Skocz do zawartości

Shiro Aka

Użytkownicy
  • Ilość treści

    122
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Shiro Aka

  1. Ja swoją przygodę z piórami zaczynałem od nabojów. Każdy inny system napełniania (dźwigienka, tłoczek, konwerter czy inne ustrojstwo) w latach 90-tych uważałem za archaiczny. Nabój to nowoczesność, wygoda, postęp. Jako totalny ignorant miałem swoją wizję świata. Młody i głupi . Teraz używam pióra z tłoczkiem, więc mam porównanie co i jak. Nabój. Zdecydowanie wygoda użytkowania. Koniec atramentu, odkręć, wyjmij/włóż, zakręć i ot, cała filozofia. Jak nie jesteś wybredny co do koloru/jakości to w marketach w działąch szkolnych za jakieś grosze możesz paczkę 50 nabyć. Mobilność pełną gębą. Poza tym jakby trochę czyściej. Nic się nie chlapie, nie kapie, nie cieknie, nie brudzi. Tyle w kwestii pozytywów. Na minus można zaliczyć słaby wybór kolorów, w zasadzie czarny, niebieski, czasem zielony albo czerwony. Inne, bardziej egzotyczne - może być problematyczne. No i wspomniane "standardy". Mnie zawsze dziwiło (na początku posiadania), czemu do mojego Parkera tak ciężko wchodzą standardowe naboje. A temu, że Parker ma grubszą wpinkę (jakieś kompleksy?), a standard naboje mają węższą dziurkę. Ale "jak się wdusi, to wejść musi" Brutalne, ale skuteczne, gorzej w drugą stronę. Tłoczek. Teraz używam pióra z tłoczkiem. Zacznę od minusów. Łatwo się upaprać przy napełnianiu. Maczanie stalówki w kałamarzu powoduje, że zostają ślady po atramencie na stalówce i czasem na sakcji, jak za głęboko zanurzysz. Trzeba wycierać, podsuszać a i tak palce są kolorowe. W terenie nie wymienisz / uzupełnisz atramentu bez targania flaszeczki. Z pozytywów oczywisty jest większy dostęp do kolorów. Nie jesteś ograniczony do jednej marki. Łatwo zmienić kolor "w trakcie". Spuszczasz dotychczasowy, przepłukujesz sekcję, tankujesz nowy i gotowe. Nie tracisz napoczętego naboju bo niewykorzystany atrament wlewasza do kałamarza. Tłoczki też mają chyba trochę większą pojemność od naboju, ale to może się różnić w zależności od producenta. No i oczywiście pióro z mechanizmem wygląda jakoś tak szlachetniej. Trzeba tylko pamiętać o przeglądach poziomu cieczy roboczej, a nie powinno zabraknąć w krytycznym momencie. Moje wnioski Dyskusja nabój czy tłoczek przypomina mi dyskusję papieros czy cygaro. Papieros (nabój) jest taki powszechny, nie wymagający zaangażowania. Natomiast cygaro (tłoczek) to już rytuał. Chwila na oderwanie się od świata: nie ma mnie, teraz napełniam pióro. Jak pisałem wszcześniej, na początku używałem nabojów. Odkąd mam pióro z tłoczkiem, po prostu urzekło mnie to rozwiązanie. Wczoraj odebrałem przesyłkę z tłoczkiem do Parkera i drugim do taniochy no-name, jaką używam. Co prawda sklep zaliczył małą wtopę, bo przysłał mi nie taki, jaki zamawiałem. Ale jeden mail i właściwy już do mnie idzie. Błędnego nawet nie chcieli spowrotem, więc mam jeden extra . Coś jest w tym, że odkręcasz pióro, otwierasz buteleczkę z kolorem, przygotowujesz chusteczkę. Rytuał jak nic. W końcu herbatę można zaparzyć z torebki albo mieć japońską ceremonię. ~Shiro
