Skocz do zawartości

Angela4b

Użytkownicy
  • Ilość treści

    56
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Angela4b

  1. Mówisz, że było łatwiej nie odebrać tej paczki, ale czy w tym wypadku, jeśli wróciła ona do adresata, to nie straciłeś pieniędzy? Wydaje mi się, że sprzedający nie ma żadnego obowiązku zwracać pieniędzy, jak to wyglądało u Ciebie? Chciałabym też zapytać, czy po wysłaniu im maila z fakturą, dostanę jakąś odpowiedź zwrotną, ile wyniosą owe koszty, kiedy mogę liczyć na przesyłkę itd?
  2. Ale jeśli zapłaciłam za przesyłkę, bez której koszt zamówienia nie przekracza 150USD, to mogą mi naliczyć cło i jeszcze jeden koszt przesyłki? Rozumiem, że vat, który przy 23% wyjdzie ok. 140 zł, ale 100USD za przesyłkę, którą już opłaciłam?! Ok, na wszelki wypadek przetłumaczę wszystkie produkty, ale na fakturze, którą dostałam od Gouletów mam też notkę, którą im napisałam, żeby zwrócili uwagę na pakowanie Preppy, bo ostatnio przyszedł do mnie pęknięty - czy to też lepiej przetłumaczyć?
  3. Ok, dziękuję za podpowiedzi. W takim razie napiszę do Gouletów, czy wyślą mi jakiegoś pdfa, bo jakoś dziwnie robią, że na maila wysyłają podsumowanie, a zamiast faktury mam dostęp do tego zamówienia u nich na stronie. A stamtąd screena raczej nie wyślę celnikom... To tłumaczenie to ma być każde słowo? Shipping = koszt przesyłki, fountain pen taki, taki i taki, to pióro, pióro i pióro..? Z okazji dokładnie $151.16 USD, z czego 18 dolków to przesyłka (która się chyba nie liczy lub nie powinna?). Wcześniej zamawiałam za ok 60-70$ i nie było żadnego problemu, chyba jeden niecały dzień poleżała na rozdzielni UC. Sprawdzałam, że do 150 euro nie powinno być naliczanego cła (ale vatt chyba może?), więc wydaje mi się, że i tak nie powinnam się załapać na dodatkowe koszty, a przynajmniej nie na cło. Będę musiała napisać do nich chyba maila za co ja mam właściwie dopłacić, ale trochę mnie przestraszyli, bo jak wyjdzie mi dodatkowe 2 stówy im dorzucać (chyba tak mniej więcej wyjdzie), to radość z zamówienia -23%.
  4. Hej, widzę co jakiś czas, że planując zakupy martwicie się o cło, ale nie widziałam jeszcze tematu, który wyjaśniłby mi co mam teraz zrobić. Zamówiłam u gouletow, zapłaciłam, śledzę paczkę, wszystko ładnie pięknie, myślałam, że na rozdzielni poleży i zostanie odpowiednio skierowana w dalszą podróż, jak poprzednia, ale oczywiście nie... Przyszło mi jakieś pismo, że mam im dosłać paragon, fakturę, czy inny dokument zakupu przetłumaczony z podpisem osoby tłumaczącej, specyfikacja i "inne dokumenty, jeśli są wymagane na podstawie odrębnych przepisów"... Ok, byłam przygotowana, że pewnie mnie sprawdzą i będą chcieli pieniędzy, choć nigdzie nie mogłam znaleźć ile, ale nie spodziewałam się, że teraz będę musiała latać po tłumaczach, żeby mi zrobili tłumaczenie rachunku. Do tego ja mam wiedzieć jakie dokumenty mogą być im jeszcze potrzebne z okazji odrębnych przepisów? Kurde, wiem, że nic nie wiem, ale nigdy nie zamawiałam tak drogiej paczki, nie miałam takiego problemu, a teraz się boję, że wezmą mi ją i odeślą 😥 Wybaczcie ignorancję, powinnam była się dowiedzieć tego wszystkiego wcześniej, no ale wiecie jak to jest...
