Skocz do zawartości

Iwan Iwanowicz

Użytkownicy
  • Ilość treści

    141
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Iwan Iwanowicz

  1. Wstyd przyznać, ale gdy zobaczyłem opisaną fiolkę zacząłem się głowić cóż takiego napisał owy Dżonatan. I choć nazwisko mi gdzieś w pamięci majaczyło, do niczego nie doszedłem. Okazało się, że atrament który dostałem, został nazwany na cześć autora m.in. "Podróży Guliwera". Z kim jednak owy płyn nie miałby się kojarzyć, muszę powiedzieć, że to jest właśnie mój kolor. Uwielbiam takie ponure, nieoczywiste zielenie. Nabiłem Swiftem moje ulubione pióro - Sheaffera 440 i rozpocząłem testy. Atrament ma dobry przepływ i smaruje ziarno tak, jak należy. Nie wyłazi na stalówkę. Pióro pozostawione nawet na 5 minut bez skuwki startuje od przyłożenia. Wysycha w ekspresowym tempie i nie smuży. Cieniowanie, choć delikatne, jest już widoczne przy cienkiej stalówce Sheaffera. Nawet na podłej jakości papierach nie strzępi, nie prześwituje i nie przebija. Co tu dużo mówić, Dżonatan jest atramentem bardzo dopracowanym. Daje nam to, czego powinniśmy oczekiwać od produktu premium. No, skoro już musiałbym się do czegoś przyczepić... ma taki niezbyt przyjemny chemiczny zapaszek, ale jeśli czyjąś pasją nie jest przypadkiem wąchanie spływaków, to da się z tym żyć. Właściwości atrament ma przednie, kolor może budzić skrajne emocje. Jest to niezbyt mocno nasycona, zdechła zieleń, ale tak ciekawie przesunięta w kierunku żółci. Taka ciepła. Jak już wspomniałem, mnie ten kolor bardzo przypadł do gustu. Czy zdecydowałbym się na flaszkę? Patrząc na ceny aktualnie dostępnych limitowanych atramentów Montblanca - na pewno nie. Ale próbka sprawiła mi ogrom radości, a ja na pewno będę szukał jakiejś godnej alternatywy dla Dżonatana. Łatwo nie będzie. Papier ksero. Przypadkowy zeszyt. Zeszyt Herlitz. Siermiężny notatnik. Oxford. Ponura zieleń na dwa różne sposoby. Pióro nabite Vert Empire ostatnio wyciągałem z szuflady jakoś u schyłku panowania Iwana Groźnego, on normalnie nie ma w zwyczaju być tak nasyconym. Plama nie wykazała żadnych intrygujących przebłysków. Atrament z pewnością pokaże większego pazura w stalówkach mokrych. Ze względu na pewien nieszczęśliwy wypadek z tygodnia, takich mi zabrakło, więc wrzucam efekt zabawy z maczanką.
  2. W mijającym tygodniu do mojej szuflady wleciał prawdziwy jaktajmer...
  3. Ja powiem tylko tyle, że niespodzianka, którą dostałem idealnie trafiła w mój gust.
  4. Jak tylko zobaczyłem Earl Grey na liście Kolorowego Zawrotu Głowy, bardzo się ucieszyłem. Lubię kolory mroczne i ponure, a ten atrament prasę miał dobrą i jeszcze jakieś ciekawe połyski miał oferować, odchylenia w stronę tego, czy tamtego, w każdym razie nie szarego, co czyniło go ciekawym. I nie ukrywam, że nieco się rozczarowałem. Atrament ot taki, szary, w sumie nawet ładny. Nie jest zbyt mocno nasycony, taki raczej spokojny. Czytelny, delikatnie, acz przyjemnie dla oka cieniujący. Spisywał się też niby nieźle. Strzępienie, prześwitywanie i punktowe przebijanie ukazywało się jedynie na papierach marnej jakości i nie było na tyle silne, by psuło komfort codziennego użytkowania. Na plus można też zaliczyć naprawdę dobry czas wysychania i fakt, że po wyschnięciu atrament nie zostawia smug. A dalej... dalej było już gorzej. Grey jest mokry, nawet można powiedzieć - wodnisty. Mimo to, stalówka pod którą przepływa, nie ślizga się zbyt chętnie po papierze. Po prostu czuć ziarno, które nie nie jest odpowiednio "smarowane". Bardzo ujmuje to przyjemności obcowania z tym płynem. To pierwszy szary atrament, który użytkowałem. I nawet chyba raz na jakiś czas mógłbym do tego koloru wrócić. Ale raczej nie go Earl Greya. Nawet na papierze ksero strzępienie nie było uciążliwe. Jako plama wygląda intrygująco...
