Skocz do zawartości

nilfein

Użytkownicy
  • Ilość treści

    190
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez nilfein

  1. @Rittel Widzisz, co człowiek to opinia. Ja się wahałem, mimo wszystko. @Wąsaty W żadnym z moich egzemplarzy Studio nic takiego nie wystąpiło, ale za to w wersji ze szczotkowanego metalu, tej z gumowaną sekcją, owa guma z sekcji zaczęła w miarę szybko twardnieć. Może taki felerny egzemplarz mi się trafił, albo moje łapy wydzielają za dużo sebum czy coś.
  2. Ja się sam zastanawiałem nad zakupem złotej stalki do mojego Studio. Kolega dał mi się kiedyś pobawić swoją Lamy Dialog 3 z taką stalką właśnie (złota M) i byłem zauroczony tym, jak to pisze (leciutko, przyjemnie, dosyć obficie, ale nie przesadnie). Do B temu egzemplarzowi było daleko - raczej uczciwe M. Czy jednak bym poszedł w dokupienie stalki do Studio? Nie jestem przekonany. Stalka wyjdzie w cenie samego Studio...
  3. Nie będąc zanadto bezczelnym, Hemi masz na tutejszym targowisku (moje ogłoszenie, tak dla jasności). Za śmieszną cenę. Stalowe GT (czyli ze złotem), ale wygląda całkiem w porządku, moim zdaniem. Muszę jednak przestrzec - pióro jest dość wąskie, więc jeśli masz spore dłonie będzie umiarkowanie wygodne. Jeśli jesteś zainteresowany, odezwij się w PW. Chińczyk na pierwsze pióro? Moim zdaniem, nie warte zachodu...
  4. @monstera Kilka pytań mam, żeby zawęzić nieco spektrum poszukiwań. Po Twoim wpisie wnoszę (być może błędnie), że ma to być swego rodzaju gadżet, a nie narzędzie. 1. Czy Obdarowany w ogóle pisze piórem? Jeśli tak, to podpatrz czego używa, jaka stalówka mu odpowiada (szeroka, czy raczej wąska), czy dotychczasowe pióro jest lekkie, czy cięższe. To istotne parametry. 2. Jeśli Obdarowany nigdy nie miał pióra w ręku, kompletnie się na tym nie zna, a całe życie pisał wyłącznie długopisami czy innymi wynalazkami, to przesiadka będzie dość trudna na początku. Dlatego też, moim zdaniem, nie ma większego sensu inwestować w coś wymyślnego (złota stalówka, specyficzny system napełniania, itp.). W takim przypadku, Twój budżet też jest adekwatny. Kup mu Faber-Castell E-motion (ciężkie, masywne, ciekawie wygląda, nie zepsuje, chodzi na zwykłe naboje/konwerter, szeroki wybór stalówek), Pelikana M200 (bardzo lekkie, z wbudowanym tłokiem, więc tylko atrament w butelce, klasycznie i elegancko wygląda, jak zepsuje stalówkę, to dokupi bez problemu nową za 1/4 ceny pióra), albo wybierz coś pośrodku, czyli np. Lamy Studio (pancerne, ale lżejsze od F-C, własny standard nabojów, ale tłoczek występuje z reguły w zestawie, połowa zakładanego budżetu). 3. Jeśli pióro ma być "symbolem statusu", a nie narzędziem, to budżet 500 zł nie styka. Dołóż 1,5-2k do tego i obojętnie co kupisz, zrobi wrażenie. Reszta parametrów nie będzie miała znaczenia. Aha, research nie przyniósł żadnych sensownych wyników, bo NIE MA czegoś takiego jak pióro "do podpisów". Jest po prostu pióro
  5. Dokładnie tak, jak mówi Kolega. Jeśli masz możliwość, weź ten "spadek" i przejdź się z nim do sklepu sprzedającego Montblanki (albo lepiej - do salonu MB). Tam będziesz mógł porównać sobie swojego z oryginałami (stosowana przez MB "precious resin" jest bardzo specyficzna w dotyku - Azjaci w swoich "replikach" stosują zwykły, chamski plastik). Na bazie swojego skromnego doświadczenia z oryginał vs replika MB mogę jeszcze dodać, że różnicę widać też w ringach/klipsach (w oryginale sprawiają wrażenie masywniejszych, podróba ma to wykonane z cienkiej blachy), jakości grawerunku i grubości pozłoty (na podróbach schodzi od patrzenia) oraz ogólnym spasowaniu poszczególnych elementów (ma być perfekcyjnie równo, nic ma nie odstawać). Najprostszy sposób podali przedmówcy - numer seryjny w Google i masz mniej więcej jasność
