bombelek
-
Ilość treści
53 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Typ zawartości
Profile
Blogi
Fora
Pliki
Galeria
Kalendarz
Posty napisane przez bombelek
-
-
Oj ładny. Czerwony to mój ulubiony kolor.
-
Na pierwszy rzut oka też zwróciłam uwagę na oku-yamę. Podobają mi się też błękity, ale jak na razie z niebieskich zachwycam się royal blue w nabojach Faber Castella. Mam nadzieję, że w butelce nie różni się zbytnio od nabojów.
-
Chodzi mi o atrament, który będzie współpracował z większością moich piór, bo idealnego pewnie nie ma. Diamina okazała się totalnym rozczarowaniem, tylko kolory ma ładne. Czerwony Sheaffer dobrze się sprawdza w Pilocie.Mam jeszcze Faber-Castella Royal-blue i czarny, ale jeszcze nie przetestowane.
-
No to kupię.
-
Jeszcze nie. Do tej pory tylko Quick Ink, Diamine i Waterman, kiedyś chyba też Pelikan. Sailor jest dobry?
-
Może nie dzisiaj kupione, ale skłaniam się do poglądu, że Waterman ma najlepsze atramenty. Wszystkie moje pióra z nim współpracują. Szkoda tylko, że mają taki mały wybór kolorów:(
-
Ładny, konkretny kolor.
-
Spodziewałam się soczystej purpury, a tu zwykły fiolecik...
-
Ładny. A skoro firma funduje nie ma co żałować kasy.
-
Kojarzy mi się z wodą zalewającą Titanica. I z tym szlamem uważanym za wodę na zalewie solińskim.
-
Po kilku dniach jestem jeszcze bardziej niezdowolona z Diamine. Zasychają już po jednym dniu:(Tylko w Lamie jakoś normalnie to działa.
Ciekawe, że atramenty Watermana i Sheaffera w tych samych pióach mi nie zasychają.
-
Czy to na pewno stalówki? Inne atramenty jak Waterman wręcz się z nich leją, szczególnie z Hero. Lama śmiga bez problemu na wszystkich innych atramentach. Widzę tu raczej problem z Diamine.
-
Widocznie masz za suche stalówki. Autumn Oak w mokrej stalówce zachowuje się tak jak na poniższym zdjęciu. W dodatku ten atrament nabiera na sycenia zamiast blaknąć i zwykle następnego dnia jest bardziej pomarańczowy niż podczas pisania.
Następnego dnia u mnie jest zaledwie pomarańczowy:(
-
Kupiłam Diamine Apple glory, Amber, Autumn oak, Deep magenta i Dark brown. Jak na razie jestem rozczarowana. Suche jak pieprz. Tylko Lama sobie poradziła, Pilot i Hero trzeba dociskać, żeby było coś widać, przerywają i drapią. Amber niby pomarańczowy pod Pilotem jest blado żółty, Autumn oak bladopomarańczowy. Deep magenta i dark brown są w miarę ładne. Apple glory jest znośny.
A tak liczyłam na ekstra pismo:(
-
Nie podoba mi się. Wygląda jak lekko sprana szmata do podłogi.
-
Blady, wolę soczyste kolory, ale może być.
-
W pracy piszę tym co mi wpadnie w ręce (i czego mi nie zakoszą), czyli tanimi jednorazówkami. Czasem wkład się wbija do środka, albo "wciskacz" wyprztykuje, wtedy rzut do kosza. Nigdy nie zwracam na nie uwagi, ale niedawno zauważyłam, że nieźle się pisze długopisami Calypso. Takie metalowe z ringami. Nie zalewają, nie wysychają i części nie strzelają pod sufit. W domu mam mnóstwo różnych pisadeł, ale piszę tylko piórami. Długopisy piszą zbyt grubo i nie sprawdziły się dziubdzianiu małych chińskich znaczków.
