Skocz do zawartości

Przeszukaj forum

Pokazuje wyniki dla 'bibuła'.

  • Szukaj wg tagów

    Wpisz tagi, oddzielając przecinkami.
  • Szukaj wg autora

Typ zawartości


Blogi

Brak wyników do wyświetlenia.

Forum

  • Witamy na Pióra Wieczne Forum
    • Regulamin Forum
    • Misja Forum
    • Przedstaw się
  • Z życia PWF
    • Aktualności
    • Atrament forumowy 2018
  • Wybór pióra wiecznego
    • Wybór i zakup pióra wiecznego
  • Forum o piórach wiecznych
    • Pióra wieczne i akcesoria
    • Historia piór wiecznych
    • Atramenty
    • Papiery i notatniki
    • Galeria
  • Pracownia naprawy i konserwacji
    • Naprawa piór wiecznych
  • Forum o długopisach i ołówkach
    • Długopisy
    • Ołówki i inne przybory piśmiennicze
  • Recenzje
    • Recenzje piór wiecznych
    • Recenzje atramentów
    • Recenzje akcesoriów piśmienniczych
  • Książki o piórach wiecznych i kaligrafii
    • Książki o piórach wiecznych i kaligrafii - recenzje
  • PWF dla sztuki
    • Kaligrafia
    • Pracownia artystyczna
  • Agora
    • Targowisko PWF
    • Co w trawie piszczy?
    • Kawiarenka
  • Rynek piór wiecznych
    • Obserwator aukcji
    • Łowcy okazji
    • Oferty firm
  • Prezentacje
    • Prezentacje, katalogi i inne materiały informacyjne
  • Opinie o sklepach

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Rozpocznij

    Koniec


Ostatnia aktualizacja

  • Rozpocznij

    Koniec


Filtruj po ilości...

Data dołączenia

  • Rozpocznij

    Koniec


Grupa


WWW


Facebook


Instagram


Twitter


Snapchat


Skąd jesteś?


