Skocz do zawartości

Kota

Użytkownicy
  • Ilość treści

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Kota

  1. Przygotowałam na szybko swoje cienkie pióra i cienkopisy na jakimś tanim papierze z ryzy kupionej do drukarki: https://photos.app.goo.gl/cGtd8pPUJ7mtf3vg8 Nie wiem, na ile to zależy od atramentu, ale lamy ef pisze naprawdę drobno w travelersie, a tu linia jest zaskakująco gruba. //Rada kompletnie nieprzydatna, ale nie mogę się oprzeć ciekawostce - dostałam wysłużone hero od teścia. Sentyment plus start od dotknięcia papieru. Naprawdę cienka linia. Ale postanowiłam pióro dokładniej niż poprzednim razem umyć - nie przepłukałam, tylko wymoczyłam przez noc w wodzie z kroplą detergentu, w miarę możliwości wysuszyłam, po czym zassałam jak zawsze atrament hero. I pióro przestało cienko pisać. Leje się z niego. Widać przez 20 lat teść tylko zaciągał atrament. // Co do kolorów to możesz zerknąć tu: https://www.jetpens.com/blog/the-best-blue-fountain-pen-inks/pt/387 i ewentualnie tu: https://www.jetpens.com/blog/the-best-dark-green-and-dark-teal-fountain-pen-inks/pt/797 - masz tam również czas schnięcia i odporność na wodę.
  2. W notatkach na temat niebieskich atramentów pod hasłem ciemne nasycone niebieskości prócz wspomnianego Diamine mam zapisany również Iroshizuku Asa-gao, ale Pilotów jeszcze nie miałam okazji spróbować. Natomiast dopisałabym do tej listy Bleu Nuit Herbina. Podobno zalicza się go do blue-blacków, ale, przynajmniej w Plumixie B, zdecydowanie jest to stonowany ciemny niebieski, nie ma w nim nic czerni. Bardzo elegancki spokojny kolor. Mam nietestowaną jeszcze piątkę KWZ jak i pozostałe numerki, mogę zrobić mazy patyczkiem kosmetycznym, ale to dopiero w przyszłym tygodniu.
  3. @Ann_gd faktycznie, nie pomyślałam o tym, a to pewnie dlatego notariusz miała tak solidne metalowe pióro. @linuxp Plumix F czy M są na tyle cienkie, że nadają się do nawet szybkiego pisania. Ale nie jestem obiektywna, bo stuby mnie kręcą
  4. Jak rozumiem do Preppy nie pasuje żaden tłoczek, tylko naboje, więc po zużyciu atramentu taki pusty nabój musisz ponownie napełnić, a to da się zrobić tylko przez nabranie atramentu z butelki strzykawką z igłą i następnie wstrzyknięcie go do naboju. Do Plumixa pasują tłoczki np Watermana, które kosztują mniej więcej tyle, co Plumix, ale nabierasz atrament wtykając stalówkę do butelki z atramentem i kręcąc pierścieniem na końcu tłoczka. Jeżeli będziesz tę operację przeprowadzać w biurze, a nie w domu, to tłoczek wydaje się zmniejszać ryzyko ochlapania biurka atramentem. Różnice w grubości Plumixów w miarę widać na zdjęciu w moim wątku powitalnym: Jeżeli Zenith na razie wystarcza to może kup tylko atrament. Z atramentów galusowych na pewno polska firma KWZ. Ale nie znam specyfiki Twojej pracy ani nie testowałam jeszcze atramentów galusowych czy tzw. kancelaryjnych - chodzi tylko o wodę czy też o ryzyko zmycia napisu rozpuszczalnikiem? Tu masz ciekawy wątek, w którym do gry wszedł domestos:
  5. Ja Plumixy mam i lubię, Preppy nie pisałam. Zdecydowanie słuchaj bardziej doświadczonych -@tom_ek zna się dużo lepiej. Zmiana środka ciężkości czy sposób zamykania pióra mogą irytować, ale równie dobrze możesz nie zwrócić na nie uwagi.
  6. Ja dla resetu rysuję mandale, ale mnie też z wyobraźni nie idzie. @cruk chwal się częściej! Bardzo przyjemnie na to patrzeć.
  7. Dorzucę swoje 0,3 grosza, bo już najważniejsze napisaliście - zakręcana lub nasadzana skuwka. Niektórych szlag trafia, jeżeli do jednego słowa muszą drugie tyle czasu poświęcić na odkręcenie skuwki. Aczkolwiek widziałam jak pani notariusz odkręca i zakręca skuwkę masywnego złoconego pióra kilkanaście razy podczas odczytywania aktu, żeby nanieść mikro-poprawki i byłam tym zahipnotyzowana. Oto ważna persona szykuje swoje narzędzie Co do wysychania, to napis piórem wysycha chyba szybciej niż tusz pieczątki (o ile Raven ich używa), a przynajmniej ja regularnie rozmazuję pieczątkę, podpisu nie. Z tanich poleciłabym, choć post factum, Pilota Plumixa F, bo odkręcaną krótką skuwkę można nasadzić na pióro bez zmiany środka ciężkości. No i stalówka typu stub wygląda jak ze starych dokumentów Z obowiązku protestuję przeciwko postponowaniu Vectora, chyba że coś się w ciągu 20 lat zmieniło - to tanie pióro, które z miejsca startuje i nie sprawia brzydkich niespodzianek.
  8. Odkopuję wątek, żeby dorzucić swojego pełnolatka. Kupiony w okolicach 2000, zapewne z powodu nieustającej miłości do tego właśnie odcienia niebieskiego. Plastik poobcierany od studenckich toreb. Stalówka gruba i mokra, nie bardzo da się nią pisać kratka pod kratką, więc z radością wlałam teraz próbkę diamine (nie dość, że suchelec) shimmering (to ma dodatkowo drobinki) - nawet po krótkiej chwili przerwy stalówka nie podaje atramentu przez kilka pierwszych milimetrów, więc może to nie był najlepszy pomysł. Poza tym eksperymentem pióro niezawodne (ciekawe, czy się wypłucze) - sądzę, że można je zaliczyć do gatunku "dać dziecku, niech się uczy piórem pisać". Fotki robione puszką szprotek w kiepskim oświetleniu: https://photos.app.goo.gl/GhKXNs41ZxkbZfVp7
  9. Kota

