Skocz do zawartości

F- Waterman-Parker-Visconti


Mikus1987

Polecane posty

Witam, 

 

jest to mój pierwszy post tutaj, więc chciałbym was przywitać:) 

 

wiem, że testów było wiele, ale nie widziałem jeszcze zestawienia tych 3 marek. 

 

Posiadam kilka piór. Jedno to taki no name, którym już nie piszę, ze stalówka "iridium point germany" pisze średnio lecz drapie. Posiadam Pelikan Epoch (niestety stalówka M więc pisałem nik kilka razy tylko) Parkem I.M (nim piszę obecnie cały czas) oczywiście stalówka F oraz z doskoku Waterman Hemisphere oczywiścei F. Nie ukrywam, że on według mnie jest najlepszym z tych piór. Noszę się z zamiarem zakupu Visconti Rembrandt oczywiście F. I proszę o info, o ile Watermańska F jest dla mnie wprost idealna, (parker pisze grubiej i bardziej drapie) to chciałbym prosić o porównaniae F w Hemisphere oraz F w Rembrandt... Ktoś ma doświadczenie?

z pióra korzystam cały czas, do notatek, kalkulacji itd. Ogólnie w pracy piszę tylko piórem. 

Zależy mi na czymś takim jak Hemisphere F (w kwestii grubości kreski) 

co sądzicie? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo ten Hemi Sprezentowałem swojej ukochanej;) i spodobało się jej:) teraz go używa na co dzień. Może źle się wyraziłem pisząc, że mam go ciągle, ponieważ pisałem nim jakiś czas, co prawda krótko, więc sprezentowałem jej w zasadzie nowe pióro;) po głowie ciągle chodzi mi jeszcze Waterman Expert, ale podobno nie jest to zbyt dobry wybór. A ten Visconti bardzo mi sie podoba. I ma jakiś charakter (przynajmniej tak mi się wydaje oglądając zdjęcia) 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

 

No to wrzucę parę swoich spostrzeżeń. Rembrandta miałem, Hemi również. Oba ze stalówkami stalowymi. Oba pisały wyśmienicie, ale...każde nieco inaczej. Oto moje obserwacje:

- Kreska Visconti'ego jest ciut cieńsza od Watermanowskiej, ale za to jakby bardziej nasycona.

 

- Hemi, z kolei, bardzo ładnie cieniuje (zwłaszcza "rzadszymi" atramentami, np. Watermanowską Florida Blue). Visconti raczej daje jednolitą ciemną kreskę. Co kto lubi.

 

- Visconti bardzo łatwo się rozbiera (można bez większych problemów wyjąć stalówkę i spływak, np. do czyszczenia). To plus i minus, bo niewprawiona osoba musi się potem napocić, żeby ustawić stalkę względem spływaka w odpowiedni sposób. Problem minimalny, ale zawsze...

 

- Sekcja stalówki (to coś, za co trzymasz pióro) jest w Viscontim metalowa. Mnie osobiście odpowiada bardziej plastik Watermana, ale to kwestia indywidualnych preferencji.

 

- Tłoczek do Visconti'ego jest, z tego co pamiętam, wkręcany. Znika zatem ryzyko, że się odłączy w trakcie przenoszenia i wyrzyga atrament do korpusu (raz takie coś miałem w przypadku Parkera - nie polecam).

 

- Visconti ma bardzo fajny, magnetyczny system zamykania skuwki "click on touch". Taki bajer, ale działa.

 

- W Viscontim jest opcja wymiany znaczka ze szczytu skuwki na własny (można dokupić np. jakiś kamyk półszlachetny, znak zodiaku, inicjały). Też bajer, ale fajny tylko w założeniu. Magnetyczne znaczki są drogie jak diabli, ciężko dostępne (przynajmniej w Polsce), a poza tym - ponoć łatwo się gubią. Ja nie korzystałem, więc nie mogę jednoznacznie potwierdzić.

