Skocz do zawartości

ArekHinc

Użytkownicy
  • Ilość treści

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez ArekHinc

  1. @RRR czy Ty testowałeś te Ackermany? Faktycznie wyglądają na woły przygotowane właśnie do rysowania. Wysyłają oni to w ogóle do Polski?
  2. Dzięki za konkretną odpowiedź. Też korzystam z Pentel Sign - ale trochę przeszkadza mi jego całkowity brak wodoodporności. Nie wiedziałem, że można go nabijać - którędy to robisz? Tombow nie korzystałem - sprawdzę. Pentelowe brushpeny to klasa sama w sobie. ...no właśnie szkoda, że tak trudno znaleźć jakiegoś sensownego flexa, którego by nie było szkoda do rysowania. Tak, tak o nowy komiksie słyszałem. Czekam. Będą w słowa? Pozdrawiam Arek
  3. Wszystkie serie są świetne. Rewelacyjna dynamika od razu czuć moc w łapie Te inktoberowe rzeczy to z pomocą "rączych łabędzi" robisz? p.s. Spojrzałem na półkę i aż nie do pomyślenia, że "Śmiercionośni" zdobią ją już od tylu lat.
  4. Dwa pióra: - Pelikan Go!, - Hero 616. Jeden atrament: - Pelikan 4001 Brown. Mini relacja z procesu tworzenia rysunku:
  5. Właśnie przygotowywałem się do własnej recenzji Rotring Tikky i dokonałem małego odkrycia;) Recenzja @konisa wprowadza lekkie zamieszanie (nieścisłość). Oba ołówki ze zdjęć to druga generacja Tikky. Trzecia generacja to dopiero ołówki z fotografii @Mateusza. Pod poniższym linkiem bardziej szczegółowy opis historii Rotring Tikky: http://leadholder.com/lh-thin-rotring-tikky.html
  6. Świetne pióro w staro-szkolnych klimatach. Trochę kobiece. Skąd takie paczki przychodzą ?
  7. No bez przesady. Ciągle mówisz o tych dziurkach? Trudno mówić o wadzie urządzenia gdy uczynisz je niekompletnym. A może te otwory do czegoś jednak służą? Mam Rotringa Tikky III ale wolę Pentela 120 a3. W Tikky III brakuje gumowego uchwytu antypoślizgowego. Z kolei gumka do wycierania w Rotringu całkowicie się wysuszyła i nie nadaje się już do niczego.
  8. Potwierdzam fakt wycierania napisów. U mnie metalowy klips ani drgnie, a próbowałem go przesunąć . Zatyczka faktycznie ma dziurki, jednak nie stanowi to dla mnie problemu. Po pierwsze nie trzymam dodatkowych grafitów w ołówku. Po drugie czemu tej gumki ma nie być?
  9. Wstęp. Najlepsze rzeczy najczęściej zdarzają się nam zupełnym przypadkiem. Spotyka Cię coś ni stąd, ni zowąd, a okazuje się, że przynosi dużo satysfakcji i zachwyca bardziej niż rzeczy długo i mozolnie wyszukiwane. Dokładnie taka sytuacja dotyczy bohatera dzisiejszego testu. Wszedłem do sklepu papierniczego w poszukiwaniu... nie pamiętam już czego, a wyszedłem z ołówkiem automatycznym Pentel 120 a3 DX. Dlaczego? Długo zastanawiałem się co interesującego mógłbym napisać o jednym z wielu ołówków automatycznych 0,5 mm i pewnie specjalnie odkrywczy nie będę. Ale myślę, że warto zwrócić uwagę i zainwestować w ten egzemplarz ze względu na jego dobrą ergonomię jak i solidną jakość wykonania. Jak wygląda i działa. Ołówek produkowany jest w pięciu kolorystycznych