  5. Wow, faktycznie ciekawe te zeszyty, ale ceny trochę szalone. Zakładam, że głównie płaci się za to nowatorskie rozwiązanie z białymi kratkami, które w twoim wypadku i tak było widać na kopii, więc chyba zostawię go w pamięci na czasy, kiedy budżet na testowanie będzie większy Niesamowicie podobają mi się np. Japońskie produkty dostępne na Jetpens, ale trochę obawiam się, że będę miała problem z kupieniem kartek. Nie są dziurkowane, jak standardowa większość, tylko specyficznie perforowane, bindowane więc nawet nie będę mogła na upartego użyć dziurkacza i wcisnąć ulubionego papieru (lub chociaż takiego, który będzie dostępny w pierwszym lepszym sklepie). A nie bardzo podoba mi się wydawanie ładnej sumki na pasujący papier plus przesyłka przez ocean, która wyjdzie tyle, co ryza Tomoe Czy naprawdę nie ma u nas czegoś podobnego? Przystępne dla człowieka, żeby mógł sam sobie uzupełniać takim papierusem, jaki mu się podoba i dowolnie przekładać bazgroły?
  6. O widzisz! W takim razie cieszę się, że poniekąd uratowałam zeszyt z banicji. Nie ma się z czego śmiać, ja robię to samo. Oglądam, przeglądam, wącham, liżę 😈 W końcu zakupy piśmiennicze to bardzo poważna sprawa jest!
  7. Tylko pamiętaj, żeby przejrzeć kartki w wybranym egzemplarzu, żeby znowu się nie naciąć! Jeśli się zdecydujesz (lub nie) daj znać, czy faktycznie miałeś felerny egzemplarz, czy może ja jestem taką ignorantką, że nie przeszkadzają mi drobinki, które faktycznie tam są i to w każdym jednym zeszycie, który leży na tych stojakach, bo kto wie, i tak może być
  8. W osobnym temacie pisałam, że jestem bardzo zadowolona z Lidlowskich kołozeszytów, jednak jest problem z ich dostępnością, więc rozglądam się za alternatywą. Co możecie polecić? Skupiam się na kołowcach, bo lubię sobie zarzucić pod spód okładkę i nie zajmują tyle miejsca, przy okazji można też notować na kolanie, ale rozważam też coś w stylu segregatora - jakiś zeszyt z wymiennymi kartkami. Znalazłam bardzo fajną opcję, jaką jest Linoo notebook, ale chyba po niewypale kickstartera pomysł umarł. A bardzo szkoda, bo na coś takiego się napaliłam i dziwię się, że jest taki problem z dostępnością takiego rozwiązania, bo w innych krajach jest ono bardzo popularne. No, chyba że ja wpisuję cały czas złe frazy w wujaszka Gugla Oczywiście są takie a la segregatorki, ale nie można ich otworzyć tak, żeby zawinąć pod spód jedną część, a o to mi chodzi. Chciałabym, żeby zeszyt był w rozmiarze a4 lub b5, duuużo kartek. Zazwyczaj w Polszy sprzedawcy piszą, że produkt ma np. 140 kartek, a tak naprawdę ma ich 70, bo tłumacze nie umią w języki. Mi zależy na czymś koło 100 kartek, nawet 140, ale 70 też ujdzie. Miło, jak będą perforacje, ale z kółeczka i tak da się wyrwać, więc nie jest to obowiązkowe. Papier, cóż, miło by było, gdyby nie tępił stalówki, ale nie jestem super wybredna (chyba, Oxfordy mnie nie zachwyciły :P). Fajnie by było, gdyby padła jakaś propozycja w kropki, ale zauważyłam, że są one zazwyczaj droższe niż zwykła kratka/linia, więc jest mi bez różnicy. Wolałabym tylko, żeby owe kratki, linie, kropki nie były za ciemne, Pukka Pad soft cover notebook ma je już ciut za ciemne, jak jeszcze dodam czarny atrament, to nic nie rozczytam. No i tu przechodzimy do ceny... Troszkę mnie załamały ceny no-name notatników, które w lokalnych sklepach i supermarketach wynoszą ponad 20zł. Oxfordy kosztują tam prawie po 30, ale wiem, że na necie za te 20 się je kupi. No i pewnie na to się ostatecznie zdecyduję, ale jestem szczególnie ciekawa, czy macie jakieś propozycje co do zeszytów z wymiennymi kartkami, bo ten pomysł bardzo przypadł mi do gustu.
  9. Hmm, no u mnie właśnie w tym jednym egzemplarzu są jakieś takie włókienka, czasami kropeczki, jakby po nieprzemielonym papierze. Mam ich chyba z 10 i tylko jeden ma taką dziwną strukturę.
