Skocz do zawartości

Alveryn

Użytkownicy
  • Ilość treści

    3294
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Alveryn

  1. @aoirghe: masz rację. Dlatego kiepski ze mnie klient. Ale przyznasz, że akurat w Twojej branży trzeba dużo wiedzieć o towarze i często trzeba kupującego, mówiąc niezbyt ładnie, "urobić", żeby nie wyszedł z pustymi rękami. Wydaje mi się, że z piórami jest podobnie.

    Ja tam poszedłem jednak coś kupić, tylko nie potrafiłem gęby na kłódkę trzymać, a potem sprzedawcy już nie obchodziło, po co tam jestem.

    BTW, pióro przeżyło podróż?

  2. Choć ze mną Alveryn. Chciałbym naocznie zobaczyć ten sklep i jego wrogość :P

    Ja tam już nie pójdę. Ale bardzo proszę: pod Centralnym wsiadasz w tramwaj 22 na przystanku w stronę Ochoty, wysiadasz na przystanku Cmentarz Żydowski i jesteś pod Klifem. Sklep jest w połowie drogi między wejściami.

    Zrób mi tę przyjemność i zadaj obsłudze jakieś ambitniejsze pytanie o asortyment.

  3. Masz rację, trochę dramatyzuję. To tak w ramach odreagowania, bo mnie tego typu przygody potrafią długo prześladować. Wychodzę im naprzeciw.

    Jeśli chodzi o ten konkretny sklep, to był już trzeci nieprzyjemny (dla mnie) incydent. A że uciekłem, to fakt, stchórzyłem. Tylko co bym zyskał, zostając? Miałem im jeszcze dać zarobić? Następnym razem...

    Hmm... Jakim następnym razem? ;)

  4. To strona KEM'a. Ma popularyzować miłość do piór i nie tylko.

    Miłość nie tylko do piór czy nie tylko miłość do piór? :P

     

    Cena końcowa, tradycyjnie, z sufitu, ale przynajmniej to przezroczyste wygląda na zachowane w niezłym stanie. Praktycznie Kawuska Crystal w wersji ze stalową stalówką.

     

    A teraz sprzedawca zarzuca nasz ryneczek Omegami.

  5. Mój aktualny "dream pen"? MB Agatha Christie za mniej niż 3k PLN. Może być luzem. :P

     

    A tak bardziej realistycznie: kolejny LeGrand. Zawsze jest miejsce na kolejnego LeGranda. Najlepiej z uszkodzonym tłokiem, za to tanio - chwilowo mam części zamienne. :P

     

    Uwielbiam kupować MB z drugiej ręki. To zawsze jest przygoda. Chyba nie umiałbym się tak cieszyć MB ze sklepu.

  6. Czasem jestem nawet tym, co puka...

     

    Ostatnia przygoda w Autografie skłoniła mnie do autorefleksji. Abstrahując od tego jednego przypadku, z punktu widzenia sprzedawcy w sklepie z drogimi piórami (albo antykwariusza), jestem wrzodem na tyłku. Upierdliwą drzazgą. Zawinięta rzęsą. Kamykiem w bucie.

     

    Dlaczego?

     

    Pomyślmy...

     

    1. Bardzo rzadko kupuję w sklepach. A jeśli już, to zwykle nic droższego niż 1000 zł. W sklepach zaopatruję się w papier, atramenty, konwertery - raczej nie w pióra. Po prostu mnie nie stać na regularne zakupy na rynku pierwotnym. Nawet, gdyby było inaczej - patrz niżej.

     

    2. Zajmuję czas. Przyłażę, kręcę się po sklepie, chucham na szybę, zużywam tlen i fotony odbite od eksponowanych piór. Do tego nie pozwalam sobie pomóc. A przecież sprzedawca nie może tak po prostu spuścić mnie z oka.

     

    3. Marudzę. Zadaję jakieś abstrakcyjne pytania o producentów, modele, wykończenia. Komentuję, narzekam i potrafię takim słowotokiem atakować nawet przez kilka godzin.

     

    4. Za dużo wiem. Siedzę w internetach, gapię się na zdjęcia, porównuję ceny, czytam recenzje. Gromadzę informacje o wadach konstrukcyjnych i częstych usterkach.

