Skocz do zawartości

Zet

Użytkownicy
  • Ilość treści

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

74 wyświetleń profilu

Zet's Achievements

XXF

XXF (1/6)

  1. Jedna z koleżanek z pewnością pisała przez długi czas wiecznym piórem. A we mnie sentyment na pewno się odezwał, i to silnie (już chyba od roku piszę tylko piórami!) Niektórzy nauczyciele chyba ciągle praktykują coś podobnego, ale to rzeczywiście już rzadkość. Na szczęście moje pierwsze lata szkoły przypadły na lata 90-te, kiedy komputery jeszcze się tak nie rozpowszechniły i większość prac robiło się na papierze. Niestety, teraz pisanie ręcznie już nie jest uważane za "profesjonalne"... potrzebne już chyba tylko w szkole i na wykładach (i to też nie zawsze). Ludzie coraz rzadziej chcą oglądać coś, co nie jest podane w TNR 12, interlinia podwójna, wyjustowane, tytuł wytłuszczony. I rzeczywiście, coraz więcej osób bazgrze Większość stalówek wcale nie skrzypi podczas pisania, a niektóre z nich "trzymają" tusz bardzo długo! Mam dwie, które moczy się średnio co kilka zdań (ciężko ocenić długość bo pisałam na niestandardowym, gładkim papierze). Polecam kiedyś spróbować. Dodam do tematu na pewno, będę pamiętać (może jeszcze coś mi się przypomni)
  2. Wielkie dzięki! Tak właśnie podejrzewałam, że może pochodzić gdzieś bardziej ze wschodu Pióro zadziwiająco dobre: wygodnie leży w ręku, ciężar w sam raz, a końcówka jest odrobinę giętka, co (jak dla mnie) zwiększa przyjemność i łatwość pisania (porównuję z moimi dwoma pozostałymi, które są "sztywne"). A i napełnianie jest bardziej satysfakcjonujące i (zadziwiająco) mniej brudzące niż w piórach na naboje. Aż chyba przez nie następnym razem kupię coś właśnie z tłoczkiem... to się towarzysze postarali Jeszcze raz dzięki i miłego dnia. Fajnie jest wiedzieć, co się ma!
  3. Pióro raczej stare (?), znalezione przypadkiem przy sprzątaniu. Na początku myślałam, że zepsute, ale napełniłam "manualnie" (tj. rozebrałam i po prostu wlałam atrament prosto do środka) i, przynajmniej jak dotąd, działa super i nie przecieka. Nie mam pojęcia, jakiej firmy to pióro. Na skuwce widnieje takie logo: Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...?
  4. Cześć, nawet nie znałam tego określenia - "maczanka" , brzmi jak kiepskie imię jakiejś słowiańskiej bogini od udanego prania
  5. Witam, właściwie nie jestem żadną miłośniczką piór i szczerze to kompletnie się na nich nie znam - po prostu lubię nimi pisać. W moim "arsenale" posiadam trzy pióra, w tym jedno nowe, jedno stare prawie niepiszące i jedno jeszcze niezidentyfikowane, znalezione dzisiaj. Poza tym lubię pisać zwykłymi piórami obsadka+stalówka. Nie zajmuję się kaligrafią, zwyczajnie przyjemność sprawia mi pisanie nimi i porównywanie stalówek. Najbardziej cenię sobie praktyczność, co wcale nie oznacza, że nie jestem gotowa wydać kupy pieniędzy na ładne pióro tylko dlatego, że jest ładne, nawet jeśli zupełnie mi niepotrzebne. To by było na tyle, teraz nieciekawa ciekawostka z mojego życia dotycząca piór: Nie wiem, czy to powszechna praktyka, ale w mojej podstawówce pierwszoklasiści mieli obowiązek pisania zwykłym piórem z maczana stalówką (do dziś pamiętam tę czerwona obsadkę, niestety, gdzieś zaginęła - z całego zestawu ostała się jeno jedna jedyna stalówka). Chociaż wycieczki do łazienki w celu czyszczenia stalówek bywały męczące, lubiłam ten sposób pisania. Tego samego nie można było powiedzieć o siedzącym za mną leworęcznym koledze, lecz cóż poradzić. Kiedy wychowawczyni podchodziła aby potwierdzić, że pismo jest już wystarczająco wyrobione, że 'level cleared' - wtedy można było przejść na pióro wieczne. Tutaj podobnie - dopiero gdy pismo osiągnęło odpowiedni 'level', uzyskiwało się oficjalne pozwolenie na pisanie długopisem. Każdy chciał osiągnąć ten ostatni 'level'. Najzabawniejsze (z perspektywy czasu) reakcje brały się z tego, że - rzecz jasna - każdy czyścił poziomy w swoim tempie. Tak więc "stalówkowcy" spoglądali z zazdrością na kolegów "piórowiecznistów" i z niemym zachwytem na weteranów "długopisowców"; "piórowieczniści" patrzyli z góry na "stalówkowców" i z zazdrością na "długopisowców". Ci ostatni patrzyli z góry na wszystkich. To oczywiście lekko przerysowana wizja całej sytuacji, ale do dziś pamiętam tę panikę i desperację w oczach niektórych osób w klasie, kiedy większość już dostała glejt na używanie pióra wiecznego, a oni ciągle musieli się męczyć z kałamarzem. Dyktanda urastały do rangi wyzwań surwiwalowych. Tak oto w wieku siedmiu lat na własnej skórze odczułam, co to społeczeństwo klasowe. Ja zostałam zarówno przy zwykłym piórze, jak i piórze wiecznym o wiele dłużej, niż tego ode mnie wymagano; w końcu jednak skapitulowałam na rzecz wszechobecnych długopisów. Po latach wróciłam do dobrej, sprawdzonej klasyki. Trochę dlatego, że zatęskniłam, a trochę przez mój charakter pisma, który podczas studiów ostatecznie zszedł na psy. Dołączam tu, bo czemu nie? A może się przy okazji dowiem czegoś o piórach? Fajnie by było. Pozdrowienia dla wszystkich
×
×
  • Utwórz nowe...