  10. Hej, Szukam i szukam, no i nie mogę znaleźć... Od dłuższego czasu korzystam z zeszytów kołowych z lidla. Jakiś czas temu kupiłam sobie spory zapas, ale właśnie zauważyłam, że wyczerpałam zasoby. Wiecie może, czy da się gdzieś kupić te zeszyciki? W lidlu pojawiają się w zasadzie tylko przed wrześniem, jak ma się rozpocząć rok szkolny, a ja jakoś akurat przegapiłam. Uważam, że są naprawdę świetne! Dostępne w rozmiarach a5 i a4 (chyba tylko), kartki 100-140 i gramatura 70. Nie są gładkie jak Oxfordy, wręcz może ciut chropowate (przypominają mi trochę pukka pad, a przynajmniej jeden zeszyt tej marki, który posiadam. Ale jak teraz macam, to pod palcami lidlowy jest w sumie bardzo podobny do buisness journala z gumką od Oxforda, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie), ale według mnie są genialne. Dla osób bardzo wyczulonych na uczucia podstalówkowe może nie będzie to TO (bardzo cienkimi stalówkami pisze mi się na ichszym papierze specyficznie), ale jeśli piszecie grubszą eMką, albo czymś podobnym do Ahaba, to powinno pisać się miło, tylko przy bardzo mokrych stalówach może Wam nie podpasować przebijanie (moje Fki i Mki piszą na tyle odpowiednio i nie za mokro, że nic mi nie przeszkadza w obustronnym pisaniu). Raz tylko miałam z nimi nieprzyjemną niespodziankę. Kupowałam chyba z 7 na raz i nie obejrzałam wszystkich w środku. Wróciłam do domu, rzuciłam na półkę, kilku używałam - wszystko pięknie, ładnie, aż sięgnęłam po trefnisia. Okładka ta sama, obrazek inny, ale ta sama seria, firma, kod kreskowy, cena, a kartki jak z makulatury. No, może trochę lepsze, bo długopisem (tak, wiem, grzeszyłam... 😈) pisało się nie najgorzej, ołówkiem też, ale pióro trochę się rozlewało, znaczy... Zapomniałam słowa, no - linie nie były idealne, tylko trochę postrzępione, papier w sumie też, jak pisałam czymś grubym i mokrym. Jednak biorąc pod uwagę, że notatniki kołowe kosztują ok. 20zł, to lidlówki za 6.99 są naprawdę okazją Chyba, że Lidl wrzuca też Oxfordy po dychu, te a4 w twardych okładkach - wtedy mamy combo okazyjne! PS. Dziś, szukając właśnie czegoś na kółku znalazłam złoto. Leclerc, cena 12zł, okładka z kwiatkiem z tandetnej tektury, jakby została po najtańszym bloku rysunkowym, otwieram, a tam... Papier żółtaśny, postrzępiony, choć jeszcze nikt go nawet nie dotykał, włókna uciekały we wszystkie strony, nawet im było głupio. To straszne, że firmy nie mają za grosz godności i za spiralę (bo zakładam, że to ona była najdroższym składnikiem produkcji) liczą sobie takie ceny/marże...
  11. Mógłbyś wrzucić jakieś próbki pisma tej ikski (X)? Jestem bardzo ciekawa, jak pisze!
  12. Nie ma sprawy. Daj znać, co wybrałeś i po zakupie opisz wrażenia, niech opinia służy przyszłym pokoleniom.
  13. Wersji jest kilka, ja jestem zainteresowana taką, która mieści wkłady 0.3, bo w ich wypadku widzę szczególny sens zastosowania anty-łamaniowego mechanizmu. Te są trochę droższe, choć też nie aż tak bardzo, jednak kluczową rolę odbywa tu przesyłka, która z US wychodzi ok. 16$ i to najbidniej, jeśli zamawia się więcej niż jedną sztukę... O ile owa Kuru Toga będzie na takiej wyprzedaży, że będzie mi się opłacało kupić kilka egzemplarzy, albo jakieś inne produkty będą w tak atrakcyjnych cenach, że przesyłka w ogóle będzie się kalkulować, to wtedy uznam ogólną cenę za atrakcyjną.