Zainteresowania

  1. Tornister na plecy, w nim drewniany piórnik z obsadką i zapasową stalówką, fartuszek z białym kołnierzykiem... W kałamarzu bibuła, którą koledzy nazywali "dziadami", tablica i kreda... O Jezusie, jaki ja stary😭😁
  2. Stalówki fleksujące to moje najulubieńsze😄, a więc skorzystam z okazji aby dorzucić swoje spostrzeżenia, przepraszam, że do znudzenia pokazuję stare przykłady, ale po co robić nowe skoro dokładnie chodzi o to samo😉. No to po kolei: Nie ma mega fleksu? To przecież 6-cio krotne zróżnicowanie 0.3 -> 6x0,3=1,8mm🤩, to ile jest ten "mega-flex"?? Mam taką 6-cio krotną stalówkę, ale do zwykłego pisania się nie nadaje: Już stalówka 3, góra 4-ro krotna pozwala na ładne prowadzenie liter i można ją używać na co dzień. Zdjęcia te ilustrują również problem polewania atramentem: Właśnie tak, szeroki ale w miarę suchy, pozwala to cieszyć się fleksem na typowych papierach przy realnie krótkim czasie wysychania. Takie zjawisko wylewania morza atramentu (zdjęcia @tom_ek) w zasadzie dyskwalifikuje użycie pióra, bo nawet bibuła nie pomoże, litery się rozmażą, trzeba suszyć bardzo dłuuugo!
  3. Czy ktoś jeszcze ma kolekcję bibułek? Czy ten test / formularz artystyczny Rorschacha jest wyświetlany gdzieś tutaj? Oto kilka moich: (Przepraszam za błędy w tłumaczeniu z Tłumacza Google) https://imgur.com/a/PaH5s8E https://imgur.com/a/lnDta58 https://imgur.com/a/ZeybjFz https://imgur.com/a/ULO5W7r Original in English: Does anyone else have a collection of blotting papers? Is this Rorschach test/art form displayed anywhere here? Here are a couple of mine: (My apologies for translation errors from Google Translate)
  4. Alternatywą jest tzw. "bibuła", czyli przekładka np. z grubszego papieru, który chłonie atrament lepiej, niż gładki, powlekany. Piszesz i przekładasz, zapominasz o rozmazanym atramencie.
  5. Aaaa, czyli mi jednak nic nie wpadło do buteleczki Lamy Black?! Przelej atrament przez filtr do kawy, a buteleczkę wyczyść sobie ciepła wodą pod kranem (jak zdecydowanie pociągniesz ten pojemnik z bibułą, to zejdzie). Będzie dobrze
  6. Moje pokolenie zaczynało przygodę z kaligrafią pisząc ołówkami. To trwało kilka tygodni. Następny etap to były pióra "maczanki". Tym się nie dało pisać szybko, bo kleks był gwarantowany. Oczywiście była w pogotowiu bibuła, lub ostatecznie kreda. Ta ostatnia tradycyjnie upaćkana atramentem leżała pod tablicą na półeczce. Moi znajomi, przyjaciele z mojego rocznika mają raczej ładne pismo, to dzięki tym fundamentom, które wtedy obowiązywały. Wydaje mi się, że pismo można poprawić właśnie przy pomocy stalówki "maczanki". Nadal można je zakupić w sklepach dla plastyków. Do tego potrzebna będzie obsadka i kałamarz. Najlepsze stalówki do nauki kaligrafii nie powinny mieć ziarna. Tu chodzi o to, żeby opór podczas pisania był znaczny. Wówczas można zapanować nad kształtem literek. Życzę powodzenia. 30 lat to dopiero początek Można nauczyć się wielu pożytecznych rzeczy.
  7. Hmm.. nie wiem jak to wyjaśnić Obawiam się że nie mogę kupić innych zeszytów w miejsce tych 10 co czekają na półce. Żona się skapnie że niepotrzebnie wydaję pieniądze (na nowe zeszyty) z powodu tego pióra. Ona i tak się nie dała przekonać że ten mój pomysł z piórem prowadzi do jakichś oszczędności. A teraz jak nagle kupię inne zeszyty to się u niej zapali czerwona lampka No i jakby nie patrzeć mam jeszcze 8 wykładów z metod numerycznych do opracowania w tym zeszycie oxforda, czyli z 80 stron. Ciężko zmienić zeszyt w połowie