 

- Visconti ładuje do swoich piór dość specyficzny klips w kształcie półksiężyca. Niby oryginalny, niby cacy, niby śliczny, ale mało praktyczny - lubi się czasami poluzować (model Van Gogh miał nawet chamską śrubkę do regulacji klipsa na skuwce) i raczej kiepsko trzyma się np. w kieszeni koszuli. Tutaj zdecydowany plus dla klasycznego klipsa w Hemi. Mniej wyrafinowany, ale robi swoją robotę.

 

- Visconti korzysta z tzw. nabojów international (czyli uniwersalnych). W konsekwencji, zapakujesz mu nawet dziadostwo no name z pierwszego z brzegu supermarketu, a także Pelikana, Diamine, Faber-Castell oraz atramenty paru innych firm. Watermanowi też. Parkerowi - nie, bo ma własny standard (niby bardzo zbliżony, ale nie do końca).

 

- Visconti ma fajny i bezstresowy serwis w Polsce w przypadku, gdyby pióro odmówiło posłuszeństwa. Mój egzemplarz miał dość burzliwą historię (najpierw był Van Goghiem bez gwarancji, z pękniętym korpusem poklejonym przez poprzedniego właściciela kropelką, a trzy dni i 200 zł później przepoczwarzył się w Rembrandta w kolorze Blue ;)). Generalnie, mogę śmiało polecić. Z Watermanem/Parkerem kontakt miałem raz i wolałbym nie powtarzać...

 

- Hemi pochodzi z niższej półki cenowej i to się czuje. W konstrukcji, w użytych materiałach, w całkowicie subiektywnym odczuciu solidności. Mi osobiście odpowiada bardziej stylistyka i wykonanie Visconti'ego, ale kreska Watermana, także ciężko stwierdzić. Niewątpliwie, Visconti ma charakter, pazur i włoski design, a Hemi to po prostu dobre, poprawne do bólu pióro warte tych 200 zł, ale ani grosza więcej...

 

Wiesz co? Najlepiej wywal tego Parkera IM w diabły i kup Rembrandta od święta i Hemi na woła roboczego...będziesz zadowolony ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Mój egzemplarz miał dość burzliwą historię (najpierw był Van Goghiem bez gwarancji, z pękniętym korpusem poklejonym przez poprzedniego właściciela kropelką, a trzy dni i 200 zł później przepoczwarzył się w Rembrandta w kolorze Blue ;)).

 

 

opowiadaj! albo daj linka, jeśli już opowiadałes :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nilfein, dziękuję za solidną recenzję. Właśnie na coś takiego czekałem:) Jestem niezwykle wdzięczny. Teraz już wiem, że Visconti to będzie na prawdę dobry wybór. I jednak kupię go do pisania na co dzień. 

 

Oczywiście po zakupie od razu się, pochwalę. 

 

Mam jeszcze jedno pytanie, jaki atrament (kolor z pokroju blue-black) lecz chodzi mi o markę, najbardziej polecasz? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
Gość nilfein

Wybacz zwłokę - trochę przeoczyłem temat... Co do Blue-Black, to moje spostrzeżenia są takie:

 

- Montblanc Midnight Blue - jakieś 65 zeta za flachę (bo nie flaszkę - duża jest na tle konkurencji) w ciekawym designie (taki...bucik trochę), a do tego praktycznej i przemyślanej (i pióro przytrzyma, i łatwo napełniać i ładnie się na biurku prezentuje). Co do koloru - bardziej Black niż Blue...taki trochę vintage look. Mi jakoś nie podszedł. Nie wiem dlaczego. Aha, no i producent zaleca częstsze płukanie pióra, bo ponoć może się z inku wytrącać osad (to rzekomo atrament permanentny, żelazowo-galusowy, ale się nie znam...). Mi pióra nie zatkał, bo chyba za krótko go używałem.

 

- Pelikan 4001 Blue Black - tani i to się wyczuwa. Niektórzy porównują kolor do brudnej szmaty, ale ja...lubię. Może to turpizm, ale mi się podoba. Moje pióra (Lamy, Pelikany, Watermany, a nawet i jakiś Parker) wszystkie na tym śmigały bez problemu. Atrament ładnie cieniuje, ma dobry przepływ, pismo jest czytelne, nie męczy oczu. Z minusów - śmierdzi czymś nieokreślonym, brudna szmata look, czasami dwie butelki tego samego różnią się nieco odcieniem. Z plusów - w większości sklepów papierniczych zalega całymi paletami, zaraz obok Royal Blue. No i jest tani jak barszcz.