  6. Echhhhh...jak ja żałuję, że się nie załapałem. Cholerny wirus
  7. @M1CHU_96 No, dobra. Zasadnicze pytanie: czy to ma ostatecznie głównie pisać, czy ma głównie wyglądać? Bo tak zupełnie szczerze, to jestem szczęśliwym posiadaczem MB 146 i wiesz co? W zasadzie Mąbel nie chodzi ze mną do pracy. Piszę sobie nim w dzienniku, czasem się pobawię, ale mieszka sobie na biurku w gabinecie i daleki jestem od stwierdzenia, że to pióro na wskroś użytkowe. Do pracy chadza ze mną Lamy Studio za 250 zł, Lamy 2000, czasami Parker IM kupiony okazyjnie na forum, a ostatnio Pilot 78g nabyty również tutaj za 40 zeta. Ten ostatni sprawdza się idealnie, bo radzi sobie z najbardziej nieprzyjaznym papierem i absolutnie każdym atramentem, jakim go napoję. Co do Duofolda vs GvFC, to konkurencja między nimi jest żadna, bo to dwa różne pióra. Ja kiedyś przymierzałem się do GvFC (Macassar mi się diabelnie podobał), ale jakoś mi nie leżą pod względem ergonomii. Jedynymi względnie wygodnymi w pisaniu okazały się dla mnie Loom i E-motion z tej budżetowej linii F-C. Pozostałe to raczej dzieła sztuki użytkowej niż narzędzia. Duofold jest przyjemny i wygodny, ale pisze dość obficie, jak to złota stalka od Parkera. Jeśli celujesz w prawdziwe F, to w przypadku Parkera się zawiedziesz. Plus mogą (choć nie muszą) występować problemy z przepływem, ale to głównie zależy od atramentu. U mnie problemy generował wybrany przez Ciebie Cobalt Blue (nie wiem, czy to kwestia pigmentu, czy gęstości). Wszystkie Iroshizuku z kolei znane są z tego, że są "mokre" i problemy z przepływem w praktyce nie występują. Ja w większości piór używam Watermana Serenity Blue zamiennie z MB Royal Blue, bo są najbardziej "neutralne" kolorystycznie i mają wyważony przepływ. Słówko o "zużywaniu się" pióra. Każde z czasem nabędzie "patyny", czy też po prostu rys/przetarć/ubytków pozłoty na detalach, ale wszystko zależy od tego, jak je będziesz szanował i jak intensywnie z niego korzystał. Miałem kilka nowych Pelikanów budżetowych linii M200/M150 i one faktycznie, rysowały się jak złe, a brassing na metalowych pierścieniach i klipsie pojawiał się po paru miesiącach. Podkreślę, że pracuję sporo biurowo, ale pióra używam dość często i intensywnie w ciągu dnia. Koledze drewniany F-C E-motion sczerniał po roku tak, że trudno stwierdzić jaki to właściwie był pierwotnie kolor. Wszystko zależy od indywidualnego podejścia. Widziałem masę piór z lat 80., 70. i starszych, które - mimo tego, że ktoś ich używał - wyglądają świetnie. I tak na koniec: jeśli pracujesz w miejscu, gdzie pióro może upaść/stoczyć się, obić/zadrapać, to ja bym sobie odpuścił drogie, metalowe i lakierowane. Szlag Cię trafi, jak zobaczysz odpryski lakieru na Chevronie za 2k. Pióro z żywicy/akrylu można bez problemu spolerować (albo wysłać do pendoctora, który to ogarnie profesjonalnie). Z obitym lakierem na metalowym korpusie nic nie zrobisz. Jak to już musi być Duofold, to ja bym brał wersję podstawową lub Big Red, a za zaoszczędzone pieniądze dokupił mu fajny atrament i etui.