  2. Dzięki za linka. Moje płukanie wyglądało bardzo podobnie do opisanego. Minus ostatnia faza, zamiast wymoczyć w czystej wodzie po prostu przepłukałem pod kranem i przedmuchałem sekcję. Może jakieś resztki płynu zostały i nadają większy poślizg... Majstrowanie z sekcją na razie sobie daruję. Popiszę i poobserwuję czy to tylko moje wrażenie, czy faktycznie zrobiło się bardziej mokre. Co do podsuszania, na razie się wstrzymuję bo lubię mokre pióra. Tylko że po zafundowanej kąpieli trochę zlewają mi się okrągłe literki (o, a). Może w końcu przestanę pisać jakby kto mrówkę wypapraną w atramencie puścił po papierze . ~Shiro
  3. Ok, sekcja zakończyła kąpiele. Wspomagając się materiałami ogólnodostępnymi w sieci w temacie nib tuning dokonałem kilku delikatnych zabiegów. W efekcie pióro chodzi zdecydowanie lepiej. Efekt gumowatości jest już tylko lekko odczuwalny. W zależności od stosowanego papieru mam albo gładki ślizg, lekki efekt gumu albo nawet przyjemne skrobanie. Cała gama. Pod tym kątem jest lepiej. Na lekki minus mogę zaliczyć fakt, iż pióro zrobiło się bardziej mokre. Od początku pisało M-ką, teraz mam wrażenie iż jest to M+. Bardzo hojnie podaje atrament. Porównując próbki pisma przed zabiegami i po, zauważa się wzrost grubości pisma. Na razie zastanawiam się czy mi to przeszkadza. Zwyczajowo mam drobne pismo z lekko zamaszystymi zawijasami. Testując różne rozmiary stalówek zauważyłem, że F-ką mam tendencję do pisania maczkiem. Przy tej M-ce zauważam większy rozmach. Jak na razie większa mokrość (jeszcze) mi nie przeszkadza. Jakby kto znał jakiś myk na przysuszenie pióra, niech da znać. Wiedzy nigdy za mało. Wiem, że atrament zmienić i te pe. Na razie chciałbym popracować nad stalówką, jeśli się jeszcze da . ~Shiro
  4. Aktualnie 2 na chodzie, jedną Schrödingerową hybrydę. Znaczy trzy! A jak pójdę na szaber takiej jednej szuflady i dokonam wrogiego przejęcia to stan posiadania może ulec zmianie in plus. Zaraźliwe to forum jakieś jest.
  5. Zastosowanie pewnie by znalazł, znam ludzi, którzy wporst uwielbiają tego typu odcienie i stosują praktycznie do wszystkiego. Więc możliwość pisania takim kolorem byłaby wprost wymarzona. Sęk w tym, że pisanie piórem i wspomniane osoby to zupełnie odmienne bajki
  6. Faktycznie dość zielony jak na brązowy. Zgniła zieleń pasuje tu bardziej.
  7. Dla mnie najładniej wygląda na Rhodii. W innych próbkach jakiś taki... biskupi.
  8. Heh, Parkera to już jednego mam. Chyba nawet już pełnoletni Sonnet. A to Jinhao to wziąłem bo było drewniane, a przez lata używałem jakiejś taniochy drewnianej z zestawu podarunkowego i nie narzekałem. Jinhao poszło do kąpieli, spróbuję jeszcze popracować nad stalówką. Majątku nie kosztowało, więc i żalu nie będzie jak coś pójdzie nie tak. I ponawiam pytanie - skąd zorganizować narzędzia (micromesh itp)?
  9. Chyba czeka mnie lekkie szlifowanie. Jako lekko niezorientowany - gdzie zaopatrujecie się w materiały do szlifowania? Micromesh i te blaszki (mosiężne?), które widziałem na jakimś filmie na YT. A na razie sekcja idzie się moczyć.
