Skocz do zawartości

Coś dość starego


Polecane posty

Wydawało mi się, że gdzieś widziałem podobny temat, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, gdzie. Ale... W końcu to należy do akcesoriów związanych z pisaniem piórem.

Zgadnijcie, co to?

xOXqnbv.jpg

To kawałek bibułki, który leżał w zeszycie mojego dziadka i służył mu, jako... Bibułka właśnie. Aż trudno uwierzyć, że ma ona osiemdziesiąt lat :lol:

Sam zeszyt  w środku wygląda tak:

cbithla.jpg

Zwróćcie uwagę, że atrament pomimo dość gęstego pisma i papieru o gramaturze z pewnością niższej, niż 90 gsm, nie przebija ani trochę. A są też w tym zeszycie rysunki, gdzie pewne fragmenty są całe zamalowane. I patrzcie, nie było Oxfordu, technologii "optik paper", a taki zwykły zeszycina dawał radę. Nie może być... :blink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Hoho, Topaz. Tam można się dowiedzieć znacznie więcej. Spójrz na spis treści :D

r6FcQ9u.jpg

Nikaa, wiem, że używał wyłącznie stalówek w obsadce, niestety nie mam pojęcia, jakich. To widać po piśmie, które co parę linijek zanika i po zamoczeniu stalówki znów jest intensywniejsze. Nie są to jednak "skoki" wyraźne, trzeba się przyjrzeć.

Edytowano przez Kleks
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Dziękuję. Niestety najcenniejsze byłoby, gdybym mógł z dziadkiem porozmawiać, ale zmarł, zanim się urodziłem i to całkiem młodo, bo miał pięćdziesiąt parę lat. Cóż, siedział w niemieckim obozie, wrócił do domu ze zrujnowanym zdrowiem, to i zabrał się szybko. A tylu rzeczy mógłbym się od niego dowiedzieć. Zwłaszcza, że Historia to moja pasja...

A pismo faktycznie, chciałbym umieć pisać tak samo. Oczywiście w niektórych miejscach jest bardziej staranne,a w niektórych mniej. Może czasami się śpieszył, albo był zmęczony, ale charakter miał. To fakt.

Edytowano przez Kleks
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ proszę uprzejmie :) Mam gdzieś jeszcze pamiątkowy dyplom dziadka, z 7 Pułku Ułanów Lubelskich, gdzie służył, bardzo ładnie wyrysowany, z logo pułku, oczywiście piórem. W wolnej chwili poszukam i zeskanuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, a teraz coś naprawdę starego... Jakiś czas temu kupiłem w antykwariacie podręcznik do anatomii. Zawsze chciałem mieć podręcznik do anatomii :D Ten należał zapewne do jakiegoś studenta medycyny, bo ma porobione gdzie nie gdzie notatki na marginesie (oczywiście piórem). Najlepszy jest jednak list, który był w środku. Właściwie nie tyle list, co... To wygląda mi na coś w rodzaju modlitwy dziękczynnej. Zwróćcie uwagę na datę.

AHEEJiX.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za super skany. Niesamowity temat :) 

Stary list odnaleziony w jeszcze starszej książce... niedawno był w Trójce ciekawy reportaż o poszukiwaniu autorów listu znalezionego w książce o równaniach różniczkowych drugiego stopnia.  Jakby ktoś chciał sobie posłuchać audycji pt. "List sprzed lat" Katarzyny Michalak - po lewej stronie włącza się audio: http://www.polskieradio.pl/9/325/Artykul/1727831,Odnaleziony-list-milosny-pozwoli-nam-zblizyc-sie-do-siebie

Edytowano przez RiA
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Jak ja żałuję, że nie mogę się przenieść na chwilę do lat 80-tych. Moja babcia ma zeszyt, w którym miała zapisane różne przepisy kuchenne. Zeszyt ma papier strasznie chropowaty, ale dosłownie nic na nim nie przebija, a raczej nie kosztował dużo, bo babcia w tamtych latach była biedna, jak mysz pod miotłą i liczyła się z każdym groszem. Swoją drogą teraz też się liczy.

