Skocz do zawartości

Kleks

Użytkownicy
  • Ilość treści

    1460
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Kleks

  1. Nie, ale to jest jeden z tych atramentów, które fajnie mieć, można je podziwiać, cieszą oko nietuzinkowym kolorem, tylko że nie nadają się do pisania. Mam taki jeden, zatankowałem go do pióra, które pisze bardzo soczyście, wręcz leje, no i po zapisaniu strony okazało się, że trzeba nieźle się wysilić, by coś zobaczyć. A konkretnie chodzi o Morindę... Ten miętowy niebieski jeszcze widoczny jest na środku, gdzie maźnięcia nakładają się na siebie. Ale próbowałeś nim pisać? Oprócz Morindy mam jeszcze kilku takich "niewidzialnych", albo ledwo widzialnych. Przypomina mi się też niebieski Lamy... Ale ta butelka jest w cyc!
  2. Ja mam ten sam problem z moim Watermanem Carene. Cartridge w porządku. Konwerter (oryginalny Waterman!) cieknie. Cholera... Siema Vagarovicz!
  3. Nie zaglądał na szczęście do nas. Bo wtedy byłoby po chłopie...
  4. Nie, ponieważ czytałem o tym jakieś dwa - trzy lata temu. Nie zajmuję się kolekcjonowaniem linków do stron, które odwiedzam. Dziwi mnie jednak determinacja, z jaką niektórzy ludzie bronią tej firmy (która przejęła prawa do znaku towarowego Zenith), sprzedającej chińskie rzeczy, jako polskie.
  5. Tą we współczesnych "Zenithach"? Jak najbardziej. A nawet jeśli się pomyliłem w kwestii "choinki", to nie zmienia faktu, że wszystkie artykuły piśmiennicze sprzedawane dziś pod marką Zenith, są produkowane w Chinach i mają tyle wspólnego z oryginalnm Zenithem, co nic. Jak choćby to: sprzedawane jeszcze pod conajmniej pięcioma innymi markami. Tu, jako United Office (bez nadruku), przez sieć Lidla: Tak naprawdę, to nie logo jest ważne, ale to, że nie są to długopisy i pióra Zenith. I o tym przede wszystkim mówiłem. I nawet tysiąc linków, którymi mnie zarzucisz, nie zmieni tej smutnej prawdy, że nie ma czegoś takiego, jak dlugopisy Zenith, a sytuację pogarsza fakt, że dystrybutor bezczelnie kłamie, jakoby długopisy te były produkowane w Polsce, "na oryginalnych maszynach z lat 80".
  6. G. prawda. Na starych długopisach nie ma żadnej choinki... W ogóle jej nigdy nie było.
  7. Kiedy wreszcie do Was dotrze, że firma Zenith już nie istnieje? Właściciele znaku towarowego sprzedają chińskie pióra i długopisy (te najtańsze), jako Zenithy i nie przejmują się tym, że te same pióra i długopisy sprzedaje jeszcze pięć tysięcy różnych firm na świecie, od Bangladeszu, po Mozambik. Nie ma już Zenitha! No Zenith! Niet Zienith! Kapewu?
  8. Zacznijmy od tego, że pokazany długopis, to nie jest produkt fimy Zenith, a jedynie chiński ersatz zamówiony przez spółkę, która w jakiś dziwny, niewyjaśniony dotąd sposób przejęła prawa do używania znaku towarowego "Zenith" i sprzedaje pod tą marką chińskie dziadostwo. Przecież nawet znak firmowy nie jest oryginalny. Tą "choinkę" Chińczycy wcisnęli cwaniakom z Lechistanu, jako jeden z pieciu dostępnych wzorów (stempli, które akurat mają zapięte w maszynach).
  9. Taki notatnik z "ciekawym systemem łączenia kartek", moja mama kupiła do domowych notatek w... Eee... 1976? Albo coś koło tego. Tak że żadna nowość. Przypuszczam, że gdybym poszperał w jej kuchennych przepisach, to pewnie jeszcze znalazłbym kilka zapisanych kartek z niego. Mnie też się podobał, bo łatwo się z niego podkradało (wyjmowało) kartki. Jaki to był papier, tego oczywiście nie mogę pamiętać, zwłaszcza że miałem wtedy 4 lata. Zważywszy jednak ówczesne standardy, z pewnością był świetny.
  10. Oczywiście diwki są i czarne i zielone. Te czarne są wścieklejsze
  11. Noo... Zrobił się bardziej niebiesko szary. Właściwie to stał się podobny do Lamy Petrol Jak będę miał chwilę czasu to zrobię zdjęcie, jak pisze teraz i wstawię razem z fotką, którą zrobiłem kiedyś, na początku. To samo stało się z Eau de Nil, też Diamine. Wyraźnie zciemniał i... Zzieleniał
