Skocz do zawartości

Ołówki kopiowe "Omnium" - wykopalisko archeologiczne


Gość

Polecane posty

Pragnę przedstawić Szanownemu Zgromadzeniu - prawdziwy rarytas - "ołówki kopiowe". Produkt Pruszkowskich Zakładów Materiałów Biurowych. Dziwnym trafem przechowały się prawie w stanie nienaruszonym w moich przepastnych szufladach w komodzie. Piszę "prawie", bo jak widać ucierpiało troszkę tekturowe opakowanie. Pozwolę sobie w całości wrzucić garść informacji z Wikipedii n/t tego kuriozum, ponieważ zakładam, że poważny procent młodszych bywalców PWF nie do końca będzie wiedział o co chodzi z tymi "ołówkami kopiowymi" :)

Ołówek kopiowy („chemiczny”, „atramentowy”)
Specjalny ołówek, obecnie rzadko spotykany, który stosowany był po zwilżeniu rdzenia ołówka (np. śliną). Wynalazł go w 1857 roku K. Puscher, a opatentował 10 lipca 1866 roku Edison Clark.

Rdzeń takiego ołówka wykonany jest ze ścieralnej glinki (nie podlegającej wypalaniu) nasączonej barwnikiem rozpuszczalnym w wodzie, np. fioletem metylowym; zostawia on ślady odporne na ścieranie gumką. Takim ołówkiem dokonywano wpisów w dokumentach, w których każdy wpis powinien być nieusuwalny i pozostawiać trwały ślad – np. w dokumentach finansowych – w czasach, kiedy nieznany był jeszcze (lub nie dość popularny) długopis, a pióra wieczne nie były dostępne dla wszystkich ze względu na cenę. Potoczna nazwa "kopiowy" pochodzi stąd, że dokument zapisany takim ołówkiem można było skopiować (uzyskując obraz w lustrzanym odbiciu) przy użyciu specjalnej wilgotnej bibuły i prasy - dzięki temu można było na przykład przechowywać kopie wysyłanej korespondencji. Zapis ołówkiem kopiowym był wrażliwy na zawilgocenie (barwnik rozmywał się i spływał), co było istotną niedogodnością w porównaniu z ołówkami grafitowymi; jednak z drugiej strony, również zapisy sporządzone zwykłym atramentem były równie wrażliwe na wilgoć – w XIX i na początku XX wieku nie znano taniego sposobu szybkiego sporządzania trwałych notatek odpornych na wilgoć.

Ołówkiem kopiowym pisać można – prócz papieru i drewna – także na innym podłożu, np. na skórze.

Stosowany dawniej powszechnie w ołówkach kopiowych błękit anilinowy jest trujący, toteż zdarzały się przypadki martwicy tkanek zanieczyszczonych tym barwnikiem: dochodziło zazwyczaj do oparzeń śluzówki jamy ustnej (od częstego ślinienia ołówka językiem lub trzymania jego końca w ustach) bądź oczu (np. od zaprószenia oka drobinami rdzenia ołówka). Barwnik anilinowy niszczy czerwone ciałka krwi, stąd też może doprowadzić do ciężkiej anemii (niedokrwistości)03_olowek.jpg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Inkyfingers napisał:

Dzięki wielkie za przybliżenie tematu. Posiadam stary ołówek automatyczny z niebieskim wkładem i zastanawiam się czy nie ma czegoś wspólnego z tymże wynalazkiem. Różnica jest taka, że nie ma potrzeby lizania ich- piszą spokojnie bez tego.

Całkiem możliwe. Ale pragnę wyjaśnić, że tych ołówków nie trzeba było lizać - one i tak pisały, tylko nieco transparentnie. Zazwyczaj lizało się, po to żeby uzyskać "mocniejszy efekt". Generalnie pisanie nimi służyło temu, żeby można było później zrobić odbitkę (dziś nazywamy to kserokopią). Tylko, że ta odbitka była lustrzanym odbiciem. Takie czasy... Miałem szczęście doświadczyć tego procederu na własne oczy, kiedy to był w Polsce powszechny spis ludności i rachmistrze spisowi mieli właśnie takie ołówki kopiowe. A ja wtedy miałem kilka lat. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Inkyfingers napisał:

@Corsair Dzięki wielkie za informacje. Na całe szczęście nie lizałem go.

