Skocz do zawartości

Pablo

Użytkownicy
  • Ilość treści

    170
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Pablo

  1. Marcinie zgadzam się z Tobą! Tylko weź pod uwagę, że tu zapach jest pochodną funkcji . To takie matematyczne qui pro quo. Trzeba zaatakować przyczynę. Stęchlizna to nie tylko zapach. Trzeba zabić pleśń i grzyby. To cholerstwo na kartkach papieru widać dopiero pod mikroskopem. Węglem się tego nie usunie. A tak przy okazji to nawet przepocone obuwie można potraktować parownicą. A tak poza tematem, to pleśń i grzyby są często lekceważone przez ludzi. Z braku innego lokum mieszkają (tak bywa) w zatęchłych mieszkaniach. Jak się tam nawet krótko przebywa, to trzeba ubrania wietrzyć na słońcu. Te pleśnie sieją w powietrzu zarodniki, a te z kolei są przyczyną wszelkiej maści alergii. (a najgorzej, że i raczysko można sobie po jakimś czasie przygadać...) Już tak zupełnie off top - kupiłem pióro Ranga w tekturowym pudełku, obszytym czerwonym suknem. Okrutnie "capiło" stęchlizną. Usunąłem to szczęśliwie rzeczoną parownicą. Pozdrawiam. Paweł
  2. I jeszcze jedno. Para wodna - to środowisko wilgotne. Nie susz zeszytu czasami na słońcu, albo jeszcze gorzej suszarką. To musi odparować w spokoju, najlepiej w pomieszczeniu z dobrym przewiewem. Jak już będzie suchy, może to trwać kilka godzin do kilku dni - zależy od warunków pogodowych i stwierdzisz, że już jest ok., należałoby położyć zeszyt na podłodze i przycisnąć jakąś deską (np. do krojenia chleba) na to trzeba położyć coś ciężkiego. Ja z braku czegoś takiego ułożyłem na tym stos książek. Po kilku dniach zeszyt będzie w stanie zadowalającym. Kartki i okładki się powinny wyprostować.
  3. Mój sposób sprawdzony to parownica (akurat mam Blaupunkta). Para wodna (gorąca) ma temperaturę powyżej 100 st. C. Nawet producent rekomenduje to urządzenie do usuwania przykrych i uciążliwych zapachów. Ja tak usuwam kocie "atrakcje", które moja kotka nie raz zostawia (bo ma wypaczony charakterek) tu i tam. Wystarczy przytrzymać z bliskiej odległości przedmiot, poduszkę, dywanik, narzutę, książkę, zeszyt - od strumienia pary i smrodek odchodzi jak za dotknięciem różdżki. Ostatnio tak reanimowałem kanapę skórzaną. Ktoś by powiedział, że zasikana kanapa skórzana to stan beznadziejny. Nic bardziej mylnego. Para gorąca czyni cuda. Nie bój się, że Ci zniszczy papier. Musisz to robić rozważnie i podczas naparowywania odwracaj stopniowo kartki (najlepiej pincetą, żeby się nie poparzyć). Stęchlizna to wredne grzyby i pleśnie. Zdechną w strumieniu wrzącej pary. Powodzenia. Ja mam taką:
  4. Tylko tak tytułem suplementu - zastanowić się warto - czy pióro z dobrym przepływem to idealny wybór dla osoby leworęcznej? Bo tu jest problem z kierunkiem pisania i rozmazywaniem tekstu dłonią, która podąża za pismem, a nie jak w przypadku osób praworęcznych - oddala się od pisma. Dlatego jeśli to ma być stalówka z grubym ziarnem - piszesz "B" to trzeba będzie pomyśleć o stosownym atramencie - który w krótszym czasie "odparuje". Są takie oczywiście i tu na Forum wiele razy były rekomendowane / opisywane. Wtedy trzeba pióro doposażyć w tłoczek. (kupisz w tym samym sklepie). To pióro zasilane jest domyślnie nabojami z atramentem (także Lamy), który schnie w czasie standardowym, a to troszkę za długi czas dla leworęcznej osoby. No chyba, że będzie pisać jak skryba średniowieczny, bardzo powoli , ale raczej wykluczam taką możliwość. Tymczasem jeśli decydujesz się na grubsze ziarno to + tłoczek i atrament szybkoschnący. Popatrz na atramenty Private Reserve z serii Fast Dry, może coś Ci spasuje. One faktycznie bardzo szybko wysychają i trzeba uważać żeby nie zostawić pióra otwartego na jakąś dłuższą chwilę. (cytat z Forum)
  5. Hej, są dedykowane stalówki dla osób leworęcznych. Chodzi o odpowiedni szlif ziarna. Coś Ci podpowiem. Firma Lamy (niemiecka) robi pióra, które powszechnie uważane są za "mokre". Akurat zmieściłabyś się spokojnie w budżecie, bo np. "Lamy Logo" to koszt 150 zł, a może kupisz jeszcze taniej. Pióro smukłe, w sam raz do dłoni kobiecej. Świetny resorowany klips, w dodatku z rolką na końcu - która zabezpiecza przed poszarpaniem kieszeni . Pióro dobrze leży w każdej dłoni, nie ma tzw. profilu ergonomicznego - jak np. Lamy Safarii. Tylko musisz poszukać ze stalówką dla leworęcznych. Spokojnie znajdziesz. Pióro wygląda tak: A tu masz gotowy link do sklepu, w którym za 135 zł kupisz to pióro. Jest do wyboru ze stalówką LH czyli dla leworęcznych osób. KLIK Pozdrawiam, Pablo
  6. Hmm, miałem już nie pisać. Bo zawsze się wychylam. Ale to trochę mało elegancko - wejść na Forum, nie przeczytać REGULAMINU i od razu z "grubej rury". Może jednak warto liczyć się z etykietą? A nie tak od razu 150 km/h przez teren zabudowany?
