Skocz do zawartości

Cosa

Użytkownicy
  • Ilość treści

    46
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Cosa

  1. W ciągu kilku ostatnich tygodni pojawiła się odrobina wolnego czasu, który to nadmiar czasu umożliwił porządki na półkach i w szufladach. Porządkowanie moich narzędzi piśmienniczych, zbieranie owych narzędzi ze wszystkich miejsc pracy spowodowała u mnie pewne przemyślenia dotyczące moich wyborów piór i mojej drogi tutaj. Nie do końca wiedząc, gdzie te przemyślenia umieścić postanowiłem zrobić to w tym wątku, bo w sumie chodzi o to jak ja postrzegałem i wybierałem pióra na przestrzeni czasu. Nie mogę nie zacząć od początku – dzieści parę lat temu zostałem w szkole zmuszony do nauki pisania piórem. Gdybym do szkoły poszedł teraz rozpoznano by u mnie z miejsca dysgrafię, dysinterpunkcję i kilka jeszcze pewnie dysów. Wtedy po prostu nie chciałem nauczyć się ładnie pisać. Ale wszyscy się zawzięli więc siedziałem i drapałem tym piórem po zeszycie z papierem bliższym toaletowego niż zeszytowego. Dodatkowo dostępne w Polsce Ludowej wtedy pióra nie pomagały mi nauczyć się z nich korzystać. Nic dziwnego, że kiedy mogłem porzuciłem pióro na rzecz długopisu. Do piór wróciłem w czasach licealnych, ale charakteru pisma jaki wypracowałem długopisami pozbyć się już łatwo nie było. Zaczynałem delikatnie i niestety budżetowo – Jotter, Vector, eksperymenty z piórami szkolnymi tamtych czasów, niektóre udane, niektóre nie. Pamiętam pierwsze Safari od Lamy – to było coś. Pióra niestety w porównaniu do długopisów były drogie i biorąc pod uwagę te które były dla mnie dostępne – jakościowo mnie nie zadowalały. Tyle wstępu – teraz będzie o wyborach i zmianach wyborów warunkowanych zmianami świata. Do piór wróciłem na koniec studiów, a na poważnie na początku pracy. Zapomniałem o moich Parkerach, pierwszymi poważniejszymi piórami było ponownie Lamy (pierwsze Safari gdzieś zgubiłem) – ale tym razem Al-Star oraz Waterman Hemisphere. Watermana bałem się gdzieś posiać więc pisałem Al-Starem. Był to okres analogowy pracy w moim zawodzie – większość dokumentacji wypisywało się ręcznie, toteż pióra zaczęły mi się powoli mnożyć. A ponieważ miałem tenedencję do pozostawiania i szukania ich – powoli zacząłem iść w ilość – kupowałem różne tanie pióra po marketach i sklepach papierniczych i używałem ich do zepsucia/zgubienia. Wyszedłem również z założenia że w każdym miejscu gdzie pracuję tam zostawię jedno tanie pióro i jakieś naboje – generalnie naboje były ok bo zawsze na szybko można było rozwiązać problem braku atramentu. Przez ten czas przez moje ręce przewinęła się spora ilość „marketowych” piór – niektóre padły szybko, niektóre przeżyły dłużej – ich ilość spowodowała, że każde nie było tak przeciążone. Kilka z piór z tego czasu przeżyło do dziś i leży w pudełku piór zbyt dobrych, żeby je wyrzucić a zbyt złych, żeby ich używać. Etap marketowy trwał może z rok i szybko przerodził się w etap chiński – przyjaciele z za wielkiego muru sprzedawali różne rzeczy, które ja musiałem kupić i sprawdzić – niektóre się rozpadały od patrzenia (vide Jinhao 992 w pełnych kolorach, demonstratory okazały się być dużo trwalsze) Chińskie pióra zastąpiły pióra marketowe, choć kilkanaście z nich okazało się być dużo lepszymi niż sądziłem (generalnie większość wing sungów, niektóre starsze hero, Lanbitou, moonmany). Złapałem się też, że tanie chińskie pióra przestają być tanie. A przynajmniej te które zacząłem kupować. Zacząłem też zmieniać ilość w jakość- zamiast 3 piór po 50 – jedno za 150 😊 No i oczywiście poza wyjątkowymi sytuacjami przestałem używać nabojów. Co więcej coraz częściej przechodziłem z dokumentacji papierowej na elektroniczną – coraz mniej potrzebowałem więc tanich piór roboczych (no tu się trochę pojęcie taniego zmieniło jak wspomniałem). I tu pojawiło się kilka starszych piór do podpisów – jakiś Waterman, jakiś Parker, trochę nowszych – jakiś Sheaffer 300 czy Prelude, oraz oczywiście Pelikany. I tu pewna dygresja – nigdy nie traktowałem piór jako dzieł sztuki do kolekcjonowania ani też do podziwiania – miały być okresowo używane. Żal mi więc było wydawać krocie na narzędzia – więc postawiłem sobie maksymalną kwotę, w której się starałem trzymać. Pelikany więc nie były to M1000 ani nawet M400 tylko zwykłe M200, oraz aktualnie ukochane stare M140. Przez to kilkanaście lat zgromadziłem jakieś 3 pudełka piór, nabojów, konwerterów. 