 

- Pelikan Edelstein Tanzanite - brudna szmata 2.0. Miałem okazję popróbować, ale nie zdecydowałem się ostatecznie na zakup. Kosztuje dużo (50-70 zł), ma śliczny kałamarz (kryształowy, czy coś). Kolor zbliżony do standardowego Pelikana, ale jakby z pazurem, bardziej intensywny...i przepływ ponoć lepszy (ja nie zauważyłem). Generalnie, ciekawy. Jak znów zachoruję na BB, to chyba nawet nabędę.

 

- Lamy Blue Black - zawiódł mnie na całej linii. Ni to pies, ni wydra. Z pewnością nie Blue Black. Kolor to nawet nie brudna szmata. Lamy ma rewelacyjny niebieski, ale to COŚ im ewidentnie nie wyszło...ale to moja subiektywna ocena. Z plusów - przyzwoity przepływ i gadżeciarski podajnik z bibułką do czyszczenia stalówki wbudowany w kałamarz. Mam prawie pełny (50ml) w szufladzie. Jeśli czujesz się na masochizm, to Ci odstąpię za symboliczną dychę plus przesyłka. Bo tych trzydziestuparu złotych, które za niego dałem, to on wart nie jest...

 

- Visconti Blue - aktualnie dostępna jest druga wersja tego atramentu. Pierwsza była doprawdy ślicznym niebieskim - intensywnym, głębokim, trochę przypominającym legendarnego Parkera Penmana Sapphire, ale jaśniejszym. Sprzedawana w okrągłym, grzybkopodobnym, szklanym kałamarzu. Aktualnie dostępna jest wersja w plastikowym, kwadratowym "grzybku". Ma BARDZO ciemny kolor. To nie Blue Black, ale granat pełną gębą. Ładny i moim zdaniem wart tych 60 złotych.

 

- Parker Blue-Black - fajny przepływ, niegłupi kolor, ale ma taką zielonkawą poświatę, która w moich oczach dyskwalifikuje Blue-Blacka. Niewątpliwie, kolor ma swoich fanów. Dość intensywny, ale wolę brudną szmatę od Pelikana...

 

- Waterman Blue-Black - parametry techniczne (przepływ, "smarowanie", cieniowanie) - bardzo dobre. Kolor - nieporozumienie. Ani blue, ani black, ani nawet brudna szmata, tylko normalny, w mordę jeża, zielony. Początkowo, kiedy jest mokry robisz "wow, jaki fajny niejednoznaczny kolorek", a jak przeschnie robisz "eeee to zielony, czy co...?". Ostatnio spojrzałem na swoje notatki z 2008 r. pisane tym barachłem...po czym wstałem od biurka i wywaliłem kałamarz do śmieci.

 

- Sheaffer Blue-Black - najgorzej wydane 30 zeta w życiu. Atrament wygląda, jak brudna szmata po wybielaniu Vanishem. Cieniuje super, ale jest blady jak tyłek Morloka. Ale to jeszcze nie jest najgorsze - absolutnie KAŻDE pióro, które nim zatankowałem zachowywało się fatalnie. Ja lubię, kiedy stalówka śmiga po papierze z poślizgiem, a przy Sheafferze miałem wrażenie, jakby ktoś nasypał talku do atramentu. Sucho, sucho, sucho, drapie. Atrament sprawia wrażenie, jakby był JEDNOCZEŚNIE rozwodniony i...nie. Ot, paradoks. Ten szajs omijaj szerokim łukiem. Idealny dla masochistów. Z tego, co zasłyszałem na forum, wszystkie kolory Sheaffer'a tak mają...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość nilfein

Proszę o wybaczenie, że post pod postem, ale to dla zachowania przejrzystości:

 

