Jestem jedyną osobą w mojej firmie, która pisze piórem. Teraz wszyscy już przywykli do tego mojego, w ich mniemaniu, "dziwactwa", lecz na początku każdy reagował zaskoczeniem. Niektórzy nawet bali się chyba trochę przedziwnego artefaktu, tankowanego atramentem, bo kiedy pytali czy mam pożyczyć długopis na chwilę i podsuwałem pióro, to cofali ręce, mówiąc rzeczy z rodzaju: a, masz pióro, to nie będę ci nim pisał(a)/psuł(a). Kiedyś szefowa zapytała, nie ukrywając nawet głębokiego zdziwienia: przynosisz do pracy swoje własne pióro?!. Ale tak to jest w dobie, reklamowych długopisów. Ludzie traktują je jednorazowo. Biorą, zapisują kilka zdań, potem zastanawiając się, bawią się klipsem i wyłamują go, po czym ciskają zużyte pisadło do kosza i sięgają po następne. Ot, takie to czasy nastały, proszę ja was...