wersjach dostosowanych do różnych grubości wkładów. I tak mamy ołówki czerwone dla grubości 0,3 mm, czarne lub szare dla 0,5 mm, niebieskie 0,7 mm oraz żółte do których pasują wkłady 0,9 mm. Opisywany egzemplarz jest szary. Ołówek zrobiony jest z dobrej jakości, ładnie spasowanego tworzywa sztucznego. Jest lekki ale dobrze wyważony. Nic w nim niepotrzebnie się nie rusza, nie drga i nie trzeszczy. Zastosowany mechanizm wysuwania jest typu przyciskowego i działa dokładnie akcentując każde naciśnięcie miękkim kliknięciem. Pod przyciskiem ukryta jest wymienna gumka do ścierania. Tego typu dodatek dobrze, że jest ale raczej należy go traktować jako taktyczną rezerwę. Czasami przydatny może, okazać się także metalowy, sprężysty klip. I nadszedł czas na dwie najistotniejsze cechy 120 a3 dx. Pierwsza to gumowy, przypominający bieżnik, uchwyt antypoślizgowy. Dzięki niemu ołówek jest wręcz rewelacyjnie ergonomiczny i pewnie trzyma się dłoni. Nie wyślizguje się i nie przesuwa w palcach. Zapewnia to dużą swobodę i komfort pracy. Jednocześnie to właśnie w tym elemencie pojawił się, jak dla mnie jedyny, mankament opisywanego ołówka. Uchwyt po jakimś czasie dosyć intensywnego użytkowania wyrobił się i zaczął zsuwać z obudowy. Problem ten skutecznie wyeliminowałem bardzo prostym, domowym sposobem - wystarczy pogrubić (np. kawałkiem plastra) plastikową obudowę w miejscu w którym ma znajdować się ów uchwyt i sprawa załatwiona. Wydaje mi się, że jest nawet lepiej niż oryginalnie. Druga istotna cecha ołówka to jego całkowicie metalowa końcówka zakończona sztywną rurką. Element ten czyni produkt firmy Pentel wyjątkowo precyzyjnym i jednocześnie ułatwia kreślenie przy linijce lub szablonie. Opisywany Pentel 120 a3 dx co oczywiste bezproblemowo współpracuje z wszelkiej maści grafitami i o grubości 0,5 mm. Mój ołówek stworzył bardzo zgrany duet z dosyć nietypowymi bo niebieskim wkładami. Ale czemu niebieskim i z jakiego powodu tak trudno dostać je w naszym pięknym kraju to już temat na oddzielny wpis na blogu. Plusy: -znakomita jakość i trwałość wykonania, -dokładny mechanizm wysuwania, -wyjątkowo wygodny i ergonomiczny uchwyt, -precyzyjna, metalowa końcówka, -atrakcyjna cena. Minusy: -wyrabiający się gumowy uchwyt. Jeden z szybkich szkiców wykonanych opisywanym ołówkiem. Pierwotnie powyższa recenzja była opublikowana na moim blogu - Ołówek – Pentel 120 A3 DX
  10. Dzięki za przybliżenie produktu Platinum. Można takie pióro kupić w Polsce? Ta końcówka to pojedyncze włoski jak w zwykłym pędzelku? Czy raczej jest ona fibrowo-filcowa - bardziej jak w mazakach? Po zdjęciach wnioskuje, że raczej to drugie. Tego typu piór jest dosyć dużo - głównie w Japonii. 30 minutowe napełnianie dotyczy tylko pierwszego uruchomienia pióra.
  11. Arek się kłania. Przybory piszące są moja pasją od wczesnego dzieciństwa. Eksploruje je pod względem walorów przydatnych rysownikowi. Chętnie podzielę się z Bracią Forumową spojrzeniem pod takim właśnie kątem.
