Nie ma chętnych? To może ja zacznę
W pewnym mieście europejskim,
Heidelberg nazwano je,
w zacnym gronie inżynierskim
taki pomysł zrodził się:
zróbmy pióro jakieś ładne,
by się ludziom spodobało
najlepiej, by było czarne
i dobrze w dłoni leżało.
Musi sunąć bardzo gładko
po dobrym i złym papierze,
przerywać ma raczej rzadko,
byle tylko w małej mierze.
Dość ambitny był ten pomysł
wszyscy wnet zgodzili się,
lecz pojawił się też domysł
jak zacząć mają tą rzecz?
Wtem odezwał się uczony
(najmądrzejszy z pracowników):
nie można być zniechęconym,
trzeba wezwać robotników!
Jak powiedział, tak zrobili
w mig robotnicy przybyli,
na dworze obóz rozbili,
zniecierpliwienia nie kryli.
Nikt nie wiedział jak tu zacząć,
więc uczony zaraz rzekł:
plan należy szybko począć,
do roboty bierzcie się!
W końcu plan ktoś narysował
i projekt rozpoczął się.
Gdy już każdy się sforsował,
praca zakończyła się.
Pióro było już gotowe,
nazwy tylko brakowało,
a że było bardzo nowe,
nową dać mu pasowało.
Tak po bardzo krótkim czasie
wszędzie wieść rozeszła się,
że nikt nie wie jak ma właśnie
to pióro nazywać się.
Długo się zastanawiali
i nie wymyślili nic
poszli szukać inspiracji
w małą, okoliczną dzicz.
Zwierzaka tam zobaczyli,
ktoś już krzyknął: patrzcie lama!
lecz później zauważyli,
że to koń, a nie ta dama.
Teraz wszyscy już wiedzieli,
jak nazwać swój wynalazek,
Lamy określać go chcieli,
mimo że to był przypadek.
Tak właśnie pióro powstało,
co Lamy nazywa się,
spytasz czy im się udało?
Muszę przyznać: świetne jest!