Witajcie maniacy.
Jestem pod wrażeniem "Eskadry" szczena w dół.
Ale ale... co robicie z nasadka podczas pisania? Nakładanie jej na korpus pióra z tyłu w przypadku tanich piór ujdzie, po mojemu ale majac cacuszka typu "lotniczego' tzn. drogie powyżej 500 zł takie cos zakrawa na wandalizm.
Tyłek korpusu sie po prostu powyciera i syfiaście to wygląda.
Moje Watermany i Parkery to maja, nawet archaiczny Gunter Wagner z 1930 około roku też ma. Co nie dziiwi.
Ale wszedłszy w posiadanie droga darowizny [az tak szalony nie jestem by była to droga kupna!!] MB Meisterstuck 149 zacząłem kombinowac. I co wyszło:
-- pisząc trzymam nasadke w lewej łapce, jak kończe to składam piórko na 1 obrót bo za chwile będe ponownie pisał. Zawsze na biurku leży sciereczka, husteczka albo stare gacie jako podkładka pod pióro jak nie piszę: by sie nie rysowało i nie spadało ze stołu. W tym celu najlepsze sa stare gacie.
I odkrycie: wykonałem etui typu kondonik z dermy czy skaju albo innego syfu, i zapycham tam piórko nasadka do środka!!
A jak trzeba wyciskam je lekko jak pastę do zębów i wyciągam piórko pozostawiając nasadkę wewnątrz!! Popisze sobie, to wkładam do "kondonika" nie zapinając kliknięciem. Bo za chwile ponownie je wyjmę. Na koniec zabawy dopycham do końca i kłade piórko spac do szuflady. Można nimi wtedu rzuca gdy sa w etui, czego nie robie i nie polecam. Kondonik jest nieco ciasnawy by nie wypadło.
Nie będe ukrywał że dumny jestem ze swego odkrycia ale z grzeczności zapytam Was, maniaków, co o tym sadzicie? Hej!