Skocz do zawartości

@tramentoteka


Wieczny wagarowicz

Polecane posty

Powiem coś, za co zostanę odsądzony od czci i wiary. Trudno. 

Przyznam się otóż, że w sumie pióra wieczne mam w głębokim poważaniu. Mało mnie one interesują. Mam ich oczywiście kilka (z moim ukochanym Watermanem Graduate z połowy lat siedemdziesiątych), ale daleki jestem od kupowania wciąż i wciąż kolejnych piór. 

Zupełnie inne podejście mam do atramentów. Mam ich w domu kilkadziesiąt i - co gorsza - kolekcja wciąż się powiększa. Ale i tu jest 'ale': nie mam zacięcia naukowego i jak najdalszy jestem od oceniania który atrament rozlewa - a który nie, który szarpie, który można wlać do czego, nie moczę ręczników papierowych nazywając to 'chromatografią', nie oceniam wodoodporności,  czasu schnięcia i pierdyliona innych parametrów. Bo wiem, że to są zmienne zależne od pióra, stalówki, papieru, atramentu, ba, nawet wilgotności powietrza w pomieszczeniu. 

Cóż zatem mnie w tym kręci? Kręcą mnie kształty i formy butelek. Etykiety. Kolory atramentów. Niekiedy także kartonowe opakowania, w które są pakowane. Historia atramentów i firm je produkujących. Geneza nazw. Znajdą się tu opisy atramentów zarówno tych 'markowych', z najwyższych półek, jak i tych rozlewanych z wiadra przez lejek przez małe, pracowite, żółte rączki. 

 I temu chciałbym ten wątek poświęcić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 293
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

No to zaczynamy.

Ten atrament kupiłem, gdy moja latorośl nagle poczuła wolę bożą, by zająć się kaligrafią. Obok obsadki, stalówek i laku, w pudełku był także i ten atrament.

Sądząc po adresie producenta, można spodziewać się że w środku jest może nawet Pelikan... Bo wewnątrz może być wszystko... 

'Toto' ma dość ładny, niebieski kolor. Testowałem go w którymś z wiecznych piór i... pisało się nim całkiem nieźle...

y6P7ldS.jpg

Edytowano przez Wieczny wagarowicz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W roku 1912 niejaki Walter Sheaffer wymyślił urządzenie do napełniania wiecznych piór przy pomocy systemu dźwigni. W rok później na zapleczu sklepu jubilerskiego w Fort Madison w stanie Iowa w USA, założył małą firmę, produkującą pióra własnego pomysłu. Reklamował je jako 'napełniające się z dowolnego kałamarza jednym dotknięciem palca'. System ten utrzymał się w produkcji do lat czterdziestych ubiegłego wieku.
W roku 1997 Sheaffer został kupiony przez francuski koncern BIC, a w 2014 - przez AT Cross Company. Produkcja piór została przeniesiona do Chin, zaś obsługa klienta, logistyka, dystrybucja i kontrola jakości - do Europy. 
Atramenty Sheaffera pakowane są w ładne, nietypowe butelki, o pojemności 50 ml. Na jej spodzie wytłoczony jest napis 'Slovenia'. W produkcji jest jedna linia atramentów zwana Skrip. Ilość kolorów jednak nie poraża - jest ich zaledwie osiem; tu prezentuję purpurowy. Prócz niego w ofercie jest także niebiesko-czarny, czarny, brązowy, niebieski (zmywalny), zielony, czerwony i turkusowy. Dostępne są oczywiście także atramenty w nabojach. 
50 ml butelka atramentu Sheaffer Skrip - Purple kosztowała mnie 6,14 €. 

GlLqVea.jpg

lc5viMc.jpg

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę tej pierwszej, bardzo, natomiast kałamarze Skripa nigdy mi się szczególnie nie podobały.