  8. @M1CHU_96 Pewnie trochę dlatego, że to XXXX pytanie o zbliżonej treści, a co człowiek to opinia. Określ swoje rzeczywiste potrzeby, przestudiuj dział "recenzje" i kiedy będziesz miał zawężoną wizję i konkretne pytania, wtedy będzie nam prościej temat ogarnąć
  9. @M1CHU_96 Może nie do końca dobrze określiłem Pelikana jako "kruchego". Chodziło mi o to, że takie sprawia wrażenie, ale de facto nie technicznie nie odbiega w tym zakresie od Sailora, Pilota, Platinum, Parkera Duofold czy nawet Montblanc. Lamy to trochę "smak nabyty". Początkowo również totalnie mi się nie podobały, ale aktualnie to jedna z moich ulubionych marek. Wzmiankowany Pilot 823 jest bardzo dobrym piórem, ale nie jestem przekonany, czy z łatwością dostaniesz go w Polsce. Alternatywą może być poniekąd Pilot Justus 95, który ma ciekawy system regulacji sprężystości stalówki lub Capless, ktory...przypomina długopis (otwiera się na klik i jest wykonany z metalu). Jeśli nie jesteś do końca pewien, czy pióro przetrzyma warunki, w jakich będzie użytkowane, to kup właśnie coś solidniejszego i niekoniecznie drogiego. W budżecie do 1000 jest masa opcji...prześledź sobie trochę recenzje na forum. Wiele rzeczy się wyjaśni
  10. Srebrnych, w sensie materiału, raczej nie ma 2000 to już solidny budżet, jak na pióro do użytku codziennego. Jeśli wcześniej pisałeś piórem, jesteś przyzwyczajony do jakiejś marki, to będziesz się czuł komfortowo kupując coś po prostu z wyższej półki niż obecna. Ja stosuję taki trochę standardowy podział na pióra "europejskie" i "japońskie", bo różnią się znacznie pod względem szerokości stalówki i hmm...komfortu pisania. Japońskie mają stalówki o rozmiar węższe od europejskich i tak japońskiej M to europejskie F (w ogromnym uproszczeniu). Europejskie są też zasadniczo (co też jest ogromnym uproszczeniem) nieco bardziej gładkie czy też "maślane". Japońskie dają odczucie jakby pisania ołówkiem po papierze. Tak totalnie na szybko, kilka propozycji (nie jestem związany ze sklepem, to tylko przykładowe linki) oraz moje osobiste refleksje: 1. Sailor 1911 Realo. https://www.twojepioro.pl/pioro-wieczne-sailor-1911-realo-czarne-gt-21k Z plusów: bardzo dobra jakość, fajny system napełniania (piston), reprezentacyjny wygląd, dobra stalówka 21k złoto. Z minusów: bardzo zbliżony wizualnie do MB 146, piston nie każdemu pasuje (bo trzeba tankować z butelki, stalówka może początkowo dawać wrażenie "skrobania"/"szurania" po papierze (bo to Azjata). 2. Cross Peerless https://www.twojepioro.pl/pioro-wieczne-cross-peerless-125-obsidian-black-18k Z plusów: ciekawy design, stalówka produkowana w kooperacji z Sailorem, generalnie uznana marka. Z minusów: dość ciężkie, nie pisało mi się dobrze ze skuwką założoną na korpus, stalówka zbliżona do Sailora, więc też nie każdemu podejdzie, własny standard nabojów. 3. Diplomat Excellence A https://www.twojepioro.pl/pioro-wieczne-diplomat-excellence-a2-marrakesh-braun-gold Z plusów: BARDZO FAJNA stalówka (mimo, że stalowa), bezproblemowy system napełniania (naboje/konwerter - standard International, więc naboje wszechobecne), bardzo wygodnie leży w dłoni, o wiele poniżej budżetu. Z minusów: nudny nieco wygląd, jakość wykonania adekwatna do ceny (czyli poprawnie, ale bez szału), w tej cenie można mieć już złotą stalówkę. 4. Lamy 2000 https://www.twojepioro.pl/pioro-lamy-2000-czarne-makrolon--opakowanie Plusy: ŚWIETNY, ponadczasowy design, fantastyczna stalówka (złota), piston, BARDZO ciekawy materiał (Makrolon), niesamowicie wygodne w dłoni, niesamowicie precyzyjnie wykonanie (w nowym egzemplarzu pokrętło licuje się z korpusem tak, że niemal nie widać linii złączenia). Minusy: design jednak nieco kontrowersyjny (nie widać, że to pióro z takimi parametrami), stalówka ma tzw. "sweet spot", czyli należy ją trzymać w konkretny sposób, aby pisała gładko. 5. Lamy Dialog 3 https://www.twojepioro.pl/pioro-wieczne-lamy-dialog-3-palladium-14k Plusy: ponownie ciekawy design (stalówka się wysuwa poprzez przekręcenie korpusu), złota stalówka (bardzo fajna, bez sweet spot), zdecydowanie zrobi wrażenie. Minusy: spory gabaryt i mało ergonomiczny kształt, mocno futurystyczny design. 6. Pelikan M600/M800 Różnią się gabarytem, wszędzie ich pełno, rozpiętość cenowa 1500-2000. Nie mogłem pominąć Pelikana, bo to wręcz archetyp pióra (obok Montblanc). Jest pierdyliard wersji kolorystycznych, więc co się Waćpanu podoba Plusy: klasyka, piston, złota stalówka, zakręcana skuwka, ponadczasowy design, wymienne stalówki (można sobie na luzaku wykręcić i zapodać inną z danego modelu Pelikana). Minusy: klasyka, piston, stalówki z tendencją do obfitego i szerokiego pisania (F pisze mokro, M to już flamaster jak dla mnie), okazjonalne problemy z kontrolą jakości, mimo wszystko dość kruche i delikatne (np. w porównaniu do czołgów od Lamy). I to tyle, tak na szybko