  7. Niestety tutaj nie pomogę. Mam mizerne doświadczenia z takimi piórami. Posiadałem tylko Parkera Jottera kulkowego, ale w nim nie było takiego mechanizmu. Miał zwykły wkład z atramentem...
  8. A jeszcze jedno -bo teraz zauważyłem, że pytasz: "jak się to czyści"? Tego się nie czyści. Tak ma być. Można płukać pod bieżącą wodą, ale niewiele to daje. Natomiast pisałem tu gdzieś w poprzednich postach, że spływak można sposobem wyciągnąć (przynajmniej z Platinum). Trzeba sobie zrobić do tego odpowiedni przyrząd (haczyk). Nie wiem czy w Herbin'ie też tak się da. Pewnie tak. Spływak ma na końcu zgrubienie i jest wepchnięty na "klik".
  9. Normalne zjawisko. Podobnie wygląda to np. w Platinum Preppy, Plaisir itd... Mój gust estetyczny nie akceptuje przez to sekcji przezroczystej, gdzie te "nacieki" są widoczne. Pewnie dlatego nowa seria Platinum Plaisir ma sekcję z ciemnego tworzywa.
  10. @tom_ek Kolego Szanowny, wygląda na to, że masz alergię na wszystkie moje posty (żart) Kolega @PaJaC wyraźnie napisał (co przytoczyłem jako cytat). Numer spływaka widnieje od spodu. Mam całą szufladę tych spływaków i nie trzeba suwmiarki, żeby już po pierwszym oglądzie stwierdzić, że spływak jest niedopasowany. Stawiałbym, że pochodzi od jakiegoś Jinhao 886, lub czegoś podobnego. Ta teza jest nie do końca prawdziwa. Bo brzmi podobnie jak: "nie zawsze na wojnie każda kula zabija". To jest wprowadzanie w błąd. Odległość spływaka od ziarna ma kolosalne znaczenie. Nie ma dużego znaczenia (i tu się zgodzę) przy spływakach ebonitowych, prostych rynnach... Co do Twojej tezy, że winę ponosi stalówka - zgodzę się. bo jest zdeformowana. Ale spływak musi być oryginalny. #6 A tak off topowo, to kupiłbym od Ciebie tę stalówkę #6 flex - gdybyś sprzedał samo pióro. pamiętaj
  11. Tu niewiele pomoże pasowanie. Analogia do zakładania buta o numerze 44 na stopę 42. Wejść wejdzie, ale luz będzie. Kolega wsadził chiński, mały spływak do stalówki #6. Cudów nie należy się spodziewać.
  12. Myślałem, że jest gorzej Te drobne rysy na powierzchni można wypolerować bez problemu. Pasta polerska i mini diax. A nawet ręcznie. Natomiast zestrojenie ziaren - tu już trzeba to zobaczyć z bliska. Jeśli różnica jest niewielka to bym poprzestał na odpowiednim doszlifowaniu na mikromeshu. Na mokro. Wcześniej należałoby oczywiście ustalić odpowiednio rozwarcie skrzydełek. Podsumowując kolejność czynności: 1. Wstępne szlifowanie zgrubne zarysowanej powierzchni. 2. Ustalenie rozwarcia skrzydełek. 3. Szlifowanie ziarna. 4. Delikatne polerowanie całości (można użyć jakiejś małej polerki i pasty, ale już bez ingerencji w ziarno) 5. Ten punkt jest opcjonalny, bo zależy od preferencji - jaką chcesz mieć tę stalówkę - lekko szurającą, czy gładką jak te chińskie. Tu osobiście stosuję polerowanie ósemkowe na twardej porcelanie (na mokro) i na końcu jeśli ma to być gładź absolutna - polerowanie na kawałeczku skóry (mam do tego pas wojskowy - wewnętrzna strona). Jest to bardzo żmudna czynność i wymaga wiele cierpliwości, bo bywało, że polerowanie trwało ponad godzinę !!! Ostatecznie stalówkę należy dokładnie umyć, usunąć zanieczyszczenia po szlifowaniu i polerowaniu (będzie tego sporo w szczelinie) i finał.