  14. To chyba będzie bezpieczniejsze wyjście z F, szczególnie, że na forum nie mogę za bardzo nic znaleźć, żeby się ktoś chwalił, że ma i nie narzeka w wersji EF. https://www.gouletpens.com/products/twsbi-580-steel-nib-unit?variant=11884893372459 - skoro wejdzie do AL, to do ALR też, prawda? Czy może ten aluminiowy chwyt jest jakoś inaczej potraktowany? Trochę dużo, jak na samą stalówkę, szczególnie, że teraz rozważam jeszcze Faber Castel Essentio, wreszcie się rozpieszczę Tomoe River i cenka ładnie rośnie... Czy Essential będzie dobry jako egzemplarz do targania? Wolałabym, żeby uchwyt był ogumowany, a nie z metalu, z którego z kolei mogłaby być skuwka... No, mi nie dogodzisz! Wiem, że strasznie skaczę, ale chcę rozważyć wszystko i na pewno wybrać dobrze 😕 Alternatywnie Diplomat magnum wygląda porządnie. Po Ahabie mam dobrą opinię o żywicznych piórach. Lamy Logo ostatecznie też wchodzi w grę.
  15. Też proponuję Metropolitana.Przy niższym budżecie wydaje mi się, że to jest jedno z tych piór, które w ręku wydają się solidne, bardziej solidne, niż konkurenci, których plastik jednak czuć. Niestety mi nie podeszła sekcja, także przed zakupem radzę pomacać.
  16. 1 a) i b) nie wiem, więc się nie wypowiem. Nigdy nie rozważałam, nigdy się szczególnie nie interesowałam. c) Według mnie całkiem fajna opcja. Nie miałam na własność, bawiłam się tylko cudzym, ale naprawdę dobrze leżało mi w ręku. Pamiętam, że któregoś razu pomyślałam, że jakieś trochę mokre, ale okazało się, że było nieodpowiednio wciśnięte... Lekkie, to mi się podobało, ale jednocześnie jakieś takie za zwykłe mi się wydało, więc nie leży w mojej szufladzie d) Według mnie świetny wybór, szczerze mówiąc to w moim odczuciu było mniej plastikowe od powyższego Pilota, ale z czasem pewnie i dlatego, że zyskało moją wielką sympatię. Stalówka F jest dla mnie odpowiednia, choć lubię cieniasy i mogłaby ciut schudnąć. W Al starach może i mogą być po czasie zarysowania, ale ja rozważałam zawsze tylko wersje matowe, a te naprawdę dobrze się trzymają. Jeśli kupisz tłoczek (albo zamówisz z jakimś chińczykiem z ali i od razu powiększysz kolekcję!), to już w ogóle cud. Okienko podglądowe według mnie genialne. 2) Ja lubię EFki, a te są rzadziej sprowadzane do nas, więc sprawdzam też zawsze Gouletów, TwojePióro, Pióromaniaka, calligraphers.eu, tinta dla plastyków, tigerpens (choć oni ostatnio gdzieś się ulotnili...) - musisz przeliczyć ceny i zobaczyć, czy z przesyłką nie wyjdzie ci taniej zza oceanu. Większe zakupy robiłam u Gouletów oraz w tigerze i opłacało się bardziej niż w jakimkolwiek sklepie w kraju. Lamy akurat u nas nie wychodzą najdrożej, więc można śmiało brać u naszych Na ali widziałam różne zonki. Możliwe, że to faktycznie oryginał, bo wyższa cena by na to wskazywała, ale tak naprawdę nigdy nie ma pewności. Później wystawiają takie Piloty na OLX, niby z gwarancją, ale nowe pióro bez opakowania w zaklejony woreczek... Tam, na twoim miejscu, szukałabym jakichś budżetowych ciekawostek. 3) Nie jest to głupi pomysł. Jeśli wygląd nie jest super ważny, to obok np. Lamy, albo innego pióra za stówkę, możesz sobie wziąć Kaweco Sport - całkiem fajne, trochę męczyłam jeden egzemplarz i stalówka nie umarła, a to naprawdę dobry znak, bo ja neutralizuję wszystko! A do tego np. Platinum preppy i Pilota Plumixa, tak dla odmiany. Może twórczość własna pisana stubem wyda ci się jeszcze lepsza. 