  12. Wstęp. Funkcjonujemy w bardzo przewrotnych czasach. Z jednej strony niepohamowana, pędząca nowoczesna technologia, która ma wszystko ułatwiać i czynić prostszym. Postęp staje do walki z tradycją. Ta wielokrotnie już skazywana na ostateczną klęskę, ciągle się nie poddaje i wciąż daje o sobie znać. Stała się, być może, bardziej elitarna i trudniej dostępna paradoksalnie to z kolei często podnosi jej wartość, czyni ją jeszcze bardziej poszukiwaną i pożądaną. Mimo pozornej konkurencyjności zdarza się, że pomiędzy współczesnością i zdawałoby się skostniałą przeszłością dochodzi do połączenia. Efekty takiego związku bywają bardzo interesujące, a czasami nawet zdumiewające. Chciałbym Wam opisać pierwsze wrażenia z użytkowania przedmiotu będącego właśnie takim wcześniej opisywanym, swoistym konglomeratem. Dlaczego? Od czasu do czasu zdarza mi się korzystać z moich akcesoriów rysunkowych bardziej mobilnie i plenerowo. Zebranie optymalnego zestawu który bez zastrzeżeń sprawdzałby się w takich warunkach w zasadzie nie nastręcza poważnych kłopotów, z jednym (jak na razie) wyjątkiem. Brakowało mi godnego zastępcy dla kapitalnego, klasycznego duetu, mianowicie pędzelka wraz z buteleczką tuszu. Choć ta para naprawdę jest świetnie zgrana to niestety korzystanie z niej w niektórych warunkach jest mocno ograniczone. Tak oto rozpocząłem poszukiwania. Z całej masy artykułów piśmienniczych wyłowiłem temat, o dość krótkiej historii w Polsce, mianowicie pisaki z końcówką pędzelkową. Przetestowałem kilka różnych egzemplarzy tego typu sprzętu, niestety nie spełniały one moich oczekiwań. Wyróżniający je element czyli, końcówka, tylko udawał włosie pędzelka. Będąc tak naprawdę ukształtowaną, na wzór tradycyjnego pędzelka, zwykłą fibropodobną końcówką zbliżoną do tej ze zwykłych mazaków. Końcówki te niestety nie są w stanie przybliżyć się w swoich walorach do dobrego pędzelka. Są mało sprężyste i przede wszystkim bardzo szybko się niszczą wtedy już zupełnie tracą wszystkie atuty. Mimo mizernych rezultatów poszukiwań nie poddawałem się. W końcu dotarłem do, wręcz mitologicznie brzmiących, informacji o pewnym piórze. Musiało upłynąć jeszcze trochę wody w rzekach aż w moje ręce trafił owiany internetową legendą Pocket Brush Pen (kieszonkowe pióro pędzelkowe), a stało się to za sprawą pewnego konkursu. Spróbuję opisać moje pierwsze wrażenia z użytkowania tego nietuzinkowego pisaka. Co to jest i jak wygląda. Pierwszym co od razu rzuca się w oczy i tym co jednocześnie odróżnia GFKP, od do tej pory posiadanych przeze mnie pisaków, jest jego godny podziwu design. Wyglądem przypomina on bardziej, zgodnie z nazwą, eleganckie, minimalistyczne pióro wieczne. Zarówno korpus wraz z obsadką jaki i skuwką zrobione są z czarnego, błyszczącego plastiku. Skuwka zwieńczona metalowym klipsem. Dodatkowo znajdują się na niej drobne, srebrne napisy: z jednej strony „Pentel GFKP JAPAN” (nazwa producenta, nazwa produktu „GFKP”, oraz kraj pochodzenia), z drugiej zaś stylowy znaczek japońskiej kaligrafii kanji (znaczenia symbolu niestety nie odkryłem). Całość prezentuje się wybornie i świetnie wprowadza w tajemnicę swojego niebanalnego wnętrza. Po zdjęciu skuwki, w końcu, mamy to na co czekaliśmy. W miejscu spodziewanej stalówki znajduje się (początkowo białe) włosie pędzla. W tym wypadku mam do czynienia z autentyczną i solidną końcówką pędzelkową zrobioną z pojedynczych, nylonowych włosków (włosie sztuczne), a wedle informacji producenta część ta została wykonana ręcznie. Pióro zasilane jest w tusz za pomocą specjalnych naboi. W startowym zestawie