    bobry

    @tom_ek dzięki za kolejny adres Bardzo jestem ciekawa, co do Ciebie przyjdzie. A tymczasem spojrzałam na swoje zdjątko i jakie to oczywiste! - kręcę nosem na Allure i na Parkery, a podobają mi się pióra z lat 50-60 i Nakaya ze swoim cygarem; cieszy mnie mój dziadkowy azjata i podoba mi się pióro, które Wam przedstawię, bo moim pierwszym piórem było Hero i ten kształt mam po prostu utrwalony jako podstawowy. Pióro równa się obła końcówka. Pies równa się owczarek niemiecki. Czy Wy też macie takie proste dźwignie zainstalowane czy to tylko ja?
  10. Kota

    bobry

    @heyahero zostanę już przy tym zestawie do kaligrafii, który mam, natomiast pisząc o starych piórach mam na myśli te z lat 50, 60 i tych na ebayu rzeczywiście jest sporo, ale boję się kupić używane. Wydaje mi się, że do portali aukcyjnych trzeba mieć szczęście albo się dobrze znać na wyszukiwanych tam przedmiotach. @Trevor - o to to, dziękuję bardzo! Jako totalny laik wolę zapłacić więcej, ale mieć spokój, że przedmiot sprzedaje znawczyni, a nie phu wozimietex i że pióro jest nowe a jeżeli nie, to zostało przejrzane i w razie potrzeby naprawione. Piękny ten Twój Sheaffer! Szkoda, że nie ma takich miejsc w PL, bo wtedy można zakochać się w tym, jak pióro leży w dłoni i nawet jeśli jest totalnym struclem, to je kupić - a dopiero potem martwić o renowację. Z naście lat temu trafiłam do Wiednia i natknęłam się na malutki sklepik z używanymi drobiazgami. Taki, co to jak próbujesz go potem odnaleźć, to nie ma, zniknął, a le przecież jeszcze wczoraj tu za cukiernią była taka uliczka. Kupiłam tam piękne drewniane kości w drewnianym pudełeczku z zasuwanym wieczkiem oraz posrebrzaną zapalniczkę. Jak sobie teraz pomyślę, że tam mogły być pióra... NO ale do brzegu - końcówka mojej przypadkowej kolekcji z zapowiedzią ciekawostki. Hero posiadać trzeba - miałam i ja, to moje pierwsze pióra. Został mi model 100, ale nawet się nim nie chwalę, bo drapie niemiłosiernie, stalówka jest skrzywiona (podstawówka?). 329 dostałam od teścia, który jak się okazało od lat jest im wierny i kupił sobie nowe, metalowe. 329 mimo wielu lat wysługi w kieszonce pana inżyniera, pisze doskonale. Startuje od razu, jest miękkie. Duże zamaszyste pismo - proszę bardzo. Drobne notatki kratka pod kratką - nie ma sprawy. To chyba modelowa dla mnie grubość stalówki. Nabijam śmierdzielem ze starej butli Hero pochodzącej jeszcze z ubiegłego wieku. Myślę, że teść używał czarnego atramentu i nie dość skutecznie zbiorniczek oczyściłam, stąd ciemny kolor, niemniej linia jest płynna. No to do kompletu Rainbow, model 201. - Możliwe, że również podstawówka, bo skrobie nieprzyjemnie, bez porównania do Hero. Z sentymentu naprawiła, ale właściwie 329 mi wystarcza. Parkery - Rialto mogłam sobie kupić za korepetycje (gdyż pióro eleganckie musi być) albo raczej dostałam z okazji matury czy czegoś takiego, bo ja wtedy uznawałam tylko srebro i to najchętniej oksydowane. Sporo wykładów tym parkerem zanotowałam, chyba było mi szkoda, że jeszcze zgubię i kupiłam Vectora (który w dodatku nie był złoty). Bardzo szanuję oba pióra, są solidne i niezawodne - startują od razu, piszą swobodnie, choć wolałabym cieńszą stalówkę. Pokochać nie