Skocz do zawartości

Abore

Użytkownicy
  • Ilość treści

    161
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Abore

  1. 16 minutes ago, MarcinEck said:

    "kredka święcona"?

    A co za problem?
    Kupujesz paczke kredek, idziesz z nimi do najblizszego ksiedza, przekazujesz mu odpowiednia ilosc banknotow, i jedno czy dwa machniecia kropidlem pozniej masz cale pudlo kredek swieconych.

    Aczkolwiek przypuszczam, ze autor watku mogl miec na mysli "kredki swiecowe" ;-)

  2. 46 minutes ago, Martixx said:

    ... nie wygląda on u mnie tak jak u visvamitry czy Aszugora na zdjęciach. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. 

    To akurat dosc oczywiste - przypuszczam, ze jakby postawic obok siebie nasze monitory / matryce, to na kazdym z nich to samo zdjecie mialoby odrobine inne kolory. Oczywiscie "glowne barwy" bylyby odzwierciedlone, czyli "czerwony bylby czerwony", ale na jednym urzadzeniu jednak bardziej bordowy, zas na drugim bardziej rozowy - a tutaj tego typu drobne roznice w odcieniach sa przeciez rozwazane.

    Kwestia wielu ustawien: wiekszy / mniejszy kontrast, cieplejsza / zimniejsza temperatura barw etc. Bo jak przypuszczam, jesli nawet ktos z uzytkownikow tutaj ma profesjonalny monitor, to szansa ze jest on regularnie i profesjonalnie kalibrowany, jest BARDZO NISKA...

  3. Mam wrazenia zblizone do syriusa, producent wybierajac nazwe zdecydowal sie zabawic dwuznacznoscia slowa "green" - moze to byc zarowno "zielony", jak i "niedojrzaly". Sam co prawda nie widzialem niedojrzalych oliwek, ale jestem sklonny uwierzyc, ze moga byc zolte.

    U nas tez to dziala - vide dowcip: "Dlaczego te czarne jagody sa czerwone? Bo sa jeszcze zielone!".

    W sumie, to jakis producent moglby wypuscic czerwono-bordowy atrament i nazwac go "zielone jezyny" - a po angielsku brzmialoby to nawet lepiej! Na pudelku napic "green blackberry"... a w srodku czerwony inkaust ;-)

  4. 9 minutes ago, Franek said:

    A producent? Wiadomo Indie, tylko sprytny Amerykanin (czy aby na pewno?) - dorobił do tego ideologię czyt. Noodler's i finał... 

    BTW, skoro to indyjskie piora, jedynie z dorobionym amerykanskim marketingiem (jakie kosmiczne marze mozna dostawac za opowiadanie atrakcyjnych bajek, vide produkty Apple!), to nikomu jakos w Sieci nie udalo sie zlokalizowac producenta, aby moc kupic to samo pioro bezposrednio od Hindusow za 2-3 USD (najpewnie tyle wlasnie placi Amerykanin...), bez koniecznosci oplacania posrednika w Stanach?

  5. 55 minutes ago, Franek said:

    W końcu zaproponowali zwrot pieniędzy. Nie wiem co o tym sądzić. Myślę, że powinno się omijać takich sprzedawców.

    Mysle ze jednak troche za bardzo sie ekscytujesz.

    Buble bywaja u KAZDEGO producenta - u niektorych czesciej, u niektorych rzadziej - Ty akurat miales pecha, ze trafil ci sie felerny egzemplarz.

    A sprzedawca potraktowal Cie "standardowo po polsku", nasz kraj jest na tyle malym rynkiem, ze raczej nigdy nie doczekamy sie jakosci obslugi jaka daje Amerykanom np. amazon.com. Jednak zaproponowali oddanie forsy, wiec nie jest az tak zle i nie warto "przezywac melodramatu", teraz mozesz znow kupic u nich to samo pioro, ewentualnie sprobowac sprowadzic gdzies ze swiata - tyle ze jak znow bedzie bubel, to zwrot przyjdzie slac na druga strone globusa...

  6. 12 hours ago, tomaszk1 said:

    Może więc Herr Gutberlet postanowił trochę "ulżyć" kieszeniom pióromaniaków i tak jak wycenił samo pióro (ok 550 zł)

    Oczywiste jest, ze "edycja limitowana" bedzie drozsza do zwyklych produktow, w koncu na tym tym polega cel jej zrobienia, jednak troche nie rozumiem, dlaczego podajesz tak wygorowana cene?
    Chcialem zobaczyc jak wyglada ten model i wyszukiwarka od razu podala mi link do sklepu, gdzie to pioro jest prawie 200 PLN taniej.

    Ja rozumiem, ze utrzymanie angielskiej krolowej z dworem jest znacznie tansze anizeli utrzymanie polskiego prezydenta i jego partyjnych kumpli, maja wiec tam nizsze podatki anizeli my. Jednak mysle, ze tak wysokie ceny to nie tylko to, ale przede wszystkim zwykla pazernosc polskich handlarzy (jest takie rosyjskie slowo, ktore bardzo mi sie nasuwa w tym kontekscie: жлоб).
    Bo przeciez brytyjski sprzedawca tez musi te piora sprowadzic z Niemiec - wiec koszty logistyczne ma najpewniej bardzo podobne, dopiero potem pojawia sie kwestia ustalenia marzy, no i tutaj nasi posrednicy-handlarze moga naprawde zaimponowac swiatu!

