Skocz do zawartości

nilfein

Użytkownicy
  • Ilość treści

    196
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez nilfein

  1. 1 minutę temu, zmija napisał:

    M800 i M1000 same sobie wyznaczają standard. M1000 z M pisze grubo jak serdelek.

    Kupiłem jakiś miesiąc temu M200 EF. Też bałem się, że będzie drapać. Okazała się równie gładka, jak M (aktualnie mam dwa M200 z M, było więcej) i porządnie zestrojona. Do tego dosyć bogato podaje atrament. Na dobrym papierze ładnie "nakłada". Albo szczęśliwy traf, albo nie wiem co. 

    O to to! A M200 z normalną stalówką - gratuluję :) Ja, niestety, mam do nich pecha od wieków... Ostatni egzemplarz z "bezobsługową" stalówką to był bodajże M150 z EF kupiony w 2010 r. Później to już równia pochyła...

  2. Kłócić się nie będę, bo co człowiek, to inna estetyka. Niemniej jednak przyznam, że nie do końca rozumiem zarzutów względem Platinum 3776. Moim skromnym zdaniem, pióro prezentuje się bardzo estetycznie, a pierścienie dodają elegancji. Sam nie przepadam za mnogością ozdobników, ale tu wszystko gra i buczy. Proporcje, pierścień, średnica. Takie eleganckie, może ciut nudne, ale bardzo użytkowe pióro. Co do stalówki - inny niż europejskie szlif, ale nadal plasuje się w moim rankingu "Japończyków" najwyżej, jako najbardziej "przyjazne dla Europejczyka" (Pilot jest raczej mokry, ale ma ogromną dysproporcję między F a M, Sailor wizualnie najbardziej mi podchodzi, ale ich szlif stalówki kompletnie nie przystaje do mojego charakteru pisma, Platinum jest "śpiewne" na kartce, trochę przypomina pisanie ołówkiem HB, ale daje radę nawet na tych gorszych jakościowo papierach). Ale - jak mówię - to moje subiektywne zdanie.

    @Adrian Marek Wychodzi na to, że idealnym piórem dla Ciebie pod kątem estetyki jest bauhausowe Lamy 2000 :) 

     

  3. To i ja wtrącę swoje 3 grosze. 

    Pelikan, zwłaszcza ostatnio, znany jest z tego, że nie do końca respektuje nomenklaturę, jeśli chodzi o szerokość stalówki. I tak, w jednym modelu F może być cienkie, suche, rachityczne, nierzadko drapiące (seria 150/200 tak miewa, ja wszystkie musiałem poprawiać), a w innym zachowywać się jak tłuste M-B (widziałem takie akcje z M800/M1000).

    Jeżeli rozważasz M200/205, to nie bój się M-ki. Osobiście, nawet wolałbym M, bo jest nieco bardziej mokra od F, co nie wpływa znacząco na szerokość linii, natomiast zdecydowanie poprawia komfort korzystania z pióra - po prostu pisze nieco bardziej gładko. Plus - łatwiej to ewentualnie wygładzić, jak ma się nieco więcej ziarna. Ostatecznie, zawsze możesz dokupić samą F-kę - są łatwo dostępne i kosztują coś w okolicach 120 zł za tzw. "unit" (stalówka osadzona na spływaku). Wymiana banalna - po prostu wykręcasz unit z sekcji i wkręcasz drugi.

     

  4. No, to i ja wtrącę swoje trzy grosze.

    Przychylę się tutaj do zdania Przedmówców w kwestii walorów użytkowych. Pióra zostały stworzone jako narzędzia. Tylko tyle i aż tyle. Dlatego też te wszystkie wydumane, złote, obsypane diamentami i wydawane w ultra limitowanych edycjach są, w mojej opinii, dalekie od pojęcia "dzieło sztuki", a zdecydowanie bliżej im do definicji "skoku na kasę", bo niekiedy nadmiar "zdobień" powoduje, że są zwyczajnie nieużytkowe. Kiedyś, bodajże Montegrappa wypuściła model "Chaos", który z lubością reklamował Sylvester Stallone, a który jest dla mnie wręcz archetypem kiczu i zatracenia elementarnego poczucia estetyki. Pióro (jak i zegarek do zestawu) było zwyczajnie toporne i naćkane wszystkim, co tam projektantowi się wyśniło po twardych narkotykach :D Było (i chyba nadal jest) drogie, oscylując w okolicach 20k PLN. Potem Montegrappa poszła jeszcze dalej i np. dostępny współcześnie model Gladiator za ponad 80k to już nie pióro, a figurka z funkcją pisania. 