Ja również buteleczki lubię, czasem atramenty kupuję dla nich, nie zawartości. Ostatnio z takich pobudek właśnie kupiłem 18 ml TWSBI - wszystkie kolory wydały mi się dość pospolite, prócz jednego - pomarańczowego, choć od razu dodam, że pomarańczowe nie goszczą u mnie zbyt długo i wyjątkowo tylko jakiś kupuję. Okazało się że kupiłem nie tylko ładną buteleczkę (nie tyle sama flaszeczka, co czerwona, przejrzysta nakrętka z logo), ale i zawartość świetna, w mokrych piórach to piękna, mocna, ciemna ale i wyrazista pomarańcz, przechodząca w czerwień i brąz, cieniuje bardzo głęboko, choć w sposób ledwo zauważalny.

5662520600_1576755052.jpg    9859373700_1576755055.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wieczny wagarowicz'u z ciekawością będę śledził ten wątek. Celna recenzja : "Testowałem go w którymś z wiecznych piór i... pisało się nim całkiem nieźle..." zachęciła mnie do oceny moich zbiorów atramentu i kałamarzy.

Co do Skripa'a, to dobry atrament we wszystkich parametrach, polecam.

Gratuluję ciekawych zdjęć, nie łatwo jest ciekawie fotografować szkło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, tom_ek napisał:

Zazdroszczę tej pierwszej,

Nie dalej jak wczoraj w sieciowym sklepie na 'L' widziałem zestawy do kaligrafii - takie właśnie, jak ten, z którego pochodzi owa butelczyna. Więc może i w Twoim 'L" także będą? 

8 minut temu, Topaz napisał:

Gratuluję ciekawych zdjęć, nie łatwo jest ciekawie fotografować szkło.

Dzięki za miłe słowa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to wracamy do tematu...

Po pierwsze primo: niezmiernie się cieszę, że nie trafiłem wątkiem w próżnię i znaleźli się inni atramentoholicy, których temat zainteresował. 

Po drugie (też primo): dziś odrobina egzotyki: dwa atramenty z dalekiej i egzotycznej Korei. Pewnie byłyby bardziej egzotyczne i cenne gdyby były sygnowane własnoręcznym podpisem Kima, ale aż tak dobrze nie ma. Atramenty są bowiem z Korei Południowej. 

Colorverse - bo o nich mowa - można kupić w rozmaitych zestawach kolorystycznych. Ja kupiłem akurat zestaw, który nazywa się 'Wisdom of Trees', czyli 'mądrość drzew'. W jego skład wchodzą dwa atramenty: pomarańczowo - brązowy Ginko Tree i wyraźnie żółty - Golden Leaves. Pierwszy jest w buteleczce o zawartości 65 ml, drugi - 15 ml. Każdy z tych atramentów (a także mnóstwo innych) można kupić albo z zestawach, albo oddzielnie. 

Opakowanie zestawu jest naprawdę wysokiej klasy. Kartonowe pudełko, wewnątrz kolejne kartonowe i piankowe przekładki powodują, że wszystko jest naprawdę nieźle zabezpieczone na czas transportu. Jakość opakowania mogę przyrównać do opakowania Graf von Faber-Castel. Kto miał w ręku - ten wie o co chodzi. 

Butelki z atramentem też są przecudnej urody. Moja latorośl określiła je jako... 'kule z ogonkiem'. Mnie trochę przypominają... ślimaki. W każdym razie coś w tym jest...

Niestety: zabawka nie jest tania. Zestaw kosztował mnie 30 USD. Do tego dochodzą koszty przesyłki z Korei. Akurat trafiłem na promocję i jeśli wartość atramentów przekroczyła 40 USD, firma koszty wysyłki brała na siebie. Dokupiłem coś-tam jeszcze i w efekcie... zapłaciłem cło. 18 €. Słowem: jak nie kijem, to pałą... Ciężkie jest życie inkoholika... :wallbash:

QA06kVC.jpg

I po trzecie (też oczywiście primo): opiszę te atramenty osobno, w tzw. 'stosownym momencie'... :D

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Wieczny wagarowicz napisał:

Nawet dokładną pamiętam. 9,99 €.

