Bardzo fajnie napisany ten wiersz, papri , z takim miłym, pozytwnym akcentem, jakby nie polskie
To i ja się odważę - ale tak jak mówiłem, za dobrze to nie piszę,
'Proszę pana, to nie jest miejsce do picia alkoholu! Przecież tu dzieci chodzą i żyją!' - 'Panie, jak pan mi tu tak będzie gitarę zawracał, to jak ja panu kiedyś w ten paskudny nochal przygrzmocę, to aż się panu najświętsza matka boska zaświetni!' Starszy pan Włodzimierz pokiwał głową i odszedł. Wiedział, iż ten pijak jest w stanie dokonać wszystkiego, by móc wypić swoją flaszkę, a narażać siebie nie chciał.
'Dzień dobry' - 'Bry'. Stachu, ww. alkoholik bezrobotny, nie rozpoznał tego głosu. Brzmiał on miło i młodo, a więc podniósł ociężałął głowę, i spojrzał. Widział długie nogi, lewdo zakryte, oraz proste, nieprawdopodobnie długie włosz koloru brąz.
'A niech pani się odwróci!' Jak Stachu kazał, tak pani czyniła. Ujrzał młodą, proporcjonalną twarz, z dużymi, zielonymi oczmi.
'Słucham pana?' - 'A nic, nie, tak tylko.' Pani obróciła sie na obcasie i weszła stanowczym krokiem do bloku nr. 7 ul. Partyzantów. 'Ach, to by było coś.' - 'Co sąsiedzie, spodobała sie panu wnuczka pana Włodka?' - 'A idź pan do cholery, co wy wszyscy ode mnie chcecię!'
Stachu przyłożł gwint butelki do ust, łyknął duży łyk, i zasnął.