Skocz do zawartości

Krzysiek_81

Użytkownicy
  • Ilość treści

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Krzysiek_81's Achievements

XXF

XXF (1/6)

  1. @Klerk - też pozwolę sobie skomentować to co napisałeś, choć nie wiem czy jest sens cokolwiek prostować, uściślać, bo czasami sam mam mętlik w głowie myśląc o piórach i czego tak naprawdę od nich chcę, wpadłem w to po prostu i na razie, wrzucanie kolejnego modelu do kolekcji sprawiało mi przyjemność. Nie wiem kiedy to się skończy, bo możliwości allegro się kurczą przy moich założeniach, z drugiej strony mając do dyspozycji 6-9 piór, jaki jest w moim przypadku sens wydawania pieniędzy na kolejne, jeśli nie używam ich intensywnie na codzień? Cholerka, jakbym miał pisać to o czym myślę, to byłby to jeden strumień świadomości bez ładu i składu - kto by to czytał. Co do chińczyków: - kurczy mi się wybór na allegro piór tanich a ciekawych, przedstawiłem to co mam w wątku powitalnym, nie wiem co mógłbym jeszcze dodać, a modeli nie chcę dublować na razie w różnych wersjach kolorystycznych, no chyba, że będę cały czas rozszerzał kolekcję tylko po to, żeby każde pióro było zalane atramentem innego koloru dla samej przyjemności pisania; - mimo upływu lat, nie przekonałem się do aliexpress, robiłem ew. wspólne zakupy z kolegami (nie były to pióra, bardziej elektronika), za starych czasó wymagało to zabawy PayPalami, kartami przedpłaconymi, no ni cholerki nie miałem do tego głowy ani czasu i tak zostałem. Nie mam tez cierpliwości czekać na przesyłkę kilku tygodni. Być może wszystko się zmieni, bo wspomniałem o tym Majohnie A1, którego konstrukcja właśnie mi wpadła w oko jako coś niepospolitego. Czy jest jeszcze cos innego, ciekawego - muszę poczytać na forum. Nie chcę kupować jakiegoś chińskiego klona, który wygląda dokładnie jak sto innych modeli, jest jakimś tam mniej lub bardziej anonimowym, jednorazowym wypustem wg. wyobraźni jakiegoś majfrienda - a właśnie takie czasami wrażenie mam, kiedy szukam informacji nt. chińskich piór - identyczna budowa pod 10 różnymi nazwami, wszyscy chwalą, ale nie do dostania, bo jakiś tam nakład już się wyprzedał. Zupełnie jakbym kolekcjonował ceramiczne kubki z marketów, może spełniają swoją funcję, każdy jest niepowtarzalny, no ale coś tą kolekcję musi trzymać do kupy - nie wiem jak to wytłumaczyć. Ja to pisałem z pozycji człowieka, który nie ma doświadczenia z piórami a chciałby sobie jakieś kupić. Jedno. Na próbę. A jak już kupować, to coś, żeby jednak miało "to coś". Jak się nie zna, to zapewne będzie myślał o jakimś Parkerze, Watermanie, bo może kiedyś te nazwy mu przeszły przez głowę. Pelikan pewnie też, ale po wstępnej weryfikacji cen będzie szukał na forach czy allegro, a tam też jest pewna pula znanych marek. Jak już pióro, to pewnie będzie chciał jakies ładniejsze, żeby było widać, że to pióro - poważna rzecz - a nie długopis czy flamaster. "Pióro w Auchan?" - pomyśli - "Pewnie tandeta albo wygląda jak dla dzieci do nauki. Zamawiane z Chin? Jeszcze gorzej." Dopiero po zebraniu pewnego doświadczenia można dojść do tego, że pióro z Auchan w blistrze jest czymś nad czym warto się pochylić - ja miałem tak z Preppy, choć nie wygląda na poważne pióro. Też pisałem z perspektywy początkującego, który może trafi na recezję tego Pilota i zrezygnuje z zakupu, a to sympatyczne pióro i jak dla mnie sprawiło więcej radości niż np. Prefounte. Z tych piór, które mam tylko 2 ostatnie - Perkeo i MR są na standardowe naboje, które są tanie i ogólnodostępne. Platinum ma swoje powydłużane a konwerter kosztuje tyle co całe Preppy. Lamy też ma swój standard. Sam sie przekonałem, że fajnie jest sobie kupić małą buteleczkę atramentu wybranego koloru - do Lamy kupiłem tłoczek i od razu jakąś ładną zieleń od J. Herbin - ale jakbym miał na codzień sporządać tony notatek, ganiać na studia ze strzykawką w plecaku, albo i uzupełniać nawet konwerter gdzieś w przerwie między wykładami to jednak standardowe naboje w dobrej cenie po 100szt. wydają się być zbawieniem. Tyle ode mnie, lecę oglądać chińczyki.
