Skocz do zawartości

Inczuczuna

Użytkownicy
  • Ilość treści

    32
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Inczuczuna's Achievements

XXF

XXF (1/6)

  1. Na tym forum raczej wszyscy rozumieją o co chodzi;) Strasznie ostatnio chodzi mi po głowie Izumo, inna bajka niż 3776. Z drugiej strony myśląc o japońskim piórze we łbie dzwonią mi 2 słowa: Nakaya oraz Sailor właśnie. Sailor bardzo...
  2. nic prostszego: 1. #9 2. #6 3. #5 1 i 2 z miłości do czekolady i metaxy
  3. Lepiej Ci się pisze Sailorem i Pelikanem tylko ze względu, że są cieplejsze? Jak się mają do tego same właściwości stalówki?
  4. @piko wielkie dzięki za recenzje Platinum !! @Pan_Q wielkie dzięki za translację dla piko !!
  5. Piko, mógłbyś powiedzieć coś więcej o Maestro? Najelpiej jakom reckie może panie hiszpanie
  6. Ok, odszczekuję. Niektóre może nie do końca dziewczęce (choć i tak facet musiałby się tłumaczyć z posiadania takiego), ale za to wszystkie niepraktyczne
  7. Komu Ty to pokazywałeś, że takie reakcje były haha? @Lena - zechciałabyś wrzucić jakieś fotki, czy skany Poppy Red? Interesuje mnie ten kolor a jak wiadomo na różnych zdjęciach różnie wychodzi.
  8. Dzięki za pozytywne słowa. Trochę się dziwię, że nikt nie zapytał dlaczego nie ma na liście Paperblanks. Wyprzedzając pytanie powiem, że dla mnie są tak durne i beznadziejnie dziewczęce (wszystkie, bez wyjątku), że nigdy nawet nie myślałem o kupnie. Papier może i jest dobry, ale z tych powyżej większość bez problemu znajdzie coś dla siebie. Przy nastepnym takim maratonie postaram się sięgnąć poza Europę a mianowicie do Azji, tam to ciekawe rzeczy mają ci Azjaci jedni ci
  9. Obiecałem sobie, że tym razem nie nasmaruję dwudziestu stron bo jak patrzę na moją ostatnią recenzję aż nie chce mi się jej czytać... Wszyscy mamy czym pisać, ale czy mamy po czym pisać? Nawet najlepsze pióro nie będzie pisało dobrze na papierze toaletowym czy nie wiem na kartonie, tym samym dobór odpowiedniego podłoża dla stalówki wydaję się ważny a często zaniedbywany czy nawet ignorowany. Z doświadczenia wiem, że prędzej czy później zaczyna się poszukiwać tego rodzaju papieru, na którym kiedyś tam dobrze się pisało. No i zaczyna się szperać w poszukiwaniu informacji. Spędzając trochę więcej czasu na tych poszukiwaniach zaczyna się bombardowanie nazwami takimi jak Moleskine, Oxford czy Rhodia. Potem pojawiają się Cialrefontaine oraz Leuchtturm 1917. Kolejność niekoniecznie taka. Poniższy tekst dotyczy tylko i wyłącznie papieru. Nie mam zamiaru dotykać tematu czy „webbie” jest lepszy niż legendary notebook itp. Naturalnie, chodzi o papier „użytkowy”, nie listowy, czy ryzy do drukarek (podobno niektóre rodzaje np. Clairefontaine nadają się do pisania piórem znakomicie). Jak to z tą gramaturą? Często producenci podają gramaturę papieru. Są to oznaczenia jak np. 80g/m2, co oznacza, że na metr kwadratowy przypada papier o wadze 80g (jeżeli właśnie zrobiłem z siebie durnia bo czegoś nie dopowiedziałem, to proszę mnie poinformować). Idąc tym tropem można pomyśleć, że więcej znaczy lepiej. Niekoniecznie, gdyż papier ma być jednak papierem. Można by upchać grubo ponad 150g/m2 i wtedy masz fajną deskę do pisania. Patrząc po produktach wiodących producentów, gramatura waha się od 70 do 90g/m2, gdzie 70 to dosyć cienki/miękki papier a 90 wiadomo na odwrót. Czasami też producenci używają papieru różnej gramatury w różnych produktach np. Oxford w niektórych produktach używa „Optik Paper”, który ma gramaturę 90, Rhodia natomiast ze standardowych 80, do USA eksportuje od zeszłego roku większość produktów w 90... Jeszcze inna sprawa, że 80g/m2 w Leuchtturm 1917 jest zupełnie inne niż na przykład w Rhodii... . OXFORD – 80g/m2 W tym zestawieniu praktycznym byłoby wzięcie produktów tej firmy za wzór, czy bardziej wyznacznik. Pierwszy powód jest dosyć prosty- zeszyty, kalendarze, organizery itp. tej firmy są w naszym kraju chyba najłatwiej dostępne ze wszystkich