Skocz do zawartości

nilfein

Użytkownicy
  • Ilość treści

    190
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez nilfein

  1. Hej. Wydaje mi się, że kiedyś próbowałem i nie jest to możliwe z powodu wbudowanego w korpus ogranicznika "dopychającego" wkład pióra kulkowego tak, aby trzymał się stabilnie i nie "chował się" w korpusie podczas dociskania końcówki do papieru. Analogiczna sytuacja ma miejsce w Kaweco sport roller/pióro. Mam rollera Watermana i o ile sekcje są wymienne, to już korpus niekoniecznie przyjmie konwerter/długi nabój. Z krótkimi nie powinno być problemu.
  2. Kupowałem stalówkę do Leonardo w StiloeStile. Dobry, solidny sklep. Sprawna wysyłka. Zero problemów, pełen tracking przesyłki. Mogę polecić z czystym sumieniem.
  3. Moje przemyślenia na temat Twojego zestawienia (nie czuję, jak rymuję). Przede wszystkim, podałeś skrajnie różne pióra, więc doznania w każdym będą inne. I tak: - Pilot Custom Heritage 91 - wizualnie eleganckie, bez wodotrysków, bezproblemowe. Jedyne ze złotą stalówką w zestawieniu i chyba najdroższe. Lekkie, ale dobrze wyważone i wygodne w użytkowaniu. Jeśli się zdecydujesz, to od razu inwestuj w tłoczek CON-70 (jeśli nie będzie w zestawie), bo Pilot ma własny standard nabojów, a pozostałe tłoczki (CON-20, CON-40, CON-50) są po prostu małe. Co do samej stalówki, to japońskie F jest o mniej więcej rozmiar węższe od europejskiego, czyli przy F będziesz miał EF. W porównaniu z Twoim Sheafferem, tylko ciut węższa linia, ale nadal mokra. Dodatkowo, japońskie stalówki mają dość specyficzny szlif, więc możesz mieć poczucie lekkiego drapania po papierze. - Pelikan M200/M205 - mam, lubię. Nie lubię stalówki F, aktualnie czekam na M-kę, którą zamówiłem oddzielnie. Swoją F musiałem poprawiać na micro mesh, bo kontrola jakości w Pelikanie pozostawia sporo do życzenia i często wypuszcza stalówki z problemem (F potrafi drapać, M mieć tzw. "baby bottom"). Poza tym, niezawodny i pojemny wbudowany tłok, lekkie, wygodne (przynajmniej dla mnie) i eleganckie pióro. Jak dostaniesz w dobrej cenie (poniżej 500 zł), to warto rozważyć. - Waterman Expert - przyzwoity gabaryt, do szybkich notatek fajne, bo skuwka jest wciskana, a nie zakręcana jak w poprzednikach. I - jak dla mnie - plusy się na tym kończą. Stalówki Watermana w stali są mocno przeciętne. Bywa, że F pisze jak M, albo EF. Albo będzie problem z przepływem, albo będzie za obfita. Ponownie, własny standard nabojów/konwerterów (tych drugich od jakiegoś czasu chyba nie dodają do większości modeli, więc kolejny zakup). Szału nie robi. W tej cenie można lepiej. - Montegrappa Armonia - ładne pióro. Ładna stalówka. Naboje/konwerter w standardzie International, czyli załadujesz tam w zasadzie większość nabojów. Przez moje ręce przewinęło się kilka modeli Motegrappy (w tym Parola m.in.) i mogę powiedzieć, że...Włosi robią ładne pióra, ale nie zawsze niezawodne. Generalnie, każda Montegrappa, którą miałem okazję używać miała JAKIŚ problem z przepływem/stalką. Albo pisała za mokro, albo za sucho, albo link starvation, albo przerywała (baby bottom), albo drapała, albo wszystko na raz. Ilość takich zdarzeń mnie przerosła i chociaż design Montegrappy bardzo mi się podoba (m.in. ELMO uważam za bardzo elegancki model), to sobie markę odpuściłem. Rzutem na taśmę zaproponuję inne rozwiązanie: TWSBI. Dobre stalówki (nie trafiłem dotąd na kiepską, a przewaliłem sporo egzemplarzy), praktyczne i pojemne systemy napełniania (VAC/tłok/nabój/konwerter, zależnie od modelu), konkurencyjna cena (za 350 zł masz na prawdę "woła roboczego"), fantastyczna ergonomia, szeroki wachlarz możliwości jeśli chodzi o stalówki (od EF do bodajże 1.5 Stub, w części modeli można sobie dokupić osobną sekcję stalówki). Mankamentem, choć raczej to kwestia indywidualnych preferencji, może być wygląd piór tej marki - to w zasadzie same transparentne demonstratory i mi zajęło sporo czasu, żeby się do nich przekonać. Użytkowałem cztery rodzaje stalówek tej marki, tj. EF, F, M, 1.1 Stub. Najbardziej podchodzi mi M w TWSBI ECO (takie F/M albo mokre F na europejskie standardy) i 1.1 Stub.