opracowywania materiału Raczej nie. Głównie się rozmazuje tekst po lewej stronie na dole kartki, tam gdzie trzymam kartki gdy wertuję zeszyt. Najbardziej to widać gdy mam "lity tekst" bez wzorów, linijka pod linijką. A taki "lity tekst" to ja zwykle piszę jednym ciągiem bez odkładania pióra. Pióro odkładam zwykle gdy muszę napisać jakiś wzór, np. żeby zajrzeć do książki albo się zastanowić. Czyli dłuższa przerwa od pióra raczej tutaj nie wpływa na to rozmazywanie. Tak. Po 4 dniach kompletnie się nie da rozmazać. Po 3 dniach muszę się męczyć tyle samo co w przypadku tuszu z długopisu (czyli da się rozmazać, ale to się nie liczy). Po 2 dniach i krócej się rozmazuje właśnie w ten "denerwujący" sposób, z powodu którego zwracam się do Was o pomoc. No nie wiem... hmm może faktycznie muszę się nauczyć trzymać "na baczności" przez dwa dni w których te kartki zapisałem Albo kłaść między kartki jakieś bibuły? Tylko że na tych chusteczkach które czasem podkładam ciężko się pisze - kartka robi się taka bardzo miękka i litery się robią wypukłe po drugiej stronie kartki (ale atrament nie przebija). tylko, że to są naboje, nie wyglądają na pasujące do Pilota 78G. Nie mam pewności, przy tej cenie 0.95zł za nabój, ale naboje zwykle wychodzą drożej niż długopisy. Tzn. nawet gdybym zapisał więcej niż planowane 2000 stron, to nie zaoszczędzę Trochę szukałem i nie udało mi się znaleźć tego atramentu w słoiczku do napełniania pióra. dzięki, rozejrzę się za bibułą I poczytam o tym atramencie. A czy z tą bibułą może być ten sam problem, który powyżej opisałem z chusteczkami? Tzn. że literki się robią wypukłe po drugiej stronie kartki, gdy piszę na kartce pod którą jest podłożona bibuła? To nie tyle jest śledzenie palcem, co raczej wertowanie tych stron. Trzymam za brzeg kartki (hm, właśnie pomyślałem że może robienie marginesów by pomogło, ale trochę mi miejsca szkoda) i przerzucam strony, żeby znaleźć to co potrzebuję.
  8. Zgodnie z obietnicą potwierdzam, że Hero Blue - Black jest w dużej mierze wodoodporny. Właśnie go przetestowałem. Po kilku sekundach pismo potraktowane mokrą bibułą nie ściera się! Bingo! I o to mi chodziło. Dzięki za poradę
  9. Bibuła do atramentu Herlitz
  10. Nooo.... Czyli wiadomo już, że to pradziwy niebieski Ten pasek to jakaś bibuła czy zwykły papier?
  11. Nie mam pojęcia ale sądzę, że najbardziej potrzeba wprawy. Zdjęcie, które dodałem jest z recenzji z tego forum i widać, że to ręcznik papierowy. Pewnie na specjalnych bibułach efekt jest bardziej spektakularny ale widać zwykła bibuła wystarczy. np:
  12. Bibuła do takiego zastosowania jest zbędna w mojej opinii. Kleks wspomniał o chusteczkach, a ja jestem w stanie wyczyścić stalowkę o kartkę z zeszytu (tez się da), oczywiście nie ta na której piszę (chyba że to kompletny brudnopis jest).
  13. Bibułka do piór wiecznych, z tego co mi wiadomo o jej przeznaczeniu, służy do wciągania nadmiaru atramentu z mokrego świeżego tekstu. Kiedyś MarcinEck linkował ją*, gdy na forum zastanawialiśmy się, co zainstalować do suszki**, żeby spełniała swoje zadanie. W szkolnych czasach (przed masowym upowszechnieniem chusteczek higienicznych i papierowych ręczników) używałam jej do szybkiego "wypijania" kleksów z kartki, czasem tylko do osuszania stalówki. ___________________ * http://www.piorawieczneforum.pl/index.php?/search/&q=bibuła&sortby=relevancy * * maleńka kołyska z uchwytem, występuje w starych zestawach nabiurkowych lub solo http://www.piorawieczneforum.pl/index.php?/search/&q=suszka