pięciu producentów, o których będzie mowa. Drugi jest dosyć ważny, otóż Oxford to papier naprawdę bardzo dobrej jakości. Tutaj w wersji 80g/m2 ponieważ preferuję papier bardziej papierowy niż kartonowy. Pomiędzy 80 a 90 w tej kwestii jest dość odczuwalna różnica. Sam papier sprawia wrażenie „wszystkoodpornego”. Nawet jeżeli stalówka Twojego pióra jest bardziej mokra niż nastolatka na koncercie Justina Biebera (o fu, cóż za wulgarne porównanie. Bym się wstydził.), nawet jeżeli pióro zalałeś zabarwioną na niebiesko krwią obcego to i tak szansa na uświadczenie strzępienia czy przebijania jest bardzo nikła (podobno wersja 90g/m2 służyła gwiezdnym niszczycielom Imperium jako tarcza przeciwko żałosnym rebelianckim laserom). Jeżeli chodzi o samo obcowanie stalówki z kartką to wrażenia są bardzo...neutralne, jak dla mnie przynajmniej. Próbowałem stalówek różnych producentów i różnych grubości i odczucia były bardzo podobne. Przez neutralne nie mam tu absolutnie na myśli bezpłciowe. Przyjemnie się pisze o! Nic mniej, nic więcej. Przyczepić się można jedynie do wchłaniania, trwa ono tak długo, że idź zrób sobie herbatę... RHODIA – 80g/m2 Uwielbiane w stanach produkty tego francuskiego producenta nie są u nas tak łatwo dostępne. Do niedawna dla mnie zakrawały nieco o egzotykę. Ci z was, którzy mieszkają w stolicy, czy nie wiem w Krakowie pewnie umierają ze śmiechu, ale wierzcie mi, że u mnie przy niemieckiej granicy w zasadzie nie mogę pójść sobie do sklepu i kupić webbie` go. Jak już w końcu dorwałem mały reporterski notatnik to rzuciłem się na niego jak ksiądz na zawartość niedzielnej tacy. Po zapisaniu parunastu stron muszę przyznać, że było trochę jak z pierwszym pocałunkiem (na trzeźwo imprezowicze!) z nową dziewczyną. Nie było to niebo na ziemi, ale coś sprawiało, że chciałem więcej. Opłacało się, Rhodia to dość specyficzny papier, ale jak już się obędziesz z zachowaniem stalówki na nim to na pewno będziesz zadowolony/na. Strzępienia czy przebijania nie stwierdzono, wchłania znacznie lepiej niż Oxford. MOLESKINE - ~ 72g/m2 [Gramatura w przybliżeniu, Moleskine podobno nie podaje tych danych, policzył ją koleżka z Gouletpens.] To legendarne tak? A dlaczego? Bo wielcy artyści ich używali. Specom od reklamy wygłaszającym takie postulaty nakichałbym do zupy, ale tak konkretnie, uprzednio wciągając nosem pieprz jak kokainę. Nawet jeżeli Ci wielcy artyści ich używali to dlatego, że akurat w najbliższym sklepie, z papierów, sprzedawali akurat tylko Moleskine` y i srajtaśmę. Oczywiście współczesne środowiska pseudo artystycznych pozerów, tworzą niemal społeczności entuzjastów tej marki. Zamknijcie mordy i weźcie się lepiej do roboty wy alternatywne zj**y !!! Oj cholercia troszeczkę mi się z tematu zboczyło. Do rzeczy zatem, do Moleskine` a podszedłem bez żadnego respektu ani entuzjazmu. Ot kolejna opcja do sprawdzenia. Siedziałem akurat w hotelu i otworzyłem prosty zeszyt, który kupiłem dosłownie pół godziny wcześniej. Zadzwonił telefon i musiałem coś zanotować. Odkręciłem jedną ręką skuwkę i zapisując jakiś tam numer telefonu, mój rozmówca usłyszał półszeptem, majestatyczne „o ku**a...”. Przesuwanie stalówki po papierze było jak głaskanie szczeniaczka, który jeszcze nie ma sierści, tylko ten taki „puszek”- faaazaaaa !! Atrament wchłaniał się jakby kartka przytulała go i asymilowała jednocześnie, coś pięknego, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Orgazmiczne odczucia potęgował fakt, że naczytałem się dużo jak to Moleskine` y nie współpracują najlepiej z piórami wiecznymi. W ogóle sam papier, przekładając stronę wydawał się bardzo naturalny, bardzo miękki. Papierowy, ale nie tandetny. Czar tej idyllicznej ekstazy niestety prysł w mgnieniu oka gdy przewróciłem kartkę na drugą stronę i mogłem bez najmniejszych problemów przeczytać od tyłu to co napisałem. Potem, gdy próbowałem innych atramentów zdarzało się mocne strzępienie. To jest właśnie najczęstszy