Skocz do zawartości

Zenith 7


Admof

Polecane posty

KVqsgPy.jpg

 

Pamiętam siebie gdy w podstawówce zniechęcony przez tanie pióra szkolne do najlepszego instrumentu piśmienniczego na świecie pisałem długopisami. Najczęściej znienawidzone, pogryzione przez szkolny stres Corviny 51 albo Unixy (chyba najwięcej stron tym badziewiem zanotowałem), gdy trafił się jednorazowy Steadtler, Pentel albo żółty BIC to człowiek był cały szczęśliwy, że pisze czymś co pisze jako tako, a nie przyprawia o palpitacje serca. Czasem gdzieś się dostało od rodziców jakiś długopis automatyczny Zenitha i wtedy to już człowiek czuł różnicę między najtańszą jednorazówką, a Zenithem i się bardzo cieszył.

 

Sam nigdy nie zakupiłem takiego długopisu aż do dzisiaj i jednak miło go wspominam, widzę, że właściciel marki (ASTRA) wziął jakieś korki z marketingu i ciekawie opakował swój produkt, mi się taki retro design pudełka podoba. :)

 

Długopis kupiłem w empiku wydając bajońską sumę 15 złotych, Widzę, że tak opakowany można kupić za 10-13 złotych, cóż trochę przepłaciłem, ale już go mam. A zwykłe edycje można kupić za 7-8 złotych na allegro, nigdy sam sobie Zenitha nie kupowałem, więc nie wiem ile mogły kosztować te 10-20 lat temu.

 

Nostalgia...długopisami teraz piszę rzadko, mam ulubionego Parkera Jottera w stali i jest super, prawdziwy klasyk, czasem na jakimś blankiecie lepiej coś napisać długopisem  niż piórem, z takim zamysłem wziąłem też tego Zenitha do kasy.

 

Pisał ktoś kiedyś takimi długopisami? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak kiedyś dostałem dwa w prezencie (połowa lat 80). To było coś ! Jakość była dobra i parę zeszytów zapisały. Jak te "nowe"? Nie wiem, nie używam. Może robią z tych samych form wtryskowych? Od razu rzuca się w oczy różnica na klipsie; stare miały nazwę ZENITH w pionowym układzie liter i poniżej numer modelu a teraz tylko nazwa w poziomie.

Edytowano przez Juzwa
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje wspomnienia z l. 80-tych związane z długopisami były głównie takie, że poprawnie pisały jedynie wkłady zakupione z długopisem. Te dokupowane potem w kiosku zwykle przerywały. Tak więc większość długopisów z PRL to były 'jednorazówki'. Mam tu na myśli te wkłady cienkie. Wkłady typu Zenith były wówczas w Polsce "B" bardzo trudno dostępne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pamiętam, że podstawowym długopisem było takie coś plastikowe, co się nazywało INCO. Zenithy to była wyższa półka. Z drugiej strony, nie jestem entuzjastą wskrzeszania takich produktów, w taki właśnie sposób. Te "korki" z marketingu, to nowy właściciel marki pobierał chyba niestety u kowala, albo szewca, bo mnie nie przekonuje przypadkowe dobranie motywów graficznych, nie mających wiele wspólnego z produktem, poza tym, że pochodzą też z PRLu. To produkt dla ludzi, którzy pamiętają oryginał, a ich się nie da zrobić w konia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy do końca można nazywać to wskrzeszaniem, skoro długopisy Zenith były w sprzedaży długo po '89 roku...fakt, że jakiś czas temu zakład plajtnął, ale zdaje się, że produkcja odbywa się w tym samym miejscu co zawsze. To nie jest więc IMHO typowy skok na kasę na bazie sentymentow jak ostatnio zegarki Błonie czy chińskie maszyny do szycia Łucznik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Mam i stare długopisy Zenith i mam te nowe, wyglądem się wiele nie różnią ale niestety tusz który był w latach 80 a ten dzisiejszy już tak. te dawne nie przebijały, te dzisiejsze po paru miechach robią się jakby hmm.. wodniste i przebijają przez kartkę. Dlatego chyba zrezygnuję z pisania Zenitami dopóki znajdę lepsze wkłady. Ale sentyment mam.