  14. To jest normalna, szkolna bibuła. Wyczyści te kropelki, oczywiście. Ale do tego można użyć ręcznika papierowego. Mam nawet wycięty arkusik do zeszytu. Wiesz, jak chce się napić kropelkę mleka nie trzeba kupować litra
  15. w internatach znajdziesz bez problemu na znanym serwisie aukcyjnym... Ja za swój w sklepie zapłaciłem 2,80.. w necie trzeba będzie dodać za przesyłkę... PS. To się nazywa "bibuła do atramentu" (tak napisano drobnym druczkiem poniżej "Löschblätter..."
  16. Yamahal, dokładnie tak. Gramatura jest ta sama, 90GSM. Próbowałem dostrzec jakieś różnice w wyglądzie, w dotyku i wydaje mi się, że ten w kratkę jest jakby bardziej śliski, ale ta powierzchnia widocznie jest cieńsza i słabsza, niż na tym w linie. Wiesz... Ja nie jestem pewien, czy moja teoria jest słuszna, nie znam się na technologii produkcji. Ale na chłopski rozum, wykombinowałem, ze skoro pióro o cieńszej kresce, czyli podające mniej atramentu, ale za to twardsze, przebija, a to "mokrzejsze" nie, to chyba jednak papier ma jakąś "powierzchnię", którą ta twardsza stalówka zarysowuje i uszkadza. Ale... Przed chwilą zrobiłem jeszcze jedną próbę i po prostu wylałem na obydwie kartki solidną kroplę atramentu, czyli mówiąc kolokwialnie, puściłem kleksa. Nie będę wstawiał zdjęć, ale na "kratce" dosłownie cały kleks przelazł na wylot, a na papierze w linie, nawet jedna kropeczka! To ja już głupi jestem A zresztą, co mi tam... Tak wygląda strona z kleksem. Z papieru w linie musiałem po jakichś pięciu minutach zebrać nadmiar atramentu bibułą, żeby nie upieprzyć skanera. Z papieru w kratkę nie musiałem A tak wygląda strona odwrotna...
  17. Oczywiście masz rację, przywróciłeś mnie do rzeczywistości. Przez chwilę zawieruszyłam się mentalnie w alternatywnym świecie, gdzie wszyscy wciąż jeszcze piszą wiecznymi piórami i regularnie potrzebują czegoś takiego jak bibuła...
  18. Polecam recenzję Anda: Z mojego punktu widzenia, poza bardzo długą listą zalet, ma on jedną dużą wadę (wysoka cena) oraz dwie małe (czas schnięcia atramentu oraz brak zakładki). Z pierwszą nie wiem jak sobie poradzić, dwie następne rozwiązuje bibuła do atramentu.
  19. Zainspirowany recenzją napisaną przez Aleksandrę, postanowiłem odświeżyć własne wspomnienie pierwszego pióra. To będzie podróż sentymentalna. A każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku... (Chyba, że najpierw rezerwujemy bilet przez Internet...) (Albo telefon...) Dzieciństwo to piękny okres, z którego, niestety, niewiele pozostaje w pamięci. Poza pojedynczymi przebłyskami. Rok 1987. PRL w schyłkowym okresie. Z dzisiejszej perspektywy: szaro, buro, niezbyt pstrokato. Podobno moje pokolenie nie widziało „prawdziwej komuny” (nic nie poradzę, urodziłem się trzy dni przed „Solidarnością” ), ale ta "nieprawdziwa" miała swoje zady i walety. Wydaje mi się, że łatwiej było się cieszyć drobiazgami, mniej wagi przykładało się do rzeczy i ich ceny (ale to nie cena przesądzała o możliwości zakupu). Z drugiej strony, każdy bardziej pstrokaty, egzotyczny, „zagraniczny” drobiazg – urzekał. Przy czym określenie „zagraniczny” dotyczyło najczęściej produktów pochodzących z innych „demoludów”. „Shanghai, China” na opakowaniu kredek brzmiało jak zaklęcie. To ciekawe, że komunistyczne Chiny produkowały bardziej kolorowe kredki i plastelinę (ale za to barwiła palce!!!), niż socjalistyczna Polska. Może to nie wina ustroju, tylko my po prostu jesteśmy tacy... bardziej szarzy? Pamiętam, że z okazji rozpoczęcia nauki w podstawówce dostałem w prezencie zestaw do pisania: chiński długopis wraz z drugim, tajemniczym przedmiotem. