Kłaniam się nisko Drogim Forumowiczom
Bardzo się cieszę, że jest tak wiele (choć niestety coraz mniej) ludzi, którzy jeszcze dbają o to czym i jak piszą.
Piórem piszę od przedszkola, czyli 20 lat, pierwszym moim piórkiem było małe, czarne Hero 616 (chyba każdy miał je choć raz w rękach) które towarzyszyło mi aż do liceum, tam niestety zostało "pożyczone przez kolegę" i doprowadzone do stanu uniemożliwiającego dalsze pisanie Potem nadeszła pora na Parkera... wstyd i hańba ale za nic nie pamiętam modelu, było twarde jak diabli, nie leżało za skarby świata więc zaległo w szkatułce na biurku. Kolejnym był znów Parker (prezentowy) Urban, w zasadzie przyjemne piórko, ale też twarde, chyba Parkery tak po prostu mają, dość gruba linia i nie poszleje się z kaligrafią przy nim, za skarby świata. Takwięc szukałam i szukałam czegoś innego, totalnie innego aniżeli te wszystki błyszczące modele na sklepowych półkach, wyglądających w zasadzie podobnie... szukałam przedewszystkim fleksowej stalówki, a oryginalna, ciekawa oprawa miała być dodatkowym atutem... szukałam, kopałam i voila! Od kilku dni jestem bezkresnie dumną posiadaczką Mabie Todd'a Swan z lat 20-30 z niespodzianką, w postaci Watermanowskiej stalówki. Hybryda wspaniała, udało mi się upolować wspaniale zachowane pióro, jak na jego wiek prezentuje się bardzo zacnie, działa rónież bez zarzutu, a pisze bajecznie, ta stalówka to cudo, można z nią wyczyniać wspaniałości o których filozofom się nie śniło. Jesteśmy na etapie dogadywania i uczenia się siebie na wzajem. Stalówka jest lekko zdeformowana, ale mimo to pisze bardzo gładko.
Także kolejna maniaczka prosi o przyjęcie w szeregi
Zdjęcia Todd'a poniżej.