Po przeczytaniu sporej liczby recenzji tutaj, z których wiele mi pomogło w zakupach (a zaszkodziło mojemu portfelowi, ale pióroza rządzi się swoimi prawami) doszedłem do wniosku, że wypadałoby dać też coś od siebie. Zacznę od krótkiej recenzji atramentu, który oszukał mnie swoją nazwą.
Spodziewałem się czegoś w okolicach "fern" na powyższej planszy, otrzymałem atrament które moje męskie rozumienie nazywa limonką, a powyżej najbliżej ma do chartreuse (francuskiego likieru ziołowego). Mniejsza o kulinaria, butelka koloru nie zdradzała, na kleksie wyglądało to przyjemnie:
Więc wziałem się za pisanie. Pierwsze wrażenie było kiepskie, ale tu winny głównie kiepski papier (jakiś stary zeszyt bez okładki, także nawet nie wiem co to za papier)
Zwłaszcza pisząc suchym Jinhao 599 (na samej górzee), ciężko się czytało tekst.
Na zwykłym papierze ksero było przyjemnie (noname bambusowy stub 1.5).
Na rhodii również
Atramentem pisze się przyjemnie, fajnie cieniuje. Na kiepskim papierze potrafił przebijać i strzępić tylko, jak obficie zalewałem kartki Ahabem, w normalnych piórach bez problemów. Papier rhodii potrafił przyjąć każdą ilość bez niepożądanych efektów ubocznych.
Na rhodii zasycha dwadzieścia kilka sekund. Jest w miarę odporny na wytarcie zaraz po zalaniu (lewa strona testu), 2 min pod wodą rozpuszcza go prawie całkowicie (prawa strona).
Tyle suchych faktów.
Po początkowym rozczarowaniu (nie tego chciałem), zacząłem dostrzegać w atramencie potencjał. Nie będę nim prowadził codziennych notatek, ale w dodatkowym piórze jako zakreślacz czy do kilku doodli w kalendarzu, może jakichś nagłówków, czemu nie?