    Jeśli o mnie chodzi, to dla mnie "dziełem sztuki" są cztery pióra:

    - Parker 51 (oryginalny);

    - Montblanc Meisterstuck (cała seria);

    - Pelikan Souveran (cała seria);

    - Lamy 2000 (chyba najbardziej do mnie przemawia).

    Żadne, w podstawowej wersji, nie zbliża się do magicznego pułapu 8000 PLN, ale każde ma swój wkład do historii piśmiennictwa. Szczególne miejsce w moim sercu zajmuje Lamy 2000, które - od momentu powstania w 1966 roku - w praktyce nie zmieniło swojej formy. Bo jak coś działa, to po co przy tym dłubać?

  5. Ja tam bardzo lubię pióra tej konkretnej marki. Są bardzo poprawne, stalówki mi odpowiadają, a te ostatnie wypusty z klipsem (Kaweco Art Sport) są fenomenalne. Jedynej rzeczy, jakiej mi brakowało, to właśnie innego niż naboje systemu napełniania i wychodzi na to, że Kaweco wreszcie dowiozło. Ja jestem na tak! :) 

  6. Dnia 4.03.2024 o 19:06, Adrian Marek napisał:

    A potrafiłbyś mniej więcej oszacować, jak wygląda kwestia subiektywnej twardości stalówek między tymi japońskimi producentami, jakiś osobisty ranking?

    Pisałem Pilotami i Platinum, wg mnie są wyraźnie twarde, nie wiem jak Sailor - jest może bardziej miękki?

    Na początek, odrobina wyjaśnienia. Jak słusznie napisał @Tyci, japońskie stalówki występują w wersji Hard i Soft (np. SF to soft fine). Różnica pomiędzy H i S jest diametralna, bo te Soft, przy dociśnięciu dosyć łatwo różnicują szerokość linii. Nie będzie to flex, ani semi-flex, ale coś się da tam wykrzesać. Doznania są zupełnie inne. Fanem nie jestem, spróbowałem dwa razy i mi przeszło.

    Co się zaś tyczy tego "subiektywnego" odczucia, jakie miałem na myśli, to to, że każda złota stalówka ma pewną dozę elastyczności, której brak w stalowych. Niektóre sprawiają wrażenie bardziej "miękkiego" pisania, inne mniej. Według moich doświadczeń, japońskie marki sklasyfikowałbym następująco:

    1. Pilot jest zdecydowanie najbardziej "miękki", co prawdopodobnie wynika ze szlifu stalówki (bardzo zbliżony do europejskiego). Piloty piszą lekko, ze sporym "poślizgiem" (wszystkie, jakie miałem były stosunkowo mokre), bezproblemowo. Pilotowe M jest na tyle gładkie, że na dobrym papierze po prostu się ślizga.

    2. Platinum bym zakwalifikował mniej więcej pośrodku stawki. Pióro pisze gładko, ale "dźwięcznie" (lekko szura po papierze). Jest przy tym łatwiejszy do kontrolowania na kartce od Pilota. To takie w sumie przyjemne odczucie pisania jakby ołówkiem.

    3. Sailor zamyka stawkę. Tam Hard to Hard. Gwóźdź jak się patrzy. Pióra tej marki podobają mi się niezmiernie, ale ich stalówek to już nie lubię. Mają specyficzny szlif, który momentami potęguje poczucie "skrobania" po kartce. Wiem, że jest szerokie grono fanów stalówek Sailora, ale do mnie zwyczajnie nie przemawiają. Przy moim charakterze pisma, Sailor się nie sprawdza.