@kasiasemba - opowieść jest krótka i ciemna, jak noc cierpiącego na insomnię - parę lat temu kupiłem VG Midi w okazyjnej (jak mi się wydawało) cenie poniżej 200 zł. Jak już przyszedł, okazało się, że był nieumiejętnie naprawiany przy wykorzystaniu kropelki bądź innego badziewia. Delikwent prawdopodobnie usiłował przykleić obluzowany wewnętrzny gwint w korpusie (Visconti w serii VG ma metalową, ciężką sekcję i plastikowy korpus - producent montował metalowy, nagwintowany pierścień w korpusie chyba po to, żeby wzmocnić konstrukcję i uniknąć pęknięć na wysokości gwintu - Rembrandt chyba też tak ma). Efekty działań były takie, że pierścień wlazł majstrowi do 2/3 (kropelka szybka jest...), a gwint się ukruszył. Dość powiedzieć, że się lekko zirytowałem, ale pióro wyszło bardzo tanio, więc zamiast się wściekać zadzwoniłem do dystrybutora z zapytaniem o nowy korpus. VG już nie produkują, więc z częściami lipa, ale za dwie stówy zaproponowali mi konwersję do Rembrandta w wybranym przeze mnie kolorze. Od ręki. Bez bólu. W trzy dni miałem nowe pióro i konwerter. Tylko stalkę mi przełożyli ze starego, bo była w porządku. Także, da się wybrnąć z syfiastej sytuacji za relatywnie niewielkie pieniądze (summa summarum wyszło mnie o 100-150 zł taniej niż nowy Rembrandt, także ten..). 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajna historia. ja nie wiem, jakoś się nie mogę przekonać do Viscontiego. NA zdjęciach strasznie mi się podobają, jak zobaczyłam VG to piałam z zachwytu, i w dodatku to jeden z moich ulubionych malarzy, a jak wzięłam do ręki... nie wiem, jakoś nie.

dobrze pisze toto?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość nilfein

Cienko pisze toto. Cieniej niż Waterman, ale jest dość szczodre w podawaniu atramentu. Każdy atrament jest o ton ciemniejszy, niż w innych piórach. Raczej ciężko dostrzec cieniowanie. Nie lubi się z papierami Oxford (F wychodzi jak japońskie prawie, schnie ruski miesiąc). Nie jest złe, w każdym razie. Rembrandt to bardzo poprawne pióro, ładne, ale...warte dokładnie tyle, ile kosztuje na promocji. Takie 400-500 zeta i ani grosza więcej. Nie wiem jednak, czy szarpnąłbym się na jakąś wypaśną LE Viscontiego. Dla mnie - wszystkie ich stalki są identyczne, wzory podobne, a ten klips mnie drażni przy użytkowaniu. Stalowa stalka gwoździowata, ale gładka. Złotej nie miałem, więc materiału do porównania brak...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość nilfein

Są stalówki i stalówki. Pelikanowe w M2XX są stalowe, ale niezłe. Cena to też jakieś 300-400 zł, zależnie od wersji. A przy odpowiednim potraktowaniu - mniodzio...;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość nilfein

Hehe...wątpię, ale serio - w szoku byłem. Posłałem pióro bez papierów, bez pudełka, bez niczego, a odesłali pełen pakiet włacznie z tą zajebistą stalówko-zakładką. Choćby dla niej było warto :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z Viscontim mam fajne doświadczenie, ale nie pismienne. Mam przyjaciół, którzy prowadzili sklep z piórami. Kiedy ich odwiedzałem razem z małżonką to zawsze przystawała przy viscontim Van Gogh wanilka. Bardzo się jej to pioro podobało. A ponieważ zaczęła pisac piórem zarażając sie ode mnie, to wreszcie uzbierałem potrzebną sumkę. Kupowałem przed Bożym Narodzeniem będąc w sklepie razem z małżonką. To była cała akcja z cała obsługą sklepu (2 osoby) tak aby żona tego nie widziała. Czajenia i tajniaczenia się było mnóstwo ale się udało.

W Wigilię przy rozdawaniu prezentów reakcja małżonki - bezcenna. Tego nie zapomnę do końca życia.

Wanilke używa jako główne pióro, ale ma tam czasami i inne w użyciu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...