Tego się obawiałem, 40 zł za samą flaszeczkę to za dużo na moją kieszeń w tym miesiącu, jako że wyprztykałem się już na 3 atramenty, m.in. na... kulki od Colorverse ;) - Lights of Ceres, w planach Dust Storm & Valles Marineris. Jak dotąd to ulubione moje kałamarze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, tom_ek napisał:

kulki od Colorverse ;) - Lights of Ceres, w planach Dust Storm & Valles Marineris. Jak dotąd to ulubione moje kałamarze.

Jeszcze nimi nie zalewałem pióra. Zrobiłem tylko próbę wacikiem. I wygląda to bardzo, ale to bardzo zachęcająco. Nawet żółty, który nie należy do mojej bajki... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszy wpis można zatytułować 'Kawałek tortu nad Bajkałem'. Ale po kolei. 

L'Artisan jest mała firmą z południowej Francji, specjalizującą się w produkcji atramentów na bazie pigmentów mineralnych i roślinnych. Ogólnie rzecz biorąc, są one (atramenty oczywiście) umiarkowanie nasycone: mają pastelowe barwy i przypominają akwarele. Są dość 'suche' i mają niską wodoodporność. Są jednak doskonałe do kaligrafii, malowania i - oczywiście - pisania przy pomocy wiecznego pióra. Ale - uwaga: po ok. dwóch minutach nieużywania, może być problem z ponownym 'startem'. Za autorem bloga inkxplorations podaję, że atramenty te są dość tolerancyjne na różne rodzaje papieru.

Linia Callifolio pakowana jest w buteleczki o pojemności 40 ml, swym kształtem przypominające kawałek tortu. Osiem buteleczek tworzy okrąg. Naliczyłem aż 36 różnych kolorów, z których można stworzyć 4 takie kręgi; tylko skąd wziąć na półce tyle miejsca na taką ekspozycję? Nazwy kolorów mają ładnie brzmiące nazwy: Baikal, Botany Bay, Pacific, Atlantic, Bosphore, Mediteranee... Za to naklejka nie powala niestety urodą. Wygląda jakby drukowana była na kopiarce na folii samoprzylepnej...

Na zdjęciach - L'Artisan Callifolio w kolorze Bajkal. Jest to w sumie odcień niebieskiego, ale jakby zmieszanego z czarnym lub szarym. 

Atrament nie jest przesadnie drogi: kosztuje 8,60 €, czyli 215 € za litr. 

hOfjNnO.jpg

Xc7nqLK.jpg

 

Edytowano przez Wieczny wagarowicz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, MarcinEck napisał:

Mała sprostowanie : pełna nazwa firmy to "L' Artisan Pastellier" czyli dosłownie "rzemieślnik wytwarzający pastele"...

Jest dokładnie tak jak piszesz. Chciałem to poprawić gdy spostrzegłem niedopowiedzenie, podobnie jak inny błąd w tekście:

6 godzin temu, Wieczny wagarowicz napisał:

Nazwy kolorów mają ładnie brzmiące nazwy:

- ale już było za późno na edycję. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwotnie nie planowałem włączania do kolekcji atramentów w plastikowych butelkach. Rychło jednak życie zweryfikowało ten pomysł, bo poza kolekcją znalazłby się nie tylko Koh-I-Noor (co jeszcze było do przeżycia), ale  także Visconti czy Diamine. Tu już byłoby gorzej...

Dziś o tym ostatnim atramencie. Firmę założono w Londynie w roku 1864 jako T. Webster & Co. W roku 1925 została przeniesiona do Liverpoolu, zaś od roku 1964 zmieniła nazwę na Diamine. Prócz własnych linii, produkuje także atrament dla innych firm, np. Yard-o-Led czy Cult Pens. Właściwie od samego początku istnienia firmy, atramenty wciąż mają ten sam skład chemiczny, nieco tylko modyfikowany z uwagi na zmiany przepisów. Rozlewane są w szklane butelki o pojemności 80 ml, zaś od roku 2009 - także w plastikowe butelki 30 mililitrowe. 

Atramenty Diamine uchodzą za bardzo dobre. Mają przyzwoity czas schnięcia, doskonałe nasycenie, a szeroka (żeby nie powiedzieć: bardzo szeroka) gama kolorystyczna jest w stanie zadowolić najbardziej nawet wybrednych użytkowników wiecznych piór. 

