Cześć wszystkim !
Niby jestem już tu troszkę zarejestrowany, to powinienem się wcześniej przywitać, ale lepiej późno niż wcale.
Powinienem napisać coś od siebie, więc piszę ^^.
Pierwsze w życiu pióro dostałem od mamy w pierwszej klasie gimnazjum. Jest to jakieś radzieckie dzieło no-name, które mama kupiła dawno temu w kiosku w Moskwie i nigdy nie użyła. Do tej pory to moje ulubione piórko.
Później miałem chińczyka, też jakiegoś no-name. Porzuciłem na jego rzecz ruskie, dopóki nie umarł śmiercią męczeńską nadepnięty na korytarzu. Nie pamiętam już za bardzo, jak się nim pisało, ale był w smoki i to wystarczyło ;p. Później znów pisałem długopisami i jakoś zapomniałem o piórach.
Gdy poszedłem do liceum, kupiłem sobie wreszcie pierwsze, porządniejsze pióro, a mianowicie Watermana Hemisphere. Przez długi czas, nie wyobrażałem sobie pisania niczym innym. Aż w końcu pewnego smutnego dnia, sturlał mi się z biurka. Upadł na stalówkę. Próbowałem później jeszcze go naprawić, oddałem do takiego faceta, który niby naprawiał pióra. Teoretycznie dało się nim trochę pisać, ale w praktyce były to próby samobójcze. Co kilka liter przerywało, ogólnie koszmar. Wtedy też wróciłem do ruskiego .
Później zaraziłem się pióromanią na dobre. Najpierw dostałem w prezencie piórko Guriatti, niby nic szczególnego, ale stawia fajną mokrą kreskę i ma śliczną stalowozłotą stalówkę, więc nie mam bardzo na co narzekać.
Parę miesięcy później będąc w jakimś supermarkecie, chyba Tesco, zobaczyłem piórka za bodaj 20 kilka złoty. Trochę z ciekawości, trochę dlatego, że optymistycznie mnie nastawił korpus, odpuściłem kebsa i je sobie kupiłem. Leciutkie, plastikowe, w gruncie rzeczy jednak z nie tak fajnym malunkiem jak mi się na początku zdawało, ale koniec końców, polubiliśmy się i razem napisaliśmy maturę .
Później przyszły wakacje, zacząłem rozglądać się za kolejnym piórkiem, tym razem na studia, wybór padł na Pilota 78G, ze względu na cienką kreskę. W sumie nawet nie miałem czasu przetestować go w boju, napisałem nim jak narazie tylko podanie o zwrot dokumentów, a już się rozglądam za jakimś nowym ;p. W międzyczasie znalazłem na strychu kolejnego stareńkiego no-name, który aktualnie przechodzi płukanie żołądka, zobaczę co z niego wyjdzie ^^.
Poza tym mam zalążek szuflady z atramentami, czyli paczkę czarnych naboi Watermana, paczkę czarnych Pilota, Pół buteleczki Watermanowego turkusu, końcówkę fioletu i butelkę Diamine Sapphire Blue, która mimo, że mnie trochę zawiodła (kolor jest zupełnie inny niż się wydawał na komputerze :<), póki co pozostaje moim podstawowym kolorkiem.
Mam przeczucie, że chyba zostanę tu już na dłużej ;p.