  11. @M1CHU_96 Ja bym zaryzykował stwierdzenie, że GvFC będzie stał oczko wyżej nad Duofoldem. Taka zasada obowiązuje w przypadku budżetowych Parkerów w konfrontacji z budżetowymi Faber-Castell, przynajmniej w moim mniemaniu i w odniesieniu do właściwości pisarskich. Żaden z budżetowych Parkerów, które miałem nie miał startu do F-C, bo...F-C po prostu piszą, bez grymaszenia. U Parkera to już nie jest takie oczywiste - w tańszych modelach zdarzają się problemy z przepływem, szlifem stalówki, ogólne QC issues. Takie coś w praktyce nie występuje w marce Faber-Castell i GvFC. Ich podstawowe, stalowe stalówki są po prostu genialne (ja mam sentyment w szczególności do maślanych M-ek). W moim przypadku lekkim rozczarowaniem okazał się model F-C Onodoro (pękła w nim sekcja bez wyraźnego powodu), ale inne modele (Ambition, Loom, E-motion) nie miały żadnych defektów. Nie chcę Cię jednak wprowadzić w błąd - nie miałem zbyt wielkiej styczności z Duofoldem, bo...nie przepadałem nigdy za Parkerem. Duofold to flagowiec, więc można chyba zakładać, że kontrola jakości jest tam o wiele bardziej wnikliwa niż w budżetowych IM czy innych wynalazkach.
  12. @M1CHU_96 Duofold Chevron to po prostu kilka stów droższa wersja od standardowego Duofolda. Dodatkowo, chyba korpus ma wykonany z mosiądzu, ale w ręku nie miałem, więc się nie będę przy tym upierał. Właściwości pisarskie - pewnie takie jak w każdym Duofoldzie, czyli spoko. W serii Chevron dopłacasz za wykończenie, nie za dodatkowe, bardziej wymyślną technologię. Ja osobiście wziąłbym podstawową wersję (czarny GT lub Big Red), bo mi się po prostu bardziej podoba. Analogiczna sytuacja ma miejsce w przypadku GvFC. Bardzo dobre pióro, ale dla mnie ciut za cienkie i ma metalową sekcję, która nie każdemu będzie pasowała. Estetycznie bardziej mi podchodzi wykończenie Macassar.
  13. Czym innym jest lakierowanie/pokrywanie korpusu chromem/farbą, a czymś zupełnie innym jest rodowanie stalówki. Weź pod uwagę, że stalówka ma na co dzień kontakt z atramentem i to praktycznie constans. Gdyby reagowała i obłaziła, to znaczyłoby to, że jest wadliwie wykonana. Jeśli chodzi o złote, rodowane stalówki to ja osobiście się nie spotkałem z takim fenomenem, jak utrata powłoki. Nie znam też nikogo, kto by takiego czegoś doświadczył, ale chyba wiem, skąd Ci się to wzięło. Schodzenie powłoki jest jak najbardziej możliwe w przypadku stalowych stalówek. Widziałem coś takiego w ultrabudżetowych modelach Pilota (78g) oraz Pelikana (seria M150/M200). W obu przypadkach, stalowa stalówka powleczona jest warstwą złota i z czasem wyciera się/eroduje. Podobnie dzieje się na pozłacanych klipsach/ringach na korpusie piór np. Pelikana. Wygląda to mało estetycznie z czasem. Jeśli chodzi o "urazy" dokonane przy pomocy skuwki zakładanej na korpus w trakcie pisania, to też mocno zależy od modelu i materiałów. Takie rzeczy zdarzają się notorycznie w przypadku metalowych piór z półki budżetowej (np. Waterman/Parker). Kiedy mamy metal trący o metal, to jakby naturalne zużycie. W przypadku piór wykonanych z plastiku/żywicy/akrylu/precious resin MB, powierzchniowe rysy również mogą występować. W szczególności widoczne to było w przypadku moich kilku Pelikanów - rysowały się jak złe. Na to na szczęście jest prosty sposób - drobne rysy da się spolerować bez większych trudności. Ja korzystałem kilkakrotnie z usług pendoctora w tym zakresie. Każdorazowo pióro po takim zabiegu wyglądało jak nowe. Jeśli chodzi o droższe pióra, np. Montblanc, to - może to moje subiektywne odczucie - ale trudniej je uszkodzić/porysować. Miałem kilka modeli i każdy zachowywał "nienaganny" wygląd przez bardzo długi okres. Obłażącą pozłotę zaobserwowałem punktowo tylko w modelach liczących sobie parę dekad i pochodzących z dość przypadkowych źródeł (w sensie, brak było "historii" poprzednich użytkowników).
