Skocz do zawartości

I am the danger


Alveryn

Polecane posty

Według mnie sprzedawca w sklepie jest od tego aby z nim porozmawiać o towarze, pogodzie lub d.pie Maryni. Jeśli sprzedawca chce tylko podawać towar i nabijać na kasę to lepiej postawić samoobsługową kasę - na to samo wyjdzie, a oszczędność na etacie większa ;) Po to on tam siedzi, aby klienta zainteresować czymś, odpowiedzieć na pytania, doradzić w wyborze, zwłaszcza w tak wąskiej dziedzinie jak pióra wieczne. Musi być cierpliwy, kulturalny i mieć dar przekonywania. Jeśli będzie podchodził do klienta tak jak "ekspedientki" z mięsnego w czasach PRL to niedługo nie będzie miał gdzie pracować, bo ludzie będą woleli kupić w sieci.

 

Tak jak nie każdy może być lekarzem, tak nie każdemu pisane jest zostanie sprzedawcą. Do tego też trzeba mieć umiejętności poza nabijaniem towaru na kasę. Gwarantuję, że uprzejmy sprzedawca obroni się sam, a nawiązana trwała relacja z klientami odpowiednio zaprocentuje. Klient lubi wiedzieć, że jest nie tylko po to, aby ktoś z niego wyciągał pieniądze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Klient lubi wiedzieć, że jest nie tylko po to, aby ktoś z niego wyciągał pieniądze.

Tak, z pewnością. Na tej właśnie zasadzie opiera się cała branża reklamy. Co jednak znaczy tylko tyle, że klient jest dopieszczany przez takich miłych panów i panie tylko po to, by ktoś z niego wyciągnął jeszcze więcej pieniędzy. Dziękuję, nie skorzystam :)

Powinien obowiązywać obopólny szacunek i uczciwe zasady. Według mnie uczciwe jest nieudawanie, że sklep jest czymś innym niż sklepem, a sprzedawca jest tam po coś innego niż sprzedawanie. Do stwarzania pozorów i pociechy duchowej służą inne miejsca. Kiedy idę do lekarza oczekuję kompetentnej i skutecznej porady, a nie głaskania po główce. W sklepie oczekuję fachowej porady na temat, a nie przypochlebiania się. Oczywiście uprzejmość, o której piszecie, jest wspaniałą cechą, ale wszędzie, nie tylko w sklepie i nie tylko z jednej strony lady :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam jeden ulubiony sklep stacjonarny w swoim mieście. Nie jest tam tanio, ale zdarzają się perełki. Panie ekspedientki są sympatyczne, mimo mojego marudzenia, przebierania i macania towaru. Z kompetencjami bywa różnie, bo to nie jest sklep stricte z piórami, ale też artykułami dla artystów, więc asortyment dość szeroki. Należy zrozumieć, że mogą nie mieć w małym palcu informacji na temat każdego modelu pióra, ale za to chętnie wysłuchają moich uwag. Wielokrotnie zdarzało mi się zabierać głos w dyskusji pomiędzy Paniami Ekspedientkami, a niezdecydowanym klientem. Doradzałem, dawałem nawet popróbować pisania jakimś swoim prywatnym piórem (tak było w przypadku osoby, która nie mogła się zdecydować na rozmiar stalki w Pelikanie, sklep nie miał na stanie EF, ja miałem, to dałem porównać - w efekcie klient kupił F-kę i zamówił dodatkowo EF-kę - sklep więc zarobił ciut więcej).

 

Z całą pewnością nie kupię u nich np. takiego Edsona za 3600,00 zł, skoro w sieci mogę go dostać za 2400,00. One to wiedzą, ja to wiem. Nigdy jednak nie rzucam tekstami w stylu "a na Allegro to można dostać taniej", bo uważam to za nietakt. Jeśli umówię się na zamówienie np. jakiegoś konkretnego atramentu, notatnika, pióra, papieru, itp., to odbieram i przepłacam. Taka wzajemność, wydaje się - uczciwa. Z Paniami Ekspedientkami jestem w na tyle dobrej komitywie, że jeśli dotrze moje zamówienie, to dzwonią do mnie po prostu z informacją. Taka obsługa jest super, natomiast pacyfikowanie klienta za próbę dyskusji szkodzi sprzedaży w dłuższej perspektywie. Aha, ja też się zawsze targuję ;) Czasami nawet z pozytywnym skutkiem ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Autografie sprzedają trzy osoby: starszy pan, starsza pani i młoda pani. Uprzejma jest ta ostatnia. Bogatsi doświadczeniem życiowym państwo są moim zdaniem bardzo opryskliwi. Czasem tam zaglądałem, aż do wizyty w pewne letnie popołudnie. Chciałem kupić atrament w buteleczce co to kosztować miał nie więcej niż 20-30 zł. Nie dość, że usłyszałem w sposób arogancki rzucone "nie ma", to jeszcze doleciało mnie "i nie będzie" wypowiedziane przez starszą wiekiem sprzedawczyni takim tonem, że moja noga tam więcej nie postanie. Never, ever, forever no.

 

Był podobny sklep w Warszawie. Ton ten sam, obsługa podobna. Bella się nazywał i już nie istnieje, bo padł.

Edytowano przez jwrzask
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...