Całe szczęście, bo można by tak tragicznie skończyć jak pewien zakonnik z filmu: "Imię róży" - on też lizał tylko, że palce. Przy odwracaniu kartek posmarowanych trucizną...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, Inkyfingers napisał:

Niegdyś ludzie nie byli świadomi pewnych zagrożeń wynikających z użytkowania rzeczy codziennego użytku i nieświadomie się podtruwali. Na całe szczęście te czasy się skończyły i ludzie trują się teraz z większą świadomością.

Sentencja godna Seneki :) Zgadzam się w 100 %.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Inkyfingers napisał:

Dzięki wielkie za przybliżenie tematu. Posiadam stary ołówek automatyczny z niebieskim wkładem i zastanawiam się czy nie ma czegoś wspólnego z tymże wynalazkiem. Różnica jest taka, że nie ma potrzeby lizania ich- piszą spokojnie bez tego.

Może masz ołówek z wkładem kredkowym. Miałem kiedyś ("za bajtla") komplet automatycznych kredek z kolorowymi wkładami - minami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, irczysko napisał:

Może masz ołówek z wkładem kredkowym. Miałem kiedyś ("za bajtla") komplet automatycznych kredek z kolorowymi wkładami - minami.

Pewnie o te kredki Ci chodzi. Niestety znalazłem w necie tylko takie zdjęcie. Też je kiedyś miałem:

stare-polskie-kredki-agat-pzmb-pruszkow-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, Czarodziej napisał:

Z tym lizaniem to bez przesady.

Używałem co prawda sporadycznie, zawsze "lizałem" te ołówki, i jakoś żyję. ;-)

Myślę że obawiać się muszą tylko osoby regularnie powtarzające tą czynność.

I tak i nie. Bo już od czasów powojennych przestano używać barwnika robionego w oparciu o błękit anilinowy. No chyba, że używałeś ołówka ze starych zapasów - tego nie wiem. Ołówki opisane przeze mnie już nie były toksyczne (przynajmniej nie w takim stopniu) co te za czasów Edisona Clarka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, ja miałem takie, to Koh-i Noor Versatil z CSRS. Moje były w futeraliku z prawdziwej skórki...

o takie to było jak w poniższym linku

https://www.manufactum.com/coloured-metal-lead-holders-p1401311/?a=23304&c=198347

Edytowano przez MarcinEck
uzupełnienie
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, bo były ołówki Koh-i-noor Versatil w kolorze najczęściej żółtym lub czarnym z beżową obwódką u góry (chyba nawet są jeszcze produkowane). Miewały końcówki w kolorze złotym, tak jak w Twoim egzemplarzu. Te z zestawu kolorowych kredek były identyczne, ale kolejne kolory były numerowane.. (nie pamiętam kolejności). I miały końcówki w kolorze srebrnym...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, MarcinEck napisał:

Tak, bo były ołówki Koh-i-noor Versatil w kolorze najczęściej żółtym lub czarnym z beżową obwódką u góry (chyba nawet są jeszcze produkowane). Miewały końcówki w kolorze złotym, tak jak w Twoim egzemplarzu.

Takie?

http://sklepplastyczny24.pl/olowek-mechaniczny-koh-i-noor-versatil

 

Tutaj też parę modeli:

 

7a0201a44a2f5a9ef88c05cdd1f70506.jpg

Edytowano przez Czarodziej
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, -Mateusz- napisał:

Ha, sam korzystam z takiego ołówka, chociaż jak jeden się połamał(skrzydełko) i zakupiłem świeżutki z plastycznego, to... są inne rozmiarem i sposobem montażu...:wallbash:

Te antyczne są nie do zdarcia. Mój do dzisiaj jest sprawny. A bywało tak, że pracował za długopis. Bo jego wnętrze swobodnie mieści wkład do długopisu. (ten cienki).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...