  2. Cześć, A ja dzisiaj do kolekcji swoich budżetowców dorzuciłem właśnie Pilota MR w wersji Biały Tygrys. Kupowany sercem, nie rozumem, bo jak wspominałem przy przedstawianiu się, niestety nie mam zbyt dużo okazji, żeby sobie popisać - czasy studenckie odeszły z zapomnienie a zapiski w plannerze to właściwie wszystko 😒 -ale mój przebiegły plan był taki, żeby stalówkę B z Plumixa wrzucić do bardziej wygodnego pióra i cieszyc się ze stuba na codzień i nie musieć męczyć się z plumiksowym korpusem i zakręcaną skuwką. Kupiłbym wcześniej, ale zniechęciła mnie trochę powyższa recenzja. Czy naprawdę połączenie sekcji z korpusem jest tak niewygodne? Czy pióro jest nie do użytku w porównaniu z jego zaletami w stosunku do Lamy, które też mam (Safari i Vista)? Na chorobę mi kolejne tanie pióro, skoro wszystkie piszą tak samo? Z tym ostatnim to akurat racja w moim przypadku, bo właściwie, nie mając do czynienia ze starymi, klasycznymi piórami, ze złotymi, fleksującymi stalówkami, czego miałbym się właściwie spodziewać po kolejnym wyrobie masowym? Tu praktycznie liczy się tylko samo wykonanie pióra, materiały, wygląd, rozmiar stalówki i jej właściwości (skrobie czy nie), na wodotryski w stylu napiełniania próżniowego czy jakieś kosmiczne ficzury w stylu przedłużanego korpusu z patynującego się materiału (Suprabrass Fireblue 😍😍😍) nie ma co liczyć tak samo jak na jakieś niemalże duchowe doświadczenie obcowania z niezwykłym przyrządem piśmienniczym... Jednak, nawet w tym wąskim przedziale piór budżetowych można wyłapać różnice, wady, zalety, i do 100pln dobrać coś dla siebie do codziennego użytku. Nawiązując do porównania Pilota MR do Safari, i poróznując go do innych budżetowców, które posiadam i których nie oddam (bo się przywiązuję do tego, co mam): - Pilot MR jest jednym z tańszych piór* - kupiłem za 54pln z przesyłką, razem z metalowym etui, niebieski kartridżem, wszystko z oficjalnej dystrybucji w papierowej wsuwce na etui i plastikowym opakowaniem - Lamy to już ponad 100pln biorąc pod uwagę oficjalnych sprzedawców a nie używki niewiadomego pochodzenia, oferty lombarów czy szemrane aukcje z podróbkami - Pilot MR jest wykonany z metalu - lakierowane aluminium, chromowane wykończenia, podczas gdy najtańsze pióra to mniej lub bardziej przeźroczysty plastik, lub bardziej "szlachetny" ABS w Safari, Lamy Al-star to już 140pln czyli prawie 3 razy drożej. - Pilot MR jest elegancki - oczywiście jest to kwestia gustu, Preppy jest jak mały, wierny kundelek, zawsze gotowy do pracy i za to je kocham, Safari czy Perkeo to niemiecka precyzja i "forszprung durch technik", można kochać lub nienawidzić za ascetyczność, bauhaus, etc. Niemcy tak mają, ja też to lubię, ale jabmy nie było, Pilotowi bliżej do szlachetnych piór: obłe kształty, perłowy blask (inny niż satyna Al-starów), nikt mi nie powie, że widząc Safari i MR ma jakiekolwiek wątpliwości, które pióro umieścić na biurku w pracowni kreślarskiej a któremu lepiej będzie na biurku humanisty (jakoś mi się dobre porównania skończyły). Prefounte jest nawet droższe niż