  4. Pomyliłem się, nie Iroshizuku Ina-Ho, ale chodziło mi o Yama-Guri.
  5. Z drogich, Iroshizuku Ina-Ho. Miałem kiedyś butlę. Nie za chłodny, nie wpadający w rudy/koniakowy, jak większość jaśniejszych brązów (choć Pelikana 4001 lubię za przyjemny efekt cieniowania, takie to dla mnie trochę "guilty pleasure"). Taki trochę po japońsku wyważony. Drugi, jaki mi przychodzi do głowy to Visconti Brown, który podobnie jak inne Visconti, jest mocno nasyconym atramentem. Nie wiem jednak, czy nadal jest produkowany, bo dawno go nie widziałem nigdzie. Trzeci, to taki powiedzmy trochę oklepany standard, bo Montblanc Toffee Brown. W mojej ocenie plasowałby się gdzieś pośrodku pomiędzy Visconti (cieplejszy i ciemniejszy) oraz Ina-Ho (ciut chłodniejszy i jaśniejszy, ale za to cieniuje lepiej od dwóch pozostałych). Cenowo też wypada pośrodku (jakieś 100 zł za butlę).
  6. @MateuszNagórski Dla mnie osobiście Kon-Peki był zdecydowanie za jasny. Jakoś mi nie pasował w codziennym użytkowaniu. Poza tym, cena japońskich inkaustów zwala z nóg. Rozumiem jakość, ale nie jest ona aż tak fantastyczna, żeby uzasadniała taki przeskok względem innych, porządnych atramentów. Już chyba limetki MB są tańsze...
  7. Fakt, atrament robi wrażenie, ale skany nie oddają w pełni potencjału, chociażby cieniowania. W mojej subiektywnej ocenie - parametry Iroshizuku za ułamek ceny plus większe nasycenie. Jedyny (drobny) minus to to, że bywa kłopotliwy do wypłukania z pióra.
  8. Między F i M Pilota jest bardzo duża rozbieżność. Ich F to takie typowe azjatyckie F (czyli nasze EF bardziej), natomiast byłem mocno zaskoczony obfitością M. Ja bym je przyrównał raczej do B niż do M. Taki trochę flamaster. Z kolei w Platinum 3776 masz azjatyckie F, a ich M to bardziej F powiedzmy z Pelikana. Cena podobna, ale odczucia sporo inne. Mi osobiście Piloty bardzo się podobają (podobnie zresztą jak Sailory), ale jeśli chodzi o subiektywne odczucia stalówki, to raczej Platinum z M wygrywa.