A teraz jeśli chcesz mieć zeszyt, w którym można pisać bez przebijania, to musisz zapłacić conajmniej 10 zł. A to i tak możesz być pewien, że te grubsze i bardziej mokre stalówki będą jednak przebijały.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...

Jakiś czas temu nabyłem na targu książkę. Jest to książka dla chłopców, ale nie o superbohaterach, marketingu, czy świadomości gender. To książka o przyrodzie (tym, jak sądzę, interesowali się ongiś chłopcy), z sześćdziesięcioma dwoma "oryginalnymi fotografiami" i "dwoma składanymi, kolorowymi tablicami" przedstawiającymi motyle i ich gąsienice. Nawiasem mówiąc, przepiękne litografie. Otóż na wyklejce jest dedykacja. Książkę tę dostał niejaki Walter Pryde za pilność w nauce, na koniec roku szkolnego 1909, czyli jakieś 108 lat temu. Umieszczam To tutaj, ponieważ dedykacja jest wypisana piórem i to przez conajmniej dwie osoby. Czyż nie jest śliczna?

jHAefG5.jpg

j7SphRI.jpg

fdcmjkl.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektóre to się rozpadają nawet tuż po sprzedaży. Pamiętam, jak nasza nauczycielka opowiadała nam, jak kupiła kiedyś książkę w znanej księgarni (nazwę pominę, żeby nie poniżać), otwiera ją, patrzy, a tam z 10 kartek wypadło. Tak po prostu.

Niestety fakt jest też taki, że kiedyś książki były po prostu drogie. Ten uczeń, który dostał książkę pokazaną przez Kleksa musiał skakać z radości, więc to może nie tyle efekt olewczości współczesnych producentów, ale chęci jak największej minimalizacji kosztów, żeby dotrzeć do jak największego grona odbiorców. Gdyby książka miała taką wartość, jak 100 lat temu, to co z tego, że byłaby majstersztykiem, skoro nikt by jej nie kupił.

Niestety, czasy się zmieniają, a razem z nimi nasz system wartości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Tales napisał:

Niektóre to się rozpadają nawet tuż po sprzedaży. Pamiętam, jak nasza nauczycielka opowiadała nam, jak kupiła kiedyś książkę w znanej księgarni (nazwę pominę, żeby nie poniżać), otwiera ją, patrzy, a tam z 10 kartek wypadło. Tak po prostu.

Niestety fakt jest też taki, że kiedyś książki były po prostu drogie. Ten uczeń, który dostał książkę pokazaną przez Kleksa musiał skakać z radości, więc to może nie tyle efekt olewczości współczesnych producentów, ale chęci jak największej minimalizacji kosztów, żeby dotrzeć do jak największego grona odbiorców. Gdyby książka miała taką wartość, jak 100 lat temu, to co z tego, że byłaby majstersztykiem, skoro nikt by jej nie kupił.

Niestety, czasy się zmieniają, a razem z nimi nasz system wartości.

Ale dzisiaj przy cyfryzacji jaki to ma sens? Po to książkę się kupuje, aby było ona porządnie zrobiona, wizualnie przyjemna. I nie mówię tu o jakiś arcydziełach wydrukowanych w 100 egzemplarzach. Nie widzę nic ekonomicznego w wydawaniu książki, która po 5 czytaniach się rozpadnie. Wzorcowym dla mnie przykładem jest francuska seria Biblioteka Plejady  (http://www.la-pleiade.fr/). Niestety dzisiaj takie rzeczy opatruje się  znaczkiem wydanie luksusowe i daje cenę zaporową. Swoją drogą dzisiaj też jest problem z takimi wydawnictwami, że wrzuca się na rynek mało egzemplarzy i nawet jak nazbierasz pieniądze to się okaże, że nie możesz kupić bo nakład był mały. Duża cyrkulacja tytułów też nie sprzyja rynkowi książki, celebryci, aktorzy, pani prezenterki wszyscy dzisiaj wydają książki, od pewnych rzeczy powinna być jednak prasa. Jakieś jaskółki w postaci małych wydawnictw się pojawia ją, ale to kropla w morzu. Póki co jeszcze Ossolineum działa i PIW coś próbuje działać w kierunku dobrej książki. Dzisiaj naprawdę często wolę kupić starą książkę niż nową bo często ta stara przeżyje te nowe.

