Średniowieczny atrament - INKAUST GALASOWO ŻELAZOWY Odkrywamy stare umiejętności na nowo.
Powiem szczerze, że próba wiernego odtworzenia starego przepisu zakończyła się niepowodzeniem. Zresztą te przepisy są bardzo różne a inkaust jeden Jak zwykle "sedno tkwi w szczegółach". W dawnych czasach wyrabiano atramenty chałupniczo, na własne potrzeby w klasztorach i na dworach szlacheckich, i to w zadziwiających ilościach, np. "... weź i nastaw beczkę...". Stąd taka różnorodność przepisów które były rozpowszechniane, często regionalne. Dziś producentów jest niewielu a receptury pilnie strzeżoną tajemnicą. Sekretem jest dobrze roztworzona guma arabska. Ja kupiłem 100g w sklepie z przyborami artystycznymi w postaci surowych kryształków. Wikipedia podaje, że rozpuszcza się już 1:2 części wody. Ale to wątpliwe (klej-galareta). Roztwór który emulguje inne substancje to 1:10 a nawet 20cz wody, a i tak trwa to bardzo długo nawet na gorąco. Trzeba intensywnie mieszać.
Galasy dębowe zebrałem jesienią nad J.Swarzędzkim, i stare zasuszone, i świeże "jabłuszka", pół na pół , 16 gram nastawiłem z 160ml wody (1:10) na 3 dni. Odcedziłem i pozostałą pulpę galasową gotowałem z nową porcją wody 100ml i octem 5ml aż się połowa wyparowała. Oryginalne przepisy różnie radzą: nastawić z wodą, niektóre że z wodą i octem, na 2 tygodnie aż do silnego zapleśnienia, enzymy ponoć wydobywają kwas galusowy, inne żeby galasy gotować w 3 ratach, zawsze biorąc świeżą wodę -taka ekstrakcja. Żelazo pozyskałem, według dwóch przepisów, jako octan żelaza, chociaż większość zaleca koperwas (witriol), i tu też różnie: jako siarczan żelaza(II) FeSO4 zielony, albo zalecany jest też chlorek żelaza FeCl2 zielony i FeCl3 rudy, oba bardzo dobrze rozpuszczalne w wodzie i chyba o to właśnie chodziło. Dawniej wszystko to nazywali koperwasem.
Do żelaza i galasów również, przepisy zalecają ocet drzewny, o jakim stężeniu?, nie wiadomo, albo wg. najstarszych receptur -skisłe piwo . Ja użyłem kuchenny ocet spirytusowy 10%. We wysokim słoiczku zalałem wióry stalowe o 3cm powyżej aby nie miały kontaktu z powietrzem. Reakcja nie jest gwałtowna ale intensywna, wydziela się wodór H2. Na początku powstaje octan żelaza Fe(COH3)2 bardzo dobrze rozpuszczalny w wodzie, tak więc roztwór jest klarowny, bezbarwny i przeźroczysty. Ale reakcje nie ustają, stale jest bąbelkowanie i na 3 dzień zaczyna pojawiać się wodorotlenek żelaza FeOH3 nierozpuszczalny w wodzie, pospolita ruda rdza (tej nie używamy!).
Roztworzenie inkaustu - ważna kolejność!
Orientacyjne proporcje: roztwór 1:10 gumy arabskiej 3%, wyciąg 1:10 galusowy 92%, roztwór nasycony (bo ze słoiczka z żelazem) octanu Fe 5%, rzeczywisty skład zależy od koncentracji składników i wyniknie z miareczkowania mieszaniny. Gumy potrzeba naprawdę niewiele. Do gumy dodajemy kropelkę niebieskiego atramentu szkolnego tak aby po jednorodności koloru upewnić się, że nie pływają "meduzy" nierozpuszczonej gumy. Dodajemy wyciąg z galasów dokładnie mieszając, jednorodność koloru upewnia nas, że jest rozmieszane. Lepszy atrament dostajemy gdy galus ma większe stężenie. W tym celu już rozrobiony galus+guma odparować np. przez gotowanie do 2/3 a nawet 1/2 objętości. Wtedy i guma ma czas się rozpuścić, a atrament dostanie intensywną barwę. Ostrożnie miareczkując dodajemy octanu Fe intensywnie mieszając, tak aby powstająca czarna zawiesina żelaza (związek Fe i Taniny) dyspergowała w mieszaninie dzięki gumie arabskiej. Nie można dopuścić aby powstały płatki żelaza. Gdy kolejne krople octanu Fe nie powodują czernienia, reakcja jest zakończona. Uwaga: lepiej dodać mniej żelaza (zostanie ładna czerń) niż za dużo (dostaniemy rudą zupę). Wygodnie to sprawdzić przez rozmazanie kropli inkaustu na kartce i spuszczenie