No dobra, skoro zwyczaj jest by się pokłonić szanownemu gremium, to czynię więc - serwus!
Z piórem romansuję od dawna, ale jakoś ostatnich parę lat to przeskok na długopiszące zabawki, ale odnalezienie w zakamarku pracowniczej szafeczki starego, promocyjnego pióra z "markowym" napisem "IRIDIUM" spowodował u mnie chęć odkurzenia starego Parkera Sonneta... no i towarzyszy mi on od jakiegoś czasu, chociaż ostatnio przerzuciłem się do Sheaffera Agio... No, to tak tytułem wstępu... dodam tylko, że 26 na karku, a pióro przerywnikiem od gitary i aparatu fotograficznego jest... a reszta wyjdzie "w praniu"