Dorzucę swoje trzy grosze już po terminie, no ale muszę bo różne fiolety to najczęściej zatankowane kolory w moich piórach. Paradoksalnie najprzyjemniej pisze mi się zwykłym fioletem od Lamy, stosunkowo ciemny, ale nie zgaszony. W pilotach niesamowicie przyjemnie suną, daleko im do takiej gładkości jakiej można doświadczyć w przypadku Monteverde Sapphire, ale jest moc. Nie męczą oka. Od siebie dodaje dosłownie kroplę Perle Noire Herbina na cały nabój Lamy. Zyskuje na czytelności a W gratisie wyłazi sheen zielony lub złoty jeśli więcej się tej czerni kapnie(wyłazi wybitnie na paperblanksach, ale ma randomowych interdrukach też jest widoczny) Dark lilac na żywo nie widziałam więc nie jestem w stanie powiedzieć na ile są podobne.
Sheaffer fioletowy jest z kolei jak kameleon, najpierw intensywny fiolet a z czasem jak wysycha robi się bardziej niebieski, przy piśmie z większymi odstępami między słowami zyskuje na czytelności, ale odczytywanie nadziubdzianych naprędce notatek z chemii fizycznej to katorga...jest dość jasny, dużo jaśniejszy niż wspomniany wyżej fiolet Lamy. Jako ciekawostka jak najbardziej polecam, przepływ całkiem niezły, nie zdarzyło mi się żeby zaschnął jakoś śmiertelnie w którymś z piór
Herbin Violette Pensee - podobna sytuacja jak z sheafferem aczkolwiek po wyschnięciu znacznie bardziej fioletowy niż niebieski, przyjemny choć kilka razy zdarzyło mi się, że był tak wodnisty, że wymagał odparowania, przepływ nawet w <F> przyzwoity choć uczucie skrobania bez odparowania wcześniejszego dość często się zdarza(na 6 buteleczek po 10ml 4 wymagały odparowania, co ciekawe przy bardziej zgaszonym poussiere de Lune ani razu nie trafiłam na wybitnie wodnisty egzemplarz)
W planach mam Kobe Sannomiya Panse i Monteverde Amethyst i Charoite, jeśli ktoś posiada i chce się podzielić opinią, z przyjemnością wysłucham