4) Parker Jotter naprawdę mi się podoba, ale niestety tylko raz miałam w ręku. Wydał mi się zbyt śliski, stwierdziłam, że chyba nie mogłabym nim robić dokładnych rysunków, planów od linijki itd. Choć może po prostu przy zetknięciu z takim cacuszkiem ręce mi się spociły ze strachu, kto wie? Mam rotringa tickky i... Irytuje mnie, że wkład nie sięga wystarczająco daleko (już gdzieś na forum o tym jęczałam, możesz poszukać, jeśli poważnie rozważasz tego malca). Mówiąc dokładniej - większość złamanych wkładów, albo takich, które zużyły się do ok 1/3 po prostu wypada, albo nie sięga do otworu wyjścia i wyciskając następny wkład - zapychamy nimi otworek. To bardzo irytujące. Cieszyłam się, że znalazłam ołówek 0.35mm w rozsądniej cenie, ale trochę mnie już denerwuje wciskanie po sto razy guzika, żeby kawałek starego wkładu wypadł i wysunął się nowy, kiedy czasami chcę po prostu coś szybko namazać. Mam wielką ochotę na rotringa 600, ale obawiam się, że może być podobna sytuacja. Czekam aż będzie jakaś wyprzedaż Uni Kuru Togi, bo to bardzo ciekawe rozwiązanie. Ogólnie po przetestowaniu wielu ołówków mechanicznych, często drogich, o których teoretycznej świetności nawet nie wiedziałam, bo znajomość elity ołówkowego świata jest mi jeszcze dalsza niż tego piórowego, doszłam do wniosku, że najlepiej piszą moje staaare ołówki, często reklamowe, jakiś z telefonii POP, jakiś z banku, który od dawna nie istnieje i najbardziej ubolewam, że mieści rozmiar 0.7, a nie mniejszy, bo jest genialny. Także w tej kwestii nic ci nie polecę, może poza ecoFriends 2.0 ołówkiem automatycznym. Jest grubaśny i można go sobie rzeźbić, jak komu pasuje, ale jeśli nosi się ołówek mechaniczny, żeby go nie strugać, to nie jest to dobre rozwiązanie. Do ołówków da się dokupić gumki, o ile ich firma to nie no name Faber castel, Uni, Rotring i inne, większe marki na pewno sprzedają osobne gumki (a że po horrendalnych cenach, to inna sprawa)
  17. Może ktoś coś skrobnie o stalówkach? Z porównania u Gouletów nie widzę dużej różnicy między 580 EF, a F, a jak ze skrobaniem, drapaniem, okoniem stawaniem? To dla mnie naprawdę ważne, nie chcę zniechęcić się do dalszych zakupów piórowych (choć może powinnam, bo portfelowi to nie służy...) Życzyłabym sobie, żeby było jak najbardziej podobne do stalówki z Preppy 0.2 - igiełka, ale odpowiednio mokra i się nie buntuje. Może zamiast Visty, która nie ucieknie macie jakąś inną propozycję, do 50$ i najlepiej dostępne u Gouetów cudo ze stalówką 0,2 (byłoby miło :P)? Mam Ahaba, trochę za mokry do pisania na co dzień, ale przyjemy do kaligrafii, z safari się niedawno rozstałam, ale w sumie trochę żałuję, parkera vectora mam troszkę dosyć, chińskich zabaweczek też już się nazbierało, ale część z nich potrafi sobie przecieknąć w mało odpowiednim momencie (Lanbitou, który miał być wprowadzeniem do demonstratorów wisząc "głową w dół" po prostu płacze...). Jestem niemal pewna, że Twsbiacz ze mną zamieszka, jeszcze tylko waham się, co do stalówki, ale mam ochotę na coś jeszcze
  18. Też mam podróbkę, tylko safari i szczerze, to na pierwszy rzut oka nawet nie jest podejrzana, całość skręca się tak, że nie widać skrzydełek systemu napełniania/miejsca gdzie wciska się nabój, przecięcie na stalówce równe i po środku, po skręceniu obie części do siebie pasują, nie ma żadnego przesunięcia w załamaniach z sekcji i ich przedłużeniem na korpusie... No, przynajmniej ja na pierwszy rzut oka nie byłabym stwierdzić, czy to oryginał, musiałabym macać dwa egzemplarze na raz. A akurat w przypadku Lamy ta różnica cen też nie jest tak znowu wielka, bo za jakieś 80zł jakiś czas temu przyczaiłam jedną koledze (niestety grubasa safari), więc w przypadku 20zł różnicy wolę nie ryzykować i mieć pewność, co kupuję, szczególnie jeśli nie ufam całkowicie i swojej ocenie. W tym wypadku chyba wolę te parę groszy dorzucić i dać zarobić Pióromaniakowi, bo na tłisbiaczu życzy sobie za dużej przebitki