  14. @Caesar: 1. Japończyk (np. Platinum 3776) wyniesie Cię jakieś 700-800 zł w Polsce i to już z konwerterem. Przy Twoim budżecie, bez problemu kupisz MB 146, a dodatkowo "zastępczego" Platinum. 2. W przypadku piór japońskich osobiście rekomendowałbym raczej stalówkę w rozmiarze co najmniej M. F będzie zdecydowanie za cienka, jeśli przesiadasz się z Watermana. Pióroteka w Warszawie ma pełen asortyment, z tego co się orientuję (tam kupowałem swoje, Montblanc też mają). Jeśli jesteś ze stolicy, to się po prostu tam przejedź i testuj na miejscu. 3. Ilość karatów w stalówce nie ma większego znaczenia. Większość japońskich piór ma 14 (mój MB 146 też). Waterman, Parker robi 18k. W japońskim Sailorze występują 14 i 21k stalówki. Bardziej od liczby karatów liczy się (jak dla mnie) szlif stalówki. Pióra azjatyckie są, z natury rzeczy, dostosowane do pisania ich alfabetem (np. katakaną) i mają nieco inaczej ukształtowane ziarno, przez co mogą dawać poczucie drapania. Tak miał praktycznie każdy Sailor, którego próbowałem. Nieco lepiej w tym zakresie spisywały się 21k stalówki Sailora od tych 14k. Ale to mocno indywidualna sprawa. Jeśli chodzi o moje doświadczenia, to najprzyjemniej pisało mi się Platinum, potem Pilotem i dopiero na końcu Sailorem, choć wizualnie najbardziej podobały mi się te ostatnie (mocno wzorują się na MB). 4. Z mojego doświadczenia wynika, że trzeba się mocno postarać, aby zedrzeć rodowanie. Zapewne jest to możliwe, ale ja osobiście nie spotkałem się z rodowaną stalówką, która by "oblazła". 5. Każda współczesna stalówka (nie licząc specjalnych, typu "Stub", "Italic" albo "Music") posiada tzw. kulkę irydową (lub z innego stopu) na końcu. To od jej wielkości i szlifu zależy rozmiar i doznania w trakcie pisania. Końcówka irydowa zapewnia również poniekąd długowieczność pióra, ponieważ - w odróżnieniu od złota - ściera się bardzo powoli. Oczywiście, jest to możliwe (pióro z czasem "dostosowuje się" do sposobu pisania właściciela), ale to proce liczony raczej w latach i dekadach, a nie tygodniach czy miesiącach. W Watermanie też miałeś irydową końcówkę, to nic nadzwyczajnego
  15. Ojej, spory rozstrzał Ale postaram się parę swoich spostrzeżeń wrzucić. No to tak: - CdA Leman - nie miałem przyjemności, to się nie wypowiem; - Visconti - piękne, ciekawy system napełniania w high-endowych modelach, takich jak Homo Sapiens/Divina, ale...Włoch. Czyli, fajnie wyglądają, ale jakościowo może być bardzo różnie. Widziałem i korzystałem z egzemplarzy, które pisały i wyglądały świetnie, ale też przeszły mi przez ręce takie, które nijak pisać nie chciały. W Divina potrafiły się też zdarzać problemy z wykończeniem (odpadające elementy), albo lejące stalówki, albo wadliwy system napełniania. Taki trochę hit or miss. W tym przedziale cenowym - niedopuszczalne, moim zdaniem. Dodatkowo, zarówno Divina, jak i Homo Sapiens to pióra duże i ciężkie. Do podpisu - spoko, ale do dłuższego pisania, to już tak sobie. - Onoto - nie znam bliżej. - Platinum/Nakaya. Bardzo. Dobre. Pióra. Kropka. Po prostu nie ma się do czego przyczepić. Każde Platinum po prostu pisze. Bezproblemowo. Każdy, absolutnie każdy egzemplarz, jaki mi się przewinął przez ręce, pisał genialnie od wyjęcia z pudełka. Zero problemów. Nakaya to po prostu droższa, bardziej prestiżowa wersja Platinum. Piękna do tego. Złote stalki Platinum są genialne - ma się wrażenie, że piszesz ołówkiem po papierze. Podają dokładnie tyle atramentu ile trzeba. Do tego pióra Platinum posiadają opatentowany system "Slip and Seal", czyli pióro nie zasycha nawet do dwóch lat od