Pilot a to właściwie to samo co Preppy, no może jest mniej chamskich napisów do spolerowania, Plaisir to ok. 90pln za barokowe wykończenie skuwki połączone z przeźroczystą sekcją, co mi jakiś nie gra. Jak czytałem na forum, lakier MR ma być również odporny na zawartość kobiecej torebki, więc tym bardziej nie martwię się o codzienne użytkowanie na biurku i wożenie w wydzierganym własnoręcznie futerale ze skórki. - Pilot MR ma stalówkę M piszącą jak niemieckie F, można je zamieniać bez trudu ze stubami z najtańszych Plumixów. M-ka na razie jest w szufladzie, ale nie widzę problemu, żeby nie móc nią robić notatek. - Naboje standardowe - po co męczyć się z konwerterami, strzykawkami, zakupem drogich czy rzadkich naboi dedykowanych tylko dla jednego producenta, skoro Pilot MR łyka standard? Poza tym, jak zprawdziłem, w korpusie jest miejsce na zapasowy nabój, który mieści się zarówno "dupka do dupki" jak i zwrócony szyjką w kierunku spływaka. Taka cecha w Perkeo jest wspominana jako nie lada zaleta (choć tam nabój musi być odwrócony dupką do spływaka, żeby się zmieścił), nie wiem jak jest z innymi piórami na standardowe naboje. - chwyt - chromowany element łączący sekcję z korpusem daje uskok 1,25mm między tymi dwoma elementami, kołnierz tego elementu minimalnie wystaje ponad powierzchnię korpusu ale są to ułamki milimetra. Nie jest wykończony tak, żeby się skaleczyć, ja trzymam pióro w taki sposób, że nie odczuwam żadnego dyskomfortu a na przejście nie zwróciłbym nawet uwagi, gdyby nie to, że w recenzji o tym wspomniano. Szybkie zerknięcie w Internet - tak, temat pojawia się w innych recenzjach, nie wiem czy jedni kopiują od drugich? Czy jest to aż tak duży problem dla użytkowników? Czy MR jest jedynm piórem z takim połączeniem sekcji z korpusem? Chyba nie. Tak samo jak problemem nie powinno być chromowane wykończenie sekcji w Lamy Studio, bo się komuś "spocone paluszki ślizgali", w przypadku Pilota MR może to być rzadki problem, który przez recenzje wmawiany jest innym użytkownikom. Podsumowując, jeśli przeczytałaś lub przeczytałeś recenzję Pilota MR i zastanawiasz się, czy zrezygnować z MRa, który Ci się spodobał, nie podwoić budżetu i kupić Safari, lub - o, zgrozo - zostawić temat i zostać przy długopisie, bo eleganckie, dobrze wykonane, japońskie, aluminiowe pióro w pięknych kombinacjach kolorystycznych (których jest chyba ze 12), ze stalówką M piszącą jak F, na standardowe naboje może się okaleczyć lub przyprawić o nagniotki, to lepiej wybierz sobie taki kolor jaki chcesz i je kup, bo za 54pln jest to zupełnie inne pióro niż Safari. Z pozdrowieniami, K. 😃 * piszę o tych, któe kupowałem, na które zwracałem uwagę - nie przerobiłem tylko zakupu piór chńskich, choć widzę, że też są popularne, ale nie znalazłem jeszcze modelu, który jakoś bardzo by mi podpasował - może Majohn Moonman A1, pióro włączane jak długopis, ale mnogość tych piór w Internecie, niejasne formy dystrybucji, klony klonów, podróbki, 3 miesięczny czas dostawy skutecznie zniechęcają mnie do eksperymentów z wyrobami typowo chińskimi.
