Skocz do zawartości

Moje zeszyty, nie tylko Oxford


Kleks

Polecane posty

2 godziny temu, Kleks napisał:

Ministerstwo Edukacji miało pole do popisu

Nasze ministerstwo od lat 25 ma duże zasługi w administrowaniu administracyjnym. Dalej w szkole nie ma edukacji medialnej, seksualnej, etyki, zajęć technicznych i plastyki przez duże P (w ramach której powinna być też kaligrafia) i po kolejnych zmianach administracyjnych znowu odwlekamy te prawdziwe reformy. Na razie musimy się zadowalać obecną i przyszłą rolą kraju pracowników najemno-montujących.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 80
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Edukacja medialna jest nam z punktu widzenia państwa kompletnie niepotrzebna, bo obywatele świadomi to trudni obywatele, seksualna jest, ale nikt z niej nie korzysta (wdż).

Brak zajęć plastycznych i technicznych w moim przypadku to może nawet dobra sprawa, bo chyba bym tej szkoły nie zdał. ;)

Poza tym nie każdy ma predyspozycje do takich rzeczy, a dużo łatwiej wtłuc suchą wiedzę niż możliwości manualne. Kiedyś były, bo było na to zapotrzebowanie. Teraz nie ma, bo w sumie to i tak piszemy na komputerach, a większość rzeczy możemy kupić. 

Edytowano przez Tales
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Tales napisał:

Edukacja medialna jest nam z punktu widzenia państwa kompletnie niepotrzebna

Od kilku lat nie oglądam telewizji, ale czasami jestem zmuszony jej posłuchać bezpośrednio lub pośredniczącego opisu znajomych z pracy i słabo to widzę. Gdzieś nam się media zamieniły w partie polityczne i pasma reklam przerywanych sporadycznie blokiem dobrego programu. Bez takiej edukacji ani nie zaczniemy tworzyć dobrych mediów, sprawnie się komunikować, ani na pewno żyć w nowoczesnym państwie. Jak to Kundera pięknie się wyraża - jedno wielkie święto nieistotności - chyba trafniej nie można ująć obecną przestrzeń medialną.

20 minut temu, Tales napisał:

Brak zajęć plastycznych i technicznych w moim przypadku to może nawet dobra sprawa, bo chyba bym tej szkoły nie zdał.

Mam tu na myśli rozwiązanie bardziej interdyscyplinarne niż rysowanie, malowanie etc. Pamiętam swoje zajęcia plastyczne z lat podstawowych (lata ~`90) i to był jeden wielki dramat. Malowanie "kwiatuszków, chmurek i słoneczników". Ci którzy mają smykałkę powinni oczywiście ćwiczyć praktycznie, ale całość zajęć powinny składać się z kaligrafii, wiedzy o sztuce, kompozycji, w późniejszych latach architekturze i estetyce. To są ciekawe i potrzebne rzeczy, ale jak widzę teraz swoją siostrzenice to bardzo niewiele się zmieniło w tym zakresie. Jeśli powiedzmy 5 osób z 30 ma zdolności artystyczne to po co przymuszać innych, warto wyłożyć wiedzę z zakresu sztuki, kompozycji. To są takie fajne rzeczy, nawet kilkulatkom można już poprzez pewne narzędzia objaśniać pewne niuanse. Pisanie na komputerach pisaniem, ale tacy Japończycy kaligrafię dalej mają bo dla nich to nie jest tylko sztuka stawiania "poprawnych znaków graficznych". W razie katastrofy (o której w Japonii wcale nietrudno) pisanie na komputerze może być utrudnione i jak wtedy przekazywać pewne rzeczy bez takiego papieru czy znajomości pisma?

Finowie od lat starają się łączyć pewne przedmioty już na poziomie szkół elementarnych, Francuzi mają bardzo interdyscyplinarne zajęcia zwane filozofią, a u nas jak patrzę teraz w zeszyty młodego pokolenia, dużych różnić jakościowych nie ma w przekazywaniu wiedzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, odi napisał:

warto wyłożyć wiedzę z zakresu sztuki,

Tak właśnie wyglądała moja plastyka w szkole i jako że zupełnie mnie takie tematy nie interesują, to niezmiernie się wynudziłam. Następnie musiałam się nauczyć na pamięć różnych informacji na sprawdziany. Nie uważam, żeby to było ani ciekawe, ani potrzebne i jeszcze nigdy nie wykorzystałam tej wykutej wiedzy. Teraz oczywiście już nic nie pamiętam. 