  10. Jeśli byłaby to "wina" nowości pióra to w takim przypadku co lepiej: - po prostu pisać cierpliwie aż pióro się do ręki dopasuje - doszlifować na sucho na papierze Z podawaniem atramentu nie widzę problemów. To przerywanie, o którym wspominałem to bardziej z powodu gumowego kontaktu stalówki z papierem. Jak tylko lżej dociskałem to momentami przerywało, zwłaszcza przy laseczkach i ogonkach (l, g, j, k..). Ale sprawdzę i to, może faktycznie za mało atramentu leci. Dzięki za wskazówki. ~Shiro
  11. Uszanowanie, jakiś czas temu nabyłem pióro. Jinhao 8802 (recenzja na forum). Jako że to mój powrót do pisania piórem po latach przerwy, to i nie nastawiałem się na super wrażenia. Jak na razie eksperymentuję z atramentami. No i właśnie, podczas tych testów zauważyłem ciekawą przypadłość tego pióra. Otóż podczas pisania mam takie dziwne wrażenie jakbym posał po gumce do ołówka. Niby pisać się da, ale stalówka tak ciężko sunie po papierze. Papier - kolejna sprawa. Używałem standard drukarkowy, brązową kopertę, cienki i kremowy papier kalendarzowy, różne papiery zeszytowe. Nawet Oxforda specjalnie nabyłem do testów. Dla porównania używałem Parkera Sonneta z oryginalnym niebieskim Quinkiem, różnych stalówek na obsadce (Leonardt 41 oraz 300 i W. Mitchells Post Office). I tak jak Parker i Leonardt 300 po prostu suną gładko i przyjemnie; Leonardt 41 i Post Office lekko skrobią to Jinhao jest twarde i stawia taki wspomniany gumowy opór. Pióro nowe jakby co. Atramenty jakie stosowałem to były Rohrer&Klingner lipski czarny, Herlitz czarny, Hero Ink niebieski i aktualnie czarno niebieski. Bez względu czym zatankuję, efekt ten sam. Najlepiej chyba mi się pisze po zwykłym papierze drukarkowym - najmniej odczuwam opory. Za to na Oxfordzie - tragedia. Muszę mocniej dociskać, czasem przerywa, ogólnie pisanie jest męczące. I tu moje pytanie - co robię nie tak? O czym zapomniałem? ~Shiro
  12. Nie no... zielony bardzo ładny. Jakoś nigdy nie rozważałem zielonych dla osobistego użytku, ale ten wygląda tak pozytywnie, że aż się chce samemu wypróbować.
  13. W czeluści szuflady natrafiłem na Rohrer&Klingner Leipziger Schwarz oraz Herlitz Schwarz. Akurat wtedy, gdy zachciało mi się niebieskich. Atramentów zatrzęsienie, zdecydować się nie mogę, więc w ramach testów: Hero Ink: Washable Blue Hero Ink: Blue Black Dalsze zakupy w planach (jak w końcu się zdecyduję).
  14. Jako niebieski dość ładny. Dla mnie co prawda za jasny. I jakoś nie widzę podobieństwa do Parkerowego Quinka. Albo monitor mam nieskalibrowany, albo coś z oczami. Tak się składa, że reanimowałem mojego Sonneta i nabiłem nabojem z Blue Quink i ślad zostawia bardziej...wpadający we fiolet. Może nie przepłukałem wystarczająco dobrze i jakieś pozostałości czarnego mi się mieszają...
  15. Z drewnianym może być słabo. Wspomniane oferty OLX (albo poszperać w firmach reklamowych i od gadżetów) to pióra w granicach 20-30 zł, drewno różane ze "złoconymi" elementami metalowymi. Stalówka na 99% Iridium Point. Sam mam takie piórko, z zestawu podarunkowego. Lekkie, przyjemne w trzymaniu i utrzymaniu. Również wspomniane Jinhao 8802 (akurat moje ) to wydatek w okolicy 50 zł. Metalowe z drewanianą nakładką na korpusie. Wybarwienie jak w recenzji lub podobne do tych ofert OLX. I uwaga, zdecydowanie ciężkie. Aktualnie intensywnie testuję i bawię się atramentami. Co do wykonania nie mam zarzutów, solidne, precyzyjnie spasowane i jak dla mnie - łądne pod kątem estetycznym. Jak na razie nie wyrobiłem sobie zdania odnośnie stalówki. Na pewno jest "twarda" i M-ka, a przywykłem do miękkich F-ek. Za to zostawia ładny, gruby ślad na papierze. Cena nie poraża, więc można brać nawet do testów i bez żalu odłożyć jeśli okaże się nie takie.
  16. Współczesne podejście na temat powyższego. Jako nowinka designerska może być. Jako przedmiot użytkowy... jakoś tak nie bardzo.