otrzymujemy jeszcze dodatkowo 4 naboje z tuszem, dzięki którym będziemy mogli zasilić nasze pióro, jest tam jeszcze lakoniczna instrukcja użytkowania – w 3 wersjach językowych niestety z pominięciem polskiej. Cartdridge uzupełniające są również dostępne osobno, więc można je dokupić gdy te pierwsze zużyjemy. Aby uruchomić GFKP należy zdjąć skuwkę, odkręcić sekcję i zainstalować w niej jeden z naboi mocno wciskając węższą częścią. Po powrotnym, dokładnym skręceniu pióra i założeniu skuwki trzeba ustawić je w pozycji pionowej aby nasadka skierowana była do dołu. Teraz dajemy urządzeniu czas umożliwiając spłynięcie tuszu kanalikami do szczeciny pędzla. Należy uzbroić się w cierpliwość i spokojnie odczekać około 30 minut. Początkowo nie byłem pewien czy dobrze zainstalowałem nabój bo końcówka zaczęła się zaczerniać po dobrych kilku minutach. Jak to działa - pierwsze linie. Pędzelek jest średniej wielkości miękki i elastyczny, a przy tym pozostaje wystarczająco sprężysty. Końcówka bardzo podatna na nacisk dzięki temu z łatwością możemy uzyskać linie w bardzo dużym zakresie szerokości, od bardzo cienkich do grubych. By uzyskiwać linie z płynnymi przejściami grubości należy trochę poćwiczyć rękę gdyż pióro w swej czułości początkowo nie wybacza nawet drobnych drgnięć dłoni. Porównując końcówkę w piórze Pentela, np. do pędzla (o podobnych właściwościach) z włosiem czerwonej kuny - muszę stwierdzić, że ta pierwsza jest nieco twardsza i bardziej sztywna, a przez to bardziej sprężysta. Akurat dla mnie to zaleta, ale z pewnością zależy to od osobistych preferencji. Dobre wrażenia sprawia zastosowany w GFKP tusz. Bardzo szybko schnący, nie rozlewa i nie rozmazuje, a po wyschnięciu wykazuje dosyć dużą wodoodporność. Głęboka i mocna, choć z pewnością nieabsolutna, czerń o bardzo wyrównanej tonacji której nie zakłócają nawet kilkukrotnie nakładane na siebie warstwy. Ten stale utrzymywany, równy odcień czerni to jedna z istotniejszych cech tego brusha. Minimalnym mankamentem jest lekkie opóźnienie przepływu tuszu, przy szybszych i bardziej ekspresyjnych pociągnięciach miejscami powstaje efekt „suchego pędzla”. Do użytkowania opisywanego pióra z pewnością należy się przyzwyczaić, nabrać praktyki i trochę poćwiczyć. Jednak włożony w to wysiłek z pewnością zrekompensuje późniejsza satysfakcja z uzyskiwanych efektów. Dla kogo? Pióro w założeniach twórców przeznaczone jest głównie do kaligrafii orientalnej, dla ilustratorów i rysowników komiksów. Myślę, że we wszystkich tych sytuacjach będzie sprawdzać się z dużym powodzeniem, a dzięki swej mobilności i niewielkim rozmiarom może spokojnie zastąpić tradycyjny pędzelek w ekstremalnych momentach. Bezproblemowo można łączyć możliwości GFKP z innymi technikami, włączając w to te na bazie wody jak np. akwarele czy gwasze. Podsumowanie. Wspominałem, że powyższy wywód jest raczej spisem pierwszych wrażeń niż finalną recenzją. O dalszą komentarze pokuszę po dłuższym użytkowaniu i nie ukrywam, że jednym z kluczowych punktów oceny będzie wytrzymałość i trwałość włosia pędzelka. Już teraz mogę jednak stwierdzić, że pierwsze wrażenie jest bardzo dobre i na pewno będę przeprowadzał dalsze testy... Plusy: - solidna, prawdziwie pędzelkowa końcówka, - bardzo dobry tusz o wyrównanym odcieniu czerni, - świetny minimalistyczny design, - niewielkie rozmiary, duża funkcjonalność i mobilność, - dostępność w Polsce. Minusy: - występujący efekt suchego pędzla przy zbyt ekspresyjnych ruchach. Pierwotnie powyższa recenzja była opublikowana na moim blogu - Pentel Brush Pen recenzja
×
×
  • Utwórz nowe...