  7. Hej Małgorzato!

    Szerokość stalówek to temat-rzeka. Nie ma jednolitego wzorca, dzięki któremu kupując pióro można by było być pewnym, że F to F, a M to M. Różni producenci różnie do tematu podchodzą i może się zdarzyć, że F u jednego, to tak naprawdę M, albo nawet B u drugiego.

    Najprostszą zasadą od lat jest taka, że np. europejskie stalówki są średnio o rozmiar szersze od japońskich (sprawdza się to w powiedzmy 80% przypadków). Tym samym, jeśli zależy Ci na cienkiej linii, to zwyczajnie kupujesz coś japońskiego (Platinum/Pilot/Sailor, w zależności od preferencji pisarskich, bo różnią się właściwościami).

    Jeśli chodzi o Twojego Montblanc, to niekoniecznie sprzedawca się pomylił. Z doświadczenia z moimi wiem, że współczesne stalówki MB są zwyczajnie szersze od tych z lat powiedzmy 80. i starszych. Tak średnio o rozmiar właśnie. Współczesnemu F od Montblanc bliżej do M i to nie jest przeoczenie. W moim MB 146 z początku lat 2000 F było zdecydowanie obfitsze i szersze od M w Kaweco, które też jest niemiecką marką. Miałem okazję porównać moje MB 146 F z identycznym egzemplarzem właśnie z lat 80. i to była, krótko mówiąc, przepaść. To starsze było co najmniej o rozmiar węższe. Tak po prostu jest i albo się przyzwyczaisz do tego pióra takim, jakie jest, albo zwrócisz, albo (opcja ekstremalna) znajdź pendoctora, który Ci zeszlifuje stalówkę do pożądanej szerokości (jeśli pióro jest na gwarancji, to automatycznie ją stracisz). 

    A jeśli zależy Ci na cienkiej kresce, to idź w którąś z japońskich marek po prostu :) 

  8. @lemons-shop No I jeszcze jedno pytanie, którego chyba nie zadaliśmy, a jest dość istotne: czy Ty w ogóle piszesz piórem na co dzień? Bo wiesz, to ważne o tyle, że masz już zapewne jakieś przyzwyczajenie do konkretnego typu stalówki. Ja np bardzo lubię złote, bo są (w większości) nieco bardziej "sprężyste" przy pisaniu, ale na co dzień piszę stalowymi, bo do szybkich notatek bardzo mi odpowiadają. Upodobałem sobie Kaweco, bo ich M ma taką optymalną szerokość - nie za grubo, nie za cienko, w sam raz. Ze złotych podchodzą mi najbardziej Platinum i właśnie MB, nie do końca znów Pelikana...zmiennych jest wiele :)

    Ale ad rem. Jeśli to jest Twoje pierwsze pióro, to rzucanie się na MB za 3000 plus, to trochę przesada. Nie zrozum mnie źle - bardzo chętnie ktoś przytuli je na tutejszym Targowisku, za połowę ceny sklepowej, jeśli się nim rozczarujesz, ale nie o to chyba chodzi? Przy pierwszym piórze, zwłaszcza przy przesiadce z długopisu, to nie wiesz, czego właściwie oczekujesz. Moja rada - kup sobie np. Kaweco Student za 200 zł, pobaw się chwilę, przywyknij do innego sposobu pisania. Stalówki nie zepsujesz raczej, bo jest stalowa, a do tego masz caaaałą gamę zamiennych w niewielkiej cenie, więc możesz sobie popróbować różnych rozmiarów. Jak Ci "siądzie" to pisanie piórem, to wtedy celuj w coś drogiego :) 

  9. @lemons-shop Nie obraź się, ale po Twoich sugestiach względem piórowych wyborów mam wrażenie, że głównym zadaniem Twojego nowego nabytku będzie "robienie wrażenia na osobach postronnych", a same właściwości piśmienne schodzą na drugi plan :) Jeśli tak, to chyba nie ma bardziej rozpoznawalnego pióra niż Montblanc, ewentualnie Aurora, ale nie Ipsilon, tylko 88 co najmniej :) 