  5. No to pora na mnie. Dziękuję za atrament, @Didi! Private Reserve w środowisku piórowym jest raczej znanym producentem. Jednak o ich wyrobach słyszy się różne opinie. Electric Blue to atrament niebieski. Tak, niewątpliwie niebieski. Jest jednak coś, co czyni go płynem niezwykłym, zapadającym w pamięć i wyróżniającym na tle innych. To nasycenie. Potwornie silne nasycenie objawiające się prześlicznymi czerwono-fioletowymi przebłyskami na końcach pociągnięć stalówki. Na zdjęciu nie udało mi się tego za dobrze uchwycić, bo fotograf ze mnie żaden, a aurę mamy jaką mamy, ale wierzcie mi - dla patrzenia na te końcówki liter warto żyć... w zgodzie z Electric Blue i jego niektórymi niedoskonałościami, o których przeczytacie wkrótce. Właściwości atramentu stoją na wysokim poziomie. Elektryczny lubi się z piórami i papierami. Nie miewał problemów ze startem, na stalówkę wychodził w Watermanie, ale tam wszystko wychodzi. Nie lał się, nie wahał się, ziarno nawilżał tak, jak powinien. Strzępienie, prześwitywanie i sporadyczne, punktowe przebijanie wykazywał tylko na papierach złej jakości. Nie było ono jednak na tyle silne, by jego użytkowanie czynić niekomfortowym. Dokuczliwe wady wynikają niestety z samego charakteru atramentu, to jest z potężnego nasycenia. Na papierach Oxford po upływie 20 sekund tekst można bez problemu rozmazać. To jeszcze nic, w sumie to czas wysychania dla mnie osobiście nie jest priorytetem. Bardzo przeszkadzało mi jednak, że owy tekst można rozmazać również po godzinie. I dnia następnego. I za tydzień. Krótko mówiąc, zawartość barwnika spowodowała, że nawet wyschnięty atrament po muśnięciu ręką zostawia nieliche smugi i w efekcie przeglądanie swoich notatek kończy się zawsze obniżeniem ich estetyki i niebieskimi opuszkami. Electric Blue używałem w Lamy Safari M, Watermanie Hemisphere M i Sheafferze 440 F na różniej jakości papierach i nie było sytuacji, by zrobił mi jakąś niespodziankę. Jest godny zaufania i ma w sobie "to coś". Do tego nie jest drogi. Myślę, że jeśli ten atrament się komuś spodobał, to można przymknąć oko na jego niedoskonałości i go sobie sprawić. Choć zazwyczaj jest na odwrót, to uważam, że w moim wypadku skany lepiej oddały kolor.
  6. Posłusznie melduję, że atramenty dotarły i pierwsze pióro zostało napełnione.
  7. Ja również bardzo dziękuję. Już nie mogę się doczekać, aż ślinka cieknie patrząc na tę listę.
  8. Ja pod wpływem forum również zainteresowałem się swego czasu tematem chińskich piór. Wszystkie okazały się porażką, ale oglądając tego Wing Sunga a'la Parker Vacumatic nie wytrzymałem i postanowiłem dać chińczykom ostatnią szansę...
