Witam, jestem tu calkiem nowy ale starej daty. Uczylem sie w szkole podstawowej gdzie od 1 szej klasy katowano dzieci atramentem i stalowkami ktore maczalismy w kalamarzu. Nie bylo w 1964 roku mowy o wiecznych piorach, a bron boze dluigopisach, ktorymi juz prawie wszyscy sie poslugiwali, wlacznie z moja rodzina, ktorzy pozwalali mi sie bawic i pisac w domu po ludzku. jak kogos to interesuje to zeskanuje cos z mojej kaligrafii pierwszoklasisty z Trojmiasta.
Po atrament trzeba bylo pojsc do woznego aby z duzej butli nalal do kalamarza, ktory wstawialem do dziury w pulpicie dzielonym przez drugiego ucznia. Atrament brudzil totalnie wszystko i pachnial kwasno. Mysle, ze bez kwasu sie nie obejdzie, kiedys dodawano wina ale to na pewno wiecie wszyscy. Mysle ze kwas stabilizowal tez przeciw plesni.
pozdrawiam z Norwegii