  3. Witam! Jednak ktoś dobrnął do końca. Dobrze, bo czasami jak się zacznę produkować, to nie wiem kiedy skończyć, choć w końcu to forum dyskusyjne, a nie przerwa lekcyjna w luceum, żeby porozumiewać się skrótami. Co do zmian temperatury - to chyba nie to, chyba, że pióru zaszkodziło coś jednorazowo i teraz są efekty, no ale aż takich skoków temperatury nie zaliczyło. Pióra używam głównie w domu, do pracy zabrałem w zeszły czwartek, ale wyjazdu nie kojarzę z jakimiś specjalnymi traumami, bo nie rzucam niczym po kątach. Mam wrażenie, że między spływakiem a stalówką jest więcej atramentu niż powinno być. Niemalże wypływa spod spływaka na stalówkę od spodu. Stąd umazana stalówka, skuwka, a przez nią sekcja i paluchy. Wyobrażam sobie, że przy jakimś gwałtowniejszym ruchu kalendarzem z piórem w penloopie, w skuwce już zaczyna się prysznic atramentu. Stalówka dolega tak, jak powinna, pióro dostałem nowe, używam pierwszego kartridża, jeszcze nie rozbierałem, nie czyściłem. Może przy konwerterze będzie inaczej, choć co ja wtedy zrobię z nabojami. W Plumiksie, konwerter marnej jakości miał w środku jakby sprężynkę, która opadając na spód konwertera przy pisaniu, wylewała atrament do zera - usunąłem ją i jest spokój. Tutaj zwykły nabój, chyba nawet od producenta, i nie widzę możliwości, żeby miał aż tak zalewać spływak. A propos czyszczenia, skoro już wspomniałem - gdzieś na forum, nie wiem którym, bo nie mogłem ponownie znaleźć, ktoś opisywał, że do odmaczania elementów pióra ze starych złogów dodaje do wody kwas askorbinowy? Witaminę C w syropie? Coś nieoczywistego, jak płyn do naczyń. Czy ktoś cokolwiek takiego kojarzy?
  4. Na Forum natrafiłem już jakiś czas temu, z ukrycia czytając wypowiedzi osób, które wiedzą więcej na temat piór wiecznych, by z ich relacji dowiedzieć się czegoś więcej na temat moich planowanych zakupów, rozwiązywania problemów itp. Z Nowym Rokiem postanowiłem oficjalnie zarejestrować się, przywitać, pouczestniczyć, znaleźć w miarę dyskusji jakieś inspiracje, albo w miarę swojego skromnego doświadczenia posłużyć swoją radą. Jak i kiedy się u mnie zaczęło? Dosyć niedawno, bo w 2016 roku, dla niektórych szmat czasu, ale ja z tym czasem - biorąc pod uwagę możliwości pisania piórem - średnio trafiłem. Już kilka lat po studiach, praca przed komputerem - nie ma nawet czego na dłuższą metę zapisywać. Mimo pracy w IT, organicznie nie cierpię porządkowania swojego życia za pomocą elektronicznych gadżetów, smartfonowe aplikacje, kalendarze, listy, notatki - fuj. Stukanie w ekranik, ustawianie jakichś dzwonków, przypominajek tylko po to, żeby to zginęło w chmurze, w pamięci telefonu, itd. mnie denerwuje i nie jest aż tak wygodne jak kalendarz książkowy, gdzie sam dotyk papieru, pamięć wzrokowa i możliwość organizacji planu tak jak chcę najlepiej pomógł mi godzić i zapamiętywać ważne wydarzenia w pracy i w domu. Co tam jednak zwykły długopis, jednorazówka, reklamówka. Niech pisanie też będzie przyjemne i choć trochę osobiste - muszę mieć pióro. O ile wcześniej pióra kojarzyły mi się albo z PRLowskimi piórami chińskimi należącymi do dziadka, albo z beczkowatymi, przesadnie zdobionymi (przaśnymi) piórami dla ludzi, którzy klasę chcieli sobie kupić, dzięki Internetowi poznałem całą gamę piór, których nagle zacząłem pożądać. Przedstawiając moją budżetową "kolekcję" zaznaczam, że jestem cebulą. Rodzina, dom, samochody i związane z nimi zobowiązania skutecznie ograniczają budżet na hobby, a pióra to nie jedyne zainteresowania na które przeznaczam wolne złotówki. W kolejności posiadania, przedstawiam pióra które mam i używam, wraz z osobistym komentarzem - powinny przybliżyć moje spojrzenie na to hobby, może ktoś będzie mnie w stanie zainspirować, żebym z tego co mam mógł wyciągnąć jeszcze więcej przyjemności. 