Na stalówki Van Gogha chyba wielu się skarżyło. Ja miałam w ręku dwie stalówki, które pisały niezbyt gładko. Ale to jeszcze bym wytrzymała. Gorzej, ze spływak źle działał. Raz był kompletnie suchy, innym razem zalewał.
Waterman miał bardzo suchą stalówkę, która przerywała. Wysłanie do francji nie pomogło. Dopiero wymiana w polskim serwisie stalówki załatwiła sprawę.
Parker I.M. zaychał, wymagał długiego rozpisywania, nawet po bardzo krótkim czasie nieuzywania.
Stalówka Pelikana M 215 była w ogóle dziwna, bo czułam jakbym pisała gumą, a nie stalą. Zły przepływ atramentu, zbyt skąpy. Pomogła wymiana stalówki.
Z Crossem okazało się podobnie. Po pierwszym zalaniu nawet nieźle pisał, po kilkutygodniowym niepisaniu okazało się, że nadaje się do serwisu. Znów kłopoty ze startem, suchość i gumowe pisanie.
Ja wiem, że ta gumowa netafora jest może mało czytelna. Ale spróbujcie pamazać gumką do zmazywania po papierze, takie własnie uczucie towarzyszy mi przy pisaniu niektórymi stalówkami. Wymycie ich, dokładne wypolerowanie nie pomagają.