  9. @Syrius No, to ja się chyba zgłoszę do Ciebie, bo zaczynam od jakiegoś czasu mieć ochotę na ponowne podejście do P51 w nowej wersji. W zasadzie to cholerne zasychanie było głównym głosem na "NIE" w kwestii wydatkowania pieniędzy na KOLEJNEGO Parkera. Poza tym, piórem pisało mi się bardzo wdzięcznie. Serio, chętnie skorzystam z patentu
  10. No coż, jak napisał @Syrius, P51 i Hero 100 nie można porównywać. Poza charakterystycznym kształtem różni je przede wszystkim jakość. Tak jak przedmówca, będę obstawał przy polowaniu na starsze wersje P51, z okresu świetności marki Parker. To po prostu porządne pióra. Hero 100 przewinęło mi się przez moje ręce i - w mojej ocenie - nic nie uzasadnia ceny, za jaką jest sprzedawane. Pamiętam, że w latach 80. Hero było powszechnie uznawane za dobry instrument piśmienniczy. Rozpoczynając szkołę podstawową pod koniec lat 80. otrzymałem "Herosa" do nauki pisania i było to absolutnie niezawodne pisadło. Aktualnie, czy kupisz klona P51 wyprodukowanego przez Hero, Herb, Jinhao, Wing Sung, czy co tam Chińczyk wymyśli, będziesz miał do czynienia z syfem w czystej postaci. Różnić się będzie logo (nieznacznie) i ceną (od jakichś groszy po kilka stów). Jeśli chcesz oryginał, zapoluj na P51 vintage w dobrym stanie. Jeśli nie masz cierpliwości/wiedzy/umiejętności, żeby w razie wpadki poradzić sobie z jakimś potencjalnym defektem (pióro będzie miało plus-minus 40-50 lat), to możesz zaryzykować współczesną reedycję P51. Miałem dwie wersje - Core (stalowa stalówka) i DeLuxe (złota stalówka). Rozstrzał cenowy jest olbrzymi, wady identyczne, więc DeLuxe bym skreślił na starcie, bo zwyczajnie nie jest warte tych pieniędzy. Trzeciej, która dołączyła do pozostałych bodajże w tym lub zeszłym roku (stalowa stalówka, ozdobna skuwka) nie miałem, ale to przebrana wersja podstawowa za o wiele więcej kasy. Z moich obserwacji wynika, że absolutnie największą wadą współczesnej edycji P51 jest zasychanie atramentu. Spowodowane jest to błędem konstrukcyjnym skuwki, a mianowicie pozostawieniem w niej otworów mających w założeniu ograniczać "zasysanie" atramentu do skuwki w trakcie jej ściągania. Miało to sens w przypadku starych wersji (skuwka była zwyczajnie ściągana, więc podciśnienie tworzące się w przypadku gwałtownego otwarcia pióra mogło powodować "kleksa"). Nowa wersja ma skuwkę zakręcaną, więc otwory są absolutnie zbędne, ale za to negatywnie wpływają na przepływ. Ot, logika Parkera. Problem nie jest zbyt palący, jeśli używasz pióra regularnie (np. jest to Twój główny instrument piśmienniczy i sporo piszesz), bo wtedy atrament nie zdąży zaschnąć. Ale po dwóch-trzech dniach leżakowania, już mogą się zacząć "trudne starty". Sama stalówka w nowych P51 jest poprawna. F to takie F (jeśli mówimy o stalowej), z lekkim "feedbackiem". F złote jest bardziej mokre i raczej idzie w stronę M, ale pisze przyjemnie. Reasumując, ja bym zdecydowanie odpuścił chińską myśl techniczną i poszedł w P51 vintage. Ostatecznie, spróbowałbym szczęścia z nową edycją, pod warunkiem dorwania jej w dobrej cenie i wyłącznie wersję Core, bo pozostałe to przerost formy nad treścią i ordynarny skok na kasę.