  12. Powiedziałbym raczej, że ten Edelstein jest podobny do Sherwood Green Diamine, ale nowego. Po dwóch latach u mnie zmienił kolor
  13. Z tym ręcznym rozcinaniem stalówki (przypuszczam, że masz na myśli ósme zdjęcie) to bym nie przesadzał. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby te wszystkie zdjęcia były mocno nieaktualne, a produkcja piór odbywała się dokładnie tak, jak w przypadku Lamy, czyli maszynowo. Ja wiem, że wszyscy by chcieli, żebyśmy sobie wyobrażali, że ich produkty składają do kupy, gdzieś w Genewie, siedemdziesięcioletni starcy o sękatych palcach, ubrani w szare fartuchy i uzbrojeni w lupy... Niestety to tylko marketing i wcale to nie wygląda tak, jak na tych zdjęciach...
  14. Jeśli chodzi o drogi atrament, który pomimo to jest do kitu, mam taki jeden. To czarny Sailor w takiej płaskiej okrągłej butelce ze specjalnym zbiorniczkiem w środku. Nie pamiętam pełnej nazwy, bo pudełko wyrzuciłem. Ktoś (nie mogę sobie przypomnieć kto) polecał go do rysunku, twierdząc że jego wodoodporność jest wystarczająca, by kolorowanie akwarelami nie rozmazało kreski. Bzdura. Ten atrament rozmazuje się po dotknięciu czymkolwiek (palcem, sąsiednią kartką, rękawem), na każdym papierze i nawet po kilku dniach. Pomimo to jest wyraźnie lepki i ciężko się myje z niego pióro (jak pigmentowy). Po prostu nie miałem do czynienia z gorszym dziadostwem, co dziwi mnie ze względu na dobre opinie no i markę atramentu. P.S. Ach, przepraszam. Właśnie znalazłem go w internecie. Pełna nazwa to Sailor Kiwa-Guro Carbon Nano Black i JEST to atrament pigmentowy. Jeśli zaś chodzi o stare atramenty, to też pisałem Hero, w latach 80 i pismo wygląda tak samo, jak 35 lat temu. Pokazywałem też kiedyś tutaj zeszyt mojego dziadka, który ma prawie 90 lat i też wygląda, jakby był dopiero co zapisany (jeśli nie liczyć nieznacznego zżółknięcia papieru). Dziadek jednak nie używał Hero. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia co to mógł być za atrament, ale biorąc pod uwagęzróżnicowanie koloru, musiał być dolewany do kałamarza z dużej butli. Raz czarny, raz niebieski. Co akurat było pod ręką. Jedno jest pewne. Iroshozuku, czy KWZI to to nie było.
  15. No no, kolego Ziemniaczek, nie podniecajcie się tak bardzo Wy jesteście z Piernikowa, więc do Szczecina macie kawałek. To już ja mam bliżej! P.S. Koleżanko Pójdźko... Czosnek niedźwiedzi występuje w postaci liści, które się sieka i posypuje kanapkę z twarożkiem. Nie pije się tego, jako herbatę. Na herbatę najlepsza jest zaś pokrzywa. Ja już suszę pierwszą partię...
  16. A czosnek niedźwiedzi to co? W lesie?!
  17. Czas. Zdecydowanie czas... Ja próbowałem wszystkiego. Pumeksu, papieru ściernego... Nie ma sensu niszczyć sobie skóry, starając się usunąć atrament za wszelką cenę. Poza tym to swego rodzaju sygnatura... Trza naumieć się być z niej dumnym. Pamiętam jednak, że gdy chciałem domyć ręce po naprawie samochodu (to gorsze od atramentu), najlepszym sposobem było upranie skarpet i gaci. Ręczne...
  18. Jak chcesz kaligrafować, to kup sobie pióra Manuscript i nie kombinuj z Kaweco. Bo Kaweco to szajs.
  19. A w ogóle, to cała ta opinia jest co najmniej dziwna. Dla mnie to zabrzmialo, jak - " W życiu bym do teatru nie poszedł"...
  20. Oooo, to Ty mieć całe mnóstwo! Jak powiedziałby Kali...
  21. Moim zdaniem Autumn Oak Diamine wygląda nieco lepiej. Na zdjęciu pierwszy od góry. Ten Cognac jest jakby trochę... Mało soczysty i to by potwierdzało informacje o jego "mdłości". Popatrz na niego Hatszepsut i pomyśl... Czy nie byłoby to właśnie coś, czego szukasz?
  22. Dzięki za opis. Będę się nim posiłkował przy odtwarzaniu mojej "floty" z dawnych lat...
  23. Ja osobiście też bym tego nalotu nie usuwał. Wygląda bardzo szlachetnie. Taka twórcza "patyna"...
×
×
  • Utwórz nowe...