Witam wszystkich...
Moja przygoda z piórem zaczęła, a właściwie zaczynała się kilka razy.
Pierw w gimnazjum (tak, załapałem się na gimnazjum jak pewnie nieliczni stąd - mam dopiero/już 30-stkę), gdzie miałem Pelikana. Otrzymałem go w prezencie na urodziny od cioci. Byłem z niego bardzo dumny, bo takie samo, różniące się tylko wzorem na korpusie i skuwce, miał klasowy prymus, znacznie wyżej postawiony niż ja.
Ale do rzeczy...
Niecałe dwa lata temu kupiłem zupełnie przypadkowo, Watermana Graduate (F), który doprowadzał mnie do szału. Bo z jednej strony miał piękną cieniutką kreskę, idealny kolor naboi kupiłem, jakiś taki stalowo-niebieski, prawie czarny, ale cóż z tego jak przerywało.
Oczywiście przez myśl mi to nie przeszło że może być wadliwe, zwaliłem wszystko na złą technike pisania. Używałem go sporadycznie.
Aż w końcu, niespełna dwa tygodnie temu, kupiłem Pelikana Stola 3 (M). Gruba kreska. Wychodzi czasem troche poszarpana. Ale bardzo przyjemnie się pisze.
Przyglądam się teraz Shafflerowi 300
Pozdrawiam Was!
Michał