W poniedziałek przyszło upolowane na aukcji, w stanie nowym, pióro Sheaffer Sagaris bordo F.
Zakup pióro trochę wpisywał się w nowy temat "pióro kupione mimochodem"... I właściwie trochę się obawiałam, że bordowe, że wcale nie będzie fajne.... Ale idea była taka, by popróbować rożnych marek, rożnych stalówek. I duże zaskoczenie. Kolor niezły, generalnie pióro robi bardzo dobre wrażenie. Cięższe od moich dotychczasowych, po prostu odpowiednio. Smukłe, zgrabne, idealnie leży w dłoni. Bardzo jestem zaskoczona na plus. A stalówka? Cudo! Cieniutka, ale nie taka sucha jak w AlSporcie.
Niewiele myśląc z rozpędu załadowałam startowy nabój, do testów, czarny. Swoją drogą nieciekawa ta Sheafferowa czerń
Przed chwilą pióro zalałam Sailorem Tokiwa Matsu, bo mam wręcz obsesję na punkcie tego atramentu.
Może za jakis czas pokusze się o jakąś recenzję tego pióra?