  17. Cześć, pióro fajna sprawa. Ja wracam do pisania piórem po latach przerwy. Jakością pióra się nie przejmuj - ja zaczynałem jako nastolatek od Parkera Sonneta. Szybkie szkolne pisanie, potem studia, niewprawna ręka i fatalny charakter pisma. Nic na pióro nie wpłynęło. Działa i wygląda świetnie. A jak już pióro jest to zaraz zacznie się temat atramentów... wiem po sobie.
  18. Jak masz sentyment do pióra to naprawa jest zawsze opłacalna. Ja miałem dwa fajne pióra (jedno niestety poszło do kosza lata temu, czego teraz żałuję), któe uległy uszkodzeniu. Jedno postanowiłem reanimować. Zaznaczam, iż to jakiś podarunkowy no-name, więc i wartość mizerna. Ale poszukałem speca, poszedłem i oddałem do naprawy. Stalówkę Irydium Point wymieniono mi na Sheaffer'a. Zapłaciłem jakieś 20 zł (za to mógłbym sobie zupełnie nowego no-name'a kupić). Pióro nadal nie pisze , stalówka jakoś do spływaka nie dolega. Ale ja się nie poddaję i nadal walczę. Z twojego opisu wynika, że stalówce przydałoby się małe R&R. Zobacz ten film i sprawdź, czy pokazywane problemy nie są podobne. ~Shiro
  19. Bardzo ładny kolor. Aktualnie szukam jakiegoś takiego w tym odcieniu. Argh... a już praktycznie miałem wybrany jeden, a tu taki post. I znów jestem niezdecydowany.
  20. Przykład na mieszane uczucia, albo brak zdecydowania autora. Z jednej strony proste i klasyczne (stalówka i koprus), z drugiej bajeranckie (wąż i ten dwukolorowy kleks). Jakby ktoś dla żartu podmienił skuwki. Na pewno jest intrygujące. Tylko jeszcze nie zdecydowałem, in plus czy in minus.
  21. Szary to taki smutny kolor. Wygląda jak rozcieńczony wodą czarny, zdecydowanie nie mój styl. Choć próbki pisma wyglądają ładnie.
  22. Pozwolę sobie lekko odkopać temat. Z racji zakupu nowego pióra z tłoczkiem stanałem przed zadaniem załadowania przed użytkowaniem. Tak się złożyło, że w szufladzie miałem buteleczkę czarnego atramentu Rohrer & Klingner. Leżał tam od roku. Wyjąłem, napełniłem i zacząłem pisać. I zamiast łądnego i głębokiego czarnego koloru wychodził mi taki rozwodniony, szarawy. Brak jednolitej barwy, ale widocznie szary. "Spuściłem" atrament z tłoczka, zamieszałem buteleczką, wymieszałem wykałaczką i ponownie napełniłem. I moje pióro nadle zaczęło pisać na czarno. Wniosek - długo leżakowany zamajtam. Zaszkodzić nie zaszkodzi, a dodatkowo mam element rytuału.
  23. Dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że recenzja się spodobała. Moja żonka trochę dziwnie patrzyła jak brałem aparat, pióro i szedłem w krzaki. Ale i tak mnie kocha mimo moich wariactw, więc łaskawie nie komentowała. Poza tym mam ładny mech w ogrodzie i małe zboczenie na makrofotografię. Pogoda dopisała, efekty powyżej. Admof - że Parker ma swój standard to akurat wiem. A tłoczka poszukam. Chodzi mi po głowie jakiś ładny ciemny niebieski. Do tej pory uznawałem tylko czarny. Ale chyba mi się gust zmienia i zaczynam porównywać odcienie niebieskich. Na moje nieszczęście znalazłem. Iroshizuku Shin-kai... No ale nic, zew przyszłości. Przynajmniej mam cel. Jak wytrzymam to może kiedyś. Czas wrócić na atramentopedię (boski pomysł dla takiego początkującego jak ja) i poszperać.
  24. Dziękuję bardzo. W kwestii ceny to w okolicy 50 zł., w zależności od źródła. Na początek nie chciałem niczego drogiego. A że mam słabość do drewnianych...