    Jako wieloletni użytkownik kilku egzemplarzy Montblanc (146 i 149 głównie) powiem Ci, że "flagowa" linia (tj. Meisterstuck) trzyma poziom. Cena "sklepowa" jest, oczywiście, przesadzona (jak wszystkich produktów MB, zresztą - subiektywna opinia), ale jakość i przyjemność użytkowania - są. Nigdy nie miałem MB kupionego jako nowe. Wszystkie moje egzemplarze pochodziły z drugiej ręki, niejednokrotnie z "nieznaną historią serwisową". Z żadnym nie miałem najmniejszych problemów. To po prostu solidnie wykonane pióra. Czy dałbym za nie 3000 w sklepie, gdyby mnie uwierały banknoty w portfelu? Tak, ale wyłącznie za Meisterstuck 146, ewentualnie Heritage. Dlaczego? Bo 149 jest dla mnie za duże, a inne linie mi się zwyczajnie nie podobają (niektóre, m.in. Pix uważam wręcz za brzydki, nieuzasadniony skok na kasę - takie pisadło do kupienia w butiku na lotnisku).

    W moim, ponownie, SUBIEKTYWNYM odczuciu, podobne doznania dają "flagowce" Pilota/Platinum/Sailor. Porządnie wykonane, dobre, bezproblemowe stalówki "prosto z pudełka", relatywnie sensowna cena. Stylistycznie MB najbardziej przypomina Sailor 1911 (nawet plastik, z którego jest wykonany jest podobny w dotyku do "precious resin"), najbardziej powszechny jest Pilot, a moim faworytem pozostaje jednak Platinum, bo...dużo piszę i szlif ich stalówki najbardziej mi odpowiada.

    Jeśli miałbyś natomiast wybierać pomiędzy Pelikanem M800 Souveran, a Montblanc 146, to...moim zdaniem MB będzie tu pewniakiem, choć wychodzi plus minus 1000 zł drożej.

  10. @Ade Sporo "eleganckich" czy też "reprezentacyjnych" piór pominąłeś, a w budżecie do 1000 zł spokojnie się takie znajdą. Jest cała gama Sailora, Pilota i Platinum dostępna w PL w tych pieniądzach.

    @lemons-shop Wyszukaj sobie Pilot Custom 74, Sailor 1911 L i Platinum 3776 Century. Wszystkie trzy nawiązują kształtem do rzeczonego Montblanc. Wszystkie to dobre pióra. Platinum dostaniesz w zielonym ze złotymi lub chromowymi akcentami. Jeśli Twoim preferowanym rozmiarem stalówki jest europejskie F, to w przypadku Platinum i Sailora celuj raczej w M, w myśl zasady mówiącej o tym, że japońskiej pióra mają stalówki o rozmiar mniejsze od innych. Nie do końca to działa w przypadku Pilota, bo ich M-ki są raczej obfite. Pióra te różnią się również szlifem ziarna, co wpływa na subiektywne odczucie gładkości przy pisaniu. W mojej osobistej skali, Pilot jest najbardziej gładki, potem Sailor (ma specyficzny szlif). Platinum przy pisaniu daje odczucie pisania ołówkiem, ale mi osobiście to pasuje najbardziej.

  11. Ja używam od lat kalendarza Leuchtturm i bardzo sobie chwalę. Ogólnie jest przyjazny dla piór, ale nie wszystkich (jeśli preferujesz "obfitsze" stalówki, możesz się rozczarować). Najlepiej mi się sprawdzały takie dzienne, na jeden rok, bo użytkuję na co dzień. Podobnie było z tygodniowymi - bez problemów tak do M. Większe rozmiary i bardziej mokre stalówki, to już różnie. Zwykły notes Leuchtturm trochę rozczarował - mokra stalka nie wyrabiała, strzępienie itp. Byłem zdziwiony, bo to jakby nieco inny papier niż w kalendarzu.

    Co do 3-5 letnich nie mam wielkiego doświadczenia, ale ponoć Hobonichi robi takie na papierze Tomoe River. Sam papier polecam, bo jest genialny (jeszcze nie trafiłem na pióro, które by na nim przebijało). Ale to już inwestycja, niestety.

