontenerów atramentów, które mają iść ode mnie do Ciebie i od Ciebie do mnie...

No właśnie :) Jutro rano wyjeżdżam do pracy, wrócę w piątek, możemy ja sfinalizować.

6 minut temu, yegr00 napisał:

W Polsce 13 zł za buteleczkę, więc nie jest tak tragicznie.

Ciekawe, skąd tak niska cena w Polsce, chcą się ich pozbyć, bo nie było popytu i sprzedają po kosztach?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, tom_ek napisał:

skąd tak niska cena w Polsce

NISKA? No to policzmy...

Minimalna stawka w PL za godzinę - to 16 PLN. Czyli na buteleczkę trzeba pracować 0,81 godz.

U nas minimalna stawka - to 10€, cena atramentu - 4,50. Czyli na buteleczkę pracuje się 0,45 godziny. 

Wniosek: u mnie ten atrament jest 2x tańszy... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Policzę po swojemu:

  • gdybym zamawiał tam, gdzie Ty: 4,50 € to ok. 19 zł (plus wysoki koszt wysyłki)
  • w Calligrafun: 13 zł (plus polskie koszty wysyłki)

19 zł : 13 zł. (i odpowiednio koszty wysyłki). Wychodzi mi, że w Calligrafun zdecydowanie taniej. Ale z matematyki miałem w klasie maturalnej +3, więc może nie mam racji.

Zatem mówisz mi, że jak za atrament zapłacę 13 zł zamiast 19 zł, to zapłacę więcej?

Edytowano przez tom_ek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zauważyłem żadnego nabzdyczenia - ale czy ja wszystko muszę rozumieć?

@tom_ek, ja już tę lekcję przerabiałem 17 lat temu, gdy przyjechałem do Eire. Przeliczanie złotówek na euro i z powrotem - prowadzi do obłędu. Bo nagle okazuje się, że coś w Irlandii kosztuje niebotycznie pieniądze. Ot, choćby gorzała, która oscyluje w okolicach 20 €. Cena wręcz zaporowa - jeśli przeliczysz na złotówki. Ale przyjmując mój punkt widzenia - to zaledwie dwie godziny pracy...

To samo masz z atramentami z podanego wyżej przykładu. T PL trzeba na niego pracować blisko godzinę, u mnie - pół godziny. Więc u mnie jest on relatywnie tańszy, mimo że z żonglerki kursami walut  wynika co innego. 

To jest taka sama pułapka, jak kredyty mieszkaniowe wzięte we frankach szwajcarskich. Po prostu należy płacić/brać kredyt w tej walucie, w której się zarabia. Chyba, że jakaś waluta jest znacznie tańsza niż ta Twoja - wówczas ma sens zrobienie zakupów. Choć czasem nie do końca - bo ten wczorajszy tusz wziąłem z półki i poszedłem do kasy płacąc 4,50€. W PL zapłaciłabym 3,30€ plus koszty przesyłki - co by mnie i tak wyniosło drożej. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem w czym rzecz, moi znajomi z Wysp po jakimś czasie zaczęli przeliczać funty na złotówki w stosunku 1:1. Przy takim przeliczniku w GB zacznie taniej.

Co nie zmienia faktu, że bezwzględnie ten atrament kosztuje w Polsce mniej ;)

Edytowano przez tom_ek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jedna z najpiękniejszych butelek w kolekcji: atrament firmy Visconti.

Kontakt z tą butelką - to dla mnie podwójne zaskoczenie. Po pierwsze: byłem święcie przekonany, że butelka o takim kształcie nie ma prawa stać stabilnie i zawartość wyleje się przy pierwszej okazji. A tu - skucha! Mimo dość wysoko podniesionego środka ciężkości, butelka jest nadzwyczaj stabilna!

Drugie zaskoczenie - to materiał butelki. Okazało się bowiem, że to najzwyklejszy w świecie plastik. Po firmie, która zajmuje się produkcją przedmiotów - nazwijmy to - ekskluzywnych, spodziewałem się raczej bardziej szlachetnego, szklanego opakowania.

Bo co by nie powiedzieć, Visconti jest symbolem luksusu. Relatywnie młoda firma, bo założona w roku 1988 we włoskiej Florencji przez Luigi Poli i Dante Vecchio, od początku produkowała wieczne pióra z najwyższej półki. Pierwotnie z celuloidu, następnie z ebonitu zdobionego japońską techniką urushi, szkła, lawy pochodzącej z Etny i marmurów. Limitowane serie wiecznych piór wykańczane są złotem i kryształkami.
Najnowszym segmentem luksusowych produktów Visconti są zegarki. A tu - plastikowa butelka? Fuj...

znOlyPr.jpg

Butelkopodobny wyrób Visconti ma wymiary 60x60x70 mm i zawiera 60 ml atramentu. Tu - w kolorze sepii, ale można także kupić atrament czarny, czerwony, niebieski, turkusowy i zielony. W sumie - 6 kolorów. Mnie ta przyjemność kosztowała 12,25 €.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Visconti niebieski, to mój numero uno w atramentach. A robili te kałamarze szklane, jeszcze kilka lat temu, może 3-4 lata jak zniknęły. Też ubolewam nad polityką firmy, ale zmienia się na gorsze. Opakowania też były kartonowe a nie plastikowe, które się rozpadają.

Ps. tło w głównym zdjęciu to... rewelacyjne zestawienie.

Edytowano przez Topaz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...