40% to niewiele warte i różnie nadające się do pisania wynalazki – niektórych nawet córce nie dawałem, żeby się nie zniechęcała. Drugie 30% to tańsze (takie do 80 zł powiedzmy) ale przyzwoite pióra, w których są takie perły codziennego użytku jak Platinum Preppy, Plaisir czy Prefounte (po 2-4 sztuki), Kaweco Sporty i Perkeo, Piloty 78g i ich chińskie klony od WingSunga (w tym z tłokiem), czy właśnie lepsze chińczyki w stylu WingSunga 698 itp. Reszta to pióra nieco tylko bardziej markowe – ale bez żadnego szaleństwa - droższego niż 500 złociszy to chyba nie mam. Tu różne Watermany, Lamy (Safari, Al-Stary, Visty), Kaweco (Al-Sport, Student), wymienione Sheaffery, jakieś starsze Parkery, Pelikany (200 i 140), TWSBI, coś z Japonii też się znajdzie. Może do tej trzódki dołączy coś w najbliższym czasie – aktualnie jest kilka droższych (tak z 2 razy) piór w planach – może jakaś Japonia, może jakiś Pelikanek (ale starszy bardziej niż nowy), może Lamy 2000. Mimo że teoretycznie stać mnie już bardziej, nadal opieram się wydawaniu większej gotówki na pióra. Chyba muszę poczekać do starszego wieku (a już siwizna wchodzi pomału) 😉 Przez te lata stalówki jakich potrzebowałem mi się zmieniły – w piórach codziennych na cieńsze (EFki i Fki) w piórach wyjściowych i „podpisowych” na Btki i umiarkowane stuby/italiki. Niestety więcej z czasem i postępem komputeryzacji pracy podpisuję niż piszę co powoduje, że mniej piór potrzebuję na co dzień. Więc więcej leży zakonserwowanych niż jest używanych w miesiącu. I coraz rzadziej je zmieniam. Co powoduje moją frustrację i odrobinę niechęci do nowych zakupów (bo po co, i tak mam dużo a nowym będę pisał trochę i trafią do pudełka) Nawet zrobiłem sobie przerwę od piór i po prostu nimi pisałem nic przez rok nie kupując (wcześniej było niełatwo, ale od marca 2020 już było łatwiej). Odwyk się nie udał ☹ Dlatego wracam ponownie, bez piór żyć nie umiem, bez czytania o piórach żyć nie umiem, bez kupowania piór żyć chyba też nie umiem. Nic tak nie uspokaja po ciężkim dniu jak mozolne czyszczenie jednego pióra i wybieranie, którym atramentem zalać kolejne. W sumie nawet w pracy wiedzą, że jak idę po strzykawkę i igłę to bynajmniej nie po to, aby ją komuś wbić tylko żeby napełnić konwerter atramentem albo przepłukać nabój i napełnić go ponownie. I wiedzą też co które jest moje, jeśli je gdzieś zostawię. Bo o ile kilka osób używa piór w pracy (jam to nie chwaląc się sprawił, cytując Zagłobę) to moja słabość do piór przezroczystych jest ogólnie znana i wiadomo, gdzie szukać właściciela. Dlatego też poza stalówkami pióra japońskie przed innymi – bo tam nawet dobre czytaj nieco droższe są demonstratorami, a w pozostałych markach to co najwyżej Pelikan M205 w zasięgu cenowym i możliwościach zakupu jest. Witam ponownie. I jak na spotkaniach osób uzależnionych się mówi - nazywam się Marcin i jestem pióroholikiem. Nowego pióra nie kupiłem od tygodnia😁
  2. I tu popieram - zdarzyło mi się jakiś czas temu prezentowe czy promocyjne Parkery otrzymać i czym prędzej je pogonić dalej. Jedyne jakie zachowałem to dwa starsze jeszcze od owych czyli 45 i Rialto. Oba z sentymentu oraz dlatego że nie są takie złe. Ale oba mają więcej niż 25 lat i są praktycznie nieużywane. Dodam tylko ze jak ostatnio (tak z 5 lat temu) padło hasło „pióro na prezent dla kierownictwa” to po burzliwej dyskusji zgłosiłem wotum separatum do planowego zakupu. Niby prezent miał być symboliczny ale serce mi się kroiło ze nie dość ze pójdzie do szuflady to jeszcze zrobi złe wrażenie na kimś kto piórem nie pisze na codzień. I na szczęście postawiłem na swoim - ale dlatego ze dołożyłem kilkadziesiąt złociszy i kupiłem coś innego niż planowano.