Poza tym o czym my mówimy, nikt już dzisiaj nie czyta :D Wszystkie sieci książkowe upadają lub są na granicy :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście macie rację, ale to jeszcze nie wszystko. Otóż niektóre wydawnictwa, zwłaszcza te lepiej prosperujące, zazwyczaj należą do dużych koncernów, często zagranicznych. A te tak się rozbestwiły, że nie wystarcza im "jakiś zysk". One chcą zarabiać krocie i dlatego tną koszty, jak mogą. Rynek fonograficzny też zdycha, bo producentom w doopach się poprzewracało. Ja w ogóle mam taką teorię, że wiele dobrych instytucji w Polsce padło i nadal pada, z dokładnie tego samego powodu. Bo nasze biznesmeny chcą się dochrapać majątków na miarę Rockefelera, ale już! Natychmiast! Więc albo wzięli i posprzedawali wszystko zagranicznym koncernom (a te to są już pazerne, jak nie wiem co), albo sprywatyzowali i czekają, aż forsa zacznie płynąć rzeką. Nie strumieniem, ale rzeką, wielką jak Amazonka. I najlepiej, żeby się jeszcze nie narobić i za dużo nie wydać.

Niedawno była dyskusja na temat francuskiego Hamelina, który wykupił polską fabrykę i teraz produkuje w niej zeszyty Oxford. Jak poczytałem sobie wypowiedzi pracowników, jak się ich eksploatuje, jak mało im płaci, traktuje jak niewolników, jak oszczędza się na maszynach i materiałach, aby tylko było dużo, tanio i szybko, to mi się włos zjeżył na głowie. Nic więc dziwnego, że książka produkowana masowo rozpada się już po pierwszym otworzeniu. Nikt się nie cacka z szyciem, z oprawą i w ogóle ze zrobieniem tego zgodnie ze sztuką. Ma być taniooo! A resztę załatwi się marketingiem.

A na przykład takie wydawnictwo ExLibris, które wydało między innymi "Malarstwo Białego Człowieka" i wiele innych książek Łysiaka, robi to solidnie. Praktycznie wszystkie książki są szyte i ładnie oprawione. Żadna jeszcze mi się nie rozsypała. I jeszcze coś. Kiedyś wiele przedmiotów (również książki) było wytwarzanych przez ludzi z pasją. Nie dorabiali się fortun w ciągu jednego dnia, ale starali się robić dobre rzeczy. Dziś wszystkim rządzą młodzi, pazerni i bezwzględni (a także tępi) menadżerowie, więc zapomnijmy o dobrze zrobionych samochodach, książkach, ubraniach, czy w ogóle czymkolwiek. Oni muszą mieć kasę na swoje pijackie zloty integracyjne, a to że książkę trzeba zszyć, to oni mają w d....

Odi, zeskanuję parę stron, ale już jutro. ok?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda nie znam się na ekonomii, ale się wypowiem ;) Z ta pazernością i pędem do łatwych i szybkich pieniędzy to masz @Kleks racje. Dać mało za dużo $ i żeby wszystko się księgowym zgadzało. Ja działam w trochę innej branży ale tak właśnie to wyglada, ze z klientem umawiasz się na zakres pracy za odpowiednie wynagrodzenie a później projekt na minusie wiec sie wali robotami dodatkowymi, żeby wyjść na swoje. Albo co gorsza często księgowi oszczędzają na np. bezpieczeństwie. 