Mam również znajomych, którzy uczyli się kaligrafii w szkole. Niektórym bardzo się to podobało, dla innych było zmorą. 

Moim zdaniem przede wszystkim na tych "artystycznych" zajęciach powinien być wybór, co chciałoby się robić. Uważam, że nie można nikogo zmuszać ani do rysowania kwiatków, ani do nauki o narysowanych kwiatkach, bo jeżeli kogoś to zupełnie nie interesuje, to i tak będzie miał w głębokim poważaniu taki przedmiot. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, alrun napisał:

Tak właśnie wyglądała moja plastyka w szkole i jako że zupełnie mnie takie tematy nie interesują, to niezmiernie się wynudziłam. Następnie musiałam się nauczyć na pamięć różnych informacji na sprawdziany. Nie uważam, żeby to było ani ciekawe, ani potrzebne i jeszcze nigdy nie wykorzystałam tej wykutej wiedzy.

Jak zapytam się siostrzenicy, która teraz uczy się mnożenia, to też mi odpowie że to nudne i na pewno będzie mało przydatne w życiu ;) A tak na serio, nie mówię o jakimś uniwersyteckim wykładzie we wczesnym nauczaniu, ale ja na przykład o kompozycji kolorów (w sumie temat przydatny) dowiedziałem się w liceum na lekcjach historii. Ten sam nauczyciel świetnie w ramach lekcji historii wyłożył pewne ogóle założenia z zakresu architektury, innym razem potrafił się zapytać co przerabiamy na polskim i na jakaś nudną lekturę potrafił część z nas przekonać, żeby przeczytać równolegle coś ciekawszego co było zbliżone tematycznie, a napisane o wiele lepiej i mimo tego, że nie czytaliśmy lektur. Do dziś pamiętam wiele rzeczy z lekcji historii, bo ten nauczyciel miał w sobie talent do przekazywania w sposób ciekawy wiedzy i ich łączenia z innymi przedmiotami (umiejętnie koloryzując często obrazowo wskazywał łączenia między teorią a praktyką). Ciąg Fibonacciego to pojęcie, które poznałem nie z matematyki, czy biologii, ale właśnie z historii :) Pewne podstawowe zagadnienia powinny być dla wszystkich, a wybór już dla poszczególnych zapatrywań i talentów ucznia. Dlatego nie ma tu na myśli sztuki w sensie wąskim, ale bardziej ogólnym. Takie lepsze lekcje tej przysłowiowej plastyki na pewno odbiły się ot choćby w naszym krajobrazie.

Edytowano przez odi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od czasu mojej plastyki minęło 8 lat. Miałem na niej podstawy z zakresu druku analogowego, łączenia kolorów w systemie RGB, malarstwa i historii sztuki. Nie powiem, żeby było to całkowicie nieprzydatne, bo tego samego (nie licząc malarstwa) uczę się teraz w technikum. Na zajęciach technicznych uczyłem się szycia, budowy różnych przedmiotów i decoupage’u. Według mnie w takich młodych klasach nie powinni dawać wyboru, bo dzieci na tym poziomie najchętniej nic by nie robiły. Powinni uczyć wszystkiego, ale po trochu, bo a nóż widelec ktoś się tym zainteresuje. Gdyby tego nie było lub był wybór to ktoś mógł by z góry uznać, że to jest nudne i stracić swoją życiową szansę. 

Edytowano przez Tales
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe jaki będzie tytuł tego w Kawiarence:D

Dobra, a co mi tam...

Warto zauważyć, że szkoła jest takim zbiorem wszystkich pasji po trochu. To tam właśnie odkrywamy, co nam do głowy wchodzi tak szybko i właściwie bez żadnej nauki, a co bardzo topornie. Każdy przedmiot - według mnie - powinien być prowadzony,,elegancko". Dlaczego matematycy mogą się chwalić swoją wiedzą rozwiązując zadania czy głosząc wykłady na matematyce, analogicznie z j.polskim czy innymi przedmiotami? Dlaczego nie pozwalamy robić tego osobom o zainteresowaniach plastycznych czy muzycznych? Niestety osób takich jest mało i - nie boimy się powiedzieć - nie są jakieś wybitne w tym. 