napełnienia. Nie czekałem aż tyle, ale po 3-4 tygodniach nieużywania startowało od razu, czyli to nie jest chwyt marketingowy. Uwaga - dla nas, Europejczyków, optymalna będzie stalówka M. Wszystko poniżej jest po prostu diabelnie cienkie. Jedyny minus, jaki zauważyłem, to własny standard nabojów/konwerterów (mała dostępność poza specjalistycznymi sklepami/Allegro) oraz...no właśnie. Brak bardziej wyrafinowanego niż wspomniany system napełniania. Pióro z półki cenowej Nakaya zasługuje, moim zdaniem, na coś bardziej wysublimowanego niż naboje/konwerter. - Taccia - nie używałem, ale słyszałem same superlatywy, więc zakładam odważnie, że to półka jakościowa Platinum. - Pilot/Namiki. Bardzo zbliżony poziom do Platinum, również własny system nabojów/konwerterów (genialny CON-70), ale tutaj występuje również tłokowy system napełniania (Custom Heritage 92), a w niektórych modelach (823) również jeszcze ciekawszy. OGROMNY minus, to dziwna polityka cenowa (pióra w USA i Europie są 2-3 razy droższe od identycznych w Japonii), a także ograniczony wybór wykończenia dostępny w Europie. Ciekawsze (droższe) modele występują głównie w opcji przezroczystej (demonstrator). Moim zdaniem - mało elegancko wyglądają. - Aurora. Mam, niestety, podobne doświadczenia jak z Visconti, przerobione na własnej skórze. Pacjent: Aurora Optima (piękne, klasyczne, pióro ze złotą stalówką i tłokowym systemem napełniania). Pióro kupione nowe, w pełnej cenie. Gabaryt i waga idealne, wygląd - jak dla mnie najbardziej eleganckie pióro, jakie miałem w rękach. Problem polegał na tym, że...nie pisało. Po około pół strony zaczynały się takie cuda z przepływem, że przestawało pisać, przerywało itp. W problem włączył się oficjalny dystrybutor na Polskę. Wymieniał wszystkie dostępne na stanie sekcje stalówki i...każda miała ten sam defekt. Ruszeni Włosi, którzy...generalnie nie byli zainteresowani udzieleniem pomocy, bo akurat mieli okres wakacyjny (od maja do października) i co im zrobisz? Ostatecznie, piękne pióro wróciło do dystrybutora, a mi pozostał niesmak i uraza do marki. - Montblanc 146. Mam i sobie chwalę. W porównaniu do w zasadzie wszystkich wymienionych, zdecydowanie najszersze F, ale przyjemnie się tym pisze. Gabaryt idealny zarówno do podpisów, jak i codziennych notatek, czy też pisania w dzienniku. Pisze się tym mega wygodnie. Pióro jest ewidentnie reprezentacyjne, rozpoznawalne. Czuć jakość. Ustępuje (moim zdaniem) takiemu Platinum pod względem subiektywnej przyjemności z pisania i relacji jakość/cena, ale efekt "wow" jest. Oprócz 146 miałem jeszcze 149, ale to już zdecydowana przesada. Do podpisu, to może i się nada, ale do notatek (z uwagi na NAPRAWDĘ słuszny gabaryt), to już niekoniecznie...no, chyba, że masz łapy jak kowal, to wtedy owszem. Reasumując: Japońskie Pilot/Platinum/Nakaya/Namiki to najbardziej niezawodne pióra. Takie prawdziwe "woły robocze" (jak Toyota/Lexus - jak sam nie popsujesz, to będzie jeździło, do tego ma fajne patenty i ciekawie wygląda). Niemiecki Montblanc to klasa i prestiż w relatywnie rozsądnej (jak na high-end) cenie (taki Mercedes - może nudny i ciut dziadkowy, ale robi robotę i jest rozpoznawalny). Włoskie wynalazki to bardziej do oglądania, niż codziennej pracy (Alfa Romeo - świetnie wygląda na desce kreślarskiej, ale przy codziennej eksploatacji fajnie mieć znajomego laweciarza). To takie moje subiektywne odczucia