    Moleskine sobie zwyczajnie odpuść. Jakość bardzo nierówna, cena wysoka. Już lepiej notesy polskiej Antry za 20 złociszy mi się sprawdzały...

     

  12. @Rittel Do tego zakładam, że cena byłaby z kosmosu, biorąc pod uwagę tyle "innowacji" wymagających odrębnych linii produkcyjnych, czyli ogromna, niepewna inwestycja.

    Projekt ciekawy, nawet pokusili się o namiastkę ergonomii (wcięcia na sekcji), ale jako przedmiotu użytkowego to ja tego nie widzę. Ot, gadżet, durnostojka, kurzołap na dłuższą metę.

     

     

  13. @Jurek Jeśli myślałeś o czymś podobnym do Hero, to Parker wypuścił reedycję 51. Pióra mają tzw. "hooded nib", czyli dokładnie taką jak we wspomnianych Hero. Idealne nie są w żadnej mierze - konstrukcja skuwki powoduje, że przy relatywnie krótkim okresie nieużywania, pióro zwyczajnie przysycha, a atrament odparowuje z naboju/konwertera. Jeśli chcesz coś współczesnego w tym stylu, to możesz się skusić, ale nie oczekuj cudów i zdecydowanie omijaj każdą wersję poza podstawową, bo zasada działania i bolączki takie same, więc nie ma sensu przepłacać. Jedyna różnica między podstawką, a "De Luxe", to złota stalówka w tej drugiej, która wielkiej różnicy przy pisaniu tym modelem nie robi.

    A jeśli nie robi Ci różnicy, czy pióro jest nowe, czy używane, to odezwij się do mnie na PW, bo chyba nawet mam tego nowego Parkera 51 gdzieś w szufladzie ;) 

  14. Podpinam się pod przedmówców. Gładko i powtarzalnie to u mnie M-ki piszą, bo tu i linia nie musi być precyzyjna przy takiej grubości, a pewne "niedoskonałości" stalówki często maskuje większy przepływ przy M. EF/F, zwłaszcza azjatyckie (w tym wspomniane TWSBI) są - w mojej ocenie - dalekie od "maślanych", a często wręcz dają wrażenie "skrobania" (m.in. Platinum i Sailor tak mają).

    Z moich doświadczeń wynika, że stalówki Kaweco są z tych "wybaczających wiele". Ich M to bardziej obfite F, a samo F jest nieco gładsze od M od Platinum, z którym miałeś styczność. Podkreślam, że to moje subiektywne odczucie. :) 

    Zapomniałem też o europejskim producencie, jakim jest Faber-Castell. Ich stalowe stalówki przez lata uchodziły za jedne z lepszych i bardzo powtarzalnych na rynku. Co więcej, identyczne siedziały zarówno w Basic za 120-150 zł, jak też w bardziej "wydumanych" modelach za 500-800 zł. Tam z kolei przeskok między EF a F był relatywnie niewielki, za to miedzy F a M - spory. Jednak, żeby nie było tak idealnie, to o ile stalówki bardzo lubiłem, tak ergonomia piór F-C - według mnie - pozostawia BARDZO wiele do życzenia.

  15. Niestety lub stety, poszukiwanie "idealnej" stalówki jest, nomen omen, wpisane w kolekcjonowanie/użytkowanie piór wiecznych. Współcześnie trudno o "powtarzalność", chyba, że w piórach produkcji japońskiej (takie są moje subiektywne odczucia). One jednak mają specyficzny szlif ziarna, co może sprawiać, że nie są "maślane". Przerobiłem wszystkie chyba "budżetowe" modele Pilota, Platinum i Sailora. Wniosek mam podobny do Ciebie - złote Platinum M leży mi najbardziej, choć maślane do końca nie jest. Jeśli jednak chodzi o inne przypadłości (przepływ, przerywanie, itp.), to zdecydowanie Japonia góruje pod względem niezawodności, bo nawet Preppy za 30 złotych daje radę.