  3. Pelikany z serii M200 mają zdecydowanie uniwersalny charakter. A już szczególnie M205 w czerni. Nie wszyscy i nie wszędzie znajdują czarno-złote pióro jako szczyt elegancji. A czarno-srebrne bardziej uniwersalne się wydaje. Dla innych Lamy 2000 będzie dziwacznym wynalazkiem z tworzywa, a stalówka to jak w jakimś tanim Chińczyku (oba określenia wzięte z życia - zasłyszane u pewnego użytkownika piór który pisał… a nie powiem czym) Tak ogólnie to mam wrażenie, że im mniejsza pióroza obdarowywanego tym łatwiej o dobór pióra. Szczególnie przy średnim budżecie jak tu - co by się od Watermana czy Sheaffera w tej kwocie wzięło powinno solidnie wyglądać oraz pisać co normalnego człowieka zadowoli. Z drugiej strony piórozy jest gorzej. Chyba ze prezent kupowałby mi ktoś podobnie na tym tle poszkodowany - wiedzący że w tej cenie szukałbym w Japonii jakiegoś tańszego Sailora czy Pilota albo brałbym jakiegoś amerykańca na przykład ze stubem, albo TWSBI jakieś, albo jakieś Kaweco albo…… kolejnego starego Pelikana 140 czy jakiegoś innego „wintydża”
  4. Nie przesadzajmy znów - zwykłe Platinumowe EF (Plaisir, Prefounte, a nawet Preppy) - czyli najtańsza z możliwych stalówek w najtańszych piórach japońskich niespecjalnie drapią - na żadne nie narzekam. Córka która została zarażona piórozą też preferuje japońskie Fki i EFki - i też w tanich piórach problemu nie ma. Skoro w piórach za 30-50 złotych nie ma problemu co mówić o droższych od Pilota, Sailora czy Platinum. Nie suną może po papierze jak po teflonie ale na pewno nie drapią. Pelikany lubię - i mam kilka ale wszystkie do F, o problemach z EFkami coś gdzieś słyszałem - i szczerze powiedziawszy skoro winszują sobie za EFki więcej to chyba powinni nie robić problemów. Tym bardziej że EF pelikana jest o 100% grubsze od EF z Preppy (0,4 vs. 0,2 mm)
  5. Jeśli chodzi o Pelikana Jazz - pisało znakomicie jak na pióro w tej cenie... ale Pióro leżące w szufladzie i używane 2 razy w tygodniu po 2-3 godziny po 3 miesiącach ma poprzecieraną sekcję z chromu i wychodzi metal z którego jest odlew (jak na obrazku), druga sprawa to farba na piórze - wygląda ono jakby je jakimś rozpuszczalnikiem myć - całe w pęcherzykach i złazi. Co ciekawe skuwka jest nienaruszona, tylko "pióro właściwe" wygląda jakby jakiś armageddon przeżyło. I mimo ogromnej miłości do niego - bo i metalowe i jakoś wyglądało i dobrze pisało niestety poszło do szuflady. Bo wstyd przy ludziach wyciągać i się tłumaczyć dlaczego taka bieda w narodzie że takim ogryzkiem piszę. Więc zamiast metalowym Jazzem piszę plastikowym Preppy, a podpisuję jakimś chińskim Hero 856 za kilkanaście złociszy od przyjaciół zza wielkiego muru. Jedno genialnie pisze kreską EF, drugie wygląda na nieco droższe niż jest, o dziwo nie zasycha i ma ładną mokrą M-kę. Oba razem nieznacznie droższe od wymienionego Jazza. A w plecaku oczywiście 5 napełnionych ładnych piór w etui tylko jak zawsze nie chce mi się wyciągać.
  6. U mine dokladnie odwrotnie. Przezroczyste (calkiem i te podbarwione) się trzymaly i trzymają. Nieprzezroczyste rozpadały się w pudełku lub szufladzie. A szkoda bo zielony i czerwony ładnie wyglądały razem z odpowiednimi atramentami.