Z drugiej strony są tez klienci, czyli również i my, chcemy dostać dużo za mało $. I tutaj jest chyba problem, może nawet leżący w mentalności naszej polskiej, że im taniej kupimy to lepiej. To koreluje z nastawieniem managerów na to żeby było tanio i dużo - czyli zamyka się nam krąg. 

Kiedys widziałem gdzieś film na yt dlaczego nie powinnismy kupować w dyskontach np. w lidlu. Gdzie przedstawiony był właśnie ten zaklęty krąg. 

Jedynym wyjściem obecnie to są chyba manufaktury, które produkują materiały dobrej jakości za odpowiadającą tej jakości cenę.  Tylko pytanie czy my klienci chcemy za to płacić. 

A co do książek i art papierniczych to trzyma je chyba tylko szkoła i studia. W dobie cyfrowych publikacji i notowania w laptopie po co komu dobry papier czy pióro? No chyba, że ma pióroze ;) 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, linuxp napisał:

A co do książek i art papierniczych to trzyma je chyba tylko szkoła i studia. W dobie cyfrowych publikacji i notowania w laptopie po co komu dobry papier czy pióro? No chyba, że ma pióroze ;) 

Nie przesadzajmy, notowanie na papierze ma swoje zalety, całkiem sporo (mówi to programista :)) Nie wyobrażam sobie pracy bez papieru, rozpisania i rozrysowania wszystkiego co jest do zrobienia. Dla mnie klepanie kodu to ostatni etap, najperw wszystko musi być na papierze. Z praktyki widzę, że jak człowiek chce oszczędzić czas i zabraknie fazy "papierowej" to wyskakują różne niespodzianki i całość trwa dłużej.

Czytając wpisy na blogu na bulletjournal.com natknąłem się też na teorię, że nad papierowym kalendarzem inaczej się myśli. Nie ma wszysktich komputerowych rozpraszaczy, jest tylko cisza, ciepłe światło lampy i papier (i stado piór wiecznych dookoła). I właśnie to pozwala się skupić na zaplanowaniu i ogarnięciu całości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ljasinskipl trochę źle sie wyraziłem... Chodziło mi o to, ze to co teraz jest w sprzedaży (tak powszechnie) to średnio nadaje sie do pisania piórem. Papier jest już produkowany najtaniej jak sie da (i chyba już nie z celulozy), dostosowany raczej do wydruku/zadruku a nie pióra. Dobre dla piórowego pisania papiery są raczej droższe od tej masówki. 

Z reszta kto sie dzisiaj przejmuje papierem, jeżeli trzeba coś napisać to zwykły BIC Cristal daje radę i nawet na kartonie można ładnie pisać. Także nie twierdze, ze sie już nie notuje tylko notuje sie byle czym na byle czym ;)  A np taki dziadek kolegi @Kleks podejrzewam, że nie szukał po świecie idealnego zeszytu do pisania, tylko poszedł do papierniczego i kupił to co było - i dalej pisał stalówka na obsadce. I nic nie strzępi, nie przebija, linia cienka normalnie jakby rhodie sobie kupił. 

Notowanie ręczne jest rzeczywiście bardziej wydajne, więcej sie zapamiętuje i dodatkowo trzeba myśleć co i jak zapisać, a potem sie jeszcze odczytać ;)