  16. @ander67 Ja osobiście posiadam aktualnie trzy Lamy. Pierwsza to Lamy 2000 ze złotą, krytą stalówką F. Bardzo ją lubię. Jak na F jest dość obfita, ale w granicach tolerancji. Pisze trochę jak Twój Sonnet, może delikatnie cieńszą linią. Problem z Lamy 2000 jest taki, że - w odróżnieniu od innych piór - ma dość wąski tzw. "sweet spot", czyli punkt styczny pomiędzy stalówką a papierem (mówiąc najoględniej). Tym samy, zmusza do trzymania pióra w określony sposób, aby pisało bez drapania (lub w ogóle pisało). Jeśli ktoś ma wyraźną tendencję do przekręcania pióra względem kartki w trakcie pisania, Lamy 2000 nie będzie komfortowym wyborem. Nie bez znaczenia jest również cena - nowy egzemplarz kosztuje aktualnie ok. 700 zł. Brzmi drogo, ale w relacji do tego, co otrzymujemy (złota stalówka, wbudowany, tłokowy system napełniania, ciekawy materiał, z którego jest wykonana - Makrolon), to cena jest adekwatna do jakości. Drugą z moich "Lam" jest Lamy Studio. Kupiłem ją ze stalówką EF, ale bardzo szybko przesiadłem się na M, bo po prostu lepiej mi się nią pisze. Studio ma identyczną stalówkę, co CP-1, Safari, AL-Star, Vista i szereg innych w ofercie tej firmy. Przy M (której bliżej do Sonneta, niż Frontiera), żadnych "efektów specjalnych" w postaci drapania, szarpania, "trudnych" startów, czy przerywania nie zauważyłem (w 2000 również). Pióro po prostu pisze. Jeśli mówimy o codziennym, bezproblemowym, pancernym piórze w rozsądnym budżecie, które do tego nie wygląda na szkolne, to Studio odhacza wszystkie powyższe opcje. Moim zdaniem, oczywiście. Z minusów (a zauważyłem ich niewiele), to własny standard nabojów/konwerterów i ciężka, metalowa, chromowana sekcja stalówki (mi osobiście ciężar pasuje, ale przy spoconych dłoniach palce mogą się po niej ślizgać). Trzecią Lamą jest...Vista. Tę posiadam ze stalówką F. Generalnie, jak dla mnie, najbardziej strawna wizualnie wersja "Trójcy" w postaci Vista/Safari/AL-Star, ale nadal nie jest to jakoś wybitnie elegancki instrument piśmienniczy. Typowe pióro szkolne, które dodatkowo ma trójkątną sekcję (teoretycznie zaprojektowaną do nauki właściwego chwytu). Aktualnie leży w szufladzie i najpewniej trafi na dniach na Targowisko, bo zwyczajnie jej nie używam. Totalnie odmienną alternatywą w ramach "pióra codziennego", które do tego będzie miało linię zbliżoną do Twojego Frontiera będzie...Parker 51 Core 2021. Tegoroczna reedycja legendy wśród piór. Model 51 jest odpowiedzialny za powstanie dziesiątek swoich chińskich klonów. Każdy urodzony w latach 70. i 80. miłośnik piór zetknął się z dziełami chińskiej (wtórnej) myśli technicznej, opartej na modelu 51 (wszystkie te Hero, Jinhao, Baoer itp. z krytą stalówką). Parker postanowił na powrót przywrócić ten model w ofercie i muszę przyznać, że miło mnie zaskoczył. W cenie około 300 zł dostajemy całkiem zgrabne piórko, nieźle wykonane, wyglądające jak klasyk, z przyzwoitą stalówką. Mnie ten model na tyle urzekł, że kilka miesięcy po nabyciu wersji "podstawowej", zainwestowałem w wersję "De Luxe" (to samo, tylko platerowane złotem i z "prawilną" złotą stalówką). Jako, że preferuję jednak złote stalki, to wersja "Core" zaległa w szufladzie i pewnie również trafi niebawem na Targowisko. Z plusów: reedycja legendy, przyzwoita stalówka, współczesny system napełniania (tłoczek/naboje w standardzie Parkera), całkiem nieźle wykonane. Z minusów: niezbyt potrzebna, moim zdaniem, zakręcana skuwka (w oryginale była po prostu zsuwana) oraz drobna nieszczelność skuwki skutkująca tym, że po paru dniach nieużywania, pióro ma drobny problem ze startem, ale serio, to drobiazg. Jeśli używam pióra codziennie, to problem nie występuje. Cóż, mam nadzieję, że pomogłem. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania - pisz PW.