    Z europejskich piór, najlepiej chyba pisze mi się stalówkami Kaweco. Tu "powtarzalność" pomiędzy poszczególnymi modelami jest najwieksza, ale też może po części wynikać z faktu, że (poza nielicznymi), bazują na tym samym typie stalówki. Albo się polubicie, albo nie. 

    Generalnie, większość stalówek np. Pelikana, które mi się przewinęły przez ręce musiałem jakoś poprawiać. Z reguły zajmował się tym jakiś Pendoctor i efekty były idealne. Moim zdaniem, w przypadku np. drapiącego Pelikana M200 nie ma większego sensu zabawa w reklamacje, tylko od razu ślesz stalkę do Pendoctora i mówisz, jakich parametrów oczekujesz. Możesz też próbować sam na Micro Mesh czy czymś podobnym. W najgorszym razie kupisz sobie nową stalówkę.

  16. @Wędrowycz Na Targowisko wrzuciłem Liliputa Copper. Idea ta sama, ale lżejszy od Brass Sport, który mnie też fascynował. Problem, jaki miałem z mosiężnym Sportem to była jego masa. Na dłuższą metę, wygodny nie był. Liliput ma te same parametry, jeśli chodzi o wytrzymałość (trzeba się naprawdę postarać, żeby go uszkodzić), a jednak jest na tyle lekki, że da się nim w miarę wygodnie pisać. Jest mniejszy i większy, to fakt, ale z nakręconą na korpus skuwką (jak producent z góry zakłada), to już normalne pióro. Stalówki identyczne, jak w Sport, więc pod tym względem nie ma obaw.

  17. Ja przerabiałem Legacy II, kilka egzemplarzy, z stalówką inlaid. Niesamowicie mi się podobają te pióra, ale... w jednej miałem galopujący "ink starvation" (po paru zdaniach robiło się sucho), a w innym z kolei lało jak ze szlaucha. Chętnie bym przygarnął, ale...ja piór używam, więc poprzednie doświadczenia skutecznie mnie zniechęcają do inlaidów Sheaffera. Co zabawne, Kolega ma i Legacy i Valora, które piszą idealnie. Nie mam pojęcia, od czego to zależy...

    Miałem natomiast identyczne Carene i tam żadne problemy nie występowały. Pióro piękne, ale sztywność inlaida i jakiś taki, nie wiem, sweet spot stalówki mi nie do końca leżały. Pióra z takimi stalkami są dosyć specyficzne w użytkowaniu i trzeba to mieć na uwadze przy zakupie, bo tanie też nie są.

  18. Recenzja rewelacyjna! Lekkość (nomen omen) pióra, to Kolega Szanowny ma niesamowitą. Wspaniale się to czyta. Dzięki!

    ...a co do samego "pacjenta", to...serdecznie dziękuję za "odczarowanie" TS, które notorycznie kusiło mnie w feedzie na Instagramie. Ja wiem, TS to produkty na poły artystyczne, ale:

    - konieczność podjęcia "ciężkiej, fizycznej pracy", aby zmusić pióro w tym przedziale cenowym do jakiegokolwiek pisania to trochę...ahem...;

    - moje OCD by oszalało widząc lakier w ukazanych na fotkach miejscach (wiem, ręczna robota, niedoskonałości, manufaktura, ale jednak);

    - konkurencja w podobnej cenie jednak...trochę zamiata TS (vide przytoczony Pelikan + Duofold), tak pod względem jakości wykonania. 

    Co do samego projektu pióra - trudno mieć zastrzeżenia, bo to kwestia indywidualnych potrzeb/preferencji. Ja osobiście nigdy nie miałem "ciśnienia" na pióra lakierowane techniką urushi, choć taka np. Nakaya Decapod bardzo mi się podoba wizualnie. Jako użytkownik, a nie kolekcjoner, miałbym jednak obiekcje co do utylitarności takiego pióra.

    Powyższe, chłodne spojrzenie na obiekt eksperymentu każe mi wydać następujący, subiektywny werdykt:

    - recenzja - 20/10;

    - pióro - mocne 4/10.

    Tak czy inaczej, niech się dobrze użytkuje :) 

×
×
  • Utwórz nowe...