  25. Uszanowanie, Panie. Panowie. Zaczniemy nietypowo, bo krótkim rysem historycznym. Jak to się stało, że wziąłem do ręki pióro. Z racji tego, że bazgram jak kura pazurem (bo pisaniem tego nie można nazwać), to chłopięciem w liceum będąc postanowiłem temu zaradzić. I zamiast lekcji kaligrafii wymarzyłem sobie pióro. I ciekawym zbiegiem okoliczności, niedługo później, dostałem moje pierwsze pióro. Nie byle jakie bo Parker Sonnet. Takie czarno-zielone w deseń moro, ze złoceniami. Szał ciał i w ogóle och i ach. Niestety młody i głupi wtedy byłem, to i z braku odpowiedniego zaopatrzenia w naboje (kupiłem zwykłe, krótkie takie) szybko skończył mi się oryginalny wkład. A zamienniki nie za bardzo chciały współpracować. Z pomocą przyszedł tata, wygrzebał z czeluści szufladowych jakieś zestawy podarunkowe i wręczył mi uroczyście mówiąc: masz i bierz. No to wziąłem i używałem. Jakieś no-name'y. Jedno cienkie aluminiowe, drugie, równie cienkie, za to drewniane. Oba pisały rewelacyjnie. Parker jakoś poszedł w odstawkę, ja skończyłem liceum i popełzłem na studia. I te taniochy poszły ze mną. A na studiach jak jest, każdy kto miał styczność - wie. Na początku jeszcze dawałem radę, z czasem coraz mniej i mniej. Aż w końcu ostał mi się zwyczajny długopis. A pióra jak leżały, tak leżały. Od wielkiego święta któreś brałem i sporadycznie używałem. Do czasu aż w krótkim odstępie czasu oba uległy uszkodzeniu (opowieść na inny czas). Efektem jedno poszło do kosza (dziś żałuję tego kroku), drugie, jako inwalida, nadal zalega i kurz zbiera. I co ile razy na nie spojrzę, to mnie nostalgia do pióra brała. Tak więc, na starość, postanowiłem odejść od trywialnych długopisów na rzecz szlachetnego pióra. I oto dochodzimy do konkluzji - jak postanowiłem, tak zrobiłem. Poszukałem, popatrzyłem, kupiłem. I oto dotarliśmy do meritum niniejszej recenzji. Po przydługim wstępie, zapraszam. Dla uatrakcyjnienia recenzji (i ordynarnego odciągnięcia uwagi od niskiej jakości tejże ) klimatyczny podkład dźwiękowy. (klik) Producent: Shanghai QuianGu Stationery Co., Ltd. Model: Jinhao 8802 wersja: metalowo - drewniane (kolor: orzech) Suche fakty: długość: 13,8 cm skuwka: 6 cm pióro ze stalówką: 12,1 cm waga: 39g Pióro przyszło do mnie zapakowane skandalicznie. Zawinięte w folię bąbelkową, wciśnięte w kawałek kartonu i wrzucone do kurierskiej koperty. Żadnego etui, kartonika, nic. Po odpakowaniu zaskoczenie. Pióro jest ciężkie. Porównując do tych co mam, prawdziwy grubas. Wymiarami nie odstaje, Parker jest nawet krótszy. No i te kolory. Głęboka czerń, metaliczny srebrny i oczywiście - orzechowa drewnowatość. Metalowe elementy są gładkie i śliskawe, natomiast drewno... jak to drewno. Przyjemne w dotyku, gładkie, ale bez poślizgu. Po otwarciu, do którego trzeba użyć trochę siły, ukazuje się stalówka. Jak dla mnie rozmiarem pasuje do pióra. Bliższe spojrzenie i widzimy ornament, napis Jinhao oraz oznaczenie 18KGP. Jako laik w tej materii nie podejmuję się komentarza na tym etapie. Mogę tylko powiedzieć, że stalówka wygląda ładnie, spływak jak spływak. Sekcja metalowa w całości, na dodatek wszystkie elementy spasowane perfekcyjnie. Czas odkręcić korpus i zajrzeć do środka. Tak wygląda w częściach. I tu moje pierwsze zaskoczenie - co to za ustrojstwo wystaje z sekcji? Wyciągnąłem i podziwiam - tłoczek. Do tej pory miałem gniazdko na naboje, a tu