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej jestem przekonany, że zestaw był czarny, co by przeczyło teorii o cudownym odnalezieniu... Ale o tym za chwilę. Pióro od początku sprawiało na mnie wrażenie jakiegoś tajemniczego, bardzo poważnego instrumentu (wtedy nie znałem pewnie nawet połowy słów użytych w tym zdaniu). No bo długopis, wiadomo, pisze wkładem, a pióro? Mama powiedziała, że stalówką, ale gdzie ta stalówka? Widziałem stalówkę, w domu mieliśmy kilka „maczanek”. Ten drucik wystający z przodu pióra nie przypominał żadnej z nich. Długopis powędrował do piórnika i przez jakiś czas służył mi w szkole, a pióro leżało sobie w etui. Aż za którymś razem mnie naszło, żeby spróbować. Atrament, jaki miałem, to niebieski Hero w białym pudełeczku, z pozłacanym logo. Też zagraniczny. Samo napełnianie to był cały ceremoniał. Rozkręcić, włożyć do atramentu, kilka razy przycisnąć, wyjąć. Dziś wiem, że robiłem to nieprawidłowo i do środka dostawało się bardzo mało atramentu, ale i tak dało się pisać. Tylko po około stronie tekstu trzeba było powtórzyć zabawę z napełnianiem. Pamiętam, że pisało grubo. Teraz się zastanawiam, czy to nie był po prostu nadmiar atramentu po nieumiejętnym napełnianiu. Lubiłem patrzeć na rozlewającą się po papierze linię. Atrament ulegał lekkiemu rozwarstwieniu przed zaschnięciem i z jednej strony kreska miała czerwonawe obramowanie. Miałem też suszkę z bibułą, ale nie wyróżniała się niczym na tyle istotnym, żebym zapamiętał jej wygląd. Bazgrałem sobie. Na pewno nie pisałem nic istotnego, w rodzaju prac domowych. Jakieś literki, szlaczki, wzorki. Nie mogę sobie przypomnieć, po jakim czasie mi się znudziły te zabawy, ani co się stało z samym piórem. Raczej go nie popsułem, prędzej gdzieś zaginęło. W każdym razie, w liceum już o nim nie pamiętałem. Wróćmy do obecnego stulecia. Krótko po „przeorientowaniu” na pióra, w domu rodzinnym miałem przeprowadzane jakieś kompleksowe porządki, połączone z wielkim pozbywaniem się gratów. Rodzice, na szczęście, byli już świadomi mojej nowej manii, dzięki czemu, kiedy znaleźli niewielkie bambusowe pudełko, oszczędzili mu lądowania w kontenerze na śmieci. W ten sposób „odzyskałem” zielonego Hero 330, kupionego jeszcze w latach 80. Były podejrzenia, że to TEN Hero, ale, jak wspomniałem wyżej, tamten był czarny. (Musicie uwierzyć na słowo, że to ciemna, nasycona zieleń; matryca w moim aparacie ewidentnie nie lubi tego koloru i robi z niego na przemian czarny albo turkusowy.) (W zagłębienie po długopisie włożyłem Hero 329; po co ma się miejsce marnować? ) Mój Ojciec jest wiernym fanem długopisów Hero z przewagą 330, stąd w domu równie dobrze mogło być też więcej piór – zależy, czy akurat długopis był do kupienia luzem, czy tylko w komplecie. Inne czasy, inne sposoby „zdobywania” dóbr. Pióro przeleżało kilkanaście lat w etui, wciśnięte w kąt szafy. Było wcześniej używane, ale chyba niezbyt intensywnie - wewnątrz gumki było tylko kilka niewielkich plamek z atramentu. Zachowane w stanie idealnym, tylko strzałka mocno pociemniała. Po umoczeniu (nie śmiałem napełniać!) pisze niezbyt gładko, twardo, za to cienką kreską. Prawdziwy Hero, nie żadne „Zioło” do transplantacji gumek. +10 do sentymentu. Z doświadczenia swojego i znajomych wiem, że różnie bywa z wytrzymałością plastiku w Hero. Pęknięcia korpusu, rozszczelnienia sekcji, tego typu sprawy. Choć i tak jest lepiej, niż z Herbami. Z moim egzemplarzem nie ma problemu, ale i tak nie zamierzam go forsować. Mam czym pisać. Mam szczęście, że zachowało się też pudełko. Były co najmniej dwie wersje obrazka, a sądząc z rozbieżności pomiędzy widywanymi egzemplarzami, to ręczna robota. Szkoda, że nawet po moich przeróbkach trudno oczekiwać zmieszczenia w środku więcej, niż dwóch piór. Więc nie przerabiam, żeby nie popsuć.