    Ciekawe, czy gdy Anglicy juz zrobia Brexit, to wciaz bedzie sie oplacalo tam kupowac?

  7. 13 minutes ago, Sulfur said:

    Gdzie tu teraz takie cudo dostać... :sacro:

    Pewnie w wielu miejscach, zalezy to jedynie od ilosci pieniedzy, jaka masz do wydania.

    Wpisz w wyszukiwarce "galanteria skorzana na zamowienie" - na pewno wiele adresow dostaniesz i pewnie sam ogolnie tak wygladajacy piornik zrobia w akceptowalnej cenie, jednak za tego typu przetloczenie moze byc potrzeba DUZEJ doplaty (koniecznosc zrobienia nowej matrycy).

  8. Co mnie w tym atramencie mocno zadziwia - i odrobine zlosci... - to sytuacja, gdy mimo iz inkaust podoba sie ogromnej wiekszosci publicznosci (zarowno w Polsce jak i w swiecie!), to u nas nie jest latwy do nabycia.

    AFAIK, teoretycznie prowadzi go jedynie kilka sklepow w Krakowie, ale i tak bywa tam niedostepny. Wiem, bo usilowalem kupic i mam wrazenie, ze nawet bardziej "egzotyczne" marki bywaja latwiejsze do znalezienia.

  9. A to przechodzac obok jakiegos jubilera, nie mozesz wstapic i zapytac, czego oni tam uzywaja profesjonalnie? Jak malo potrzebujesz, to moze nawet Ci troche sprzedadza.

    BTW, osobiscie "nie robie w antykach", ale zdarzylo mi sie uslyszec, ze np. spatynowana bron czy monety maja wieksza wartosc, anizeli te same przedmioty "wyczyszczone do blysku". Nie wiem wiec, czy polerowanie pior na dluzsza mete bedzie im sluzyc...

  10. Ponoc Rohrer und Klinger robi atramenty wysokiej jakosci w przyzwoitej cenie, widzialem w ich ofercie rowniez cos, co nawet w nazwie ma "bordo": Rohrer & Klingner Alt-Bordeaux. Ale osobiscie to jednak nie mialem z tymi atramentami doswiadczenia.

    Z drugiej strony, skoro malo piszesz i biorac pod uwage, ze sezon prezentowy w pelni, moze pozwol sobie na "odrobine szalenstwa" i spraw butelke jakiejs kosztownej marki? Skoro atrament wystarczy Ci na kilka lat, to koszt rozlozy sie na okolice kilkudziesieciu groszy miesiecznie.

  11. 1 hour ago, Franek said:

    Potwierdzam, niebiesko czarny = 59 ml, natomiast gabarytowo identyczna butla Hero czarny = 50 ml. Cena praktycznie ta sama, ale leją mniej atramentu. Szczególnie przypadł mi do gustu ten granatowy, jest w dużym stopniu wodoodporny.

    Na pewno sa takie same?
    Nie wiem jak z czarnym - bo mnie nie ekscytuje i nie mam - jednak butelka niebieskiego Hero 50 ml jest zauwazalnie mniejsza (wezsza i nizsza), anizeli 59 ml blue-black tego samego producenta. Nawet kartonowe pudelko jest minimalnie nizsze.

  12. A to mnie zaskoczyliscie ta informacja o litrowych butelkach!

    Rozumialem potrzebe istnienie tak duzych pojemnikow w czasach, gdy piora byly powszechnie uzywane, wtedy firmy i szkoly mogly kupowac takie opakowania. Ale dzisiaj, gdy wieczne piora sa przyborami - nie da sie ukryc - mocno niszowymi, kto kupuje litrowe butelki atramentu?

  13. 19 minutes ago, syrius said:

    Podam Ci link z ciekawymi materiałami które dzisiaj znalazłem

    Interesujacy katalog - widac zmiany technologii i zanik wielu rozwiazan.

    A z "ciekawostek piorowych", to jeszcze w polowie lat 60tych handlowali wtedy litrowymi butelkami atramentu - czyli wtedy jeszcze BIC i Co. nie wypedzili pior z powszechnego uzycia? I zastanawiam sie, jaka teraz jest najwieksza objetosc dostepnego kalamarza, chyba 0,06 litra?
    Zas drugie, to ceny pior - pokazuje bandycko-zlodziejski charatkter podatku inflacyjnego, jak pieniadz traci swoja wartosc. Ot Pelikan 400 kosztuje dzis ok. 200 euro (w Polsce 1200-1400 PLN!), a wtedy byl za 27 DM.