,,Jestem słaby z matmy, więc jestem humanistą" - BZDURA! Ty po prostu jesteś słaby z matmy, nie jesteś od razu humanistą. 

Mieliście czasem przysłowiowe okienko, prawda? Czasami mieliście po prostu wolne siedząc w klasie z nauczycielem zajmującym się czymś innym (tak mu nakazano). Wszyscy zadowoleni i w ogóle super duper hiper ekstra. Bujda na resorach. To jest marnowanie czasu. Jeśli nic nie nauczyliśmy się na lekcji jako zastępstwo, to czas tej nauki będziemy musieli powtórzyć w domu, często dużo dłuższy - zmarnowaliśmy 45 minut w szkole i dodatkowo x w domu. Dlatego uważam, iż nie powinno dawać się zbytniego wyboru osobom, które wybiorą czas wolny.,,Mamy zakuwać cały czas?!?!" - no właśnie to robicie w domu po tej,,lekcji". Mimo, że jestem w dosyć renomowanej szkole, to zdarza się to zdecydowanie często.

Temat systemu edukacji, szkoły etc. jest wielką i rozległą rzeką, do której omówienia potrzeba z 1000 osób - po 10 z każdego rocznika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 3.10.2017 o 09:01, Kleks napisał:

Następny zeszyt (jak tylko skończę ten) spróbuję zszyć tak blisko brzegu, jak się tylko da. Zobaczymy co z tego wyjdzie :D

zyskasz o te kilka milimetrów więcej przestrzeni "użytkowej" na kartce. Na to, czy otworzysz bardziej pałsko czy nie, to nie będzie to miało wpływu - technologii łączenia nie zmieniasz, więc szycie gdzie by nie wypadło, to i tak musi być wykonane jednakowo ciasno. Bliżej grzbietu, dalej od grzbietu - nie ma znaczenia. 

Kawałek fajnej roboty :thumbup: ...

A jednak !... pokolenie wychowane na majsterkowaniu rulez ! ;) 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Stary... Ale jednak... Muszę coś wyjaśnić. To, czy bliżej grzbietu, czy dalej, ma zasadnicze znaczenie. Wybacz, że spróbuję to wyjaśnić łopatologicznie, ale być może komuś jeszcze się to przyda...

FgcBCGX.jpg

Dobrym przykładem będą dwie deski połączone zawiasem. Na rysunku 1 zawias jest na krawędzi, więc jeśli spróbujemy otworzyć deski, tak jak pokazują strzałki, to oczywiście nie napotkamy oporu. Jeśli jednak zawias był by w środku (rys. 3), to przy próbie otworzenia, dolne krawędzie zetkną się (rys. 4) i deski nie dadzą się rozłożyć. Wyobraźmy sobie teraz książkę, gdzie rolę szycia pełni zawias...

uw6DAPT.jpg

Gdy szycie (zawias) będzie na brzegu (rys. 1), to bez problemu otworzymy książkę na płasko (rys. 2). Jeśli jednak będzie trochę dalej od brzegu (rys. 3), to nie otworzymy jej wcale (rys. 4). Z dokładnie tego samego powodu. Dolne krawędzie zetkną się ze sobą i nie pozwolą na otwarcie. Tak by było w przypadku sztywnych desek. Książka jednak składa się z elastycznego papieru. A więc jeśli wyobrazimy sobie szycie, jako zawias (pokazane na rys. 5 czerwoną kropką), w pewnej odległości od grzbietu, to książka się otworzy, ale dopiero od szwu (rys. 6). Jeśli zaś będzie zszyta na krawędzi (rys. 7)...

tuXHJM0.jpg

... To otworzy się na płasko (rys. 8).

Dlatego też, mój następny zeszyt postanowiłem zszyć, a właściwie skleić, w zupełnie inny sposób. Najpierw usunąłem okładki, póżniej zapiąłem go w ściskach i porobiłem nacięcia (najlepiej się do tego nadaje piłka grzbietnica) na głębokość około 2 mm.

CY8Odrb.jpg

Następnie oderwałem warstwę kleju. Klej w ogóle nie wniknął między kartki (stąd tak łatwo wypadają), dlatego z oderwaniem go w całości nie ma najmniejszego problemu.