  19. Oczywiście, że nie jest, ale biorę pod uwagę, że może być sytuacja, że zapomnę piórnika, pióro się wysunie z kieszonki/przegródki na długopisy, która jest w torbie i w 99% przypadków sprawdza się świetnie, ale raz, czy dwa się skubaniec z niej wysunął. Nie chodzi o to, czy jestem gotowa poświęcić czas na włożenie go do piórnika, bo zazwyczaj to robię, ale martwi mnie fakt, że oglądając filmiki nie zauważyłam, żeby ten model miał jakiś zatrzask przy zakręcaniu. Kupiłam demonstratora z ali, który wygląda identyko, jak TWSBI Eco i przed przekręceniem zabezpiecza jakiś ząbek, czy co to tam jest, trzeba użyć minimalnie więcej siły, żeby przekliknąć na obrocie i móc całkiem wycisnąć atrament. Skoro takie udogodnienie zapewniono mi w badziewiaku za 12zł, to miło by było mieć coś takiego w piórze za troszkę większą kwotę
  20. Na allegro, jak i na OLX, nigdy nie wiadomo, czy nie przyjdzie do nas produkt z aliexpress, tylko wysłany przez np. Poznaniaka Najczęściej tak sprzedają bez pudełka, a wtedy to już w ogóle nie wiadomo. Jak mam dwa - prawdziwe i podrobione - obok siebie, to raczej poznam, na zdjęciu... Cięższa sprawa. Vistę za jakieś 80zł można kupić nową z tutejszych sklepów internetowych.
  21. Przepraszam, coś mi się klikło zanim zdążyłam przelać wszystko na klawiaturę. Za pozwoleniem, w tym poście napiszę wszystko, co miało być na górze. Hej, Od dłuższego czasu czaje się na TWSBI 580. Jednak bez konsultacji z wami się nie obędzie, więc przy okazji może zrobię większe zakupy Po primo, mam chrapkę na stalówkę EF, ta w Platinum Preppy jest według mnie bardzo fajna, choć mam wrażenie, że się trochę rozlazła po pisaniu na brzydkim, szorstkim papierze (choć nie miało to znowu miejsca tak często). Jednak wyczytałam, że jest sporo negatywnych opinii na temat EFki w 580 (jak w sumie wszystkie EF i ciężko wymierzyć, czy to po prostu opinie osób, które ledwo się przesiadły ze stuba, czy faktycznie są niewygodne w użytkowaniu). Wydaje mi się, że tłisbiacz może być i tak za ciężki, aby był głównym piórem (prawdopodobnie, bo jeśli skradnie moje serce, to będę nim pisać, choćby z ręką na temblaku!), więc mogłabym w nim zaryzykować EF, a Vistę z bezpieczną F. Choć wydaje mi się, że różnice w grubościach u Lamy są większe, a 580-tkowe F mogłoby być wystarczalne... Ach... Szkoda, że nie mogę sobie ich wszystkich pomacać i porozpisywać. Nie chciałabym wydać takiej kasy na pióra, żeby je później traktować papierem ściernym, albo w inny sposób radzić sobie ze skrobaniem. Nie mam doświadczenia w robieniu takich usprawnień, ni nie wydaje mi się to opłacalne przy produktach, za które płacę dość dużo. Idąc dalej (wchodząc na stronę papierniczego nie sposób się opanować, to wszyscy wiemy ) rozważam wersję ALR. Czy nie ma z nimi z reguły problemu? Mam na myśli to, czy nie są seriowo skażone, bo produkowane w całkiem innym kraju/fabryce, niż zwykłe 580? A jeśli nie ALR to dlaczego nie rozważyć wersji VAC? Co prawda jakoś mam opory przed tą komorą próżniową, ale jednocześnie boję się, że przekręcana końcówka w 580 się któregoś dnia przekręci (kto wie, czy nie będę musiała go wrzucić do