  9. Ja również nawiedziłem lokal na Kruczej i sam nie wiem kiedy upłynęło tych kilka godzin. Bardzo poszerzyłem swoją wiedzę, posłuchałem wielu cennych rad i wspaniałych opowieści. No i oczywiście popisałem niejednym ciekawym piórem. Już nie mogę się doczekać startu imprez cyklicznych.
  10. Jeszcze zdążę... 1. Visvamitra 2. alrun 3. Martixx 4. Topaz 5. Nikaa 6. Ziemniaczek 7. Ijasinskipl 8. Iwan Iwanowicz
  11. 1-2 Nicponie 3. Visvamitra (na 80%) 4..Robbi 5. Iwan Iwanowicz 6....
  12. Ależ bym pisał takim Kustomem w kolorze oliwki.
  13. @Ziemniaczek, właściwie to we wszystkich piórach tej marki była duża różnica w sile trzymania skuwki w poszczególnych egzemplarzach, ale w Ambitionach, których obmacałem najwięcej, poraziło mnie to najbardziej. Pierwsze primo, dlatego że cholernie mi się podoba i, chcąc nie chcąc, kupię sobie takiego w końcu. A drugie primo, że w piórze kosztującym w skrajnym przypadku ponad pół kafla po kilku latach użytkowania taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Oczywiście, należy przy tym wziąć pod uwagę ewentualne późniejsze poprawki producenta i częstotliwość otwierania, ale mimo wszystko mam lekki niesmak.
  14. No ja właśnie nie wiem, czy takie świetne. Bardzo podobają mi się pisadła tego producenta, zwłaszcza Ambition, ale na Dniu Pióra Wiecznego bardzo niepokojący był fakt, że w niektórych egzemplarzach ze skuwką trzeba było się siłować, by ją zdjąć, a w innych sama spadała. Trochę słabo jak na pióro za takie pieniądze.
  15. W takim brokatowym wykończeniu szły kiedyś Sheaffery Prelude. Wyglądały olśniewająco, na żywo jeszcze lepiej, niż na zdjęciach. Z tego co wiem, to już ich nie produkują, ale można zawsze poszukać, np. na Ebayu. Współczesne stalówki F tego producenta uważane są raczej za cienkie.
  16. Ja też kupiłem sobie niedawno Sporta. Stalówka bez zastrzeżeń, nie wymagała żadnych ingerencji.
  17. Diplomat Aero to, moim zdaniem, jedno z ładniejszych produkowanych współcześnie piór. @Topaz, długo użytkujesz swojego? Egzemplarze, którymi miałem okazję się pobawić cierpiały na wyluzowaną skuwkę.
  18. Do tej pory miałem do czynienia z Sepią i Verdingrisem, które mnie zachwyciły swoimi kolorami i właściwościami, oraz ze Scabiosą, która z kolei mnie rozczarowała. Kolor u mnie jest dużo bledszy, niż na znalezionych w internecie zdjęciach, mówiąc wprost - wygląda jak popłuczyny. Do tego wydaje się jest strasznie suchy i... śmierdzi. Piórem, w którym testowałem Scabiosę był Pilot Kakuno, który choć nie pisze zbyt grubo, zostawia mokrą, nasyconą kreskę i nigdy nie ujmował atramentom ich walorów wizualnych. Aha, i na ściankach próbki utworzył się podejrzany osad. Następny w kolejce koniecznie będzie Alt Goldgrun, wygląda olśniewająco.
  19. Wystrzelony na kartkę papieru robi dobre wrażenie. W piśmie wygląda trochę jak Vert Empire Herbina po odsączeniu bibułką.
  20. Wodoodporności nie sprawdzałem, ale wysychanie Verdingrisa uznałem za bardzo dobre.
  21. A myślałeś o Verdingris? Bardzo przyjemny blue-black z intrygującą nutką zieleni o nienagannych właściwościach.
×
×
  • Utwórz nowe...