     

    5. Kupuję w sieci. Przez to odruchowo odnoszę ofertę do tego, co widziałem na aukcjach. Pióro w sklepie zwykle nie ma szans kosztować mniej, niż na ebayu (wyjątki się zdarzają). Żaden sklep nie ma szans mieć takiego asortymentu, jaki leży w ezatoce, czy nawet na alledrogo.

     

    6. Szmaciarz ze mnie - nie brzydzę się piór tanich, a nawet używanych. Starych. "Cenne antyki", które kiedyś jeden sklep w ramach komisu wystawiał po ok. 1000 zł, kupuję sobie na Kole albo na aukcji po 100-200 zł. Kto to słyszał, żeby kupować złotą stalówkę za mniej niż tysiaka? Przecież piór się nie pożycza. To intymny przedmiot, który powinien trafić do grobu wraz z pierwszym właścicielem...

     

    7. Naprawiam. Nie wyrzucam. Przez to jeszcze mniej kupuję. Przez to kupuję jeszcze taniej. Z czasem umiem naprawić coraz więcej. Co, swoją drogą, jest też moim przekleństwem, bo niektóre rzeczy wymagają naprawdę dużo czasu i dłubania. A nie umiem po prostu odpuścić.

     

    8. Za bardzo wnikam. Widzę, że pióro na wystawie ma pogiętą i prowizorycznie wyprostowaną stalówkę. Widzę, że stalówka jest krzywo osadzona. Widzę niewielkie rysy i inne ślady na spływaku, świadczące o tym, że ktoś demontował stalówkę w "nowym" piórze. Widzę ślady atramentu. Widzę skazy na tworzywie. Widzę uszkodzenia opakowania.

     

    9. Jak już pisałem wyżej, szmaciarz ze mnie. Szanuję swoje pieniądze bardziej, niż marżę. Dlatego, o zgrozo, targuję się. Praktycznie zawsze. Bo przecież mogę, prawda? Nie chodzi mi przecież o jakieś wielkie oszczędzanie kosztem sklepu, ale bardziej o gest, który pomoże mi zwalczyć moralniaka po zakupie. W najgorszym wypadku mi odmówią.

     

    BTW, Autograf to jedyny stacjonarny sklep w Warszawie, który kilku piór mi nie sprzedał przez prosty fakt, że nie byli skłonni zejść z ceny katalogowej nawet o 1% (przy piórze za ponad 500 zł). Argument? Za tanie modele wybieram i nie opłaca im się. Wszędzie indziej, gdzie kupowałem, jakoś się opłacało; te kilkadziesiąt piór w ciągu 8 lat, w kilkunastu warszawskich, jednym poznańskim i jednym radomskim sklepie jednak kupiłem.

     

    10. Pisuję na forum. Akurat z tym mnie mało który sprzedawca kojarzy, a i ostatnio mniej mnie tu widać, ale fakt jest faktem. Wylewam swoje żale na niekumatą obsługę, kiepską ofertę i wysokie ceny. Dzielę się informacjami o znalezionych, powtarzających się usterkach. Krytykuję.

     

    Podsumowując, zły człowiek ze mnie. \m/

  7. nikt nie zauważył że nasze forum jest realnym zagrożeniem dla sklepów, wiemy jakie są ceny za granica, wymieniamy się informacjami, robimy zakupy grupowe - każda nowa osoba na forum to potencjalnie stracony klient :)

     

    Słuszna uwaga. Zastanawiałem się nad tym w drodze do domu i wychodzi mi na to, że jestem złym człowiekiem. ;) Aż mam ochotę coś napisać...

     

    Żeby nie było, post na forum poszedł ok. 30 sekund po przekroczeniu progu sklepu. Gdybym zaczekał do powrotu do domu, pewnie bym się rozmyślił. Niech żyją smartfony! :P

  8. Myślę, że szkoda zachodu. Te sklepy prawdopodobnie utrzymują się z pewnego stałego grona klientów, których traktują szczególnie. "Abonentów" czekających na kolejne edycje limitowane po kilkadziesiąt tys. zł. Ta grupa generuje obrót wystarczający na funkcjonowanie lokalu. Nie potrzebują takich szaraków, jak ja, i nic im się nie stanie, jak sobie pójdę kupić ten nieszczęsny atrament gdzieś indziej.