umiem, choć to już szmat czasu - Rialto pewnie z końcówki 90-tych, Vector możliwe że już z obecnego stulecia. Schneider - ciekawostka za 5 złotych z tych samych czasów co Vector. Pewnie nie zabrałam piórnika i kupiłam byle co. Startuje dopiero wsadzony stalówką do naboju, po kwadransie nieużywania znowu się "zawiesza", pewnie za krótko moczone w wodzie z płynem do naczyń. Nieoczekiwanie przyjemna stalówka, z mocno podłużnym ziarnem. Reklamówka - to pewnie pióro od znajomej lekarki, która z konferencji ma ich po kokardki. Nie wiem, czy kiedykolwiek było używane, zupełnie go nie pamiętam z czasów przedmoleskinowych. O tyle ciekawe, że na odwrocie stalówki widnieje literka K. Ale nie KF czy KM, tylko po prostu K. Postanowiłam to pióro potestować, bo zakręcane (metal w metal, ciężko chodzi), a napisu pozbędę się w zaprzyjaźnionej drukarni reklamowej. Mimo moczenia w wodzie z płynem ma trudności ze startem. Nie będę po nim płakać, ale wyrzucić nie umiem niczego. Kolejna studencka "jednorazówka" ze znaczkiem G na klipsie - pióro kulkowe (?) na wkłady. Zaskakująco wygodne. Widziałam, że Herbin ma takowe i to jako demonstrator. I jeszcze dwa pełnoletnie pióra: z piórnika wystaje jego rdzenny mieszkaniec, który w tej wersji na forum już zagościł, więc bliżej o nim w stosownym temacie. A to błyszczące coś pojawiło się na PWF jako marka, ale nie pióra, więc dostanie własny wątek. ------ Wybaczcie jeszcze fatalniejsze zdjęcie, światło dzienne jest dziś niestety pomijalne, papier różowawy, a telefon nadaje się do wszystkiego za to przeciętnie dobrze.
  11. Kota

    bobry

    Dziękuję! Zazdroszczę, mój zestaw do kaligrafii jest z dużo gorszego plastiku, a i stalówki już tak nie zachwycają. Pobawię się w Piękną Literę, a potem pewnie wleję atrament z drobinkami i też będę używać do kartek i bilecików. Mmmm, a gdzie szukać starych Sheafferów? Jeżeli nie są to jakieś insiderskie tajemnice, to byłabym bardzo chętna na wątek dla łowców staroci. Jakie adresy w sieci znać, żeby jako laik nie przepłacić za jakiegoś chlapiącego drapaka. Na razie trafiłam na Vacumanię i nieco się ślinię, ale że nie rozumiem szczegółów technicznych, to na razie udaje mi się powstrzymać. Bo ja chcę tylko jedno pióro z czasów, kiedy one i samochody miały wspaniałych projektantów. No może dwa... Góra trzy, przecież nie można mieć więcej piór niż apaszek! Jutro wrzucę piosenkę o tym, że arcydzieła nie mogą trafiać do szklanych trumien i przy jej pomocy przedstawię resztę piór oraz zapowiem takie, które na tym forum jeszcze nie zagościło, a warto je poznać, a nawet zakupić
  12. Jesteście niesamowici, jeden dzień od rozpoczęcia tematu i już dostałam dawkę historii. Dzięki! Spróbuję jakoś te kanji (jak mniemam) wprowadzić do translatora, bo bardzo jestem ciekawa, to co za hasło. A jak nie, to poszukam tłumacza. Pióro na razie nie wylewa do korpusu, ale nie nie rusza się z biurka i służy do krótkich zapisków. Skontaktuję się z Pen Doctorem i będę raportować Primo pióro jest świetne, secundo to taka pamiątka jak piaget po Babci. 2/3 sentymentu + 1/3 utylitarności, po co nowe, jak stare działa dziesiąt lat. Pismo i próbkę flexa dorzucę jutro do albumu, jak będę miała lepsze światło.
  13. Kota