takie bajer. W pierwszym odruchu - ło jeżu, je nie umię. Zaraz potem - ale fajne. I jak typowy Polak zaraz pomajstrowałem. To czarne z tyłu to nakrętka. To w środku to śrubka. Kręcąc jednym - drugie się przesuwa. Strzykawka na śrubkę - fajnie. Tylko czy ja mam jakiś kolorowy napełniacz? Ale zanim do tego dojdziemy, przyjrzyjmy się pozostałym elementom. Korpus w pełni metalowy, w środku wydaje się mosiężny, z drewnianą okładziną zewnętrzną i czarnym lakierowaniem pozostałych elementów. Skuwka w pełni metalowa, lakierowana, ze srebrno-metalowymi elementami i spinką. Wewnątrz plastikowy wkład zatrzaskujący. Co ciekawe, zamknięcie jest "długie" i kończy się przyjemnym "klik". Zdecydowanie mi się podoba. Pomimo znacznego ciężaru pióro dobrze leży w mojej dłoni. Bliższe oględziny ukazują szczegóły wykonania. Na pierścieniu skuwki, w miejscu gdzie styka się z korpusem, grawerunek "JINHAO", na spince logotyp przedstawiający konny rydwan z dwom jeźdźcami, wspomniane na stalówce ornamenty. Logotyp oraz nazwa powtórzone nawet na mosiężnym elemencie tłoczka. No dobrze, jak pióro wygląda to chyba już wszyscy wiedzą. Ale jak to cudo pisze? Niech przemówi obraz. Ale wpierw ostrzeżenie, materiał drastyczny pod kątem estetyki wykonania, nie dla osób o słabych nerwach... Pierwsza próbka pisma wykonana na zwykłym papierze ksero/drukarkowym. Moje pierwsze próby pisania wykonałem w jakimś notesie - porażka. Pióro chodziło "gumowo", ciężko i zostawiało nierówny ślad. Na szczęście okazało się, że to wina papieru. Na innych już było zdecydowanie lepiej. Stalówka jest twarda i taka "okrągła". Znaczy ślizga się. Moje poprzednie pióra miały tendencję do drapania w odczuciu. To jest gładko okrągłe. Zupełnie inne. Poza tym ślad grubszy niż oczekiwałem. Stalówka w rozmiarze M, zdecydowanie. Próbka pisma nr 2 to już inny notes, jakiś promocyjny. Niestety nie mam danych technicznych. Ale nie taki zły jak mi się wydawało, ładnie przyjmował atrament. Tutaj zrobłem małe porównanie. Nowe Jinhao oraz mój pełnoletni Parker, którego specjalnie reanimowałem na tę okazję. Z racji braku odpowiednich naboi, tymczasowo załadowałem do Parkera jakiś czarny nabój znaleziony w szufladzie. Papier no-name, atrament pewnie jakaś chińszczyzna, normalnie profesjonalna recenzja. Ale już zapewne zauważyliście czym załadowałem Jinhao. Tak, dobrze odcyfrowaliście moje gryzmoły. Atrament to Rohrer & Klingner, #707 Leipziger Schwarz. Śmieszna historia z tym atramentem. Dwa lata temu naszło mnie na kaligrafię. Kupiłem obsadkę, kilka stalówek. Potrzebowałem jeszcze jakiegoś atramentu. W sklepie, w którym dokonywałem zakupów przejrzałem ofertę i wybrałem najładniejszą buteleczkę czarnego. Tak, to był R&K. Coby nie przedłużać, szybko mi przeszła ochota na kaligrafię (znów - złe papiery), atrament został. Tak więc jak Jinhao przyszło, był jak znalazł. Dopiero ostatnio, przeglądając forum dokładniej, doczytałem, że jest to coś lepszego od "przeciętnego czarnego"... I tutaj zakończę moją radosną twórczość. Oceny nie będzie bo pióro nadal w fazie testów. A i podstawowej wiedzy brak więc nie będę się kompromitował. Jak na razie pióro mi się podoba. Może trochę za grubo pisze, ale to kwestia przyzwyczajenia - za długo używałem skrobiących eFek. Na koniec mała galeryjka. ~Shiro Cała galeria pióra (fotki 3072 x 1728) Próbki pisma (skany 1200 DPI)
×
×
  • Utwórz nowe...