1. Lamy Safari - według wielu, jedno z najlepszych piór do rozpoczęcia przygody. Urzekła mnie oszczędna forma, ABS, niemiecka asceza, która przypomina mi stare narzędzia kreślarskie ś.p. dziadka, który pracował jako kreślarz (stare rapidografy, cyrkle, narzędzia trzymam po nim na pamiątkę). Stalówka EF do notatek w kalendarzu i limitowana wersja kolorystyczna. Pierwsza i z początku trudna miłość, bo to pierwsze pióro w którym stalówka napotkała na podłogę przy upadku, spływak pogryzła córka a ja sam złamałem sekcję. Na szczęście udało się wszystko naprawić i działa świetnie, choć teraz używam tylko w wyjątkowych sytuacjach. Próbowałem wciągnąć się nim w malowanie, jakieś doodle, ale nie mam czasu na ćwiczenia. Niemiecka precyzja, EF słyszalne, ale daje niezłą kontrolę na papierze, no i samo pióro gotowe jest do użycia zawsze i nigdy nie zawiodło. Teraz w szufladzie, bo nie chcę go narażać, ale zapewne nie miałoby grymasów. 2. Jakieś pióro z PRL po dziadku. Stalówka z chońskimi znaczkami i oznaczenie 14K - śmiem wątpić czy to złoto, atrament zasycha, mimo moczenia cały czas przebijają jakieś stare atramenty, ale rozpisane pisze naprawdę gładko i jakoś tak oldschoolowo. W szufladzie odbywa zasłużoną emeryturę, choć od czasu do czasu wyciągam je, żeby sobie popisało. 3. Kaco Retro - kupione pod wpływem impulsu za śmieszne pieniądze razem z kartridżem, konwerterem i do tego w plastikowym piórniku. Wybrałem dla koloru (kolor Jawy 50 jaką w tamtym czasie odrestaurowywałem) i wyglądu. Stalówka bez oznaczeń, ale gruba, mokra. Pióro fajne jako dodatek kolorystyczny ale zdecydowanie dużo mniej niezawodne w stosunku do Safari - niespójne linie, czasem przerywa, trzeba odpowiednio się ustawić do pisania, czasami chlapnie kleksa, czasami zabrudzi skuwkę jeśli jest transportowane. Pokazało mi, że jednak 35pln za cały zestaw to trochę za mało, żeby pióro było wystarczająco dobre na EDC. 4. Platinum Preppy - totalne zaprzeczenie poprzedniego zakupu. Za niecałe 30pln kupiłem pióro idealne do codziennego użytku przy robieniu notatek - japońska EFka cieńsza od niemieckiej. Kapturek w skuwce zapobiegający wysychaniu atramentu. Pióro, które pisze zawsze i wszędzie, nie przerywa, nie chlapie a jego jedynym mankamentem jest wygląd pióra szkolnego dla dzieci kupionego w hipermarkecie. Na szczęście łatwo można pozbyć się wszystkich zbędnych napisów, a w szczególności ordynarnego kodu kreskowego za pomocą gąbkowej kostki do polerowania paznokci - dziewczyny wiedzą o co chodzi. Jeśli miałbym w jednej chwili wyjść z domu i musieć zabrać jakieś pióro, wybrałbym Preppy. Gdybym zgubił, no cóż, nie lubę nic gubić ale strata byłaby praktycznie żadna, za to miałbym 100% pewności, że będzie działało jak powinno, gdziekolwiek bym go nie chciał użyć. 5. Pilot Plumix - B - z braku innych budżetowych opcji kupiłem do kolekcji, żeby przekonać się co znaczy stalówka typu stub i jakie możliwości kaligrafii dla opornych daje ten jej kształt. Zalałem fioletowym atramentem i wykorzystuję okazjonalnie do uatrakcyjniania wpisów czy robienia nagłówków w kalendarzu. Przy moich zdolnościach, póki co Plumix to jedyny sposób, żeby zbliżyć się jakoś do pięknej kaligrafii, a na upartego, to B daje radę nawet przy jakiś drobniejszych i szybszych zapiskach (ale jaki styl). Zakręcana skuwka i specyficzny kształt trochę utrudniają korzystanie z niego jako z EDC, ale jest w kolekcji do zadań specjalnych. 