  13. Tu się kłaniają podstawy z metalurgii. Jeśli masz na myśli temperaturę, w której stal robi się czerwona (przy słabym oświetleniu zewnętrznym) to mamy do czynienia ~ 400 st. C. W tej temperaturze teoretycznie stal się uplastycznia, ale automatycznie utracimy ziarno irydowe, które jest osobnym elementem stalówki wtopionym w wysokiej temperaturze. Jest metoda odizolowania ziarna i grzanie samej blaszki. Jest to możliwe - stosuje się odpowiednie szczypce z mosiądzu z wyżłobieniem. Dosyć skutecznie odbierają temperaturę i wówczas można pracować z blaszką. Niemniej ja się już za to nie zabiorę, bo to bardziej robota jubilerska. Robiłem to może kilka razy i efekt był pozytywny. Nawet pozostał mi na pamiątkę gazowy palnik. Jednak powiem, że po takiej zabawie zmienia się struktura samej stalówki. Traci sprężystość. I mimo, że ją wyprostujemy nie będzie to już to... Pendoktorzy robią to raczej na zimno. Łatwiej jest pracować ze stalówką 14k / 18k Wyższe temperatury, ale elastyczność zostaje zachowana. Wracając do Twojej pogiętej stalówki, to powiem, że lipa. Tu się szpachli jak motoryzacji nie zastosuje. Ale spróbować warto. Wrzuć jakieś zdjęcie zobaczymy.
  14. No to masz już sprecyzowany problem. Teraz trzeba zaradzić - odesłać, albo poprawić (co w sumie jest dosyć proste).
  15. Spływak chiński nie będzie poprawnie współpracować z #6, bo ma niewłaściwy owal i przez to styka się ze stalówką zbyt małą powierzchnią. Musi być oryginalny #6. Są 3 krytyczne punkty, które mogą dawać taki efekt jaki opisałeś: 1. Stalówka ma zbyt mocno ściśnięte skrzydełka poniżej ziarna (już o tym wspomniałem). 2. Stalówka zeszła z taśmy niedoszlifowana od wewnętrznej strony i są "prześwity". (to się zdarza, ale stosunkowo rzadko) 3. Spływak w szczelinie ma mikro zanieczyszczenie, drobinkę tworzywa. Jest jeszcze jedna możliwość - leżąca bardziej w sferze chemicznej, a nie fizycznej. Opisywane to było gdzieś na forum. Chodzi o coś co utrudnia przepływ atramentu ze względu na tę właściwość chemiczną. Pomaga dokładne płukanie spływaka, stalówki w łagodnym roztworze octu spirytusowego, a później w wodzie destylowanej. Zawsze to robię przed zmianą atramentu i to działa. Przerabiałem taką walkę, właśnie z Kaweco wiele lat temu i już prawie poległem i znalazłem tę podpowiedź u dawnego, bardzo mądrego Forumowicza - Michała, którego tu już nie ma niestety...
  16. Nie wyrzucaj spływaka. Bardzo prosto go udrożnić. A ogrom tego typu "nieszczęść", które tu zasygnalizowałeś pochodzi ze zbyt mocno ściśniętych skrzydełek stalówki na odcinku tuż przed ziarnem. Jak wrócę z urlopu to obiecuję naprawić/uruchomić Ci to pióro (oczywiście gratis). Pozdrawiam Pablo.
  17. Dodam, że kilka lat przepracowałem przy wannach galwanicznych i moje wynurzenia nie pochodzą z Wiki. Natomiast co do oryginalności produktu, to może się tu ktoś wypowie, kto już przerobił ten temat.
  18. Nawet nie próbuj. To są przedmioty seryjnie pozłacane. Warstwa nieco grubsza niż 0,5 mikrometra. To nie jest jeszcze złocenie (coś pośredniego pomiędzy pozłotą, a złoceniem), a już na pewno nie platerowanie. Kontakt z kwasem (pewnie miałeś na myśli stężony np. HCL) odradzam. Takie cienkie powierzchnie galwaniczne mają niewidoczne gołym okiem, a nawet pod lupką - mikropory. Kwas wniknie w podłoże (mosiądz) i masz pozamiatane. Grube powierzchnie to co innego. Ale też bym uważał z metodą "na kwas". Są bardziej wyrafinowane metody sprawdzania powłok metalicznych, bez ryzyka uszkodzenia.
  19. Hej, pióro lakierowane. Lakier marnej jakości. Podatny na zarysowania. Klips wzorowany na Sheaffer 300. Na zdjęciach ciekawe, ale wykonanie...
×
×
  • Utwórz nowe...