Prezentowana poniżej butelka, należy do linii 'gitarowej', zainspirowanej kolorami gitar znanych muzyków: Slasha, Billy Gibsona czy Boba Marleya. Nosi ona nazwę 'Diamine Gibson Les Paul Guitar Ink - Sunburst Cherry'. Cała seria - to pięć kolorów: cztery to odcienie brązów, jeden - to głęboki niebieski. 

Butelka ma pojemność 30 ml i kosztowała mnie 2,24 €, co oznacza, że litr atramentu kosztuje 74,67 €. 

xLlCu84.jpg

Hwd8fL7.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku byłem bardzo, ale to bardzo grzeczny, więc Mikołaj przyniósł mi pod choinkę muzyczny zestaw od Diamine. 

O Diamine pisałem wyżej - więc nie będę się powtarzał. W zestawie jest 10 szklanych buteleczek o pojemności 30 ml każda. Poszczególne butelki wypełnione są atramentem noszącym nazwę różnych kompozytorów muzyki klasycznej: Chopin, Vivaldi, Mozart, Handel, Wagner, Strauss, Schubert, Tchaikovsky, Beethoven i Bach. Kolory - jak na wymazie podebranym od producenta. 

Był to prezent, który niezmiernie mnie ucieszył. Wszystko zapakowane w estetyczne pudełko, butelki ładne, o nietypowym dla Diamine kształcie, przypominającym raczej buteleczki np. Sailora. Jest tylko jedno małe ale... Otóż cały zestaw kosztował 60 funtów - czyli 6 funtów za butelkę 30 ml. Ten sam atrament - tyle że zapakowany w plastikowe buteleczki (patrz wyżej) także o pojemności 30 ml - można kupić w tym samym sklepie po 3,99 funta za sztukę... 

No cóż... Urok kolekcjonowania... 

5fWdrJq.jpg

aEwjTk6.jpg

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazwa atramentów Colorverse wzięła się ze sloganu reklamowego firmy: 'Colorize yours Universe'.
Ta mała koreańska firma jest wręcz oseskiem na tle przedsiębiorstw produkujących swe atramenty grubo ponad sto lat. A jednak w bardzo krótkim czasie potrafiła zdobyć nie tylko rynek, ale i markę. Nie sposób bowiem odmówić im kreatywności, pomysłowości i znakomitego marketingu, ale także świetnej jakości atramentów i wspaniałych kolorów.

FPLLCxX.jpg
Prezentowana na zdjęciach buteleczka jest jedną z trzech używanych w produkcji; dwie pozostałe pokażę w stosownym czasie. Ta ma wymiary 43x36x48 mm i zawiera zaledwie 15 ml atramentu. Warto dodać, że ten sam atrament można kupić także w butelkach o pojemności 65 ml.
Wiedziony ciekawością postanowiłem zobaczyć jak wygląda budynek firmy. Jeśli wujek Google mnie nie oszukał, to wygląda on tak jak w załączonym zdjęciu.
Szok! Jest to najlepszy dowód na prawdziwość jednego z Praw Murphiego, mówiącego o tym, że bogactwo wystroju drzwi frontowych biura zmienia się odwrotnie proporcjonalnie do wypłacalności firmy.

U4gbyiX.jpg
Atramenty Colorverse można kupować albo w butelkach 15 ml, albo 65 ml, albo też w zestawach zaproponowanych przez firmę: są to duża i mała butelka atramentu, zharmonizowane kolorystycznie i mające swoją nazwę, np.: "Wisdom of Trees" - brązowy i żółty, 'Trailblazer of Space' - szary i różowy, 'The Red Planet' - niebieski i zielony itd., itp.

Niestety: atramenty Colorverse do tanich nie należą. Można je kupować bezpośrednio w Korei (przez internet oczywiście) - co pozwala nieco obniżyć koszty, ale należy mieć świadomość, że po drodze jest jeszcze cło...

Edytowano przez Wieczny wagarowicz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...