  11. To ja tak przewrotnie. Zasadniczo, zgadzam się z Przedmówcami, ale... W tym budżecie, zdecydowanie trzymałbym się z dala od Parkerów i Watermanów. Wspomniane powyżej Hemisphere jest fajnym, zgrabnym modelem, idealnym dla kobiecej dłoni. I było fajne. Lata temu, przy poprzedniej generacji. Teraz to loteria. F potrafi pisać jak EF albo M. Jedne leją niemiłosiernie, inne ledwo podają atrament. Taki poziom kontroli jakości. I - żeby nie było - mam Hemisphere, ale...rollera. Dlaczego? Bo przyjmuje wkłady Pilot G-2 bez problemów. Parkery do 200 zł to już bardziej rosyjska ruletka. Zaryzykuję stwierdzenie, że u Parkera 7/10 sztuk ma jakieś problemy. Kaweco - miałem kilka, wszystkie dobre. Aktualnie namiętnie użytkuję Kaweco DIA 2. Niezawodne, stalówka bardzo przyjemna, gładka. W razie problemów, zawsze można dokupić szerszą lub węższą relatywnie niewielkim kosztem (wymiana banalna - po prostu wykręcasz starą, wkręcasz nową). Identyczne stalówki siedzą DIA 2 (cena 400-500) oraz...kieszonkowym, zakręcanym Sport (około 100). W budżecie 200 zł kupiłbyś Sporta (w pasującym Małżonce kolorze), klips, konwerter i stertę naboi (pasują te typu International - dostępne w każdym papierniczym). Minus sporta - brak sensownego konwertera, ale to pióro kieszonkowe, więc nie taka była intencja producenta. Liliput będzie za mały i na dłuższą metę niewygodny. Fajne jako gadżet, słabe użytkowo. Faber-Castell - wybierałeś oczami i wybrałeś...na prawdę nieźle. Podobnie jak Kaweco, bardzo fajne, niezawodne pióra ze świetnymi stalówkami. Miałem kilka, żadnych problemów poza Onodoro - spontanicznie pękła mu sekcja i poszedł na żyletki. Faber również wykorzystuje standard International, więc zero problemów z zakupem nabojów. Wybrany przez Ciebie Loom to bardzo wygodne pióro i bez problemu przyjmie długie naboje oraz konwerter. Stalówkę na początek wziąłbym F w ciemno (M jest dosyć obfite i może nieco "przytłoczyć" mało obeznanego użytkownika). Do 200 zł możesz jeszcze czasem upolować Ambition, ale - oprócz wyglądu - nie oferuje nic ponad Loom. Plus, w mojej opinii, jego kształt (bardzo krótka sekcja, spory uskok między sekcją i korpusem, ostre krawędzie) sprawia, że nie pisze się nim komfortowo. Świetne jest za to E-Motion, ale sporo poza budżetem. Lamy - podobnie, jak Kaweco i Faber - fajne pióra. Ale jest kilka "ale". W budżecie 200 masz Safari/Vista/AlStar. Wszystkie to jeden model w innych materiałach. Gdzieś tam w okolicach 200-250 możesz czasem dorwać Studio (fajne, solidne i...ciężkie). Zasadniczym mankamentem Lamy jest własny standard nabojów (na dłuższą metę oznacza to konieczność zakupu konwertera lub brak możliwości używania innych nabojów niż Lamy). Z dodatkowych plusów - dość szeroki asortyment stalówek, które można dokupować osobno (EF, F, M, B, 1.1 mm, 1.5 mm, LH - dla leworęcznych) i samodzielnie, bezproblemowo wymieniać. Na koniec dorzucę jeszcze asa z rękawa, a mianowicie TWSBI. Miałem kilka piór tej marki, wszystkie zachowywały się bezproblemowo. W budżecie około 200 zł dorwiesz najtańszy model, tj. ECO. Tu bym poszedł w stalówkę F lub M (obie bardzo przyjemne). Pióro jest dość futurystyczne (przezroczyste), ale lekkie i ergonomiczne. W odróżnieniu od poprzedników ma inny system napełniania - piston-filler, czyli tłok (taki jak np. w Pelikanie za ok. 500 zł). Do tego, wygląda na prawdę "gadżeciarsko".
  12. Hej. Wydaje mi się, że trzeba molestować serwis/dystrybutora Parkera. Ewentualnie, może ktoś na Forum będzie dysponował jakimiś częściami.