  20. Mały edit - z mojego skromnego doświadczenia wynika, że Moleskine Moleskinowi nie równy... Miałem kalendarz Mole (daily) na 2012 rok - papier super. Przyjemny dla stalówki, nie strzępił nadmiernie, nie przebijał za dużo. Bardzo miło mi się po nim pisało. Idąc tym tropem - w 2013 r też kupiłem Mole. Tym razem padło na wersję "weekly", na 18 miesięcy, bo mniejszy i starczy na dłużej, a do tego jeszcze w miękkiej oprawie, bo będzie lżejszy. I tu przyszło pierwsze rozczarowanie - papier jakby...nie ten. Siorbał atrament niczym bibuła, linia strzępiła na potęgę...nie dało się pisać. Taka sama akcja miała miejsce z notesem Mole "pocket soft". Porażka... Męczyłem się dwa miesiące (szkoda mi trochę kasy było na inny), aż szlag mnie wreszcie trafił skutecznie i zainwestowałem w drugi egzemplarz, tym razem w twardej oprawie. No i co? No i w dalszym ciągu to samo.. Paradoksalnie - kupiony w tym samym czasie notes Mole w wersji Pocket Hard (ale rzekomo z dystrybucji amerykańskiej) zachowuje się tak samo, jak mój pierwszy kalendarz (ten z 2012, daily), czyli już kompletnie nie kumam, o co chodzi z tymi Moleskinami. Aha, we WSZYSTKICH piszę tymi samymi egzemplarzami piór (głównie Pelikanem M200 ze stalką F) oraz TYM SAMYM atramentem (Pelikan Blue-Black albo WM Florida Blue). Więc o co kaman, ja się pytam??
  21. Bibuła jest praktyczna w każdych okolicznościach, używam zapasów jeszcze z czasów szkolnych, bo nie wiem, czy dziś jeszcze jest w ofercie sklepowej. A jak mi bibuły brakuje (np. w pracy), to chusteczki higieniczne też się sprawdzają
  22. Jak sobie coś wolno i dostojnie kaligrafujesz, to bibuła jest git, ale jak robisz notatki na szybko to trochę nie teges
  23. Wymiary: 225x315 mm. Waga: 1066 g. Gramatura papieru: 100 g/m2. Rodzaje papieru: w linie, w kratkę, w kropki, gładki. Kolory: czarny, czerwony. Oprawa: twarda. W poprzedniej recenzji pobawiłem się cienkim papierem, pora na coś grubszego – oto największy (i najdroższy) z testowanych notatników. Okładka sztywna, oklejona tworzywem imitującym skórę. Typowe elementy wykończenia: gumka, zakładka i kieszonka. Radość pisania w rozmiarze XXL. W zestawie otrzymujemy naklejki, ulotkę reklamową i liścik z podziękowaniami. Notatnik nie rozkłada się całkiem na płasko – grubość i twarda oprawa robią swoje. Grzbiet jest szyty i klejony. Wewnątrz znajdziemy stronę tytułową, trzy strony spisu treści i kartki-do-pisania – w tym przypadku 233 numerowane strony (117 kartek) w linie, z zewnętrznym marginesem oraz miejscem na wpisanie daty. Papier jest gruby, przyjemny w dotyku, niezbyt śliski. Osiem ostatnich kartek posiada perforację, moim zdaniem odrobinę za drobną do tej grubości papieru, ale umożliwiającą ich w miarę bezpieczne oddzielenie. Test papieru Leuchtturm1917 Master Notebook Grubszy papier nie musi oznaczać lepszej współpracy z atramentem. Przy użyciu stalówki F (1) pismo jest wyraźne, bez rozmyć i strzępienia, jednak na odwrocie pojawiło się kilka małych, punktowych prześwitów (wygląda to tak, jakby atrament dotarł płytko pod powierzchnię drugiej strony). Ślad stalówki jest też wyraźnie grubszy, niż w innych