problem z legendarnymi zeszytami. Na pocieszenie, na FPN jest cały wątek o doborze atramentu i stalówki tak, żeby jakoś to działało. CLAIREFONTAINE – 90g/m2 Bardzo podobnie jak w przypadku Rhodii. Właściwie odwrotnie bo Rhodia to papier Clairefontaine. Jeżeli chodzi o „właściwości jezdne” papier niemal idealny. Pomimo swojej lekkiej „kartonowości” wynikającej z dużej gramatury, wchłania bardzo przyzwoicie. Powierzchnia daje bardzo neutralne odczucie mając kontakt ze stalówką. Nie będzie niespodzianką przy 90g/m2 jak powiem, że nie ma żadnego strzępienia ani przebijania. Jest to papier bardzo „skuteczny” używam go w pracy bo tam muszę pisać bardzo szybko itp. Jednocześnie jestem pewien, że jeżeli piszesz książkę o swoim życiu w domowym zaciszu, sprawdzi się równie dobrze. Pełne love, pełne. LEUCHTTURM 1917 – 80g/m2 Największa niewiadoma. Ktoś tam, gdzieś tam powiedział Moleskine killer. Ktoś zaprzeczył. Niby fajne notatniki, ale nie aż tak popularne. Ja się pytam dlaczego? Obecnie używam zeszytu tej firmy w domu. Nie jest może terminatorem jak Claire, Rhodia czy nawet Oxford, ale ma jedną cechę, która sprawia, że gdybym miał wskazać na głos zwycięzcę to mówiłbym z niemieckim akcentem. Ten papier to aurea medium. Łączy w sobie przyjemność obcowania z „papierowymi” kartkami a zjawisko strzępienia czy przebijania występuje w stopniu tak minimalnym, że całkowicie da się to tolerować. Jako wisienkę na tym torcie z Hamburga dodam, że ich hasło „Details make all the diffrence” nie jest gołosłowiem, ale o tym (mam szczerą nadzieję) prędzej czy później przekonacie się sami... Cóż, jeżeli traktować by to jako test porównawczy to zwycięsko wychodzą Clairefontaine i Leuchtturm. Każde z zupełnie innych powodów, paradoksalnie produkt francuski wydaje się tutaj bardziej dziełem niemieckiej nienagannej inżynierii, kolega z Hamburga natomiast jest trochę w niebo wziętym artystą (ale goli się i nie ma dziurawego swetra...). Należy pamiętać, że tak jak z piórami co jednemu jest wizytą w spa, dla drugiego będzie obozem szkoleniowym Navy Seals. Jeżeli jeszcze nie znaleźliście „swojego” papieru a próbowaliście już Oxforda to następnym krokiem niech będą Rhodia i Moleskine – tak dla czystego porównania. Na koniec krótkie info, a propos ograniczonej dostępności niektórych z tych produktów. Wiadomo, że wszystko można kupić w internecie, ale jeżeli jesteś z tych co lubią sobie pooglądać czy pomacać i mieszkasz w zachodniopomorskiej części naszego kraju to polecam sklep Skala w Szczecinie (Clairefontaine oraz Oxford) oraz Zeichen Center Elbing w Berlinie (wszystko...WSZYSTKO). Poniżej skany przód/tył. Niestety ograniczenia sprzętowe w postaci 10 letniego biurowego skanera oraz aparatu „od ruskich” nie pozwoliły mi oddać w pełni tego jak to wszystko wygląda. Nie szkodzi, największa przyjemność jest w odkrywaniu takich rzeczy samemu
  10. dziękuję bardzo:) wiem, że do niektórych modeli jest dodawana w standardzie
  11. Akurat do Vectora mam ogromny sentyment, zjechałem chyba w swoim życiu ze 4 kiedy jeszcze nie wiedziałem, że można znaleźć coś lepszego a nawet jeśli to nie było mnie na to stać. Z perspektywy czasu przyczpiłbym się tylko do sekcji, która będąc cieńsza od zapałki sprawiała, że moje serdle z niej zjeżdżały.
  12. Dzięki za fajnie napisaną recenzję piko, od dłuższego czasu nie czytałem tu recenzji konkretnego pióra, za to dużo chinsko-koreansko-tajwańsko lekko-półsmiesznych zamienników. Myślałem, że tu po prostu tak jest i nawet sam rzuciłem się w ten nurt haha. Rozumiem, że te 3 demony na jednym ze zdjęć to Twoje, gdzie się w nie zaopatrzyłeś, tak z ciekawości.
  13. Do tej pory mój niebieski nr. 1 !! Bardzo trafne okreslenie o głębszym oddechu i spokoju ducha Ariel. Zarówno ten w nabojach jak i ten w tandetnym plastikowym kałamarzu (mam również Carbon w tej szklanej wersji - inna liga) sprawdza się wybornie ze stalówkami mokrymi jak i bardziej suchymi.
×
×
  • Utwórz nowe...