  13. Miałem tego Caritasa w ręku. Ni w pięć ni w dziesięć. Dziwny gabaryt, dziwaczny system wymiany naboju wymagający chyba co najmniej tytułu inżyniera, stalowa stalówka, plastikowy (subiektywnie szkaradny) korpus, który aż się prosi o pęknięcia. Za te 400 zł z hakiem są duuuużo lepsze pióra. Jeśli koniecznie Cię jara chowana stalówka, to - w zależności od preferencji i gabarytu dłoni - albo Pilot albo Lamy Dialog. Oba testowałem, oba piszą fantastycznie, oba są solidne i bezproblemowe w bieżącej eksploatacji. No i oba kosztują w okolicach 1000 zł
  14. Truuudneeeee spraaaawyyy. 😂 A tak serio, to co Ci mamy, jako miłośnicy piór, doradzić w ramach "niezręcznej" sytuacji towarzyskiej? Nie wiemy, jakie masz układy z tymi ludźmi, na jakiej stopie towarzyskiej jesteście. Ja tam ciągle coś dostaję/daję bliskim i w ogóle nikt nie robi z tego afery, ani nie dyskutuje po forach. 😂 Sam Graduate to taki ostro budżetowy Waterman brany hurtem na prezenty dla babci/cioci/szefa/nauczyciela/kota/psa/klienta. Moim zdaniem, jego faktyczna wartość sklepowa nie powinna przekraczać 50 zł za nówkę, z doliczeniem marży sklepu. Paradoksalnie, jak na pióro budżetowe nie jest złe ani szkaradne, a nawet nieźle pisze. Sorry, ale chyba poniedziałkowy spleen wjechał, bo mam wrażenie, że temat trochę na siłę i dramatyzowany. Podsumowując: chcesz to pióro, to je bierz za te 25 zł, nie chcesz to go nie bierz. Ja Ci dobrze radzę, Ty rób jak chcesz 😂
  15. Ja od lat korzystam z Leuchtturm 1917 w układzie tydzień na stronie/notatki na kolejnej. Papier dzielnie znosi standardowe F/M, ale też moje mokre F w MB 146 nie przebija (linia nieco grubsza). Papier zdaje się być bardzo powtarzalny, więc nie ma sytuacji jak z Moleskine (co partia, to inne właściwości). Na końcu ma kieszeń na luźne notatki/paragony i kilka perforowanych kartek. Cena oscyluje w okolicach 100 PLN, jest kilka wersji (m.in. dzienny, kieszonkowy, A4, Master, wertykalny...) i ogromny wybór kolorów. Można też kupić wersję 18-miesięczną, ale mi nie przypadła do gustu - po roku intensywnego użytkowania, mimo twardej oprawy, kalendarz wygląda zwyczajnie na "zmęczony życiem". Z minusów - brak polskich świąt/dni wolnych (ale to samo jest w Hobonichi i innych zagranicznych kalendarzach), ale to detal. W tym roku zapewne stanie ponownie na Leuchtturm, ale waham się pomiędzy dziennym i tygodniowym.
  16. W tym roku największym pozytywnym zaskoczeniem było Kaweco Dia 2 ze stalówką M. Niby zwykła, a pisze się tym niesamowicie wygodnie i radzi sobie nawet z papierem średniej jakości, zachowując przy tym linię o włos tylko szerszą niż "standardowe europejskie" F. W pewnym momencie wyprzedziło nawet mojego ulubieńca, czyli MB 146 ze stalówką F (choć w przypadku tej marki, to F pisze jak obfite M).
  17. To ja tak trochę z partyzanta zasugeruję Watermana Carene De Luxe. Ciekawe pióro, bardzo eleganckie, stalówka złota, 18k typu inlaid, czyli dość oryginalnie wygląda. Powinna zmieścić się w budżecie. Jeśli Małżonek ma doświadczenia z Watermanem, to może w tym kierunku?