  14. 49 minutes ago, MarcinEck said:

    te pióra nie mają kwiatuszków i metalowych wstawek czy klipsów😉

    No to jednak wszystko kwestia gustu - ostatnio podobaja mi sie japonskie zdobienia + brak klipsa, za to obecnosc fikusnych "roll stoppers" (zobaczylem je kiedys na stronie Nakaya - ale tam jedynie za ten sam detal trzeba dolozyc dodatkowe 200-300 USD).

    W podanym przez Ciebie polskim adresie niczego takiego nie ma - a ten Amerykanin akurat taki "pakiet funkcjonalno-estetyczny" proponuje.

  15. 7 minutes ago, syrius said:

    To nie jest gumka do mazania, to były gumki zakładane m.in. w maszynach do pisania, odpowiednik rolek podających papier w drukarkach.

    Ale ze jak? Sugerujesz ze one sluzyly do prowadzenia papieru?

    Jakos trudno mi w to uwierzyc... Przeciez jak wol stoi w tej reklamie, ze to gumka do WYMAZYWANIA bledow!
    "Typographical errors can be removed by Pelikan BWR, the special ERASER for typescript."

  16. 12 hours ago, syrius said:

    Blau Weiß Rund gumka od maszyn, to już wiesz :)

    W przypadku okraglej to racja - nawet jest wytlumaczenie na tym zdjeciu:

    Natomiast intryguja mnie odrobine te same litery tutaj - nie jest to okragle, nawet opis jest inny: "octagonal" (przy okraglych jest "round"). A to po niemiecku byloby raczej: Blau-weiss achteckig.

    5 hours ago, MarcinEck said:

    Tylko dlaczego ta gumka jest szara...? 🤔

    Nie wiem i gdybam, ale moze to kwestia starosci - z czasem zaszly jakies procesy chemiczne w strukturze gumy i zmienil sie kolor materialu, utlenily sie barwniki?

    BTW, a do czego w tych gumkach metalowe cylinderki? To sie gdzies montowalo?

  17. 1 hour ago, Klerk said:

    Koledze Abore gratuluję tak dobrej znajomości gwary poznańskiej (może innych regionów również?).

    Niestety, zadnej profesjonalnie lingwistycznie znajomosci dialektow nie mam, jedynie mowie po niemiecku - i gdy zobaczylem te poznanskie okreslenia, natychmiast widze, ze to czysto niemieckie slowa, mniej lub bardzie "powykrzywiane".

    1 hour ago, Wąsaty said:

    w Berlinie jest dzielnica nazwana od grodu słowiańskiego księcia Jaksy -Kopnic

    O! Pana Samochodzika sie czytalo? ; -) Bo tam w ktorejs ksiazce byl wspomniany Jaksa z Kopanicy.

    No i Berlin to jeszcze malo na zachod... Dzisiejsza Lubeka - czyli tuz pod Hamburgiem! - to staroslowianskie "Lubice", a meklemburski Schwerin to byl niegdys swojski "Zwierzyn".

    A tak przy okazji, to Wy w Poznaniu nosicie skarpety, czy jednak cos innego?
    Bo wiem, ze na Slasku nosza "zoki" - tak sprytnie tam zdeformowali niemieckie "Socken". Jak to pierwszy raz uslyszalem, mocno sie rozweselilem ;-)

  18. 15 minutes ago, Wąsaty said:

    bo poznaniacy to inteligentni ludzie:) Dobierali sobie to, co im się podobało :)

    Jakos malo spojna argumentacja to jest 😉
    Kolega z Wielkopolski (chyba) ktory w pierwszym wpisie uzyl "funny", jednak nie sugerowal ze uzywa anglicyzmu ze wzgledow estetycznych, mu sie podoba, lecz odnioslem wrazenie, ze narzeka, bo mu "sie angielski wszedzie wciska".

    15 minutes ago, Wąsaty said:

    Tak samo nie kupowałem spodni, tylko hołzy :) 

    O widzisz, a w spisie poznanskich slow, ktory podlinkowalem, nie ma tego! "Koeter" juz maja, ale koniecznie powinienes im napisac, aby dopisali kolejne zdeformowane niemieckie slowo:
    holzy - Hose / spodnie

    😉

    9 minutes ago, derywat said:

    Jeśli mowa o języku współczesnym, nie znam bardziej niepotrzebnie zaśmieconego języka niż używany przez warszawskich korpo-pracowników. Aż oczy bolą gdy muszę przeczytać maila. Rozmowa jest już formą tortury :(

    No to akurat efekt - z reguly - waskich horyzontow.
    Zdarzylo mi sie z takimi rozmawiac, i poza zarabianiem pieniedzy najczesniej niewiele ich interesuje, malo czytaja - albo wcale! - (m.in. spotkalem kiedys dosc zamoznego prawnika, ktory bez skrepowania stwierdzil, ze przez dwa lata nie przeczytal zadnej ksiazki, ktora nie dotyczylaby zawodu).
    Sila rzeczy efektem tego jest wiec ograniczone slownictwo i nasiakanie korpo-belkotem ("sfokusuj sie na targecie" etc.).

×
×
  • Utwórz nowe...