torebki, gdzie może obijać się o cegłę?) i cała zawartość będzie rozlana po moim dobytku. Cenowo wychodzi tak samo, a ja nie wiem, cóż powinnam uczynić! Vaca nie rozkręcę, dobrze, nie dobrze - nie popsuję, ale też nie będzie go jak konserwować, z czym w rozkręcalnej 580 nie ma problemu. Na koniec chciałam zapytać, czy polecicie jakieś sklepy, z których opłaca się zamawiać? W Polsce nie znalazłam nic, co nie miało by ogroomnej przebitki, niemiecki amazon wychodzi tak samo, jak tutejsze sklepy. Skłaniam się ku Gouletom, bo razem z przesyłką (18dolków), 580 ALR lub Vac (kolejne 60) i Vistą (29.60) wyjdzie ok. 108 dolarów, czyli 400zł bez końcówki, czyli w zasadzie tyle, ile tu bym dała za samego ALRa. Dajcie znać, co myślicie
  22. Hej, Od dłuższego czasu czaje się na TWSBI 580. Jednak bez konsultacji z wami się nie obędzie, więc przy okazji może zrobię większe zakupy Po primo, mam chrapkę na stalówkę EF, ta w Platinum Preppy jest według mnie bardzo fajna, choć mam wrażenie, że się trochę rozlazła po pisaniu na brzydkim, szorstkim papierze (choć nie miało to znowu miejsca tak często). Jednak wyczytałam, że jest sporo negatywnych opinii na temat EFki w 580 (jak w sumie wszystkie EF i ciężko wymierzyć, czy to po prostu opinie osób, które ledwo się przesiadły ze stuba, czy faktycznie
  23. Cześć, Dziś chciałam się z Wami podzielić moimi przemyśleniami odnośnie Rotringa Tikky. Jest to często polecany model z uwagi na jego jakość i cenę. Kocham wszystko, co pisze, a miałam już dość badziewnego automatu, który wala się po domu już 10 rok i postanowiłam spróbować z tym wynalazkiem. Cena nie jest zawrotna, więc od razu zdecydowałam się kupić dwa, coby w ogóle opłacało się zamawiać wysyłkowo i tak stałam się posiadaczką wersji 0.5 i 0.35. Planowałam ich używać szczególnie do wypełniania kserówek na zajęcia, szkicowania i robienia rzutów, rysunków perspektywicznych oraz zwykłego bazgrolenia. Na pierwszy rzut oka byłam bardzo zadowolona, jakość przyzwoita (jak na cenę 11,01zł i 11,02zł), część do trzymania dość wygodna, gumowa - ale nie ogumowana tym dziwnym, tandetnym czymś, które po pozostawieniu w cieple się rozpuszcza i normalnie klei do paluchów. Wszystko na plus. Radość z nowego artykułu piśmienniczego, wielki plus. Na dzień dzisiejszy używam Tikky'ego przez pół roku, ekstaza zbieracza opadła i muszę powiedzieć, że nie spełnia on moich oczekiwań, które miałam po przeczytaniu wielu bardzo pozytywnych opinii (a przynajmniej nie w pełni). Jasne, robi co ma robić - mazia grafitem, nie przeciąża ręki, nie rozpadnie się po wrzuceniu luzem do torby. Ale co mnie osobiście drażni: - klips jest dla mnie za długi, umiejscowiony za nisko. Pisząc na okropnych kserówkach, gdzie jest mało miejsca, nawet 0.5 robi się miejscami za gruby (szczególnie, kiedy po kilku zdaniach grafit się ściera w ten charakterystyczny sposób) i pismo jest nieczytelne, więc muszę często obracać moje narzędzie. Kiedy klips opiera się bezpośrednio na mojej dłoni pisanie jest po prostu niewygodne. Mam małą (chyba), dziewczęcą (raczej) rękę i chyba tylko dziecięca rączka mogłaby obracać ten cud 360 stopni bez zaczepiania o klips. Może gdybym miała większe łapsko i inna, dalsza część tego klipsa leżałaby na mojej dłoni nie byłoby to tak uciążliwe. - element "wypluwający wkłady" jest za daleko od "dziury wyjściowej". Wkład ma ok. 6, 7 cm, ja często tracę ok. 2cm, mniej więcej taka jest odległość od tych dwóch części. Wypluwak wypuszcza resztkę wkładu i popycha ją