  18. @Bukaa Tak dla jasności, nie miałem intencji Cię ganić za zwrócenie uwagi na niedociągnięcia jednego ze sklepów. Zwyczajnie, takie rzeczy się zdarzają. Słabo, że komunikacja elektroniczna u nich zaszwankowała, ale...ja po prostu nie mam cierpliwości aby czekać 2 tygodnie Zwyczajnie bym zadzwonił i tyle, a gdyby i to nie dało pożądanego efektu, to wtedy koniecznie reklamacja i stosowny wpis. Optymistycznie, na bazie własnych doświadczeń z tym konkretnym sklepem zakładam, że sprawa rozwiązałaby się sprawnie i polubownie. Życzę powodzenia z TWSBI i koniecznie daj znać, jak poszło.
  19. @Bukaa Jestem trochę zaskoczony, bo generalnie F-pen to bardzo solidni ludzie, a Daniel (właściciel) nigdy nie robi problemów z niczym. Fakt, zdecydowanie lepiej jest czasami zadzwonić do nich bezpośrednio, co znacznie przyspiesza proces kontaktu, ale ja miałem wyłącznie pozytywne doświadczenia z tym sklepem. Jestem przekonany, że to nieporozumienie, a nie celowe działanie. Na bank nie zostałaś "olana", tylko Twój mail mógł trafić np. do spamu (mi ostatnio program pocztowy wrzucił pół istotnej korespondencji dot. właśnie reklamacji z jednego z elektromarketów do folderu spam) albo doszło do przeoczenia. Zwyczajnie zadzwoń do nich w poniedziałek i wyjaśnij sprawę zamiast rzucać oskarżenia, bo to nie rozwiąże Twojego problemu. I taka dygresja na koniec. Rozumiem emocje, ale nie podzielam takiej postawy. Pomyłki/przeoczenia się zdarzają, w szczególności biorąc pod uwagę, że taki F-pen to nie jakiś wielki, sieciowy sklep tylko mała, rodzinna firma prowadzona przez pasjonatów. Robienie im "złej prasy" na forum, bo wysłało się dwa tygodnie wstecz maila, na który się nie dostało odpowiedzi to trochę mało poważne. Może jestem starej daty, ale wychodzę z założenia, że jeśli jeden kanał komunikacji zawodzi, to korzystam z kolejnego. Dotychczas taka strategia mnie nie zawiodła w życiu
  20. @Domin Marian Przeszkadza wszystkim użytkownikom, ponieważ jest niezgodne z regulaminem. To nie jest kwestia moich preferencji. Ma Pan za mało postów, żeby publikować ogłoszenia na Targowisku, więc proszę nie zaśmiecać innych działów.
  21. Ja używam jako dziennik. Jeden wystarcza na 4 miesiące pisania dzień w dzień, na kilku stronach czasem. Hobonichi mają 288 stron, ale przy tej gramaturze są cieńsze od jakiegokolwiek 96 kartkowego zeszytu. Cena spora, ale do przeżycia. Escribo ma spory zapas.
  22. Notatnika nie znam, ale parametry zdaje się mieć zbliżone do Tomoe River z Hobonichi. Na nich też atrament dłużej schnie, pod stalówką wydaje się miękki (to chyba kwestia gramatury 52 gsm), a liniatura to 4 mm max. @tom_ek - może to Hobonichi będzie dla Ciebie rozwiązaniem?
  23. @tom_ek Chłopie, Autor posta ma niebawem skończyć 18 lat, to prawdopodobnie jego pierwsze, poważne pióro, a z vintage ma MB 22. Przyszedł po poradę, żeby nie wtopić 1,5k, a Ty mu sugerujesz przedwojennego Duofolda? Doskonale wiesz, że pióra vintage to loteria i można się bardzo ucieszyć albo bardzo nadziać. Zakładam, że Nowy Kolega chce uczcić wejście w dorosłość czymś, co mu posłuży lata i do czego będzie wracał z przyjemnością. Ja bym nie miał odwagi pakować go na vintage-minę sprzed wojny, która go potencjalnie zrazi do piór. Zwłaszcza, że w zasięgu ręki ma MB 146 na Targowisku, które spełnia wszystkie jego kryteria (solidny sprzedający, solidne pióro, duży korpus, złota, cienka stalówka, lata 80., więc taki bezpieczny "vintage").
×
×
  • Utwórz nowe...