    bobry

    Moja również Tak, to No Nonsense, zatem kolejna piosenka, z dedykacją dla wiecznie szukających spełnienia Na pewno pełnoletni. Minimum 20, a może i 25 lat. Na tym kiepskim zdjęciu robionym puszką szprotek pewnie dobrze nie widać, ale pod skuwką korpus jest jaśniejszy - róż ściemniał do buraczka. Musiałam już wtedy zdradzać piórozę, bo właściwie to ani kolor ani kształt mnie nie kręcił, ale nie był to Waterman, Pelikan ani Parker, tylko coś egzotycznego! To pióro jest wyjątkowo maślane, jeżeli to dobrze określam - ja nie potrafię aż tak szybko pisać, jak ono mogłoby sunąć po papierze. Nie stawia najmniejszego oporu. Nie da się nim stawiać spokojnych, niedużych liter. Zamaszysty Sheaffer - jestem bardzo ciekawa innych piór tej marki, zwłaszcza tych starych, które zobaczyłam na vacumanii No Nonsense ma pecha do atramentów, tzn wszystko na nim idzie, ale te brązy, blueblacki czy szarości kompletnie do niego nie pasują - myślę, że tak zamaszyste pióro powinno dostać równie "szybki" kolor. Może ciemny pomarańcz, taki cieniujący od żółci po czerwień. Gdzieś była taka recenzja, tu czy na ang. stronach, ale nie zapisałam, a potem znaleźć nie mogłam
  14. Nie wiem, czy cieszyć się, że nie padła odpowiedź "ee, to jinhao z 19XX, podróbka Y, to była kiepska seria" czy martwić, że dla takiego forum jest to zagadka Gumka jest w zaskakująco dobrym stanie, więc może się jeszcze nada. Dzięki za polecenie, chętnie skorzystam z pomocy zawodowca, na to pióro czeka już dużo dobrego papieru.
  15. Kota

