Cześć. Chciałabym podzielić się z Wami pewną ciekawostką (przynajmniej dla mnie), którą wczoraj przekazali mi dziadkowie męża. Jest to kieszonkowe pióro, którego producenta nie potrafię zidentyfikować.
Pióro jest dosyć stare, babcia dostała je x lat temu od kolegów z pracy. Różowy, perłowy korpus wydaje się być całkiem solidny, czego nie można powiedzieć o białej końcówce i zawieszce, które są zwyczajnie tandetne. Na łączeniu pomiędzy różowym korpusem a białą końcówką widać ślady starego, zżółkniętego kleju - podejrzewam, że końcówka kiedyś odpadła i została przyklejona na nowo.
Pióro zamykane jest na gwint, który jest wiecznie brudny od atramentu.
Skuwkę zakręca się na końcu pióra. Długość pióra zamkniętego wynosi około 7,5 cm, a przygotowanego do pisania - około 10,5 cm.
Pióro ma taką niewielką pipetkę zamiast naboju. Nie wiem, ile ml atramentu wciąga, ale pewnie proporcjonalnie do jego rozmiarów - niewiele.
Tak wygląda stalówka. Nie ma żadnych oznaczeń oprócz napisu "special pen". Jest bardzo wąska (3 mm), podłużna (1,3 cm), giętka i - jak widać - naznaczona zębem czasu.
Teraz parę słów o tym, jak się takim piórem pisze. Muszę przyznać, że byłam nieco zaskoczona. Pióro dobrze leży w małej, kobiecej dłoni - sam kolor również sugeruje, że pióro dedykowane jest dla pań - aczkolwiek gdyby było choć odrobinę krótsze, to nie byłabym w stanie nim pisać. Biała końcówka wygodnie układa się w zagłębieniu pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym, pisze się naprawdę stabilnie. Sama stalówka trochę szura po papierze, aczkolwiek nie skrobie go i nie tworzy zadziorów. Dodatkowo pióro jest dosyć suche, trzeba je na początku nieco "rozkręcić", co może wynikać z zalegającego brudu - moczyłam je całą noc, ale może to trochę za mało. Natomiast jak już się je rozpisze, to nie przerywa. Linia pióra jest bardzo cienka i schludna.
To chyba tyle. Mieliście kiedyś styczność z takim cudakiem?
P.S. Przepraszam za jakość zdjęć, ale nie mam aparatu i posiłkuję się telefonem.