6. Platinum Prefounte - budżetowiec, ale jednak 2x droższyod Preppy. Wrzuciłem sobie do kolekcji budżetowych piór, przy okazji kupiłem córce identyczne, tylko w zielonym kolorze. Mam mieszane uczucia, bo po Preppy nie dało mi efektu WOW. Stalówka F, bo EF nie ma, chyba żeby zakupić Preppy EF na części, kolejna porcja malowanych tampodrukiem napisów do starcia i zero chemii, bo albo nie trafiłem z egzemplarzem albo - co wydaje się niemożliwe z powodu identycznej (chyba) konstrukcji spływak/stalówka między Preppy/Prefounte/Plaisir - jakieś technologiczne różnice w obu piórach. Przerywa, pisze niespójnie, trzeba pilnować się z ustawieniem stalówki względem papieru - problem, który dawał mi się we znaki tylko przy Kaco. Bez żalu oddałem córce - będzie miała dwa, zalane różnymi atramentami, a ja się zastanawiam, co jest nie tak. 7. Spontaniczny zakup na aukcji. Vista to właściwie bezbarwne Safari tyle, że to jest z M-ką. Czułem podświadomie potrzebę posiadania podstawowego Lamy w innej wersji jako EDC, może zalane ciekawym kolorem do wyróżniania notatek w kalendarzu. Teraz zastanawiam się, czy nie zakupić jakiejś stalówki 1.2 czy 1.5 od Lamy i zacząć bawić się w codzienną kaligrafię dla czystej zabawy? 8. Kaweco Perkeo - zastanawiałem się, jak wypadnie w porównaniu z Safari. Zamówione u Mikołaja, z zastrzeżeniem, żeby było ze stalówką F. Mimo różnych, hmm... niecodziennych - to dobre słowo, kombinacji kolorów, dostałem w prezencie wersję czarną, która wygląda na żywo dosyć elegancko, ma właściwe sobie wyróżniki jak: najbardziej zdobną w mojej kolekcji stalówkę (też czarną, na srebrnej może lepiej byłoby widać te zawijasy), metalowe logo na skuwce, które zobaczyłem dopiero po czasie, możliwość transportowania w środku zapasowego kartridża. Używam od Świąt jako EDC, zawsze gotowe do akcji, ale coraz bardziej rzuca mi się w oczy problem tego, że potrafi ubrudzić paluchy, bo skuwka od środka została wymazana atramentem zbierającym się i wypływającym ze stalówki, który to znowu ze skuwki usmarował sekcję. Potrafi zrzucić kleksa na papier a przy jednokrotnym trząśnięciu sika atramentem jak kropidło - nie wiem czy tak ma być i czy da się coś z tym zrobić, bo tego atramentu podaje moim zdaniem stanowczo za dużo. * * * Tyle tytułem powitania. Opowieści o rodzinie, pracy czy zainteresowaniach poza piórami na razie odpuszczę - kto by to czytał na forum o piórach. Liczę na komentarze, porady. Co zrobić z piórami które posiadam, co dodać do kolekcji (w rozsądnym budżecie) - mam nadzieję, że trochę naświetliłem temat czego potrzebuję od pióra - przyjemności z pisana i obcowania z tym narzędziem. Jednym z takich piór, jakie chciałbym mieć dla radości z "miania" jest Noodler's Ahab, śmierdzące, podobno mocno fleksujące i zwariowane. Artystą nie jestem, styl pisma nie jest moją mocną stroną, choć na studiach inni chętnie kserowali notatki, więc może nie jest z nim aż tak źle. Chciałbym jakoś móc więcej ćwiczyć ładny styl pisma, ale nie mam pomysłu jak zacząć, no i czasu trochę mało. A może czas na naukę już minął? Z piórowych marzeń? Lamy Studio - za ten niemiecki, minimalistyczny bauhaus. Może bardziej przyziemne marzenie, ale póki co niezrealizowane. Najlepiej w kolorze Imperial Blue, chociaż podobno na chromowanej sekcji ślizga się ręka. Lamy Dialog? No, może kiedyś, do podpisywania kontraktów, choć raczej mi to nie grozi. Inżynieryjny popis, który podobno przegrywa z Pilotem Capless, bo zasycha w nim atrament, przy czym Capless, pomimo japońskiej doskonałości, już nie ma u mnie jakiś specjalnych punktów za styl. Kaweco Suprabrass, koniecznie w wersji Fireblue - gdy serce weźmie górę nad rozumem i kupię pióro dla jego wyglądu a nie kwestii praktycznych. Pozdrawiam, Krzysiek.
×
×
  • Utwórz nowe...