    bobry

    Taaak, to właśnie kropeczki wołają do mnie z vacumanii! Ale najpierw o najnowszych nabytkach. Po powrocie do piórowania spontanicznie przygarnęłam Lamy Safari EF i naprawdę nie mogę się do niczego przyczepić, drań jest niezawodny, startuje po dwóch tygodniach stania stalówką do góry. Ale mnie nie rusza. Może kulka za mała, może ten turmalinowy atrament mi nie leży. Może nie zapisałam nim jeszcze wystarczająco ważnych rzeczy. Plumixy kupowałam na raty, ale kogo ja oszukuję, są lekkie, kosztują jeszczejakcięmogę, więc nie ma "o bobrze, zaraz złamię stalówkę". I ten kształt kałamarnicy. I zakręcana skuwka. No i nowe słowo, stub! Mam F, M, B i BB, używam na co dzień. Luuubię stuby. Potem równie spontanicznie kupiłam Allure F, które jest nieco za ciężkie. I ma za cienką stalówkę. I nie jest to najlepszy odcień mojego ulubionego koloru. I nie zapisałam nim fafnastu zeszytów. Ja chyba po prostu nie lubię nowych piór. No to kupiłam stare, choć nowe. Postanowiłam zmierzyć się z kaligrafią (na razie stuby), wyklikałam obniżkę Pięknej Litery i zaczęłam szukać szerokich stubów. Manuscripta rozwaliłam sądząc, że go doginam wg instrukcji na jetpens (pewnie skrobał, bo nie umyłam go mydłem), ale mnie i tak oczęta uciekały do Calligraphy Sheaffera. Te obecnie sprzedawane zestawy mają wybitnie zniechęcające zestawienie kolorów - czerwony, zielony i neonowo niebieski, ale kiedyś firma oferowała czarny plus nieonowo niebieski plus żółty. A potem okazało się, że nadal można go kupić na amazonie... Daleko im do powodu, dla którego szanuję nazwę Sheaffer, ale o tym w innym odcinku. Te od razu odmoczyłam w wodzie z kroplą płynu do mycia i B startuje od razu, M trzeba stuba wsadzić do naboju, a F rusza w połowie litery. Plus wsadziłam im ten sam kolor i niebieskoczarny sheaffer Nabazgrałam coś na szybko, na dość parszywym papierze interdruku ___ Edycja: EF nie F Lamy, jakby to cokolwiek o kresce mówiło.
  16. Wersja skrócona Mam bliżej nieokreślonego azjatę (google translate poległ) w bliżej nieokreślonym wieku (minimum 35 lat na pewno), ale spokojnie może mieć dwa razy tyle. Pokochałam gorąco, ale pora na doktora. Wersja wydłużona Pióro najpewniej po dziadku. Kiedy już potrafiłam się piórami posługiwać, trafiłam na nie w domowej szufladzie, chciałam przygarnąć, ale po pierwsze nie umiałam taką łopatą pisać, po drugie gdzieś ciekło. Odłożyłam. Zapomniałam. Przez moleskina odstawiłam pióra. Minęło naście lat. Odstawiłam moleskina, wydobyłam pudełko z piórami, wymoczyłam wszystkie w wodzie, do dziadkowego zaciągnęłam turkusowego Pelikana 4001. Niewygodnie, bo "taka gumka jak w Hero, ale bez metalu". Turkusu nie było - kolor przeszedł od brązu, przez piękną zieleń, a pod koniec to, co wychodziło ze stalówki przypominało już Turmalin Lamy. Jak się skończyło, postanowiłam wymoczyć pióro dłużej i z dodatkiem kropli płynu. Zbyt intensywnie ściskałam gumkę i nagle zeszła. Wypłukałam do zera, wysuszyłam i ponownie zaciągnęłam turkus Pelikana. Teraz turkus wychodzi ze stalówki, ale cieknie również przy gumce - na razie przy dotyku, nie wylewa się w korpus. Być może źle gumkę założyłam, a być może wypłukałam "uszczelkę" z osadów. Pytania: - co to może być za dżentelmen? Znam głównie Parkery, Watermany, Sheaffery i Pelikany, w zeszłym roku nie miałam pojęcia o istnieniu Lamy. Po wielkim comebacku do piór już widzę, że przepadłam na punkcie starych zakręcanych z niepłaskimi czubkami i będę Was prosić nieraz o poradę. Ten gagatek jest bardzo podobny pióra Penol ambassador 647 (nie wiem, czy mogę podawać linki do OLX), acz różni się klipsem. Czyżby to była stara dobra chińska podróbka? - Dziadek zapewne kupił je już w PRL-u, nie przed wojną. - jak (i najlepiej też gdzie) mojego azjatę serwisować? - wspomniany Penol ma odkręcaną końcówkę i jest piórem przyciskowym. No nie zauważyłam wcześniej, że u mnie końcówka korpusu również się odkręca... Ale guzika nie ma. Jeżeli mogę zabezpieczyć dziadkowe przez cieknięciem, to dam z tą gumką radę, jest dość pojemna, ale fajnie by było je doposażyć w oryginalny system napełniania, a nie owinąć w silvertape. Zachwyty - nie miałam do czynienia z flexami, ale na tle nawet dwudziestolatków, ta stalówka jest przyjemnie elastyczna, mocniej na wszelki wypadek nie dociskałam - cieniuje, choć może to była kwestia wielu kolorów atramentu, te odkrycia jeszcze przede mną - pisze świetnie, gładko, z natychmiastowym startem - zaliczam tę stalówkę do trzech ulubionych Zdjęcia Wrzucam zdjęcia na google photos, bo się rozpędziłam w wątku przywitalnym i zjadłam sporo bajtów. Widać różnice między stalówką "umytą" i umytą. Dla porównania zdjęcia w towarzystwie lamy i watermana. https://photos.app.goo.gl/15jNsn35jnHgRb436
  17. Kota