  7. Nadspodziewanie dobrze. Duże ale dość lekkie. Nieco doskwiera brak klipsa i w sumie nie wiem czy od Sporta pasuje bo nie próbowałem. IMHO przewyższa jakością, wyglądem i stalówką sporo piór ze swojej kategorii cenowej. Jak nie znajdę kupię drugie a może i trzecie od razu 😁
  8. Mam a nawet od jakiegoś czasu używam w pracy bo gdzieś posiałem Perkeo. Stalówka nader gładka choć feedback pozytywny. Niestety po paru dniach nieróbstwa ma kłopoty ze startem i w sumie nie mam pojęcia czemu. Ma jedna wadę a może i zaletę - większe od Sporta i całkiem ciężkie. Ale upadki znosi dobrze 😁
  9. Niby marka zobowiązuje, ale niekiedy marki przez duże M stawiają na design bardziej niż na użyteczność a w sumie pióro ma pisać, no i niekiedy wyglądać. To drugie z czarną stalówką już ładniejsze.
  10. Pióro nawet ładne. 😁 Jakby wsadzili coś ładnego oksydowanego na czarno w miejsce stalówki to byłoby bardzo ładne. Pytanie jak to działa - bo w to ze adekwatnie do piór w tej cenie to śmiem twierdzić ze wątpię 😉
  11. W sumie Preppy zakreślacz też jest wiec można komplet stworzyć. 😀
  12. Bez pomocy zza wielkiego muru będzie ciężko. Dedykowana wersja to albo pelikan duo (drogo). Albo kaweco (trochę taniej) Ja zrobiłem tak: http://s.aliexpress.com/FF3ERF7N plus to http://s.aliexpress.com/auQZFZZr można też tak http://s.aliexpress.com/r2amEFZz
  13. Nie wiem jak u MariuszZ to wygląda - u mnie jest tak: Kiedyś zakupiłem 5 sztuk. Za jakieś grosze w markecie. Żadne nie nadawało się do użytku. Jednocześnie kupiłem jakieś zabawkowo małe pióro pod marką tego marketu - gdyby nie rozmiary i to ze tworzywo pęka od patrzenia byłoby ok. Potem, bo nostalgia do czasów szkolnych nadal męczyła kupiłem jakieś Hero z Ali i było zdecydowanie lepiej. A dwa herby poświeciły życie aby uratować jednego starego Watermana (bo za pierwszym razem przeszczep się nie przyjął) 😉 Po paru latach od powrotu do piór powiem jedno. Życie jest za krótkie aby męczyć się z Herb’ami kiedy za niewiele więcej można pisać przyzwoitym piórem chińskim - nawet za ta samą cenę. A jak się wyda z 20-40 peelenów to normalnie klękajcie narody.... Co mi przypomina że muszę poszukać co nowego nasi bracia zza wielkiego muru wypuścili 😁
  14. Tez tak miałem. O ile pamietam po silniejszym dokręceniu problem ustąpił.
  15. Hemisphere i pelikany mam. Co prawda dłonie mam nieogromne ale normalnej męskiej wielkości ale wielkościowo leżą prawidłowo. Platinum dopiero planuje kupić.
  16. Ma wiele wspólnego z wingsungiem 3008. Ten sam spływak, podobne wykonanie tłoka. Stalówka wymaga chyba jeszcze odrobiny czasu - w wingsungu produkowała genialną ultra-mokrą kreskę F od początku, tu jest trochę bardziej sucho choć nadal w granicach akceptowalnych. Na pewno jest większe, bardziej masywne. Wykonanie jest ok, zakręcana skuwką + uszczelka na korpusie powinny dać szczelność. Pojemność chyba większa niż w wingsungu - nabiera duuuzo atramentu. Jedna rzecz nieco mi nie pasuje - sekcja jest krótka w stosunku do korpusu i wyprofilowana jak w Lamy. Efekt nie jest dla mnie najwygodniejszy, choć dziś już pisało mi się nim znośnie. Generalnie niezłe pioro, choć dla mnie wykonane nieco tylko gorzej niż wingsungi. Za to większe 😀
  17. Ja oscyluję aktualnie od 5-7. Choć dzis jest 9 ;-) Dwa razy Jinhao 992 wypełnione odpowiednio: J. Herbin rouge caroubier i vert pre Pelikany: m200 z Watermanem Serenity Blue, m200 z Edelsteinem Topaz i m140 z J. Herbin Eclat de Saphir Yiren 358 wypełniony Hero blue Jakis niemiecki oldtimer wypełniony Hero black Wingsung 3008 z podmieniona stalówką na EF wypełniony jakimś szkolnym niebieskim i dziś dodany Lanbitou 3059 wypełniony Pelikanem Royal blue Napelnione są jeszcze ale nie spakowane do piórnika: Baoer 388 - Rohrer & Klinger Scabiosa Lamy Al-Star - Lamy Charged Green
  18. Waterman Graduate - ładnie wyglada, ładnie wykonane. Wizualnie pasuje do ceny. Reszta koszmar - skrobie gorzej niż herb za 3 złote lub inny cud z marketu, zasycha przez 12 godzin niepisania. Nie udało mi się, mimo usilnych starań poprawić jego właściwości pisarskich.