Edytowano przez Creonix
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Admof... Chińskie maszyny "Łucznik", to temat dla mnie szczególnie drażliwy. Jak być może zauważyłeś, jestem z Radomia :D Co do długopisów... No cóż... Nie dziwi mnie, że jakieś biznesmeny od siedmiu boleści chcą zarobić parę złotych i myślą, że PRL i jego produkty można wykorzystać w kampanii reklamowej, ergo - żerować na czyichś wspomnieniach. To ja wam biznesmeny dam (choć wątpię, żebyśta zechcieli skorzystać, bo niewielu z was potrafi używać rozumu) parę rad:

 

Po pierwsze, w PRLu produkowało się rzeczy tak, żeby były dobre. I choć podstawowym motywem była chęć pokazania "Zachodowi", że w Polsce Ludowej też się potrafi, to jednak działało. Dlatego wiele naszych wyrobów (mniej, lub bardziej przemysłowych) słynęło na świecie ze swojej dobrej jakości. Dlatego, jeżeli chceta robić np długopisyy Zenith, kredki z misiem, mortadel, albo cokolwiek, to postarajta się kierować zasadą jakości, a nie zysku za wszelką cenę.

 

Po drugie - Jak chcecie zareklamować swój towar, to skończcie z bezmyślnym kopiowaniem peerelowskich plakatów propagandowych. Kopiujecie je byle jak, używacie w kontekście nie mającym wiele wspólnego z reklamowanym towarem, czym tylko drażnicie ludzi z pokolenia, które pamięta te czasy, a więc waszą podstawową grupę docelową.

 

Po trzecie - Nie myślcie o tym, co możecie produkować, ale o tym, czego ludzie mogliby chcieć (co się wiąże z zasadą pierwszą). Jeśli nie możecie zrobić porządnego tuszu, to lepiej w ogóle nie bierzcie się za produkcję długopisów. A co z zabawkami? Byłem ostatnio w Tesco, które reklamuje się, jako ekspert od zabawek. No i co? Półki zawalone jakimiś podejrzanymi "Herosami" z durnych amerykańskich kreskówek, uzbrojonymi po zęby, postaciami ze Star Wars, Minionkami i yyy... Wojowniczymi żółwiami. Wszędzie tylko kupa broni, czołgów, granatów, mięśni, które nigdy nie występują w naturze (są tak absurdalnie rozdęte) i postaci z filmów, które zostały nakręcone wyłącznie po to, żeby zaraz zawalić sklepy tonami figurek z tych filmów. A co z grami, z klockami, z zestawami do konstruowania różnych rzeczy? I jeszcze jedno. Jak chcecie robić zabawki z drewna, to wbijcie se w te swoje puste marketingowe łby, że kiedyś je robiono z tego materiału, bo tak było najtaniej i najprościej. Nie myślcie, że zrobicie "ekskluzywna serię" składającą się z zestawów po pięć klocków i będziecie je sprzedawać po siedemdziesiąt złotych. Bo nikt tego ie kupi, z wyjątkiem paru snobów.

 

Po czwarte... A zresztą... To temat o długopisach. A ja tu o zabawkach... Krótko mówiąc, jak miałbym wybierać między starym oryginalnym Zenitem (albo czymkolwiek), a czymś wyprodukowanym dziś, to o tym dzisiejszym nie chcę nawet słyszeć. Bo wiedząc, na jakich zasadach jest to robione i co kieruje cwaniakami, którzy biorą się za tzw "wskrzeszanie marki", wolę już całkowicie współczesne, tanie chińskie badziewie, które przynajmniej nie udaje, że jest czymś innym.

 

Sorry za offtop

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Pamiętam zenity z dzieciństwa, ale widząc "eklektyczną" ulotkę reklamową muszę zaprotestować przeciw bezmyślemu użyciu motywów z zupełniej innej epoki i miejsca - bojowa pani z roku 1985 pokazująca biceps nie pochodzi nawet z PRL :huh:  lecz jest przedstawicielką zgniłego amerykańskiego imperializmu https://pl.wikipedia.org/wiki/We_Can_Do_It! !

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Odświeżam ;) Pisałem Zenithem i miałem jeden z kilku taki fajny, że działał trochę jak amortyzator. Jeśli mielibyśmy porównywać do piór to miał tą sprężystość. Nie był gwoździem. Kiedyś też trafiłem na taki długopis Parkera Vectora. I innym razem na inny jeszcze. To były tak dobre długopisy....dla mnie niektóre pióra wieczne przewyższały wygodą pisania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak tak, to wszystko prawda, tylko przypomnę, że te "dzisiejsze" Zenithy, to jest jakieś g... produkowane prawdopodobnie w Chinach, które ma tyle wspólnego z oryginalną marką, co parowa lokomotywa z flakonem perfum.

