Pokusiłam się o kolorowe pisaki, czyli garść piór z Dalekiego Wschodu. Takich po taniości.
Najprzyjemniej zaskoczyły mnie dwa grubaski - Jinhao 99 i x750. Płynące w ich żyłach Pelikany zachowują się na papierze bardzo ładnie. Choć piórka same w sobie są "nieco" przesadzone, ale co tam - tani chińczyk nie musi przyodziewać się schludnie.
Dobrze czuje się także Baoer 027 w czarno - granatowe fale z Pelikanem Koenigsblau. Zostawia na kartce miły tłuściutki ślad. Sam pisak jest też w swym przybraniu najnowocześniejszy (niemalże) z mojej gromadki. Ma smukłą linię, bez zbędnych esów - floresów. Makamet? Totalie się pobrudziłam tankując je...nie przez stalówkę a wyciągając tłoczek, czy jak to się tam zwie. Jest trochę zbyt...którki(?). Czort go tam wie.
Na koniec zostaje Duke 209, który miał być moim hitem. Przyjemna matowa czerń, tylko trochę złota. No i co? I to, że jak się obawiałam skuwka przy zakładaniu jej do pisania rysuje (poleruje?) matowy tyłeczek korpusu :'(Ma ona bowiem (skuwka) w środku metalowe blaszki utrzymujące ją na piórze. Nie jestem znawczynią, ale rozwiązanie zdaje mi się bzdurne. Jeśli chodzi o kreskę, to...piórko potrzebuje chwili nim się rozpisze. Może potrzebny mu będzie inny atrament. Czarny Visconti nie chciał z niego płynąć, toteż dotankowałam go Pelikanem. A może trzeba by było mojego Dukea wykąpać? Nie wiem. Popróbuję
<dobra, nie mam pojęcia jak inaczej wkleić tu fotkę z bądź co bądź mojej PWF galerii zdjęć>
[/url]
edit. nie miałam pojęcia, że wklejanie się uda