  17. C'mon, the more the merrier Always looking forward to meeting someone from another continent
  18. Hej @ander67 Lamy CP1 i Studio różnią się wyłącznie wyglądem. Stalówki w obydwu są identyczne i wymienialne. Jakościowo obydwa modele ocenić mogę jako bardzo dobre. Sam osobiście posiadam Studio i jest to genialny "wół roboczy". Nie wiem, co trzeba by było zrobić, żeby to pióro zniszczyć, bo jest po prostu pancerne. CP-1 jest nieco tańszym odpowiednikiem, a to za sprawą delikatniejszej konstrukcji. Jest sporo lżejsze i węższe do Studio. Jeśli na co dzień używasz Sonneta i Frontiera, to pod względem grubości sekcji bardziej optymalnym będzie Studio, ale jeśli waga ma dla Ciebie większe znaczenie, to CP-1. W budżetowych Lamy zdarzają się drapiące stalówki, ale z mojego doświadczenia wynika, że problem dotyczyć może EF/F. Skoro Ty używałeś Parkera, to M Lamy będzie chyba dla Ciebie najbardziej zbliżone do parkerowskiego F. No i w zasadzie wyeliminujesz potencjalny problem drapania. Dodatkowo, gdybyś jednak potrzebował F/EF, to bez problemu możesz po prostu dokupić stalówkę. Koszt to jakieś 40 zł, a wymiana jest banalna i nie wymaga żadnych narzędzi (zsuwasz starą i wsuwasz nową). Minusem może być własny standard Lamy jeśli chodzi o naboje/konwertery, ale np. moje Studio przyszło z konwerterem w zestawie. Faber-Castell ma natomiast świetne, całkowicie bezproblemowe stalówki, ale mi osobiście model Ambition nie podszedł, z uwagi na ekstremalnie krótką sekcję. W zasadzie nie ma możliwości, abyś był w stanie pisać tym piórem trzymając je inaczej niż za korpus, albo połączenie sekcji z korpusem. Dla mnie osobiście było to zwyczajnie niewygodne, bo między krótką namiastką sekcji, a resztą korpusu jest spory uskok. Nie da się też tym piórem komfortowo pisać ze skuwką założoną na korpus (mimo, że producent to przewidział), bo metalowa skuwka jest zwyczajnie za ciężka. Z F-C wartymi uwagi są budżetowy Loom (bardzo wygodne, choć mało reprezentacyjne pióro) oraz E-motion (poza budżetem i dość krótkie). Dodatkowo, stalówki F-C, mimo, że świetne, mają dosyć spory rozstrzał, jeśli chodzi o rozmiary. F jest o wiele węższe od M i czasami zdarzają się lekko drapiące egzemplarze. M jest z kolei już całkiem obfite (obfitsze niż F od Parkera), ale mega gładkie. Ewentualne dokupienie stalówki (gdybyś nie trafił z rozmiarem) totalnie mija się z celem, bo choć występuje w sprzedaży jako osobna część, to cenowo wychodzi absurdalnie w porównaniu do ceny nowego pióra (bodajże coś koło 170-180 zł za sekcję). Na plus - F-C obsługuje standard International, jeśli chodzi o naboje/konwertery, czyli bezproblemowo dokupisz naboje w każdym kiosku. Podsumowując, jeśli szukasz czegoś na co dzień, nie budujesz kolekcji, a przyzwyczajasz się do jednego, góra dwóch piór i wahasz się między F-C, a Lamy, to ja bym brał Lamy.
  19. @MarcinEckNo cóż, jak to mówią, dobry towar sam się rozchodzi
  20. Witaj na forum Jeśli walczymy w budżecie plus minus 300, to - moim zdaniem - godnymi polecenia pretendentami będą: - Lamy Studio (pancerne, bezproblemowe, mało wybredne co do atramentów, pisze po wszystkim, możliwość taniej i bezproblemowej wymiany stalówek; z minusów - relatywnie ciężkie, bo ma metalową sekcję stalówki, ale występuje w wersji ze stali szczotkowanej z lżejszą, nie metalową sekcją, ma własny standard nabojów, ale konwerter w zestawie z reguły). - Faber-Castell Ambition (świetne stalówki, klasyczny, minimalistyczny wygląd, przyjmuje standardowe naboje/konwertery; z minusów - bardzo mała sekcja, nie da się komfortowo pisać, jeśli skuwka jest założona na korpus, pióra w wykończeniu z drewna mają tendencję do pękania). - Diplomat Esteem (bardzo dobre stalówki, również klasyczny wygląd, również przyjmuje standardowe naboje/konwertery; z minusów - jak dla mnie, wygląd bardzo ascetyczny i pióro jest stosunkowo wąskie, cena nieznacznie wykraczać będzie ponad założony budżet). Takie trzy, na szybko. Jeśli chcesz coś więcej o tych egzemplarzach, przejrzyj forum. Są dość popularne i ktoś z pewnością popełnił jakąś recenzję
  21. Witaj. Zagadaj do @MarcinEck. Ten Kolega zawsze ma jakieś Pelikany na podorędziu
  22. Na "włoszczyznę" to bym jednak uważał. Ładnie wyglądają, ale z niezawodnością to u nich różnie. Sonnet w tym wykończeniu wygląda obłędnie, a do tego to raczej bezproblemowe pióro. Dosyć przyzwoicie sprawuje się też Waterman Carene i swobodnie mieści się w budżecie 1k i to chyba w dowolnym wykończeniu.
×
×
  • Utwórz nowe...