następnym, całym. Niestety konstrukcja jest dość niedopracowana, bo często w tym momencie dochodzi do zapchania dziurki. W tej odkręcanej części, która jest ostatnią drogą, jaką grafit musi przebyć przed spotkaniem z papierem, jest gumowa mini uszczeleczka, ma może ze 2mm długości. Czasami w niej zablokują się nachodzące/przepychające się grafity i lipa. (O ile 0.5 można przepchać igłą, to 0.35 już nie, w tym wypadku proponuję przedmuchiwanie strzykawką, ciśnienie powinno udrożnić kanalik. Nie zawsze jest to super łatwe, deliktuaśne rączki mogą boleć od walenia w tłok, jeśli zabierzecie się do tego tak radykalnie, jak ja :)) Zauważyłam, że kanał jest szerszy niż w tych najtańszych ołówkach, bo dzięki uszczelce, która trzyma grafit w ryzach, po prostu może - niemal uniemożliwia to wykorzystanie grafitu do końca, co ja osobiście lubię. W tańszych zamiennikach mogłam nawet ogryzek wsadzić w kanalik wyjściowy i się tam trzymał, tutaj to nie przejdzie, będzie wypadać. W piórach podoba mi się to, że mogę wykorzystać każdą kroplę atramentu, jest to bardzo ekonomiczne. Kupiłam 12 szt. grafitu rotringa za 4zł, jeśli z każdej pałeczki stracę 2 cm, to 12*2= 24, podzielić na 6, bo tyle mniej więcej wychodzi długość grafitu = 4, prawdopodobnie tyle całych laseczek się zmarnuje. Jest to niewygodne, nigdy nie wiem, czy nie osiągam właśnie tej magicznej granicy długości, która zaraz wypluje mi grafit na kartkę... Zawsze trzeba mieć zapas. - w zasadzie można tą niewygodę zaliczyć do punktu wyżej, ale więcej krótszych punktów czyta się lepiej Kiedy zjedziemy wkład, a zostało go niewiele (ale jeszcze nie na tyle, żeby wypadał), to w zasadzie nie ma możliwości obrócenia go tak, żeby pisać ostrą stroną. Grafit co prawda nie wypada, ale kręci się i nawet pisząc pod kątem 90 stopni ucieka tak, że mamy do dyspozycji szeroką, startą część, która jest bardzo nieprecyzyjna. - gumka jest mikroskopijna i droga w wymianie. Staram się zawsze mieć jakąś w kawałku pod ręką, ale czasem się zapomni, a piszę dość dużo, więc ta osadzona znika szybciutko. Mogłaby być dłuższa i wykręcana, jak w Papermate Clearpoint. Przed zakupem rozważałam też Pentela P200, choć przyznam się bez bicia, że dizajn, który kojarzył mi się trochę tandetnie, jednak mnie od niego odciągnął. Oraz cena, kosztuje prawie 4 razy tyle, co nasz kolorowy kolega z tego posta. Nie byłam też pewna, czy nowsza wersja - Orenz, która ma niby super technologię zapobiegającą łamaniu, znacznie się różni od poprzednika. Kosztuje mniej, nie łamie wkładu... Podejrzewałam gorszą jakość wykonania, ale nie miałam jak, ani gdzie sprawdzić organoleptycznie. Teraz wracam do tych rozważeń, więc jeśli chcielibyście się podzielić doświadczeniami z tymi potworkami, to czekam z niecierpliwością Wzięła mnie też chętka na Uni Kuru Toge, rozwiązuje problem ściętego grafitu i wygląda solidnie, choć może być dla mnie ciut za ciężkawe, no i polubiłam ostatnio cieniutką linię (nie mogę się rozstać z Platinum Preppy...), więc chciałam upolować jeszcze jakieś 0.35. Choć może dzięki temu, że wkład się nie ściera 0.5 wyglądałoby jak 0.35 z takiego Tikky? Wie ktoś może, miał do czynienia? Może po zapoznaniu się z moimi zażaleniami zaproponujecie mi jeszcze inny model? Jestem ciekawa! ... Obiecałam sobie, że nie kupię w najbliższym czasie pióra, bo odkładam na TWSBI, więc muszę jakoś obejść te swoje postanowienia...
  24. W takim razie kolejny maluch leci do kolekcji. Podziękował bardzo za odpowiedzi!
×
×
  • Utwórz nowe...