kropli Fe z jednego boku i kropli galusa na przeciwny. Jeżeli nastąpią zmiany koloru to będzie widać czego brakuje, a czego za dużo:). UWAGA: kolor ustali się dopiero po kilkunastu minutach, nie spieszyć się! Atrament chociaż mętnawy powinien być jednorodny i w cienkiej warstwie przeźroczysty, koloru fioletowo-granatowo czarnego, bardziej lub mniej zagęszczony w zależności od ilości gumy. Na papierze nie będzie zbyt intensywny ale wysychając ściemnieje do czarnego, a z czasem jak to inkaust, nabierze rdzawych akcentów. Kolor można poprawić dodając pigmenty, ale oczywiście najwięcej uroku posiada w swej czystej, podstawowej postaci, tak jak dobre piwo tylko słód, chmiel i woda: XV-XVIw. Bawarskie Prawo Czystości (niem. Reinheitsgebot). Sam inkaust jest całkowicie wodoodporny, pozostaje nawet gdy dodane kolory woda wypłucze. Niewłaściwą ilość gumy arabskiej poznajemy po tym, że inkaust jest kisielowaty (za dużo gumy) lub rozwarstwia się, przesiąka przez papier i pajączkuje na boki (za mało gumy). Niestety długo przechowywany rozwarstwia się, trzeba mieszać. Problematyczne jest poprawianie lejności atramentu gliceryną -należy sprawdzić. W każdym razie gliceryny nie wolno dodawać na początku bo guma się rozwarstwi (zważy). Na podstawie dawnych przepisów (XI-XIXw.) i własnych doświadczeń, Klerk Inkaust pisze niezawodnie stalówką albo jeszcze lepiej gęsim piórem , efekt jak nie z tej epoki, można się zadziwić, tak jakbyśmy cofnęli się o 500, a może 1000 lat? Pismo nie tylko ma zmienną kreskę, to dzięki stalówce, ale urzeka też zmiennością intensywności barwy, prześwitami które później zrudzieją, co jest urokiem inkaustu. Odważyłem się, zaryzykowałem i napełniłem wieczne pióro (oczywiście takie za 15,-zł). Śmiga rewelacyjnie, dobrze jeśli ma elastyczną stalówkę, jeśli nie to warto przerobić przez pocienienie. Jednak efekt nie dorównuje maczance ponieważ podaje atrament równomiernie i brak charakterystycznego cieniowania. Nie wolno jedynie dopuścić do wyschnięcia, bo jak stanie to na amen. Żelazo utleni się do tlenków i wodorotlenków (pospolita rdza) i wodą nie ożywimy naszego piórka. Ale i na to jest rada: trzeba przepłukać w 15%-25% kwasie ortofosforowym (V) H3PO4 czyli dostępnym w sprzedaży odrdzewiaczu, lub Coca-Colą która ma również dość dużo tego kwasu, dlatego po C-Coli czujemy dziwnie szorstkie zęby -to ten kwas zżera szkliwo na zębach. Swoją drogą dziwię się bardzo, że ludzie kupują tę truciznę za tak wygórowaną cenę już od tylu lat, ale cóż... selavi. Jako ciekawostkę mogę dodać, że wyciąg galusowy tak intensywnie reaguje z żelazem, że można nim pisać bez żadnych dodatków, pod warunkiem użycia klasycznej stalowej stalówki (jak sama nazwa wskazuje) Po prostu żelazo się rozpuszcza, pismo pojawia się dopiero po kilku minutach, znikąd -czary! A stalówka znika -to czarna, ta zła, magia To prawdopodobnie we wczesnym średniowieczu tak odkryto barwiące właściwości galasów, krojąc je, z ciekawości, żelaznym nożem. Dlaczego nie? Skoro sięgano po takie medykamenty jak np. jaszczurcze oczy W mojej recepturze podałem jak uzyskać inkaust jak najlepszej jakości, czarny i jednorodny, cel do którego dążyli średniowieczni alchemicy. Idealny inkaust niewiele różni się od współczesnych szkolnych atramentów (barwa, lejność), no z wyjątkiem wodoodporności i wyjątkowej trwałości, bijąc konkurencję na głowę, gwarancja na 2 tyś lat! Ale żeby mieć więcej frajdy warto coś zepsuć w recepturze aby dostać mniej udany atrament, taki powiedzmy postarzony o 5oo lat, wtedy "rudzielec" będzie cieszył oko już na trzeci dzień Zresztą o pomyłkę łatwo, więc za pierwszym razem na pewno zrobicie właśnie taki funny (kurczę, ten angielski wciska się wszędzie). Pomyślnych eksperymentów i miłej zabawy!