     

    W tym sklepie zawsze spotykałem się z nieco innym nastawieniem, niż np. u Bazarnika czy w Tompim (gdzie ostatnio przez dwie godziny trułem właścicielowi o piórze, którego w końcu nie kupiłem; a jednak wytrzymał, nie obraził się i za to szacun). W Autografie zawsze wyczuwało się chłód w stosunku do "zwykłych" klientów. Można to nazywać chłodnym profesjonalizmem, ale mnie takie podejście lekko niesmaczy. Wolę, kiedy sprzedawca potrafi rzucić jakąś piórową anegdotą i nawet zakup paczki nabojów traktuje z taką powagą, jakby to był limit Montegrappy.

     

    Generalnie, dostało mi się na nadgorliwość. Czasem przesadzam z zapraszaniem na forum. Mam jakieś takie głupie poczucie misji, żeby "nawracać" każdego, kto się napatoczy. Prędzej czy później musiałem przegiąć. A że akurat w tym miejscu tak mnie potraktowano, za specjalnie mnie nie dziwi. To pasuje do moich wcześniejszych doświadczeń z tym sklepem. Zwłaszcza, jeśli chodzi o przygody z poszukiwaniem złotej stalówki Viscontiego (gdzieś o tym pisałem).

     

    (A w torbie miałem to, więc w sumie dzień nie wypadł najgorzej. W tym roku brodaty grubas przyszedł wcześniej :P).

  9. Poszedłem kupić atrament w sklepie Autograf w warszawskim CH Klif. Klient przede mną, po zapłaceniu, dopytywał się sprzedawcy o to, czy pisze piórem i ewidentnie był zainteresowany tematem. Poleciłem nasze forum. Efekt? Zostałem wyproszony i, mimo tłumaczenia, postraszony ochroną. Atramentu nie kupiłem.

    Być może sprzedawca myślał, ze próbuję czymś handlować. Może popełniłem gafę, ale, w sumie, mam to w nosie. Są inne (tańsze, lepsze, mniej chamskie) sklepy. Mam nauczkę na przyszłość. :)

  10. Tłumaczenie, że administracja nie odpowiada za warunek postwiony przez twórcę, obraża moja, i pewnie nie tylko moją, inteligencję. To nie twórca zarządza forum. On może sobie stawiać warunki, jakie zechce, ale akceptuje je lub nie i bierze za to odpowiedzialność administracja.

    Nie znasz Smagi. ;)

    Nie ma obowiązku kupić tego pióra. Projekt forumowego Wilanda wałkowany jest już ponad dwa lata na obu forach. To, co mamy teraz, jest prawdopodobnie wynikiem trudnego kompromisu, z czynnikami takimi jak koszty, liczba piór, walory użytkowe i zgodność z wizją artystyczną. Inaczej się widocznie nie dało.

  11. Bardzo fajnie, Claash. Najlepiej rzucić docinkiem potencjalnie obrażającym kilkaset osób, a potem wymiksować się z wątku. Poziom forum jest taki, jak treści publikowane na nim przez użytkowników. Do siebie pijesz, czy uprawiasz klasyczne polactwo?

  12. Na Edisona pewnie bym się skusił, ale pod dwoma warunkami:

    - nie więcej niż 800 zł,

    - nie mniej niż 14 K.

     

    No i ładne by musiało być, najlepiej bezklipsowe. A tymczasem Wiland kusi...

    Ktoś zauważył, że to pióro z opcją nabiurkowości? :P

  13. Kiedyś na którymś anglojęzycznym forum strzelili sobie "forumową" Nakayę. Kto chciał, zamówił. Kto nie chciał, nie zamówił.

    Nie ma obowiązku posiadania pióra forumowego. Nie rozumiem, w jaki sposób fakt, że ktoś takowe kupi, ma go czynić lepszym.

    Piór w tej edycji jest mało, producent przewidział taką formę dystrybucji i tyle w temacie. Wiland nigdy nie był marką nastawioną na masową produkcję.

×
×
  • Utwórz nowe...