próbach. Przy powiększeniu i pod światło widać kilka miejsc, w których atrament jakby rozlał się między wewnętrznymi warstwami papieru. Próba stalówką M (2) wypadła podobnie. Pojawiło się znikome strzępienie (pojedynczy „włos”). Także tutaj nadmiar atramentu został w kilku miejscach rozprowadzony wewnątrz kartki. Prześwitywanie punktowe, mniejsze, niż w przypadku stalówki F (wychodzą różnice w zachowaniu atramentów?). Nic tragicznego, da się pisać dwustronnie bez szkody dla czytelności. Zastosowanie stalówki OBB (3) spowodowało zarówno przebicia, jak i prześwitywanie tekstu z drugiej strony kartki. Miejsca „rozlania” atramentu znacznie liczniejsze, ale nadal widoczne głównie przy powiększeniu. Stalówka miękka (4) i elastyczna maczanka (5) nie lubią się z tym papierem - nadmiar atramentu rozlewa się na boki, litery są zniekształcone. Dla odmiany, próba pisania stubem (6) wypadła idealnie. Żadnego strzępienia, przebijania czy rozmycia – to prawdopodobnie zasługa niezbyt mokrej stalówki i dość szybko schnącego atramentu. Podsumowanie Papier zachowuje się momentami jak bibuła (ciekawe, jak by współpracował z suszką). Można pisać piórem, ale w miarę możliwości suchą stalówką i/lub szybko schnącym atramentem. Stalówki F i M niemal bez zastrzeżeń. Stalówka OBB daje wyraźne przebicia. Fleks rozlewa się we wszystkich możliwych kierunkach. Bardzo dobra współpraca ze stubem.
  24. Ja odpowiem. Gramatura to nie wszystko. Ważny jest jeszcze tzw. sizing, czyli mniej więcej ile "kleju" jest w papierze, na wierzchu i w środku. To rodzaj impregnacji. Weż np. bibułę. może być gruba i ciężka, a wchłaniać atrament jak... bibuła. Oczywiście impregnacja tez waży. Istotne jest także z czego papier jest zrobiony, czy jest celulozowy, bawelniany, czy mieszany. Szmaciane sa najdroższe.
  25. siła i moc Obywatele! mam dla Was propozycję rozbudowania testu atramentów. do testu będzie potrzebna atrament, bibuła filtracyjna miękka lub biały, zwarty ręcznik papierowy, naczynie z czystą wodą. test opiera się na chromatografii, w tym przypadku chromatografii planarnej bibułowej. chromatografia jest to technika analityczna, służąca do rozdzielania lub badania składu mieszanin związków chemicznych. wykorzystuje ona fakt, że pod wpływem wody (eluentu), barwniki z różną prędkością migrują w bibule (fazie stacjonarnej). jak przeprowadzić chromatografię barwną w domowym zaciszu? bierzemy kawałek bibuły lub ręcznika papierowego (sprawdzę dziś po pracy, czy te paseczki do wąchania perfum się nadadzą), około 2cm od dołu aplikujemy kroplę atramentu i wkładamy naszą fazę stacjonarną do wody tak, aby linia wody znajdowała się około centymetra poniżej kropli atramentu. bibułę trzymamy tak długo, aż spostrzeżemy, że już nie nasiąka, lub że linia wody jest czysta. można na żeby nie trzymać bibuły nie wiadomo ile w rękach, można wziąć wysoką szklankę, nalać wody na dno i zanurzyć pasek przyklejony do ołówka, dajmy na to. efekty rozdziału mogą być zadziwiające, zwłaszcza jeśli używacie watermanów. aha, przykładowy chromatogram wygląda mniej więcej tak: faza stała: ręcznik papierowy znanej marki mimosa z leclerca, gruba rolka, eluent: rzeszowska kranówka próbki (od lewej): wm bleu inspiration, wm bleu-noir, wm verte. skan jest trochę przekłamany, ale wierzcie mi że z tego czarno-niebieskiego na prawdę wyłazi zielony barwnik. niestety nie mam zeskanowanego chromatogramu brun absolu, ale musicie mi wierzyć na słowo, że ten to dopiero jest gagatek. darz bór!
×
×
  • Utwórz nowe...