Edytowano przez Kleks
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 11 months later...

Zgadzam się z tymi, którym się nie podoba ten marketing na PRL-owską nutę. Fakt, że te długopisy mają długa historię (kiedyś przez model Zenith-4 dżentelmenom z firmy Parker musiała nieźle gula skoczyć), ale marketing skierowany na tamten sentyment nie jest trafiony. Długopisy Zenith nie były zgrzebne, tandetne i nijakie. To był produkt niemal luksusowy, dobry jakościowo, bezczelnie i skutecznie kopiujący udane konstrukcje ze "zgniłego zachodu". Długopisy na których wzorowano Zenithy są wciąż produkowane i cenione. Zenith (na czele z moim ulubionym modelem Zenith-7) powinien być promowany, jako ponadczasowy, dobry mechanicznie długopis ze średniej półki a nie jakieś pomyje po minionym systemie politycznym. To żaden cud techniki, ale przyzwoite pisadło w przyzwoitej cenie.

PS: ledwo zarejestrowałem się na forum i już uczepiłem się marki Zenith, ale to zbieg okoliczności...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widocznie miałeś powody, by się uczepić. Ja rozumiem, że są ludzie, którzy produkują badziewie i też chcą go jakoś sprzedać. Nie mogę jednak tolerować cwaniaków, którzy to badziewie chcą sprzedawać pod cudzym szyldem. I to jest zły marketing, który nie powinien się podobać i się nie podoba.

Witam tym bardziej ciepło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za ciepłe powitanie, Kleksie :)

Tak się trafiło, że zarejestrowałem się na forum czując potrzebę wyrażenia opinii o kupionym dzisiaj piórze Zenith Omega Nice. Długi wpis jest w dziale o piórach a w skrócie: zawiodłem się. Mam jeszcze inne pióro Zenith i jestem zadowolony. Z racji tematu moje oko czujniej wyłapuje dzisiaj wpisy o tym producencie i trafiłem na ten wątek o długopisie, który znam od lat. Co do długopisu Zenith-7 to uważam go za udany model i jeśli nic się nie zmieniło w ostatnich kilku latach (wtedy kupiłem ostatni egzemplarz), to trudno go nazwać badziewiem. Mechanicznie, stylistycznie i za sprawą rodzaju wkładów jest to dobry długopis. Model nie tylko używany w trybie codziennym, ale też ten jaki bez wstydu chowałem w kieszeni marynarki (zastąpił go w tej "reprezentacyjnej" roli Parker Jotter). Oczywiście mogło się coś zmienić w procesie, lub miejscu produkcji a ja nic o tym nie wiem i bazuję na starej opinii. Co do marketingu, to jesteśmy zgodni. Po prostu Ty uważasz ten długopis za wciskany na siłę badziew a ja za fajną rzecz, która powinna być promowana nie jako pomyje po siermiężnym komunizmie, ale coś przyzwoitego współcześnie, choć z tradycjami. To nie jest bon dolarowy a długopis, którego pierwowzory wciąż są produkowane przez zagraniczne firmy i chyba nieźle się sprzedają...

 

EDIT/PS: Długopis to tylko obudowa dla wkładu za 3zł. Wiele osób nie mrugnie okiem wydając na wspomnianego Jottera 30-50zł "bo to Parker", pomijam już klientelę kupującą markowe obudowy dla wkładów za kilka stówek. Dlatego fajnie, że mamy krajowe długopisy z jakąś historią, eleganckie a jednocześnie w cenie pozwalającej traktować je, jako przedmioty codziennego użytku. Można schować w kieszeni marynarki, dać dziecku do szkoły lub zabrać na budowę. Jak się zgubi/zniszczy to kupi się kolejny. Jednocześnie to nie jest jednorazówka z ChRL. Większość moich długopisów Zenitha się zgubiła, lub została zniszczona fizycznie... pisały do końca. Fakt, dawno temu zrezygnowałem z tanich wkładów i zazwyczaj kupuje metalowe Zenitha, lub Parkera (choć z obu nie jestem szczególnie zadowolony, to choć piszą i nie wylewają się bez powodu).

Edytowano przez Hero
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...