  19. Mam od tygodnia. Luzów brak. Co więcej kiedy naciągamy atrament, na końcu pokrętło robi (po niewielkim oporze) „ klik” i jest zablokowane przed przypadkowym odkręceniem i wypływem atramentu. Na dzień dobry z atramentem Hero robiło piękną rzekę koloru na papierze. Zamieniłem atrament na Pelikana 4001 niebieskiego - piękny acz przesadnie mokry ślad podobnie jak wyżej. Wreszcie zamieniłem stalówkę na „ chińskie Lamy” EF. Teraz to jest rewelacja. Cienko i mokro zarazem.
  20. Podmieniłem mu stalówkę na EF (takie chińskie niby Lamy) i jest lepiej w codziennym użytku - nie trzeba już czekać aż rzeka atramentu zaschnie a kreska pozostała podobnie nasycona i nieco tylko cieńsza.
  21. O przepraszam, Wing Sung F to bardziej jak czołg albo bombowiec a nie zwykły Kraz 😉
  22. Do mnie dotarła F. Pierwsze wrażenia: Duże skubane jest. I dużo wypija podczas tankowania. Drugie wrażenie - wiem czemu tyle pije - wylewa nie mniej. Właściwie to chyba bardziej mokre nie mogłoby być ;-) Właśnie je opróżniłem z pierwszego atramentu i kombinuję czym teraz zalać po wyczyszczeniu.
  23. A racja - konwerter wychodzi :-) Tylko trzeba użyć argumentu siły. Dziś jest w użytku od rana i jest zdziebko bardziej suche od 659. Ale może się jeszcze rozkręca.
  24. W ostatnim czasie spędzając odrobinę czasu w domu i zajmując się czynnościami wybitnie stresującymi jak wbijanie do głowy podręcznika odstresowywalem się przy pomocy AliExpress i Ebay’a oraz rzecz jasna Forum. Ale do rzeczy - w poszukiwaniu WingSunga 698 znalazłem inne modele tej w moim mniemaniu szlachetnej chińskiej marki 😉 Kilka zamówiłem, kilka przyszło. Oto jeden z nich: WingSung 3003 Kolor - przezroczysty, z zakończeniami w kolorze - mnie w drodze losowania przypadł zielony. Stalowka - jak w imienniku o nr. 659 w rozmiarze EF. Dokładnie taka sama zarówno w wyglądzie jak i w działaniu. Czyli zdecydowanie bliższa japońskiemu EF niż europejskiemu - na pewno cieńsza niż w Lamy. Skrobania brak, start perfekcyjny, opór pomijalny. Nuda. Splywak przezroczysty. Muszę pamiętać o nieużywaniu trwalszych atramentów - tworzywo lubi się zabarwić. Wyglad - tworzywo jak innych Chińczykach. Nieco lepiej niż Jinhao 992 który pęka od patrzenia na niego ale tylko nieco. W skuwce jakieś dodatkowe plastiki które maja uszczelnić I zmniejszyć wysychanie - zobaczymy jak to się sprawdzi. Mocowanie - na wcisk. Nawet się trzyma, pytanie jak długo. Napełnianie - niby konwerter. Ale zamocowany na stałe. I inny niż zwykle, ładniejszy, z lepszego tworzywa. Działa bez zarzutu - atrament zasysa do końca. Generalnie - żadne cudo. Tyle ze za 7 zł. Za płynnie i cienko piszącą stalówkę EF w piórze które nie odrzuca wyglądem czy wykonaniem. Które jest tym do czego je stworzono - nie dziełem sztuki wzorniczej, nie arcydziełem myśli technicznej, po prostu piórem. Nie gorszym od 659. Ale jakieś 5x tańszym.
×
×
  • Utwórz nowe...