8T1wDzw.jpg

Teraz, w nacięte szczeliny nalałem kleju i powciskałem w nie kawałki bawełnianego (może być też lniany) sznurka.

0EVO3mW.jpg

Gdy to wszystko zaschnie, pokażę co dalej... W razie co, to mam pomocnika, który wprawdzie dużo się mądrzy i zazwyczaj ma odmienne zdanie, ale czasami poda młotek, czy nici, więc go toleruję...

eM2sMvy.jpg

Pozdrawiam :D

 

Edytowano przez Kleks
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki. Fotki może pojawią się jeszcze dziś, właśnie zamierzam zakleić grzbiet jakąś tkaniną. Dokładnie tak! Tkanina zamiast pappieru i to delikatna (nie sztywne płótno) ma właśnie ułatwić otwieranie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie :D Według sztuki, powinna być to (przy tym rodzaju oprawy) flanela, ale nie mam, więc użyję czegoś innego. Klej, to POV (Poli Octan Vinyl), czyli w Polsce znany jako Wikol.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra. Z braku flaneli, zakleiłem grzbiet kawałkiem bawełny. Ze starej dziecięcej piżamy.

0naqdKp.jpg

0naqdKp.jpg

Jak widać, otwiera się bez problemu...

NY0e6hT.jpg

XGPsf4q.jpg

Oczywiście to wszystko służy jedynie, jako rozwiązanie tymczasowe. Żeby było wygodnie pisać i żeby kartki nie wypadali. Po zapisaniu całego zeszytu, można go już oprawić porządnie. Generalnie chodzi o to, że nie tylko Midori umie robić zeszyty, które się łatwo otwierają (nie święci garnki lepią)... :D

Edytowano przez Kleks
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yyy...yyyyy...[...] Herlitzy OneColor. Zdecydowanie. Papier dosyć dobry, nie przebija (nie powinien - prześwituje tylko, ale to przy tej gramaturze chyba norma), A5, 96kartek zszywanych (można otworzyć na płasko. Po 2,18 za sztukę w moim Oszą. Znaczy były, w tym haulu szkolnym czy co to tam jest. Raczej nic innego mi nie przychodzi do głowy. Uwaga jak będziesz kupował - okładki tych zeszytów są jednokolorowe i bez jakichkolwiek napisów prócz naklejki, którą można łatwo zerwać - nie przejedź się! Papier jest biały, bez zabarwienia niebieskiego (występują OneColory w formatach chyba B5 pod tę samą nazwą, ale papier jest o wiele gorszy i ma niebieskie zabarwienie). No, tyle ;)

Tak wyglądają:

zeszyt-a-560k-rainbow-herlitz.jpg

(klikalne)

A tak NIE wyglądają:

1239634_0_f.jpg

(również klikalne)

(te są Interdruku, także zwracaj uwagę)

Edytowano przez Ziemniaczek
Wizyta w google grafika
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Ziemniaczek napisał:

występują OneColory w formatach chyba B5 pod tę samą nazwą, ale papier jest o wiele gorszy i ma niebieskie zabarwienie

Papier w A4, A5 i B5 jest taki sam, nie wiem w ogóle o czym mówisz. 

 

24 minuty temu, Ziemniaczek napisał:

przy tej gramaturze chyba norma

A jaką gramaturę mają te zeszyty?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za komplement, choć uważam że trochę przesadzony. :D Nie słyszałem wcześniej o taśmie Washi, ale poczytałem o niej trochę i już wiem. Uważam, że twój pomysł jest genialny. Powiedz mi tylko, czy ta taśma ma swój własny klej? Jak taśma samoprzylepna? Czy występuje też "czysta", żeby samemu można było przykleić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o to, że klej na taśmach samoprzylepnych jest zbyt słaby (Może nie tyle co słaby, ale przykleja się tylko do powierzchni). Jeśli chodzi o dekorację, to owszem, wystarcza. Ale jeśli taka taśma ma wzmocnić grzbiet, to klej musi wniknąć częściowo pomiędzy kartki. Zaklejając ggrzbiet, nawet się go wciera pędzelkiem o krótkim sztywnym włosiu, żeby wsiąkł przynajmniej na pół milimetra, albo i więcej. Ale poszukam tych taśm. Warto poeksperymentować :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...