Skocz do zawartości

aoirghe

Użytkownicy
  • Ilość treści

    1499
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez aoirghe

  1. Oj tam, oj tam... każda z Was miała, ma lub będzie mieć coś różowego.

    Święta prawda :)

    Po powyższych głosach krytyki aż strach bronić tego pióra, ale potrafię wyobrazić sobie odpowiedni dla niego kontekst. Kojarzy mi się z beztroską na plaży w Miami, barem z kolorowymi koktajlami, i w torebce takie pióro... czemu nie? :)

    Albo inaczej: czarna elegancja, makijaż w stylu gotyckim, od ponurego nastroju aż dusza boli - i wówczas w dłoni pojawia się różowy Pelikan...

  2. Przyszło mi na myśl: a co jeśli list zginie po drodze? Może umówmy się, że jeśli oczekiwanie na odpowiedź będzie się baaardzo wydłużać, to zapytamy swojego interlokutora, czy list otrzymał? A może ktoś ma jakiś inny pomysł, jak się zorientować, czy korespondencja zamarła z przyczyn naturalnych czy też z winy poczty?

  3. Dostałam wczoraj w prezencie od męża pióro, które mnie uwiodło na spotkaniu w Warszawie, gdy adamon pozwolił macać zawartość swojej walizki. TWSBI mini: gallery_2551_65_68847.jpg

     

    Jest to pierwsze współczesne pióro które nabyłam od wielu, wielu lat (ach, przepraszam, nie tak dawno nabyłam jeszcze pewną piękność od tsyrawe, ale to inna bajka jest). I nie wiem, czy jestem zwyczajnie rozpaskudzona moimi ulubionymi staruszkami, czy cuś, ale każde nowe pióro wydaje mi się za twarde i za suche... I co z tym zrobić?

  4. No nie! :o Faktycznie, liczyłeś dwa dni. :) Zważywszy, że na jednym konwerterze o pojemności 1,1 ml pisze się mniej więcej przez tydzień to wychodzi 7622 tygodnie, czyli jakieś 146 lat - totalne szaleństwo! B)

    Jeden konwerter to przy intensywniejszym liczeniu zadanek z matematyki wypisuję w ciągu wieczora...

  5. pigol, fantastyczna opowieść! I nasuwa się refleksja, że nic nowego pod słońcem :) Ja też miałam w swoim życiorysie podobną inicjatywę. Gdy chodziłam do szkoły podstawowej, w telewizji emitowany był kostiumowy serial "Rodzina Palliserów". Tak mocno poruszył naszą wyobraźnię, że przez dłuższy czas pisaliśmy do siebie w klasie listy jako postacie tego serialu. Zabawa rozrosła się tak, że nasza mini "arystokratyczna" społeczność zaczęła produkować na swój użytek potrzebne gadżety. Kolega obdarzony talentem plastycznym skrupulatnie rysował zestawy pistoletów do pojedynku, za które zresztą kazał sobie słono płacić. Na szczęście pieniądze też rysowaliśmy. Potem ów kolega skończył łódzką filmówkę i został operatorem filmowym. Ciekawe, czy pamięta, że zaczynał od pistoletów... Do dzisiaj mam paczkę listów z tamtych czasów.

×
×
  • Utwórz nowe...