    bobry

    Dziękuję za miłe przyjęcie. @Ann_gd Taaak, to właśnie kropeczki wołają do mnie z vacumanii! Chętnie poznam Twoje zdanie i doświadczenia. Ale najpierw o najnowszych nabytkach. Po powrocie do piórowania spontanicznie przygarnęłam Lamy Safari F i naprawdę nie mogę się do niczego przyczepić, drań jest niezawodny, startuje natychmiast po dwóch tygodniach stania stalówką do góry. Cieniuje. Ale jakoś mnie nie rusza. Może kulka za mała, może ten turmalinowy atrament mi nie leży. Może nie zapisałam nim jeszcze wystarczająco ważnych rzeczy. Jest jednak potencjał i nie wykluczam bliższej znajomości z tą marką. Plumixy kupowałam na raty, ale kogo ja oszukuję, są lekkie, kosztują jeszczejakcięmogę, więc nie ma "o bobrze, zaraz złamię stalówkę". I ten kształt kałamarnicy. I zakręcana skuwka. No i nowe słowo, stub! Mam F, M, B i BB, używam często w kalendarzu. Dobre do testowania kolorów i co chwilę zmieniam im tłoczki/naboje, więc mam teraz resztki pięknej ciemnej zieleni nie wiem skąd. Tak czy inaczej okazało się, że lubię stuby. Potem równie spontanicznie kupiłam Allure F, które jest nieco za ciężkie. I ma nieco za cienką stalówkę. I nie jest to najlepszy odcień mojego ulubionego koloru. I nie zapisałam nim fafnastu zeszytów. Ja chyba po prostu nie lubię nowych piór. Albo metalowych. Albo cienkich. Albo nowoczesnych. No to kupiłam stare, choć nowe. Postanowiłam zmierzyć się z kaligrafią (na razie stuby, na flexy jestem chyba zbyt niecierpliwa), wyklikałam obniżoną Piękną Literę i zaczęłam szukać szerokich stubów. Manuscripta rozwaliłam sądząc, że go doginam wg instrukcji na jetpens (pewnie skrobał, bo nie umyłam go mydłem), ale mnie i tak oczęta uciekały do Calligraphy Sheaffera. Te obecnie sprzedawane zestawy mają wybitnie zniechęcające zestawienie kolorów - czerwony, zielony i neonowo niebieski, ale kiedyś firma oferowała czarny plus nieneonowo niebieski plus żółty. A potem okazało się, że nadal można ten zestaw kupić na amazonie... Pierwsze wrażenie to mocno tani plastik. Na początek zanurzyłam je w wodzie z kroplą płynu do mycia i Be startuje od razu, eMce trzeba wsadzić stalówkę do naboju albo solidnie potrząsnąć, a eFka rusza w połowie litery. Wsadziłam im ten sam nabój (w zestawie było ich 20) i z pięknego niebieskoczarnego w momencie pisania robi się straszny ponurak. Zamienię któryś nabój na brązowego Herbina ze starego Sheaffera, o którym innym razem, bo sprawił, że kropeczki polubiłam. A tymczasem nabazgrałam coś na szybko powyższymi, na papierze do drukarki.
  18. Kota

    bobry

    Cześć, od kiedy pamiętam najchętniej pisałam piórami, całe studia nimi notowałam, a potem zaczęłam używać kalendarzy Moleskine'a. Przez naście lat. No właśnie. W tym roku przesiadłam się na Travelersa. Odkopałam zbiory. Trafiłam na to forum. Zrobiłam doktorat z atramentów, żeby wybrać tylko pięćdziesiąt próbek i parę flaszek. Kupiłam już zeszyty Pięknej Litery, ale wiecie, nie śpię, bo trzymam kredens, czyli w wolnej chwili oglądam w necie pióra i ustalam, do jakich najbardziej się ślinię. Wychodzi na to, że najbardziej kręcą mnie minimalistyczne, zakręcane cygara i obecnie zastanawiam się co kliknąć na vacumanii, żeby to było już to ostatnie... Załączam bukiecik z mojego blatu. To głównie tanie pióra, ale o tyle interesujące, że większość sprzed 20 lat. O jednym na pewno będzie obszerniej (kogo ja oszukuję, o wszystkich opowiem), natomiast teraz mam zagadkę - pióro dziadkowe, być może chińska podróbka pewnego duńczyka. Ukochane, świetne pisze, ale nie zaszkodziłaby mu profesjonalna pomoc. W której części forum mogę założyć poświęcony mu wątek, jeżeli celem są zachwyty, identyfikacja i usprawnienia?
×
×
  • Utwórz nowe...