-
Długopisem piszę w pracy, bo szybciej, łatwiej i wygodniej do krótkich notatek na kilka słów. Nie trzeba go zamykać i można rzucić byle gdzie. Mimo to nie lubię długopisów, trzeba mocno naciskać i ręka mnie boli, poza tym pamiętam z podstawówki wieczne problemy z brakiem wkładów i ruskie wkłady przycinane do długopisu "na wcisk", miały kiepski spływ i drapały. Dlatego cały ogólniak pisałam już piórem i do tej pory prywatnie piszę tylko piórami.
-
Całkiem fajny.
-
Śliczne.
-
Osobiście z wymienionych posiadam tylko Lamy Safari i to mogę polecić. Nie zasycha, pisze rewelacyjnie gładko. Wygląd ma lekko toporny, ale to kwestia gustu, mi się akurat podoba. Jeśli potrzebujesz do codziennej i częstej pisaniny to jest dobrym wyborem, u mnie się sprawdził i widzę po innych forumowiczach, że ma dobre opinie.
-
Nie znam dokładnie wszystkich modeli, niektóre kupiłam na ślepo, kojarzę tylko z grubsza czas produkcji.
Zakraplaczowe z 1915 r- drapie, ale pisze. Niestety nie flex:(
Nie znam marki, Wygląda jak Mabie Todd, ale ma taką "harcerską" lilijkę na klipsie.
Orthos z lat 30-tych-niby uszkodzony, ale wciąż pisze.
Hero 329- może być
Hero 616- też może być. Jakoś lubię te chińczyki.
Jakiś Sheaffer z lat 50-tych- całkiem fajny, lubię nim pisać.
Duke 209- porażka i zepsuty.
Pilot 78g- jest ok, ale spodziewałam się większego komfortu pisania. Nie umywa się do Lamy.
Lamy Safari-debeściak, polecam każdemu. Jak na razie najlepsze pióro wszechczasów.
I ostatni nabytek, prezent gwiazdkowy od firmy, to Faber-Castell Black Leather- też debeściak i też polecam.
W drodze jest Parallel do zabawy z kaligrafią. Kolekcja się powiększa.
-
Moje pierwsze pióro, jakiś chińczyk,pamiętam, kupiony w Zamościu gdzieś w 94 roku rozpadło się po 4 latach intensywnej eksploatacji. Obudowa połamała się na kawałki. Szkoda, było udane i je lubiłam, przeszło ze mną cały ogólniak.
Następne, w spadku po tacie, też jakiś no name rozpadło się jeszcze szybciej. Też się połamało. Trzeba im przyznać, ze oba pisały porządnie do końca.
Trzecie, którego też mi bardzo szkoda to Orthos z lat 30-tych. Ładne, marmurkowo-zielone, fajnie pisało. W środku ma gumkę, która była ściskana przez blaszkę. Blaszka się złamała, gumka zaczęła się skręcać i wszystko szlag trafił
Trzecie, to Duke 209, z pozłacaną stalówką. Moja największa piórowa porażka. Od początku nie chciało pisać, zasychało po minucie niepisania, a następnego dnia trzeba było je płukać, żeby ruszyło. Po tygodniu nie było śladu atramentu w tłoczku. Do dzisiaj zachodzę w głowę jakim cudem nawet barwnik wyparowywał? W końcu spadło mi na ziemię i ze stalówki zrobił się widelec.
Nie żałuję i nie będę próbować go naprawiać. Zraziłam się.
-
Mam dwóch ulubieńców:
Lamy Safari-proste, do codziennego użytku, lekkie, niezawodne i płynie po papierze. Największy komfort pisania ze wszystkich piór jakie widziałam.
Faber-Castell Black Leather-ostatni nabytek. Rewelacyjne, eleganckie, bardzo wygodnie się pisze, cieniutko, nie wysycha. Rewelacja
Największym rozczarowaniem był Duke 209 z pozłacaną stalówką. Nigdy więcej.
Niedrogie pióro do codziennego pisania
w Wybór i zakup pióra wiecznego
Napisano
Lamy Safari i Faber Castell. Niezbyt drogie, ale rewelacyjnie piszą.