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odi, oto obiecane skany:

eM4vmGQ.jpg

q891TyL.jpg

hBy2UXR.jpg

Co do reszty, tak. Przypuszczam, że mój dziadek wszedł do sklepu papierniczego i rzeczywiście kupił pierwszy z brzegu zeszyt, który był świetny do pisania piórem i do dziś, po stu latach, jest wciąż w doskonałej kondycji. Rzecz w tym, że sto lat temu zeszyt, papier piśmienny, stalówka w obsadce, to wszystko były współczesne materiały i narzędzia, których wszyscy masowo używali. Musiało więc toto trzymać jakiś poziom, bo skoro również ktoś to produkował, a ze względu na popularność, konkurencja była zapewne spora, to produkując dziadostwo zbankrutowałby w krótkich abcugach. Dziś nie tylko się zmieniły materiały i narzędzia, ale również filozofia produkcji (polecam film "spisek żarówkowy"). O ile niegdysiejszy zeszyt, czy książka, były zrobione porządnie i przetrwały dziesiątki lat, o tyle dzisiejsze komputery, palmtopy, smartfony, drukarki i... Książki, są robione specjalnie tak, żeby przetrwały jak najkrócej. Nawigacja, smartfon mogłyby służyć latami, ale mają tak skonstruowane baterie, żeby wytrzymały rok, najwyżej trzy. Drukarka mogłaby drukować przez cały czas, wystarczyłoby zmieniać jej jedynie głowice z tuszem. Ma jednak wbudowany na płytce mikroprocesor, który po jakimś czasie (niedługim) każe jej powiedzieć - Kaput!  W fabrykach są specjalne wydziały, gdzie zespoły konstruktorów pracują tylko nad tym, jak zaprojektować urządzenie, żeby się szybko "skończyło". W przypadku artykułów masowych, takich jak właśnie książki, zeszyty, długopisy, chodzi już o coś innego. Tam nikt nie zawraca sobie głowy projektowaniem, bo to by zwiększyło koszty. Bierze się najtańsze surowce, najparszywsze narzędzia, buduje się fabrykę w Bangladeszu (albo w Polsce) i robi się jak najtaniej. Ot i cała filozofia.

Notowanie na papierze jest wydajne, często niezastąpione, ale ludzi używających tej technologii jest mało! Nikogo więc nie obchodzi, że jakaś tam "mniejszość społeczna" będzie protestować przeciwko niskiej jakości.

Z artykułami dobrej jakości, z kolei jest tak, jak z włoskimi piórami. Oni myślą, że w nieskończoność będą sprzedawać te swoje Omasy, Aurory i Visconti po worku pieniędzy za sztukę, a ludzie będą je kupować, aż miło. No właśnie czasy się zmieniły i klienci chcą mieć po prostu dobry towar, za rozsądne pieniądze, a nie jedynie dobry towar, za absurdalne pieniądze. W efekcie firmy te bankrutują i niedługo zbankrutują wszystkie. Bo nawet jak wypuszczają model dla "mniej zamożnych klientów", to i tak jest on absurdalnie drogi. Wciąż za drogi. Oni po prostu nie mogą zaakceptować (tak jak piękna kobieta nie może pogodzić się z tym, że się starzeje) faktu, że Zwyczajnie tego pióra nikt już od nich nie kupi! Poza nielicznymi wyjątkami kolekcjonerów, nuworyszy srających pieniędzmi i ludzi szukających drogiego i niebanalnego prezentu. Hej! Aurora! Obudźcie się! Halloo! Do was mówię! No cóż... Nie słyszą. Będą woleli raczej zbankrutować, niż pogodzić się z rzeczywistością.

Trzeba jednak pamiętać, że to, co dziś jest jakością luksusową i bardzo drogą, kiedyś było w wielu dziedzinach standardem. Więc owszem, jest możliwe istnienie małych firm, które będą dawać ludziom dobry towar, za rozsądne pieniądze. Ale właściciele tych firm muszą zmienić sposób myślenia. No i muszą to, co robią, robić z pasją :D Wątpię, czy jest w dzisiejszych czasach wielu ludzi, którzy mogliby podołać takiemu wyzwaniu. W ostateczności, radzę zdobyć gdzieś książkę Adama Słodowego i... Zrobić samemu. :roflmho:

Edytowano przez Kleks
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...